Kuya jest tengu oraz pisarzem — a przynajmniej tak twierdzi, ponieważ nie wydał niczego. Jako literaturoznawca muszę go jednak nieco obronić i potwierdzić, że proces pracowania nad powieściami często przypomina… drzemanie. W końcu najpierw należy poukładać myśli, zanim spisze się je na papier. W przypadku Kuyi może to być jednak tylko dodatkową wymówką, aby wylegiwać się leniwie na werandzie. Poza bowiem byciem przyjacielem Kogi, nasz ospały tengu nie ma żadnych obowiązków czy zajęć i w zasadzie żyje sobie na utrzymaniu oni, co niejednokrotnie będzie mu wypominać Aoi.
Kuya jest również członkiem 5-osobowej frakcji Dawn, do której należą też: Koga, Ginnojo, Aoi i Yura, a w związku z tym jego opowieść posiada wspólny z nimi wstęp, który pokrótce streszczę. Bohaterką „Ayakashi: Romance Reborn” jest młoda studentka Futaba (domyślne imię), która pewnego dnia odkrywa, że jej ojciec został opętany przez upiora. Dziewczynie udaje się go uratować przy pomocy ayakashi, których bohaterka widywała wcześniej w swoich snach. Jak się okazuje, MC i ayakashi są reinkarnacją bohaterów, którzy żyli tysiące lat temu i których łączył specjalny pakt. Futaba nie jest bowiem zwykłym człowiekiem, ale onmyoji – obdarzonym niezwykłym talentem kimś w rodzaju kapłana, który jest wrażliwy na świat duchowy i potrafi egzorcyzmować demony.
Niestety, umiejętności dziewczyny nie pozostają niezauważone w świecie, gdzie magia jest surowo zakazana. Futaba zostaje zmuszona pracować dla Majora Aizena, dowódcy specjalnej jednostki onikiri, i pozbywać się dla niego upiorów. Tylko w ten sposób odzyska kiedyś ojca, który w międzyczasie stał się zakładnikiem wojska. Nie jest jednak w tym zadaniu osamotniona. W stolicy przebywa jeszcze jeden onmyoji – Akiyasu, który uczy Futabę jak rozwinąć umiejętności. W tym celu musi odnowić pakt, jaki jej poprzednie wcielenie miało z pięcioma wspomnianymi ayakashi tysiąc lat temu.
Tak w wielkim skrócie wygląda fabuła księgi I, kiedy księga II to już indywidualne rozdziały każdego z panów, w tym Kuyi. Napomnę jeszcze tylko, że bardzo zachęcam, by przed wybraniem ścieżki tengu, ukończyć najpierw rozdziały Kogi. Nie tylko dlatego, że panowie się blisko przyjaźnią, ale przede wszystkim po to, by pewne nawiązania i tajemnicę z obu wątków stały się dla odbiorcy bardziej zrozumiałe, po wcześniejszym zapoznaniu z problemem oni.
Kuya to typ bohatera, po którym nie spodziewałam się wiele. Przede wszystkim dlatego, że wydawał się absolutnie niczym niezainteresowany. Nic zatem dziwnego, że Futaba nie potrafiła odnowić z nim więzi = zbudować przyjaźni. Tengu nie miał bowiem powodu, aby jej ufać i dopiero determinacja dziewczyny, aby pomoc Kodzę, ich wspólnemu przyjacielowi, sprawiła, że Kuya wreszcie zaczął doceniać siłę Futaby i uznawać za swojego towarzysza.
Co ciekawe, w odróżnieniu od pozostałych ayakashi, nie miał jednak przebłysków wspomnień ze swojego poprzedniego żywota po odbudowaniu paktu. Od początku sceptycznie podchodził również do wyjaśnień Yury na temat karmicznych więzi oraz ich przyjaźni sprzed 1000 lat. Nawet jeśli ich poprzednie wcielenia trzymały się blisko, to Kuya nie rozumiał czemu niby mieliby, by być skazani na swoje towarzystwo teraz. Przez długi czas jest więc raczej krytycznym obserwatorem wydarzeń, który nie dzieli się swoimi problemami i nie bardzo wykazuje chęć bratania z resztą grupy.
