Axel to w sumie taki Kent z „Amnesia”, tylko że w bardziej fantasy wydaniu (nawet projekt postaci mają zbliżony). Podobnie jak on, facet przez większość fabuły będzie skupiony na analizowaniu swoich uczuć i definiowaniu pojęcia miłości. Oboje byli przy tym nieco robotyczni. Kent przez słabe przystosowanie społeczne i zbyt logiczne podejście do życia, a Axel… cóż, bo faktycznie był maszyną. A w zasadzie Blaszanym Drwalem, którego znamy doskonale z pierwotnej powieści o „Czarnoksiężniku z Krainy Oz”. Jak zapewne pamiętamy z lat dziecięcych, marzeniem Drwala było dostać serce. Co udało mu się w finale, dzięki czemu w końcu mógł odczuwać ludzkie emocje. Tymczasem Axel w „Ozmafii” jest już po tej całej przygodzie z książki, więc jego pompujący krew organ jest na właściwym miejscu. Cały problem polega na tym, że wciąż potrzebuje korepetycji. I tak jak do przemiany Kenta niezbędna była bezimienna MC z „Amnesii”, tak z pomocą Drwalowi przychodzi Fuka – główna bohaterka „Ozmafii”.
Przypomnijmy, że nasza heroina również cierpi na brak pamięci, trafia do dziwnej krainy zamieszkiwanej przez baśniowe stworzenia, a tam prawie pada ofiarą niejakiego Caesera (z gangu Wilka). Z opresji ratuje ją przywódca familii Oz, jednej z rodzin mafijnych, które kontrolują miasto. Tym sposobem Fuka staje się gościem dona Caramii (niegdyś strachliwego lwa), a Axelowi – jako caporegime – przypada niezbyt pasjonująca funkcja bycia jej ochroniarzem. Tak w sumie zaczyna się kiełkowanie romansu, bo jak wiadomo, nic tak nie rozkochuje kobiety, jak świadomość, że może przy kimś czuć się bezpieczna.
Przy okazji, pozwolę sobie tutaj na małą spoilerującą dygresje. Po poznaniu ścieżek wszystkich trzech panów z familii Oz, dochodzę do wniosku, że to dla Fuki najszczęśliwszy match. Axel nie spławia ją brakiem czasu, nie przejawia skłonności sadystycznych, nie będzie próbował sprzedać jej do burdelu, ani wybić połowy miasta, aby była dzięki temu „szczęśliwa”, jednocześnie nie udaje się na schadzki z innymi kobietami, bo podobnego tego wymaga polityka… ogólnie, wbrew moim oczekiwaniom i temu, do czego zdążyła mnie przyzwyczaić „Ozmafia”, to była całkiem zdrowa relacja. Z małymi wyjątkami, ale zawsze przecież musi się pojawić jakiś problem. Ponieważ Axel nigdy wcześniej nie darzył nikogo miłością, był w swoim okazywaniu uczuć nieco niezręczny, ale to nie znaczy, że krzywdził Fukę w jakiś wyrachowany sposób. Co więcej, podobało mi się, że ta parka była przez 90% fabuły ze sobą szczera. Tzn. faktycznie rozmawiali o problemach i uczuciach, a nie traktowali na zasadzie wyraźnej hierarchii z protekcjonalnym podejściem: gdzie LI uważa MC za emocjonalne dziecko, ale to mu nie przeszkadza z nią sypiać (= pozdrowienia Caramia i Kyrie!).
