Trigger Warning: Zabierając się za recenzję ścieżki Yukinojo, zdaję sobie sprawę, że pod wieloma względami może być ona dla niektórych nieco kontrowersyjna – zaczyna się bowiem dosłownie od sceny z próbą gwałtu. Jeśli zatem takie motywy są dla Was kompletnie nie do zaakceptowania, to lepiej pominąć jego historię. Ze swojej strony polecam jednak, aby do rozdziałów Yukinojo, a przynajmniej main story, dokupić jego PoV. Tylko wtedy na całe wydarzenie zyskamy szerszą perspektywę. No i może uda nam się na śnieżnego ducha spojrzeć nieco przychylniej…
Zacznę od tego, że rozdziały Yukinojo były pierwszymi, z którymi zapoznałam się w całej grze. Dlaczego? Bo gdy w imieniu bohaterki stanęłam przed wyborem wybrania partnera do paktu, Yukinojo sprawiał najsympatyczniejsze wrażenie. (Chociaż ona głównie poleciała na wygląd, a mi się po prostu wydawał uprzejmy… No i lubię legendę o yuki no onna).
Przypomnijmy jeszcze pokrótce główną oś fabularną aplikacji. Nasza MC okazuje się dysponować specjalną mocą, która objawia się u ludzi raz na tysiąc lat. Jej ciało wskutek kontaktu fizycznego (można ją zjeść, pocałować, albo nawet tylko dotknąć), daje ayakashi niewyobrażalną siłę oraz zdolności regeneracyjne. Dodatkowo demony wierzą, że kobieta wyda na świat potomka, który zostanie władcą wszystkich ayakashi. Nic zatem dziwnego, że zaczyna się zlatywać do niej całe nadnaturalne tałatajstwo, a także liderzy największych klanów demonów/duchów, aby zaoferować umowę: ochronę przed śmiercią, w zamian za dostęp do wspomnianych benefitów.
I teraz, nim przekreślimy Yukinojo diametralnie, musimy w jego obronie powiedzieć, że on po prostu najdokładniej ze wszystkich panów trzymał się warunków umowy. Coś w rodzaju: Pokonałem zagrażające ci potwory? No to w te pędy do sypialni! („Don’t worry. I’ll make this quick!” – pociesza XD). To, czego nie brał pod uwagę to oczywiście strach i dezorientacja bohaterki. Co z tego, że zgodziła się na jakiś pakt, skoro tak naprawdę pojęcia nie ma, co się dzieje. Yukinojo dość szybko porzuca zatem uprzejmą maskę i pokazuje, że jako śnieżny duch, potrafi mieć serce z lodu. Kobieta zaczyna się bronić, więc trochę się szamoczą, nim zaskoczony ayakashi odpuścił. Głównie dlatego, że nie spodziewał się, że MC zacznie płakać. …Poważnie? Nie spodziewał się, że zgwałcenie przez ayakashi może ją wystraszyć? Wow…
I właśnie dlatego przydaje się jego perspektywa, bo dzięki temu dowiadujemy się, że po pierwsze: energia/zapach/czymkolwiek jest to, co wyczuwają od MC ayakashi trochę ich ogłupia (dlatego Yukinojo stracił częściowo kontrolę nad sobą), po drugie: myślał, że kobieta rozumie warunki ich umowy, skoro na nie przystaje, a po trzecie: jest zdeterminowany, aby wypełnić obowiązki wobec klanu. (Facet pamięta jeszcze epokę Edo. Wtedy nikt nie pytał kobiet o zdanie. Na dodatek nie wie nic o ludziach i ich pojęciu miłości). Są to więc jakieś czynniki „łagodzące”.
Następnego dnia bohaterka dalej jest trochę roztrzęsiona. W końcu przepłakała całą noc w swojej sypialni. Scenarzyści musieli zatem wybrnąć jakoś z wcześniejszej sytuacji i znaleźć argumentacje, dlaczego po tym wszystkim MC w ogóle będzie chciała z Yukinojo jeszcze rozmawiać. No to, co wymyślili? Że ona się w nim zakochała. Wiecie, taki crush od pierwszego wejrzenia. Dlatego kobieta postanawia, że puści w niepamięć próbę gwałtu i spróbuje się z zimowym duchem jakoś dogadać. Zwłaszcza że teraz mieszka pod jej dachem. Yukinojo przeprasza, że wcześniej był zbyt nachalny. Nie chciał jej aż tak wystraszyć i obiecuje poczekać… ale nie w nieskończoność. Dlatego daje MC czas na oswojenie się z sytuacją, aby mogli potem powrócić do płodzenia władcy demonów. Bua ha ha! XD I wiecie, co jest jedną z dostępnych odpowiedzi na jego „przeprosiny”? „That’s ok!”.
