Alternate Story ~First Christmas~
Impey zawsze był pozytywnym promyczkiem, który wnosił do życia Cardii wiele radości. W Code:Realize ~Wintertide Miracles~ postanowiono jednak po raz pierwszy pokazać go nam z nieco innej, poważniejszej strony. Co nie znaczy, że straci swój czar. Przypomnijmy, że opowieść przedstawiona w tym dodatku to alternatywna wersja świata przedstawionego, w którym Cardii udaje się uratować swojego bliźniaczego brata Finisa i w związku z tym postanawia przenieść się z nim do Walii, aby odbudować relacje rodzinne. Przyjaciele żegnają dziewczynę na dworcu, a Impey nie przestaje się uśmiechać. Wydawać by się więc mogło, że nie martwi go zbytnio rozstanie. Tyle że tak naprawdę to tylko maska dla zachowania pozorów. Mężczyzna dochodzi po prostu do wniosku, że nie ma prawa zakłócać dziewczynie szczęścia, choć w głębi duszy pragnie płakać i błagać, aby została. Oooo… Wspominałam już jak lubię archetyp genki? Szkoda, że jest ich tak mało w grach otome.
Nie mając zatem innego wyboru, inżynier poświęca się swojej pracy. Nawet jeśli wewnętrznie cierpi, bo uświadamia sobie, że jego uczucia względem Cardii uległy zmianie. Owszem, zawsze prawił jej komplementy i udawał zakochanego, tyle że po jakimś czasie, te natarczywe zaloty przestały być tylko grą. Co zresztą dość bezceremonialnie wypomina mu Lupin, zauważając, że dawny Impey wołał „my honey” do każdej napotkanej osoby przeciwnej płci, niczym skończony desperat. Aby zatem odwrócić od czegoś myśli, mężczyzna zaczyna odwiedzać Nemo w królewskich lochach. W końcu wciąż potrzebuje konsultacji naukowych, aby osiągnąć swój pierwotny cel: lot na Księżyc.
Tymczasem to nie tak, że Cardia zapomniała o swoim towarzyszu. Wręcz przeciwnie! Cały wątek z jej perspektywy będzie kręcił się wokół próby zrozumienia, czym jest miłość. Bohaterka, naturalnie, darzy silnymi uczuciami swoje rodzeństwo, ale nawet ona potrafi zauważyć, że to nie jest to samo. Na dodatek brakuje jej słuchania, jaka jest piękna, odważna i urocza. Niby wcześniej nie traktowała otrzymywanych komplementów poważnie, lecz potem paradoksalnie odczuwa ich brak. Te rozważania nad emocjami prowadza zresztą do dość zabawnej sceny. Cardia przerywa Finisowi czytanie książki (spisanej ręką dr Watsona opowieści detektywie 😉), aby wymusić od brata wypowiedzenie słów „kocham cię”. Nasz uroczy, jasnowłosy ex-antagonista prawie się przy tym krztusi, ale spełnia jej kaprys… tylko po to, aby usłyszeć, że jednak nie o to jej chodziło. Że jego słowa nie mają tej tajemniczej „mocy”, której szukała.
Następnie rodzeństwo dostaje zaproszenie, aby dołączyć do starej paczki w siedzibie hrabiego Saint-German na święta. Naturalnie, Finis najchętniej by odmówił, ale nie chce sprawiać przykrości siostrze. Na dodatek irytuje go forma wiadomości. Cardia otrzymuje bowiem lalkę w kształcie Impego, dzięki której przyjaciele nagrali swoje głosy. Co tylko bardziej jej uświadamia dziewczynie, jak bardzo za wszystkimi tęskni. (Zwłaszcza za drobnymi sprzeczkami i żartami).
Równolegle w posiadłości trwają przygotowania do kolacji, a Impey wprost nie wychodzi z kuchni, czym mocno zaskakuje Lupina. Honorowy złodziejaszek dawno nie widział przyjaciela aż tak podekscytowanym. Ten chce jednak jak najlepiej wypaść przed swoją „księżniczką” i zadbać o to, by miała niepowtarzalne święta.
Tyle że na drodze ponownego spotkania stają im nieoczekiwanie warunki pogodowe. Pociąg Finisa i Cardii utyka gdzieś w zaspach śnieżnych, przez co nie są w stanie zdążyć na kolację. A z pomocą rusza im wtedy nie kto inny jak zdeterminowany inżynier, który obiecał przecież kiedyś bohaterce, że przybędzie do niej zawsze, bez względu na dystans, ilekroć go tylko wezwie. W efekcie to jemu przypada rola wybawcy, który przylatuje ukochanej na ratunek. Finis zaś postanawia być dyskretny i usunąć się w cień. Co było nieoczekiwanie miłym gestem z jego strony. Zwłaszcza gdy zadeklarował, by Cardia i Impey ruszyli przodem, a on sam dołączy do nich później, po tym jak pociąg ruszy. (Btw. bawiło mnie również jak inżynier nazywał byłego antagonistę swoim szwagrem XD).