Dopiero dramatyczne wydarzenia z finału księgi pierwszej, zmieniają jego nastawienie. Okazuje się, że za nieustannym powrotem upiorów stał inny onmyoji. Na dodatek antagonista chciał wykorzystać Futabę w rytuale, a w efekcie doprowadził do opętania i śmierci ojca dziewczyny, którego wcześniej wykradł od wojska.
Zdruzgotana Futaba musi więc sobie poradzić z żałobą, a chociaż wszyscy starają się obchodzić z nią bardzo delikatnie, to Kuyi zdaje się brakować wyrozumiałości. Dość szybko przypomina jej, że przecież upiory same się nie pokonają, kiedy ona w tym czasie chlipie w poduszkę. Na dodatek nie przywróci tym sposobem nikomu życia. Tengu zabiera Futabę na nocną wyprawę, gdzie latają sobie wspólnie, podziwiając stolicę i gwiazdy, co ostatecznie pomaga bohaterce pokonać smutek. Młoda onmyoji pojmuje, że pomimo utraty rodzica nie jest tak naprawdę sama, bo wciąż ma przyjaciół, na których może polegać. Obiecuje również Kuyi, że jemu również nie pozwoli się smucić i chce być dla niego takim samym wsparciem, jak on dla niej w chwili słabości.
Dzięki ich wspólnym rozmowom dowiadujemy się przy okazji kilku interesujących faktów z przeszłości ayakashi. Kuya od początku był sierotą, który zawsze czuł się wyobcowany wśród innych tengu (miał np. różniący się od nich kolor oczu). Dopiero gdy przygarnął go Nauczyciel, Kuya w końcu zaczął się czuć, jakby gdzieś należał i miał rodzinę. Niestety, w grach otome szczęście nigdy nie trwa długo, gdy bohaterowie opowiadają o przeszłości. Dlatego w wyniku bliżej nieznanych okoliczności Nauczyciel został opętany przez upiora, a wkrótce potem umarł. Kuyi zaś pozostało zastanawianie się, czy mógł jakoś temu zaradzić i co wywołało tak negatywne uczucia u mistrza, że aż poddał się demonowi?
Podobne przemyślenia miała również Futaba, gdy wspominała swojego ojca. Szybko jednak doszła do wniosku, że cokolwiek by to nie było, nie może go oceniać w wyniku jednej słabości. W końcu znała go jako opiekuńczego i dobrego człowieka. Dlatego próbuje przekonać Kuyę, że z jego mistrzem było podobnie. Mimo straszliwej śmierci, na pewno kochał wszystkich swoich podopiecznych. Tengu nie jest jednak jej argumentami przekonany…
Co ciekawe, w wątku tym dowiadujemy się wreszcie, dlaczego Aoi ciągle powarkuje na tengu (także w rozdziałach reszty panów). Naturalnie, jednym z powodów jest fakt, że Kuya pasożytuje na Kodzę (co irytuje zawsze pracowitego chłopaka), a drugim – znacznie poważniejszym – to najzwyczajniejsza zazdrość. Młody satori jest bowiem zauroczony Futabą i postrzega Kuyę jako rywala, choć ten nie wykazuje najmniejszego zainteresowania konkurowaniem o względy onmyoji.