Rozmowy potem słabo im się kleją. Scenarzyści wpadają więc na kolejny dobry pomysł. Parze przydałoby się wspólne hobby, bo nic tak nie buduje mostów. Nasza MC ujawnia przed nami pasję do ogrodnictwa. Dlatego następnego dnia postanawia sobie trochę popielić na uspokojenie nerwów i szczególną uwagę poświęca fiołkom. To właśnie wtedy znajduje ją Yukinojo i postanawia „zagadać”. Chwali ją za tak troskliwą opiekę nad kwiatami i przypomina o swojej obietnicy, że nic jej nie zrobi, więc nie musi się bać. Kiedy jednak bohaterka odwdzięcza się pytaniem, czy lubi kwiaty i stwierdza, że fiołki by do niego pasowały, zostaje natychmiast uciszona. W efekcie dochodzi do kolejnej, nieprzyjemnej wymiany zdań. Znowu się przepraszają, ale niezręczna atmosfera wróciła.
Aby wybrnąć z sytuacji, MC prosi Yukinojo o pomoc z przesadzeniem kwiatów. I to wreszcie okazuje się dobrą decyzją. Udaje im się nawet zażartować, kiedy dziewczyna nie jest pewna, czy może mu bezpiecznie przekazać ogrodnicze rękawiczki, bo boi się, że mogą przez jego moce zamarznąć. W efekcie, wspólnymi siłami, udaje im się przesadzić roślinę, a potem opiekują się nią razem przez całe main story. Fiołek staje się więc symbolem ich więzi i będzie miał we wszystkich późniejszych historiach szczególne znaczenie.
Warto przy tym zaznaczyć, że Yukinojo ma jeszcze jeden powód, dlaczego podchodzi do ludzi ze swoistym dystansem. (Czego dowiadujemy się od zawsze gotowego na plotki Kyogi). Dawno temu był już raz zakochany w ludzkiej kobiecie. Chciał nawet prosić radę klanu o zgodę na jej poślubienie. Nie wziął tylko pod uwagę, że długość ich życia to znacząca przeszkoda. Dlatego, kiedy Yukinojo załatwiał sprawy „formalne”, jego ukochana zdołała już wyjść za mąż, zestarzeć się, a nawet doczekać wnuków. Odkrycie prawdy na długie lata zostawiło pustkę w sercu ducha zimy. Nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek się zakocha, a już zwłaszcza nie chciał mieć więcej do czynienia z ludźmi. To nie tak, że żywił do nich żal, ale uważał takie więzi za skazane na porażkę. Co miało zresztą dużo sensu.
Pomimo to, Yukinojo zaczyna chodzić z MC do pracy, aby zawsze mieć na nią oko. Pomaga jej nawet czasem, jeśli nie jest w stanie sięgnąć po książkę, i znowu zachowuje się absolutnie uprzejmie. Jedynie okazjonalnie wspomina o umowie, zaznaczając, że całodobowa ochrona jest przecież w zakresie jego obowiązków. A wraz z upływającymi dniami, bohaterowie odkrywają coraz więcej wspólnych cech, np. lubią podobne książki, a także słodycze (w zasadzie to Yukinojo wręcz pożera wszystko, co zawiera cukier i to w dawkach, które dla normalnego człowieka byłyby zabójcze).
Dlatego największym antagonizmem w omawianej historii… jest samo podejście Yukinojo. Bohaterka dość szybko zaczyna darzyć go szczerymi uczuciami i żałować, że stawia pomiędzy nimi „lodową ścianę”, ilekroć próbuje go lepiej poznać. Dopiero gdy wskutek ataku obcych ayakashi, jej ukochany ogród staje w płomieniach, parka znowu zbliża się do siebie. Yukinojo nie potrafi uwierzyć, że MC wbiegła w płomienie tylko po to, by ratować fiołki, bo były dla nich „ważne”. (Ja też nie mogłam…). Nazywa ją wprost głupią. Potem, tradycyjnie, zaczyna żałować, skoro doprowadził ją tym samym do łez.