Parka korzysta zatem ze skrzydłowca (ornitoptera), by udać się na wycieczkę z powrotem do Londynu. Jest to zarazem pierwszy moment, w którym Cardia uświadamia sobie, że inżynier jest w sumie przystojny i faktycznie jego słowa oraz komplementy, budzą w niej zupełnie inne emocje niż usłyszane od pozostałych przyjaciół. Wkrótce też postanawia przeprowadzić ponowny test. W momencie, gdy wszyscy odpoczywają po kolacji, a Impey wrócił do warsztatu, aby zadbać o maszyny, dziewczyna udaje się jego śladem i prosi o wyznanie miłosne. To nieoczekiwane żądanie tak bardzo zaskakuje mężczyznę, że traci on swoją maskę lekkoducha i czmycha przed Cardią w popłochu.
Okazuje się, że wypowiedziane na poważnie słów „kocham cię” wcale mnie przychodzą mu tak łatwo. Zdezorientowany Impey błąka się chwile po mieście aż postanawia odwiedzić Nemo – w końcu więzień jest na święta sam. (On ma zdecydowanie za dobre serce!). I tak ten skończony wariat i przy okazji drugi z ex-antagonistów zostaje mimowolnie powiernikiem romantycznych rozterek. Co jest o tyle zwariowane, że nie tylko wysłuchuje wszystkich żalów, ale też udziela porad! (Z czego perspektywa przyjaciół na tę sytuację była bardzo sprawiedliwa: Cardia miała prawo nie rozumieć dokładnie znaczenia emocji, więc fakt, że Impey stchórzył i ją po prostu porzucił bez wyjaśniania czegokolwiek, był dość nie fair).
Mężczyzna wraca zatem, aby naprawić swój błąd i tym razem postanawia zabrać Cardię na oficjalną randkę. Co ku mojemu zaskoczeniu stało się znacznie nudniejszą częścią gry. Przypomniało mi bowiem boleśnie o tym bezsensownym łażeniu po Londynie z rozdziałów Lupina. Na dodatek, scenarzyści zdecydowali się kontynuować pomysł z tym, że Impey unika komplementów i zbyt lekkiego podchodzenia do słów „kocham cię”. W efekcie długo nie chce ich wypowiadać, aby nie straciły znaczenia, chociaż Cardia wyraźnie tego pragnie. Ostatecznie wyznanie uczuć wreszcie następuje, przypieczętowane dodatkowo przez pocałunek i fajerwerki – czyli prezent od Nemo, który planował je odpalić dopiero po świętowaniu swojej ucieczki z lochów, ale zrobił zakochanym niespodziankę.
A mimo iż druga połowa gry była znacznie słabsza od pierwszej, to pojawiło się w niej sporo wątków, które szczerze mi się podobały. Po raz kolejny zobaczyłam Cardię w zaradnym wydaniu, gdy reperowała swój samochód. Przypomnijmy, że to od Impiego nauczyła się prowadzenia. Praca z maszynami pozwalała jej z kolei walczyć z tęsknotą, gdy przebywała w Walii. Co więcej, dziewczyna wprost mówi, że to dzięki wsparciu ze strony Impiego nauczyła się z czasem kochać samą siebie, dzięki czemu miała dość siły i ciepła, by obdarować uczuciami brata. I to chyba było najsłodsze i najciekawsze wyznanie. Podobnie jak gdy stwierdziła, że ceni w ukochanym to, że nie boi się pokazać z „uncool” strony. (Co jako człowiek absolutnie nie mający dystansu do siebie mogę tylko podziwiać i zazdrościć ;)).
Na dodatek Finis jest tutaj w jak najlepszej formie. Jego teksty wielokrotnie mnie bawiły. Zwłaszcza gdy parodiował inżyniera albo okazał się nieoczekiwanym wielbicielem kryminałów. Lub gdy chciał spalić prezent od Impiego, bo stwierdził, że to na 100% przeklęta lalka.