W czasie finałowej konfrontacji z antagonistami dochodzi do kolejnego, niespodziewanego zwrotu akcji. Ayakashi i Futaba wpadają w zastawioną iluzję. W efekcie każdy z nich musi zmierzyć się ze swoimi demonami i lękami, aby się z niej wydostać, np. dziewczynie wydaje się, że widzi swojego zmarłego ojca. W końcu jednak drużynie udaje się oswobodzić… a przynajmniej wszystkim poza tengu. Kuyę pogrąża zbyt wiele mrocznych emocji i żalu, wskutek czego zostaje opętany przez potężnego upiora i poświęca się, aby ochronić resztę. Bohater udaje się do zaświatu zmarłych w nadziei, że zabierze potwora ze sobą, ale Futaba nie zamierza złamać danego wcześniej słowa. Nie chce zostawić przyjaciela samemu sobie i podąża jego śladem, aby ostatni raz spróbować go uratować.
Przebywając w innej rzeczywistości, Kuya wreszcie poznaje prawdę o sobie. W poprzednim wcieleniu był człowiekiem, a dokładniej buddyjskim mnichem. Chociaż wciąż pouczał innych, że śmierć nie ma znaczenia i nie należy się jej obawiać, to w obliczu własnej próby opętał go strach i porzucił swoich towarzyszy. Następnie, ciężko rannego odnalazło go jakiś tengu, którego krew pomogła przedłużyć życie mnicha. To dlatego w nowym wcieleniu odrodził się jako ayakashi o nietypowych oczach, zaś pogarda dla swojego dawnego, słabego „ja”, sprawiła, że Kuya nie potrafił sobie przypomnieć o przeszłości. Najzwyczajniej wyparł się bycia człowiekiem i hipokrytą.
Kiedy jednak Futaba przybywa aż do świata zmarłych, aby go ocalić, Kuya odnajduje wreszcie siłę oraz wiarę w to, że jest dla niego jeszcze jakąś przyszłość. Nie chce dłużej uciekać od błędów przeszłości, daje się przekonać w istnienie karmicznego kręgu oraz zaczyna pokładać nadzieję w więzi przyjaciół, która przetrwała ponad 1000 lat.
Po pokonaniu antagonistów i powrocie do świata żywych, Futaba ostatecznie wybacza sprawcy wszystkich swoich nieszczęść. A my po raz pierwszy jesteśmy świadkami jak zły onmyoji tajemniczo nie ucieka, ale trafia do więzienia. Co więcej, major Aizen znowu jest tutaj po naszej stronie, co jest miłym dodatkiem, bo nie cierpiałam motywu jego zdrady z rozdziałów innej postaci… Parka zaś finalnie wyznaje sobie uczucia. Bardzo w stylu Kuyi, bo leniwie i bardzo oszczędnie w słowach. Tengu stwierdza po prostu, że lubi Futabę, całujeją i oznajmia, że teraz będzie miał jeszcze więcej kłopotów z Aoim. A ponieważ Futaba nie jest pewna swoich uczuć, to daje jej czas, żeby się zastanowiła. To w końcu nie tak, że gdziekolwiek im się spieszy…
Tymczasem, przechodząc do podsumowania, podobało mi się, że skupiono się tu bardziej na motywie reinkarnacji oraz poprzednich wcieleniach. Dowiedzieliśmy się także ciut więcej o świecie przedstawionym, np. skąd biorą się upiory oraz że człowiek może odrodzić się jako ayakashi po spełnieniu odpowiednich warunków. Gdybym miała więc wskazać jedyną wadę, to po raz kolejny przyczepiłabym się, że to była dobra historia o przyjaźni, ale kompletnie nieromantyczna. Jasne, niby Futaba udała się za nim do zaświatów, czyli zdobyła na największe poświęcenie, a scena, w której czeka na ciepłe słowa, a w zamian za to słyszy, by zaopiekowała się ptakami, była całkiem zabawna, ale już same ich relacje wyszły nieco sztucznie. Może to winna flegmatycznej osobowości tengu? Sama nie wiem. Wciąż jednak było znacznie lepiej niż w przypadku Ginnojo, bo chociaż Kuya także sporo gadał o swoim Nauczycielu, to nie przekroczył poziomu, który czynił te rozmowy niestrawnymi. Nie wpadł też na pomysł, aby zaciągnąć Futabę w ramach randki na jakiś grób. Sumarycznie była więc to jedna z lepszych ścieżek frakcji Dawn, a z pewnością bardzo wartościowa w informację.
