Yura od początku był postacią, na którą czekałam najbardziej. Żyjący ponad 1000 lat ayakashi, umiejący zmieniać swój wygląd (w dorosłego lub dziecko), a na dodatek będący fletem = tsukumo-gami (czyli pierwotnie przedmiotem obdarzonym duszą)? Brzmi jak dobry materiał na historię! – pomyślałam. Spodziewałam się zatem wielu tajemnic i czegoś odbiegającego od dotychczasowych scenariuszy ukazanych w „Ayakashi: Romance Reborn”. I szczerze powiedziawszy, nie zawiodłam się. To faktycznie była zupełnie inna historia – co jednakże miało swoje wady i zalety. Podobnie jak problematyka poruszona w jego ścieżce…
Tradycyjnie jednak zacznijmy najpierw od streszczenia wątku Dawn. LI w tej aplikacji są bowiem podzieleni na 3 frakcje po 5 postaci, które łączą wspólne prologi (= Księga Pierwsza, bo Księga Druga to już zindywidualizowana opowieść każdego z panów). Yura należy zatem do tej samej grupy co: Koga, Kuya, Ginnojo i Aoi. Ale w jego historii równie często będzie pojawiał się Gaku – czyli bliźniaczy brat oraz drugi instrument do kompletu (bęben) ze względu na oczywistą bliskość rodzeństwa.
Główną heroiną „Ayakashi: Romanc Reborn” jest młoda dziewczyna o domyślnym imieniu Futaba. Pewnego dnia ta zwyczajna uczennica odkrywa, że jej ojciec został opętany przez upiora, a ona sama jest onmyoji – człowiekiem obdarzonym magicznymi zdolnościami, takimi jak odprawianie egzorcyzmów i rzucanie uroków. Z pomocą dziewczynie przychodzą ayakashi, których widywała wcześniej w swoich snach. Co więcej, nie jest to przypadkowe spotkanie, bo ponad 1000 lat temu, w swoim poprzednim wcieleniu, Futaba zawarła kontrakt z pięcioma potężnymi ayakashi, co pozwoliło jej ocalić ludzi przed jeszcze większym zagrożeniem. Tą wyjątkową piątką towarzyszy broni były poprzednie wcielenia Kogi, Kuyi, Ginnojo i Aoi’ego – czyli prawie wszyscy członkowie frakcji Dawn, bo Yura jest jedynym z grupy, który żył nieprzerwanie przez cały ten czas. Ba! Pamięta wydarzenia, które miały wtedy miejsce i wciąż zwraca się do Futaby z szacunkiem, jakby była tą samą osobą i nic się w ich relacjach nie zmieniło od wieków.
Dzięki Yurze Futaba dowiaduje się, że musi odnowić kontrakt z wszystkimi ayakashi, co wzmocni jej moce i pozwoli ocalić stolicę. Dziewczyna nie ma zresztą zbytniego wyboru, bo jej ojciec staje się zakładnikiem wojska i Majora Aizena, a ci nie są przychylni onmyoji. Tym sposobem Futaba zostaje zmuszona pracować dla Aizena oraz próbować wytropić innego, niebezpiecznego onmyoji, który atakuje miasto przy pomocy upiorów.
Tyle tytułem wstępu. Wątek Yury warto zresztą rozegrać jako ostatni z całej piątki z Dawn. Dlaczego? Bo problem z głównym antagonistą w innych historiach zostaje tutaj błyskawicznie rozwiązany, aby opowieść mogła skupić się już tylko na motywie bliźniaków. Przede wszystkim dowiadujemy się, że na Gaku 1000 lat temu miała ciążyć klątwa, która o mało nie pozbawiła go życia. Aby jednak ocalić swojego brata, Yura zgodził się w jego miejsce paść ofiarą potężnego uroku, który sprawia, że muzyka grana przez tsukumo-gami odbiera życie. Tym sposobem zwykle spokojny i łagodny Yura jest zmuszony każdego wieczora mordować dziesiątki zwierząt, i tak od 1000 lat, byleby dopełnić warunków umowy zawiązanej z okrutnym onmyoji – Ashiya Domanem, a tym samym chronić swoje młodsze rodzeństwo.