Wreszcie, parka zakochanych miała też w końcu czas tylko dla siebie, bo bardzo często musiała dzielić go z innymi bohaterami w poprzednich częściach gry – przez co rzadko wysuwali się na pierwszy plan. A tym razem spokojnie grali pierwsze skrzypce i wszyscy usunęli się im grzecznie z drogi, co było miłą odmianą. Ot, okazjonalnie udzielali tylko porad sercowych. 😉
Stąd to kolejny wątek, który spokojnie zdetronizował Lupina. Wciąż jednak bardziej od alternatywnych historii wolałabym po prostu zwykłe kontynuacje. Nie jestem też pewna, czy ta nagła zmiana w zachowaniu inżyniera i sposobie, w jaki komunikował się z Cardia była naprawdę potrzebna. W końcu MC nigdy nie przeszkadzał jego entuzjazm i była mistrzynią ignorowania albo ucinania potoku komplementów, co prowadziło do wielu zabawnych scen. Nie widziałam zatem większego sensu w zmienianiu dynamiki tej pary, którą właśnie za unikalność i serdeczność relacji, pokochałam w grze podstawowej. Btw. albo mi się tylko wydaje, albo on zawsze ma jedna z najlepszych CG. XD A zakłopotany, nieśmiały Impey jest po prostu uroczy!
Secret Epilogue
Dostępny po zobaczeniu całej pozostałej zawartości gry.
Mój faworyt wśród epilogów, ale jak sama Cardia zauważa, Impey jest jak słoneczko, które zawsze wprowadza masę pozytywnej energii. Para mieszka sobie razem w Londynie, w posiadłości Saint-Germain, już jako małżeństwo. Dziewczynę martwi jednak, że jej ukochany nie pojawił się w domu od trzech dni, na co żali się hrabiemu, jednocześnie wychwalając swój związek pod niebiosa, aż rozbawiony Saint-Germain prosi, by przestała się popisywać. XD
Wreszcie Cardis postanawia, że nie będzie siedzieć bezczynnie i wróci do domu w Walii. W końcu jej ojciec też był naukowcem, możliwe więc, że znajdzie na miejscu jakieś książki, które mogłyby się przydać do zrealizowania planu z wyprawą na Księżyc. Dlatego zostawia Impiemu tylko krótką notkę, że „wraca do domu rodziców”, zabiera corgi Sisi i rusza w drogę.
W tym czasie zadowolony inżynier wraca wreszcie do posiadłości, przekonany, że czeka na niego słodka żonka, która gdy zobaczy jaki prezent jej przygotował – będzie z wrażenia chciała aż wyjść za niego ponownie. Niestety, im bardziej szuka, tym bardziej upewnia się, że ukochana gdzieś zniknęła i nie jest to zabawa w chowanego z nudów… W końcu natrafia na list i serce o mało nie wpada mu do gardła ze zgrozy.
Akcja przenosi się więc ponownie do Walii i chociaż Cardia przejrzała większość książek, to z przykrością stwierdziła, że badania jej ojca nie będą tym razem zbyt pomocne. Nagle jednak zaskakuje ją hałas i Impey dosłownie na nią wpada. Okazuje się, że popędził jej śladem, gdy tylko odebrał wiadomość i… prosi, by go nie zostawiała. Że spróbuje się zmienić, że nie będzie ją zostawiać itd. Wszystko, byle tylko dalej byli razem. XD Zaskoczona Cardia z trudem potrafi uwierzyć, że tak odczytał jej wiadomość, chociaż — po dłuższym zastanawianiu — przyznaje, że treść była dość lakoniczna.
Potem parka udaje się razem na zewnątrz, aby zobaczyć pokaz spadających gwiazd, a Impey wręcza żonie pierścionek = efekt swojej pracy, w wyniku czego m.in. nie wracał tak długo do domu. Jest to w zasadzie sama obrączka z miejscem na kamień, którą należy ustawić w taki sposób, żeby Księżyc wydawał się robić za główną ozdobę – jakby był osadzony w biżuterii. Całkiem romantyczny gest. I pasujący do tego zwariowanego małżeństwa. Impey zdecydowanie wygrał również, jak zawsze, na najlepsze CG, bo przyznaję, że robią wrażenie tym, jak szczegółowo zostały dopracowane!
Miejsce w rankingu: Numer 1. W życiu nie sądziłam, że ten dzień nadejdzie, ale… tak. Impey wygrał złoto i pierwsze miejsce na podium. W tych dwóch krótkich historiach pokazał się z kompletnie innej strony i najzwyczajniej nie było czasu na nudę! To chyba jedyna historia, w trakcie której tak często się śmiałam. Trudno jednak nie docenić dawki pozytywnej energii, jaka pojawia się w zabawnych wymianach zdań tej nietypowej pary.