Nawet romans rozwija się w tym wypadku wyraźnie i dość sensownie. A dokładniej: to nie tak, że zakochanie przychodzi znikąd, jak grom z jasnego nieba i następuje wyznanie miłosne, które dziwi Fukę nie mniej od gracza. Początkowo para nie ma za ciepłych relacji. Axel nie potrafi gadać z kobietami, więc po prostu jest wobec Fuki bardzo zdystansowany. Dziewczyna zaś próbuje ciągnąć go za język i zaczepiać jak hałaśliwy szczeniak. Gdy pewnego dnia znajduje Blaszanego Drwala drzemiącego na kanapie, próbuje przykryć go płaszczem, co w efekcie mocno wystraszyło wyrwanego ze snu mężczyznę i sprawiło, że o mało nie zaatakował Fuki. To nieporozumienie tylko pogorszyło ich relacje. Axel raz za razem przypomina MC, że jest tylko gościem, a nie częścią rodziny. Powinna więc mieć się na baczności i uważać, co robi i mówi. Szybko z osoby otoczonej protekcją może stać się wrogiem, a wtedy nie będzie miał dla niej żadnej taryfy ulgowej. I znów, podobnie jak Kent, okazuje się, że Axel ma też bardzo zimną stronę.
Kolejnym istotnym wydarzeniem w relacjach pary jest scena po kolejnym ataku Caesara. (Facet nie dawał za wygraną…). Aby osłonić Fukę, Axel pozwala się w sumie pojmać, a nic nie wskazuje na to by Caramia i Kyrie planowali ruszyć mu z pomocą. Zrozpaczona dziewczyna postanawia sama coś zrobić w tej sprawie… czyli iść bez planu, przygotowania i szans na ratunek prosto do obozu antagonistów. (Oh bogowie, jak ja nie znoszę tego tępego blond ziemniaka… I by nie było, że szykanuje kogoś za kolor włosów, mój jest prawie identyczny :/). Tak czy inaczej, wielka niespodzianka, okazuje się, że familia Oz jednak miała plan i uratowała Axela. Po prostu nie czuli potrzeby, aby wtajemniczać w cokolwiek Fukę. (Zrozumiałe). Dziewczyna po prostu sama się wpieprzyła w kłopoty, z typową dla siebie wprawą. W każdym razie, jej zaangażowanie, nawet jeśli dziecinne, mocno poruszyło Axela. Nie spodziewał się bowiem, że MC będzie próbowała mu pomóc – narażając siebie.
W trakcie kolejnych wydarzeń dowiadujemy się o Drwalu przynajmniej dwóch, innych interesujących faktów.
Pierwszym z nich jest to, że on absolutnie nie potrafi używać broni palnej. Jego zdolność do strzelania przywodzi na myśl słynną precyzję szturmowców z „Gwiezdnych Wojen”. To znaczy, że nawet nieruchomy i nieoddalony cel może czuć się przy nim kompletnie bezpiecznie. Stąd Axel, w sytuacjach zagrożenia, używa swojej spluwy po prostu jak topora. Czyli macha nią na lewo i prawo i próbuje ubić przeciwnika kolbą. Co jest o tyle idiotyczne, że po zebraniu szczęki z podłogi, z zaciekawieniem czekałam, dlaczego w takim razie nikt po prostu nie pozwolił mu walczyć bronią białą… By usłyszeć, że sprzeciwia się temu Kyrie, bo jego zdaniem mafioso z siekierką wyglądałby uncool. Poważnie, nie wiem, czy on się po prostu z Axela nabijał, dręczył go, czy faktycznie wierzył w ten śmieszny argument, ale jakakolwiek nie byłaby prawda, to było po prostu durne. Rozumiem więc, że miało służyć za wątek komediowy, ale przypominało poślizgnięcie się na skórce od banana albo rzucanie tortem. Niemniej Axel pozostaje posłuszny rozkazom i nawet ćwiczy po kryjomu swoje umiejętności strzeleckie, co jest sekretem współdzielonym z Fuką. Przy okazji dowiadujemy się, że to dlatego nosi płaszcz na boku, aby przysłaniać broń. Widać więc, że wcale nie lubi się z nią obnosić. (I równie dobrze mógłby ukrywać ten nieszczęsny topór… :/).