Nieco później, MC wpada w pułapkę innej ayakashi – Kamikiri. Tak bardzo chce się czegoś dowiedzieć o Yukinojo, że zgadza się poznać jego przeszłość, dzięki pomocy nieznajomej ayakashi. Nie będzie żadnym zaskoczeniem, jeśli powiem, że obca demonica pragnęła jedynie mocy dziewczyny dla siebie. (Nie jestem pewna, jak w tym wypadku miałoby działać płodzenie potomka, ale może Kamikiri wystarczyło po prostu, że będzie molestować MC? …albo planowała ją w przyszłości zjeść?). Naturalnie, w odpowiednim momencie, na ratunek przybywa Yukinojo. A po tym kolejnym, niefortunnym wydarzeniu, mężczyzna wreszcie dzieli się swoją przeszłością, przestaje unikać MC, a nawet powolutku odwzajemnia jej uczucie (np. wręcza jej swój szalik! Ooooh…).
Dlatego, jeśli polubiliście historie o ayakashi, ale zniechęciło Was main story, zachęcam, aby się jednak trochę przemęczyć, bo potem będzie ciekawiej. Yukinojo ma chyba najbardziej interesujące moce ze wszystkich panów, a do tego jego obsesja na punkcie słodyczy również prowadzi do kilku interesujących sytuacji. Pod wieloma względami pełni też dla paczki funkcje lidera.
Szczerze powiedziawszy, gdybym musiała oceniać ten wątek jedynie z perspektywy main story, to pewnie miałabym i Yukinojo, i MC serdecznie dość. (Zwłaszcza że kobieta jest gotowa odpuścić mu dosłownie wszystko, bo jest „taki piękny!” i „jego skóra tak błyszczy!”). Na szczęście kolejne rozdziały są już znacznie ciekawsze. Przede wszystkim dlatego, że bohaterowie zachowują się wreszcie jak dorośli i nawet zaczynają się wspierać. Na drodze do ich szczęścia pojawią się, oczywiście, inne przeszkody m.in. cały klan yukibito, który będzie próbował pozbyć się MC, a nawet siostra Yukinojo, która nie polubi swojej szwagierki. Wreszcie, Yukonojo będzie musiał się kilkakrotnie zmierzyć ze swoją słabością i niechęcią wobec ognia, czy to ze względu na niebezpieczeństwo, czy po prostu, aby sprawić przyjemność ukochanej, np. pójść na warsztaty robienia świeczek.
Niestety, podobnie jak w przypadku Chikage, w aplikacji nie znajdziemy całości jego historii. Wygląda na to, że nie przetłumaczony/porzucony został dokładnie ostatni rozdział. Wskutek czego opowieść urywa się niefortunnie przed swoim finałem. Nie żałowałam jednak spędzonego nad nią czasu, chociaż zdarzało mi się przewracać oczami i parskać w trakcie grania. Głównie ze względu na irytująco nachalną MC, ale skoro śnieży duch był tak wycofany, no to komuś musiało zależeć na romansie… inaczej do niczego by nie zmierzali.
Aby jednak nie było, że ten wątek to jedynie negatywy, to dużym plusem jest bardzo powolne tempo, w jakim pokazano budowanie relacji. Yukinojo faktycznie potrzebuje czasu, by poukładać sobie wszystko w głowie, co wyszło bardzo realistycznie.
I chociaż samo rozpoczęcie, jak wspominałam, było dość kontrowersyjne, to pod wieloma względami jego zachowanie jawiło mi się jako logiczniejsze niż reszty panów. W końcu przybyli z konkretną misją. Dlatego nic dziwnego, że próbował ją natychmiastowo wykonać. I wcale się z tego nie cieszył. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że gdyby MC go nie wybrała, to przyniosłoby mu to ulgę, a tak miał obowiązek do wykonania i powinności wobec klanu.
Sam fakt, że miał tyle wady, czynił z niego postać najzwyczajniej ciekawszą. (I znacznie bardziej złożoną niż np. Miyabi). Na dodatek zdystansowanie i chłód doskonale pasowały do jego pochodzenia. Wręcz się w nie wpisywały, bo faktycznie był jak śnieg. Raz uroczy, a raz irytujący. A cały wątek Yukinojo to głównie opowieść o pogodzeniu się z przeszłością. Bez ruszenia dalej, wyleczenia pewnych ran, nie można skupić się na przyszłości. I może właśnie uważam tę ścieżkę za unikalną na tle innych scenariuszy od Voltage?