Nie samymi grami otome człowiek żyje, stad moim drugim dużym zainteresowaniem od zawsze była zwierzęca behawiorystka. Zwłaszcza z zakresu zachowania i nauczania psów. Potraficie więc wyobrazić sobie moją radość z faktu, że kolejny z bohaterów gry będzie właśnie uczłowieczonym reprezentantem Canis familiaris? Ciekawiło mnie, w jaki sposób spróbują przenieść jego „zwierzęce” aspekty osobowości i przeinterpretować na ludzkie zachowania. Szczególnie że bardzo lubiłam Silvio z „Beastmaster and princes” i całkiem zabawnie oddano jego kocie nawyki. Mój entuzjazm jednak stopniowo opadał, bo już po pierwszym zdaniu, że „psy to potomkowie wilków” wiedziałam, że nie odrobiono pracy domowej i będą powtarzać tylko jakieś stereotypowe, nieprawdziwe przekonania, w które wierzono może z pół wieku temu… no ale czego oczekiwać od tak prostego tytułu?
Zacznijmy od tego, że Ludwik jest kolejnym ze zwierzaków, który mieszkał z księżniczką zamkniętą w wieży. Podobnie jak w przypadku innych towarzyszy – również on został przez dziewczynę uratowany. Gdy sprowadzono go bowiem do zamku, był ledwo karmiony, bity bez powodu i zmuszany do ciągłej pracy. (Jak wiadomo w królestwie Weg wszyscy kochają zwierzęta XD). Od tej pory postrzegał dziewczynę jako swoją „panią”, a co się z tym wiąże, był gotowy wykonać każde jej polecenie, a nawet poświęcić dla niej życie. (Czyli przynajmniej dwa naiwne przekonania dostajemy już w prologu: że pies nigdy nie opuści człowieka, który go krzywdzi i że postrzega opiekuna jako swojego „pana i władcę”. Każdego, kto myśli, że to prawda zachęcam do wydawania komend rasom takim jak buldożki – to zobaczycie jak osobowość „niewolnika” każe im się płaszczyć przed swoim ludzkim dobrodziejem).
Tak czy inaczej, Ludwik to nie pierwszy lepszy burek, ale bystry pies myśliwski. Wyglądał mi na jakąś luźną inspirację spanielem (bretońskim? 🖤), ostatecznie seterem (choć wydawał się za mały). Co będzie miało duże znaczenie dla jego późniejszych zachowań i kształtowania osobowości. Jak bowiem wiadomo, polowanie zwykle kończy się zabijaniem. Stąd z całej ekipy, to właśnie Ludwik ma najbardziej wojowniczą naturę i nawet po przemianie w człowieka (gdy już w łapy drużyny wpadnie magiczny proszek i uciekną z wieży przed niecnym stryjem Hubertem), będzie miał tendencje do okazywania agresji, np. z frustracji pogryzie rękę Józefa, będzie ciągle powtarzał, że „skoczy komuś/czemuś do gardła” albo jako pierwszy rzuci się do walki z Lalkarzem-Malekiem (tuż przed tym, jak ekipa znajdzie azyl w mieście Piscis).
Stanie się więc pierwszym obrońcą księżniczki oraz powolutku zacznie udowadniać, że można na nim polegać, nie w mniejszym stopniu niż Tiana mogła powierzać swe troski Sivlio (co zawsze mnie w tamtym wątku urzekało). Ludwik także będzie wykosztował swoje łowieckie instynkty na korzyść drużyny. Dla przykładu, aby zarobić trochę pieniędzy, zacznie tropić zagubione rzeczy i oddawać je prawowitym właścicielom. Jedyny problem, jaki miałam z tym motywem, to fakt, że Ludwik węszył za przedmiotami w ludzkiej formie… więc nich mi ktoś wytłumaczy jak działały jego receptory? Ale co ja tam się będę czepiać logiki w opowiastce o magii, księżniczkach i zwierzątkach!