Drugą z ciekawostek na temat Drwala jest jego słabość do słodyczy. I to do tego stopnia, że don Caramia robi mu w pewnym momencie przymusowy odwyk. Choć moim zdaniem Lew i Strach na wróble lubili po prostu swojego przyjaciela pod różnymi pretekstami dręczyć. Na nic zdawało się zatem korzystanie z sekretnych kryjówek ani odkładanie łakoci na później. Kyrie demonstracyjnie żarł przy Axelu ciasto, tylko po to, by sprawiać mu ból. Co po raz kolejny sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać czy panowie w ogóle się lubią? (Widać jak łatwo przyprawiają sobie rogi po Transferred ending. Uwiedzenie dziewczyny kolegi zajmuje im jakieś 5 minut). Z pewnością Axel nie ufa Kyrie. Na to mieliśmy aż dość różnych dowodów w fabule, ale pojęcia nie mam, czy widzi w Caramii kogoś więcej niż swojego szefa. Nie zdawał się wobec niego ani trochę bardziej otwarty czy przyjazny niż wobec reszty. Choć nie można odmówić mu lojalności. W pewnym momencie stwierdził nawet, że gdyby don kazał mu poślubić Fukę, to zrobiłoby to bez wahania i potraktował jak każdy inny rozkaz. A jeśli chodzi o jego uzależnienia od cukru… to dodam tylko, że facet wpierdzielał kostki bez niczego. Takiego poziomu miłości do słodyczy nigdy jeszcze nie udało mi się przekroczyć.
Nasz Blaszany Drwal to także typ nieśmiałego słodziaka. Chyba żadna inna postać nie spędzała 50% fabuły na rumienieniu się, co prowadziło do wielu zabawnych dialogów. Moim ulubionym był ten z pokazu piękności, do którego Fuka została po części zmuszona. (Axel był jedynym, który w zasadzie oponował i uważał, że to upokarzające). Niemniej do konkursu doszło, a gdy zmartwiona dziewczyna analizuje potem niedostatki swojego wyglądu np. wypomniany przez Kyrie zbyt mały biust, Axel dość niezręcznie odpala „They’re not as small as you think. They’re are fine size!”. Co po uświadomieniu sobie, co powiedział prawie kosztowało go uduszenie z zażenowania. Mimo to nie zagłosował na bohaterkę w konkursie, bo uczestnictwo w zabawnie nie było częścią jego obowiązków.
A że jak już wspominałam, ta opowieść krąży wokół definicji „miłości”, dlatego w pure endingu A i B, możemy się przekonać, co się stanie, gdy Drwal swoją umiejętność odczuwania emocji zatraci.
A jak do tego całego problemu doszło? Ot, Axel chciał po prostu kupić ukochanej prezent, kiedy został napadnięty, uderzony w głowię i ktoś ukradł mu jego naszyjnik z „sercem”.
W wersji pierwszej staje się na powrót robotyczny. Co więcej, odtrąca Fuke, bo nie rozumie już emocji i nie wie, z czego wynikają jej łzy.
(Przypomnijmy jeszcze tylko, że na tym etapie fabuły Axel i dziewczyna są już oficjalnie parą, bo wyznali sobie uczucia. A właściwie Fuka to zrobiła, po tym, jak Axel zaczął świrować z zazdrości o pozostałych panów. Zaraz potem została też członkiem familii Oz. Skończyło się więc to całe śmieszne nazywanie „gościem”).
Tym sposobem, Drwal utracił zdolność czucia i rozumienia emocji. Stąd niewiele go obchodzi, gdy Fuka raz po raz powtarza, że przecież się kochają. W efekcie potrzeba jeszcze jednej potyczki z Gangiem Wilka, aby wszystko wróciło do normy. Fuka postanowiła ostrzec Sou (którym się przyjaźni) i namówić go na ucieczkę (nim zaatakuje ich familia Oz), ale wtedy spotkali Hamelina, który złapał Fukę i zaczął strzelać do Sou. Na szczęście, w odpowiednim momencie, przybywa Axel z odsieczą, ratuje ukochaną, odzyskuje serce i następuje Happy Ending. Btw. to ładnie ze strony Fuki, że chciała zdradzić rodzinę Oz chwilę po tym, jak do nich dołączyła, aby ratować Sou, któremu zawdzięczała… w sumie niewiele. Podobno uratował Axela po wcześniejszym napadzie. Ale tylko podobno, bo na tym etapie historii wiele więcej nie wiemy.