Początkowo Futaba niewiele wie o sytuacji bliźniąt. Yura jest w pełni pogodzony ze swoim losem i na każde pytanie odpowiada lakonicznie. Zdaje się kompletnie niezainteresowany zdjęciem klątwy. Nie trudno jednak domyślić się, że taka postawa – uważanie, że wszystko determinuje z góry przeznaczenie pisane każdej osobie – pomaga mu radzić sobie z poczuciem winny. Tymczasem świadomość ogromu cierpienia, jakie znosi dla niego brat powoli wykańcza Gaku. Młodszy z bliźniąt nigdy nie przestał wierzyć, że kiedyś uwolnią się od klątwy. Czuł się jednak w swojej walce osamotniony, bo Yura wolał znosić swój ból w samotności. Na dodatek poprzednie wcielenie Futaby umarło, nim zdołało pomóc bliźniakom. Gaku był więc wobec dziewczyny negatywnie nastawiony, bo miał wrażenie, że nie dotrzymała danego im niegdyś słowa, a obecnie nawet nie jest zainteresowana zbadaniem problemu.
Sytuacja zmienia się nieco, gdy po domniemanej śmierci swojego ojca, Futaba musi się na moment ukryć przed światem i przenosi wraz z rodzeństwem do zamieszkiwanej przez nich świątyni na uboczu. Wsparcie, które Yura okazuje jej w trakcie żałoby, jak również surowa krytyka ze strony Gaku, pomagają jej wreszcie się pozbierać oraz przypomnieć sobie, po co w ogóle zaczęła walkę z upiorami. I czego oczekiwałby po niej ojciec. A przez lepsze poznanie i zbliżenie się do bliźniąt, dziewczyna postanawia również zaangażować się w sprawę klątwy i poszukać jakiegoś rozwiązania. Nawet pomimo niechęci Yury, którego z każdą chwilą zaczyna rozumieć nieco lepiej. Wcześniej dziwny ayakashi, który mówił archaicznie i wykazywał niezdrowe upodobanie do słodyczy, po prostu ją intrygował, ale z czasem zaczyna mu szczerze współczuć.
Naturalnie, w wątku Yury musiał pojawić się jakiś dramat. A skoro główny antagonista został już pokonany i unieszkodliwiony, to na scenę musiał wkroczyć jego zamiennik. Tym sposobem w fabule pojawia się wspomniany wcześniej onmyoji – Doman, który także żyje ponad 1000 lat i po prostu od czasu do czasu zmienia sobie ciała. Co więcej, facet dalej prześladuje braci, bo jak wyjaśnia Yurze po upływie 1000 lat klątwa znowu powróci do Gaku, a ten jest za słaby, aby ją przetrwać i tym razem czeka go już nieunikniona śmierć… chyba że troskliwy starszy brat przyniesie Dorianowi ciekawszą ofiarę = zabije Futabę.
Wkrótce potem Yura staje przed trudnym wyborem. A właściwie nie aż tak trudnym, bo decyzje podejmuje błyskawicznie, nawet jeśli łamie mu serce. Tsukumo-gami próbuje zabić dziewczynę, a ta jedynie cudem unika zamordowania, dzięki interwencji pozostałych ayakashi. W przeciwnym razie, gdyby nie obecność przyjaciół, z pewnością nie udałoby się jej przetrwać starcia. Stąd pokonany Yura zostaje zmuszony, aby się wycofać i poszukać innej okazji do ataku. Na szczęście nie może już używać swojej śmiercionośnej pieśni, bo wtedy sytuacja mogłaby obrócić się na niekorzyść dla reszty drużyny…
A ponieważ Futaba nie jest typem bohaterki, która czeka bezsilnie aż sprawy się same jakoś ułożą, to także udaje się na pertraktacje z Dorianem. W zamian za informacje jak pozbyć się klątwy, MC obiecuje mu oddać swoją rękę… i nie mam tu na myśli małżeństwa, ale kończynę. Następnie Futaba powraca do Yury i przekonuje go, aby dał jej szansę na przełamanie klątwy. Dziewczyna wierzy, że będą mogli jeszcze żyć razem w trójkę, szczęśliwie, wolni od uroku, a także wymusza na mężczyźnie obietnice, że kiedyś tsukumo-gami – bęben i flet – zagrają dla niej wspólnie. Potem wraz z Yurą udaje się do zaświatów, gdzie ponownie musi zmierzyć się z opętanym przez negatywne emocje bliźniakiem. Na szczęście dużym wsparciem okazują się wspomnienia, które powracają do niej z poprzedniego wcielenia. Dzięki czemu Futaba lepiej rozumie sytuacje oraz przypomina sobie w końcu, czego potrzebuje, aby pomóc bliźniętom. W skrócie: musi oczyścić serce Yury z poczucia winy i grzechów.