W każdym razie początkowo relacje pary nie wyglądają najlepiej, bo Julia jest bardzo skołowana tym, jak ma postrzegać swojego kompana. Jasne, zaczął wyglądać jak przystojny, młody człowiek, ale to wciąż jej kochany pupil, którego całowała po pyszczku i który spał u jej boku. Również pso-człek będzie miał problem ze swoją nową postacią, bo np. nie ogarniał czemu Ryszard opiernicza go za spanie na ziemi albo co jest złego w tym, że daje całusy dziewczynie, skoro gdy jest zwierzęciem, ta okazuje mu czułość cały czas? Prowadzi to więc do sporej ilości zabawnych sytuacji. Zwłaszcza gdy pewnej nocy Ludwik wprasza się Julii do sypialni – a ta nie ma pojęcia, jak go wypędzić, aby jednocześnie nie zranić jego uczuć. W końcu nie może mu otwarcie powiedzieć, że widzi w nim faceta i zaczyna ją to krępować…
Psie nawyki Ludwika będą też powodem innych, częstych kłótni pary. Dla mężczyzny księżniczka pozostaje jego „panią”. Jest dla niej gotowy poświęcić wszystko i wszystkich. Julia zaś nie chce, by ktokolwiek narażał się dla niej w ten sposób. A już zwłaszcza z powodu dziwacznej, nienaturalnej w jej rozumowaniu lojalności. Nie uważa, by chłopaki mieli wobec niej jakikolwiek dług i smuci ją, że dla Ludwika wciąż jest tylko „właścicielem”, a nie przyjaciółką. Z czasem więc bohaterowie zaczynają się ze sobą sprzeczać, a to wprowadzi w efekcie do trwających długi czas etapów milczenia. Bo chociaż teraz mogą porozumiewać się tym samym językiem, to dalej myślą zupełnie inaczej. Co wydaje się granicą nie do pokonania.
Dopiero inny incydent uświadamia Ludwikowi powoli, z czego może wynikać nadopiekuńcze zachowanie Julii. Pewnego dnia parka jest świadkiem próby samobójczej. Mężczyzna wskakuje wtedy do wody, aby uratować pogrążoną w żałobie wdowę i powstrzymać ją przed utonięciem. (Niezły temat sobie do tej gry wybrali… O_o). MC obawia się, że Ludwikowi również może się coś stać, ale Józef pociesza ją, że przecież jest psem, więc na pewno da sobie radę z pływaniem. (Pewnie, ty tępa dziewucho. Słyszałaś o stylu „piesek”? Na dodatek, sądząc po jego wyglądzie, to jest jakaś rasa na ptactwo wodne… A może myślałaś, że oni tego małego psiaczka zabierali, aby polować na magiczne żubry? To by tłumaczyło, czemu poprzedni właściciel był niezadowolony z jego osiągnięć!). W każdym razie, już po ocaleniu i rozmowie z niedoszła samobójczynią, Ludwik przekonuje się, że osoba zostawiona przez ukochanego wcale nie jest szczęśliwa, więc poświęcenie się dla kogoś, nigdy nie powinno być takie proste.
Na szczęście, aby coś wyszło z ich relacji, również Julia musi coś w sobie zmienić – a scenarzyści nie próbują nam wmówić, że tylko z LI jest jakiś problem. I chodzi przede wszystkim o jej podejście do tego „bardziej zwierzęcego” aspektu natury Ludwika.
Pewnego razu chłopak decyduje się bowiem na branie udziału w walkach na arenie. Jest to kolejna metoda, która w ich odczuciu ma im zapewnić trochę grosza, a przy okazji pokazać mieszkańcom miasta, że zbiegła księżniczka Weg nie jest ich wrogiem. W końcu drużyna postanowiła, że jeśli kiedykolwiek chcą pokonać albo zemścić się na uzurpatorze Hubercie, to będą potrzebowali sojuszników. Co nawet – niebywale jak na tę ekipę, ale co się dziwić skoro plany układają misio, kanarek, koń, pies i 16-latka – miało sens.
W trakcie trwania pojedynków przyjaciołom udaje się najpierw ujawnić przekręty z podtruwaniem zawodników, co pozytywnie odbija się na ich reputacji, ale do prawdziwego przełomu dochodzi podczas walki finałowej. Julia uświadamia sobie wtedy… że jej przemieniony w człowieka zwierzak wygląda po prostu seksownie XD. I nawet się z nią zgodziłam, bo bohater dostał naprawdę ładne CG. Co więcej, pojedynek wyraźnie sprawiał mu przyjemność. W końcu pozwalał na wykorzystywanie wszystkich łowieckich instynktów, niebywałej zręczności i wytrzymałości, jaką odznaczał się nie tylko w formie psa. Oczarowana dziewczyna nie potrafi odtąd traktować go jak dawniej. I jest tylko bardziej zagubiona, no bo… wiecie, tak trochę głupio przyznać, że ma się crusha na swojego kanapowego pupila. A że była już wtedy młodą kobietą, to mogę się założyć, że nie przespała po tym turnieju jednej czy z dwóch nocy… 😉
A chociaż wątek Ludwika koncentruje się głównie na zdobywaniu przez przyjaciół wpływów na mieście, to antagoniści nie pozwalają o sobie zapomnieć. Czarodziejka Adele stawia Lordowi Bartholdowi i miastu Piscis ultimatum: albo się poddadzą i zostaną wcieleni do nowo powstałego Imperium, albo będą zrównani z ziemią. Barthold jako Prezheth Piscis (co mogło być próbą wprowadzenia kolejnego, polskiego słowa, ale zastrzelcie mnie – nie wiem jakiego) spotyka się z drużyną, by przedstawić im swój plan. Według jego szpiegów Adele może sobie rzucać groźbami, ale tak naprawdę nie zaryzykuje zdrowia Julii, bo z jakiegoś powodu próbuje pochwycić ją żywą. Dziewczyna zostaje więc poproszona, aby robić za tarczę w czasie, gdy reszta bohaterów będzie mierzyć się z Czarodziejką.