W drugiej wersji sytuacja wygląda dość podobnie, z tym że Axel ma swoje 5 minut chwały w stylu terminatora. Jakkolwiek by go nie raniono, on z uporem faktycznego robota brnie przed siebie, byle tylko ocalić Fuke i zlikwidować wroga. Zaraz potem (po pokonaniu antagonisty) parka dostaje bardziej pikantną scenę już w posiadłości familii Oz. Ot, Drwal dochodzi do wniosku, że może i nie odzyskał serca, przez co dalej nie rozumie uczuć, ale skoro są parą, wystarczy, że Fuka będzie wydawać mu polecenia, co ma robić, aby czuła się kochana i tak będą mogli być szczęśliwi. A praktykę postanawiają zacząć w łóżku. I chyba obu stronom paradoksalnie odpowiadał taki układ. Fuka wyglądała na CG na bardzo zadowoloną, a Axel dodał tylko, że nie ma nic przeciwko wypełnianiu jej rozkazów, skoro wiąże się to z taką przyjemnością. XD
W Transferred ending z Kyrie, Axelowi przypada rola wybawcy. Innymi słowy, wyciąga Fuke z patologicznej relacji z Kyrie, na co Strach na wróble reaguje dość lakonicznym stwierdzeniem, że mu to nie przeszkadza, bo Drwal i Fuka będą stanowili dobrą parę. Potem dochodzi do jeszcze kilku sprzeczek, więc potrzebna jest interwencja Caramii, który wprost mówi dziewczynie, że ma po prostu któregoś wybrać i zakończyć tą całą dramę. Fuka decyduje się zatem pozostać z Axelem, bo wie już, że będzie traktował ją znacznie lepiej niż poprzedni chłopak. A ten faktycznie jest bardzo słodki. Z miejsca mówi, że chce by np. ich związek rozwijał się wolniej, aby oboje mogli się do zmian lepiej przygotować albo ściąga w obecności ukochanej okulary, aby – gdy są blisko – widzieć ją gorzej i nie być przez to tak zażenowany.
Z kolei fabuła Transferred ending kręci się wokół motywu zazdrości i sposobów, w jaki Axel uczy się z tym niszczącym uczuciem radzić. Samo zakończenie jest zaś bardzo enigmatyczne i mogłoby być interpretowane nawet jako bad ending, gdyby nie następna, dość dziwna i trudna do umiejscowienia w czasie scena. Nie chce jednak kompletnie spoilerować fabuły, stąd poprzestanę na tym. Powiem tylko, że jeśli zależy Wam na bardziej otwartym i wygadanym Axelu, to jak w przypadku pozostałych panów, najbardziej emocjonalny i zakochany jest w Transferred endingu. Nie wiedzieć czemu, ale we własnych ścieżkach, bez zdrady i matactwa, żaden z 3 LI nie potrafi wykrzesać z siebie aż tylu ciepłych uczuć. Może nic ich tak nie napędza jak rywalizacja? O_o
A przechodząc do podsumowania, to jeśli lubiliście Kenta, na 100% pokochacie też Axela. Ogólnie jego ścieżka nawet mi się podobała. Miejscami tylko męczyły mnie niepotrzebne postoje i dłużyzny, gdzie absolutnie nic się nie działo i ani romans, ani akcja nie zdawały się zmierzać w żadnym konkretnym kierunku. Z pewnością nie polecam przechodzić jej w pierwszej kolejności, bo warto wcześniej poznać Caramię i Kyrie, aby w pełni docenić normalność relacji z Drwalem. A wtedy, to może być całkiem odświeżające doświadczenie, po toksyczności niektórych wątków z „Ozmafii”. I z pewnością bardziej je docenicie. XD