Mimo to mam duże opory, by nazwać ten finał happy endingiem. Przede wszystkim Doran nie zostaje pokonany. Wręcz przeciwnie, kradnie Futabie klucz, który był potrzebny do zdjęcia klątwy i pozwala parce żyć, aby – jak sam tłumaczy — podręczyć ich w przyszłości. Jest to więc tylko zapowiedź kolejnej konfrontacji. A zarazem prawdopodobnie kontynuacji księgi drugiej, bo scenka ta ma miejsce na chwilkę przed epilogiem.
Niestety, również w motywie Yury nie ma co liczyć na jakiś wyraźny rozwój romansu. Postaci wyznają sobie uczucia dopiero w epilogu, co jest nawet zabawne, bo zachowanie wiecznie łagodnego, zdystansowanego tsukumo-gami zmienia się o 180 stopni. (Szkoda tylko, że tak późno!). Przede wszystkim nagle nie ma on najmniejszych oporów, aby droczyć się z Futabą. Onieśmielać w towarzystwie innych ayakashi, czy inicjować kontakt fizyczny. Na szczęście twórcy pamiętali, by w takich sytuacjach Yura miał dorosłą formę. Inaczej byłoby to dość niezręczne… zresztą, powiem szczerze, nie bardzo rozumiem, dlaczego on większość czasu wyglądał jak nastolatek. Niby w jakiś sposób blokowało to jego moce (dlatego zmieniał się w dorosłego jedynie na czas walki), ale przecież po zdjęciu klątwy, jedyne co mógł robić, to i tak biegać z nożem. (Na co sam się żali, że odtąd będzie bezużyteczny). Stąd stracił swoje bojowe zdolności i nie ogarniałam czemu nie mógł już wyglądać jak facet cały czas? Nie zostało to w sumie w żaden sposób wyjaśnione. Ot, bohaterka dziwi się tylko i martwi, że jeśli będzie nocą wracał sam i wyglądał jak szczyl, to coś mu się stanie…
Podobało mi się za to, że całą inicjatywę z wyznaniem miłości oddano tutaj Futabie. Podczas dość pokracznego pocieszania Yury, że wciąż jest ogromnym wsparciem dla drużyny, odpala jej się przy okazji, że „ma dobre serce i dlatego go kocha”. Tyle wystarcza, by Yura doszedł do wniosku, że dusza dziewczyny odrodziła się specjalnie, aby go ocalić i w związku z tym, chce by Futaba już zawsze była przy jego boku… Co było chyba jednym z ładniejszych dialogów w tej apce, a z pewnością bardziej romantycznym, bo przynajmniej jest dla nas jasne, czemu oni w ogóle się sobą zauroczyli. Jakby nie było: Futaba faktycznie cholernie dużo zaryzykowała i poświęciła dla rodzeństwa!
Jedyne moje zastrzeżenia budzić zatem może to, jak szybko MC zapomniała o fakcie, że Yura groził jej śmiercią oraz, jak wspominałam, niezrozumiała dla mnie sprawa z dziecięcym/dorosłym wyglądem. (Ba! Futaba chce mu nawet odmówić z tego powodu alkoholu… a facet ma, jakby nie było, ponad 1000 lat). Ale suma summarum i tak jego historie bardzo przyjemnie mi się czytało, nawet jeśli sprawa klątwy była dość zamotana i twórcy nie włożyli zbyt wiele wysiłku w to, by ją jakoś sensownie wytłumaczyć. Może dlatego, że teraz z zaciekawieniem będę czekać na wątek Gaku, by poznać całość z drugiej perspektywy? Zobaczymy… Na razie, zaraz po Aoim, oceniałbym ścieżkę Yury jako najlepszą z piątki panów z Dawn. Mimo to zachęcam, by zostawić ją sobie raczej na koniec, by scenariusze całej grupy ułożyły się w znacznie logiczniejszą całość.