Julia początkowo nie pali się entuzjastycznie do roboty. Co nie jest niczym dziwnym, bo ma 16 lat i nic nie wie w sumie o świecie, dlatego nie śpieszno jej, aby z niego odchodzić. Zmienia jednak zdanie po rozmowie z Ludwikiem. Ten wprost wyznaje jej swoje uczucia, zaznaczający przy tym słodko, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że musi ją brzydzić… Oooh… Nie darowałby sobie jednak, gdyby na wszelki wypadek, nie zapewnił jej o swojej miłości – nie jak do „właścicielki”, ale do „kobiety”. Dla Julii jest to z kolei sygnał, że nie ma co dłużej owijać w bawełnę i tkwić w zaprzeczeniu. Kocha swojego psiaka, bo gdzieś tam zaczęło się jej zlewać jakiej jest rasy i postrzega go już tylko jako zwykłą osobę = swojego obrońcę i Ludwika. Co było nawet uroczą sceną, zwieńczoną kolejnymi obietnicami i pocałunkami.
Tym sposobem Julia, chociaż minimalnie, próbuje dorównać Tianie. Może nie walczy sama ze smokiem, ale przynajmniej faktycznie przeciwstawia się antagoniście (a nie tylko daje ratować, jak w wątku Ryszarda), kiedy jednocześnie Ludwik atakuje Adele, aby zniszczyć jej różdżkę. Czemu w tym czasie Barthold i reszta chłopaków stała jak kołki…? Pojęcia nie mam! Może nie chcieli głównej parce odbierać pięciu minut chwały, ale było to w sumie zabawne. Kiedy zaś artefakt zostaje w końcu zniszczony, Czarodziejka staje się bezsilna i trafia do więzienia.
Zaraz potem pojawia się Henryk – kuzyn Julii, aby obwieścić z radością, że rewolucja w Weg się udała i dziewczyna może objąć tam tron. Ach, i przy okazji, stryj Hubert (czyli jego ojciec) popełnił samobójstwo. Co również dodaje z uśmiechem. (Poważnie…?). A skoro tak, to cała drużyna może zostawić Piscis za sobą i zacząć zabawę w królowanie. Józef i Maciej dochodzą do wniosku, że wolą odtąd przebywać w zwierzęcych formach, Ryszard się tajemniczo wynosi, bo ma „pilną sprawę do załatwienia, o której nie może mówić” (co jak wiemy z jego wątku, jest dość durne, bo przydaliby mu się sojusznicy i armia), a Ludwik wstępuje do straży królewskiej. Czemu nie dostał wyżej pozycji, będąc kochankiem królowej? Ponownie: pojęcia nie mam, ale podobno musiał na to najpierw zapracować. Widać pokonanie Adele, to było w oczach mieszkańców Weg za mało, chociaż Julia za to samo zgarnęła koronę przy zerowym doświadczeniu i będąc jeszcze dzieckiem. Czysty rasizm.
Aby jednak nie było: to nie był zły wątek, a jedynie miejscami niedopracowany. Ludwik jako bohater podobał mi się nie mniej od Silvio. To zresztą zabawne, że w porównaniu z ludzkimi postaciami, które zwykle nawet z mapą nie potrafią w tej grze znaleźć swojego tyłka, zwierzęcy bohaterowie są tacy kompetentni! Stąd nie wiem czemu na Ludwiku różni recenzenci tak bardzo „wieszali psy” (hue hue…), skoro opowieść miała swoje smutniejsze, romantyczniejsze i komediowe momenty w dobrych proporcjach. Może tylko w wyniku dyskomfortu, że to jednak romans ze zwierzęciem, ale hej… a z wilkołakami, to już nie ma problemu? Stąd, podsumowując, bawiłam się dobrze i dałabym temu wątkowi solidne 4 na 5. (Byłby pewnie max., gdybym słyszała głos cudownego Hino Satoshi… chlip chlip…). Przynajmniej przy nim nie przysypiałam, jak w przypadku konia Ryśka… No i Julia udowodniła tutaj, że jak chce to może czegoś dokonać.