AKTUALIZACJA (po odblokowaniu „Romance Sonnets”): dodatki wprowadzają krótkie, romantyczne scenki między bohaterami, czyli uzupełniają dokładnie to, czego brakowało mi w wątku głównym.
W epizodzie pierwszym – Our New Beginning: Kuya odwiedza Futabę w jej domu, aby zdrzemnąć się na jej kolanach, ale wypoczynek na werandzie przerywa im ojciec MC, który prosi, czy nie dostarczyłaby w jego imieniu kilku zamówień. Ku zaskoczeniu Futaby, Kuya chce jej towarzyszyć, chociaż zwykle uważał takie zadania za „męczące” lub „nudne”. Niestety nie chce z nią polecieć, aby skończyć pracę szybciej, bo twierdzi, że nie może tak ryzykować w biały dzień. (Po co mieć tengu za faceta, tak nie da się nawet trochę pofruwać?). W każdym razie, na miejscu jakaś podstarzała szlachcianka podejrzewa, że Futaba i Kuya są sekretnymi kochankami, a MC ma spory problem, by określić naturę ich relacji. Później spotkają jeszcze sąsiada dziewczyny, który przystawia się do niej nachalnie, bo także nie wie, kim jest jej towarzysz. Zirytowany Kuya strąca więc natrętowi kapelusz, sprawiając że ten zostaje porwany przez wiatr, a gdy mężczyzna odbiega wyznaje Futabie, że skoro teraz są parą to uważa cały ten dzień za randkę i chciałby z nią częściej spędzać czas.
W epizodzie drugim – His Hidden Side: Podczas wspólnego spaceru Futaba dostrzega sklep z maskotkami i jej uwagę przyciąga szop, bo wygląda jak Kuya. Potem jednak zapomina o tej rozmowie. W międzyczasie tengu zaczyna zachowywać się dziwnie. Nie ma go w domu, jest zmęczony bardziej niż zwykle i w ogóle nie ma dla Futaby czasu, aż pewnego dnia dziewczyna dostrzega go z jakąś ślicznotką na ulicy. Zdenerwowana Futaba spotyka się potem z Kuyą w domu Kogi i ku swojemu zdziwieniu… dostaje od niego wspomnianą maskotkę. Podobno Koga zasugerował, że jeśli Kuya chce kupić swojej dziewczynie prezent, to musi sam na niego zarobić. To dlatego wykonywał różne sprawunki na mieście i był taki wycieńczony. Szczęśliwa Futaba zasypia więc w jego ramionach, razem z pluszowym szopem, i ze spokojnym sercem, bo niesłusznie podejrzewała go o zdradę. Taaa, jemu by się pewnie nawet nie chciało mieć kochanki na boku XD.
W epizodzie trzecim – Sweet Rewards: Futaba i Kuya udają się pociągiem do Yokohamy, aby odebrać jakiś towar dla jej ojca. Niestety na miejscu okazuje się, że złapała ich burza i transport powrotny będzie utrudniony. Z pomocą znajomego ojca parce udaje się załatwić ostatnie miejsce w hotelu. Dziewczyna jest jednak przerażona perspektywą wspólnego nocowania i nie wie, jak się zachować. Kuya tłumaczy, że przecież nic jej nie zrobi, więc może się zrelaksować. A skoro tak, to lądują razem w łóżku i faktycznie zasypiają w swoich objęciach, szczęśliwi, że w sumie przez pogodę zyskali szansę, by spędzić razem tak czas. (No i następnego dnia mogą się jeszcze udać na zwiedzanie Yokohamy).