AKTUALIZACJA (po odblokowaniu „Romance Sonnets”): dodatki wprowadzają krótkie, romantyczne scenki między bohaterami, czyli uzupełniają dokładnie to, czego brakowało mi w wątku głównym.
Epizod pierwszy – Our New Beginning: zaczyna się od wspomnienia. Futaba budzi się w obcym pokoju i widzi Yurę w dorosłej formie. Dziewczyna jest nieco zbita z tropu i nie rozumie z czego wynika jej nagła nerwowość. Yura proponuje wtedy, by nadała mu przezwisko, bo powinno ją to nieco uspokoić, a potem – tradycyjnie – prowokuje słownie onieśmieloną MC, by sobie z niej pokpić. Futaba budzi się wtedy ponownie, tym razem w swoim pokoju, z gorączką, niepewna czy to co widziała, to halucynacje wywołane chorobą, czy przeszłość. Yura znów jest u jej boku – tym razem w swojej młodszej formie… i ponownie żartuje sobie z dziewczyny, pytając o czym śniła, skoro tak desperacko powtarzała jego imię nim podaje jej lekarstwo. Po kolejnej prowokacji, i zjedzeniu wszystkich gorzkich tabletek, Futaba próbuje zapytać ayakashi o to, co widziała we śnie i czy w przeszłości byli ze sobą blisko. Ten przytakuje, podkreślając jednak, że Koga czy Gaku byli jej bliżsi. Futaba stara się drążyć temat, by zrozumieć, co Yura wtedy do niej czuł, ale zostaje zbyta pocałunkiem i wymijającą odpowiedzią, a dalszą rozmowę przerywa powrót Nachiego.
Ze wszystkich dodatków, które do tej pory widziałam, scenka z Yurą wygrała. W głównej opowieści dał się poznać tylko z melancholijnej strony. Żartujący i prowokujący ayakashi, to już zupełnie inny bohater i nic dziwnego, że Futaba ma problemy, by dorównać mu w pojedynkach słownych. 😉
W epizodzie drugim – His Hidden Side: Futaba spotyka Yurę na mieście i ma mu pomóc dostarczyć do świątyni ogromne ilości słodyczy, które ayakashi sobie kupił. Na miejscu zaczynają wspólnie wcinać przysmaki i popijać sake, co wkrótce sprawia, że Yurę na moment ścina i zasypia na ramieniu ukochanej. Wkrótce Futaba także zapada w sen, a kiedy się budzi, orientuje się, że ayakashi – w swojej dorosłej formie – niesie ją w ramionach do futonu. Spanikowana dziewczyna uświadamia sobie, że jest już za późno, by wróciła do domu i nie jest bynajmniej gotowa na zmianę ich relacji w bardziej intymną, ale Yura uspokaja ją, że „tym razem” nic jej nie zrobi i wspólnie spędzają po prostu nic pod jednym dachem.
W epizodzie trzecim – Sweet Rewards: Yura dowiaduje się od Aoiego w jak łatwy sposób można zrobić pastę ze słodkiej fasoli. Postanawia więc tego spróbować, gdy i tak musi czekać na Futabę w jej domu, bo ta odrabia jeszcze lekcje. Dziewczyna szybko jednak dołącza do niego w kuchni, bo po pierwsze: obawia się, czego dokona Yura skoro nigdy dotąd nie gotował (jak mu się to udało przez 1000 lat?), a po drugie: chce po prostu spędzić z nim czas nad nową aktywnością. Koniec końców parka wspólnie cieszy się przygotowanymi słodyczami i nowym sposobem wspólnego spędzania wolnych dni, jaki odkryli. Oczywiście, Yura na byłby sobą, gdyby w finale trochę nie trollował ukochanej np. nie kazał jej zjadać pasty ze swoich palców, ale ten ayakashi w dorosłej formie w ogóle zmienia się nie do poznania.