Partheno to chyba jedyny z bogów, który aż tak bardzo zranił MC. W zasadzie jego ścieżka to jedna wielka opowieść o zdradzie, którą naturalnie, finalnie wybaczamy, dzięki sile miłości, ale jeśli nie lubicie tak naiwnych opowiastek, to uczciwie ostrzegam, że tutaj nie macie co liczyć na racjonalne decyzje protagonistki.
Partheno zalicza się do drugiej szóstki bogów: z prologu 2. Nie został zesłany na Ziemię za grzech, ale Król Niebios nakazał mu wraz z resztą odnaleźć bohaterkę i zapewnić jej bezpieczeństwo. MC zagrażają bowiem demony, które chcą użyć reinkarnowanej bogini przeznaczenia do wskrzeszenia Mrocznego Króla. A gdy już zagrożenie minie, w zamian za służbę, wybrany „czempion” będzie mógł poprosić samego władcę Niebios o spełnienie jednego życzenia.
Gdy MC zostaje zmuszona wybrać swojego obrońcę, Partheno sprawia na niej pozytywne wrażenie. Przede wszystkim – w odróżnieniu od pozostałych bogów – nie popędza jej, ani nie jest ponury. Dziewczyna daje się więc zwieść jego łagodnym słowom i słodkim uśmiechom, dlatego ostatecznie prosi, aby to bóg konstelacji Panny został w tak trudnym momencie jej strażnikiem. (Tymczasem Partheno musiał pewnie w głowie sparafrazować słynne „keikaku doori”, gdy o tym usłyszał). Nie trzeba też długo czekać na krytykę pozostałych bogów, którzy stwierdzają, że MC wybrała najniebezpieczniejszego z nich. Z powodu potęgi, zapytacie? A gdzie tam! Partheno nie potrafi po prostu trzymać łap przy sobie…
…chociaż oddajemy sprawiedliwość i zaznaczmy, że wina nie leży tylko po jego stronie. W żadnej innej ścieżce MC nie wskakuje nikomu tak szybko do łóżka. W zasadzie wystarczyło jej spędzić z Partheno zaledwie kilka dni. W międzyczasie chłopina zabrał ją na przechadzkę po Niebiosach, z raz uratował przed sługami Mrocznego Króla, a potem zaproponował by przenieśli się do tajemniczej kryjówki, o której nikt nie wie, a gdzie lepiej będzie mógł jej dzięki temu strzec. Brzmi jak doskonały plan? Na pewno dla naszej naiwnej MC!
Parka przenosi się zatem do domku, który zostaje dodatkowo otoczony mistyczną barierą, by żadne siły zła się przezeń nie przemknęły. Następnie, będąc już w kryjówce, dziewczyna odkrywa przy okazji zdjęcie. Partheno sprzedaje jej wtedy historyjkę, że to jego portret rodzinny. MC nie niepokoi nawet, że bóg na zdjęciu jest podejrzanie pulchny (chociaż jak wiadomo istoty ich rodzaju nie potrzebują jedzenia do egzystencji… ale, oh well!). Wystarczy, że usłyszała o tym, jak sługa ciemności pojawił się znikąd i w brutalny sposób zakończył życie rodziców Partheno. Od tej pory była już kompletnie ogłupiona i gotowa uwierzyć mu dosłownie we wszystko. Wystarczyło, że spojrzał w smutny sposób.
Naturalnie, bóg nie poprzestaje na jednym kłamstwie i szybko przechodzi do następnego. Tym razem do wyznania miłości. Partheno mówi MC jak to zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, nie widzi w tylko zwykłego człowieka i już zawsze chce być przy jej boku. Bohaterka postanawia podzielić się wtedy swoimi odczuciami. „Może to dziwne, bo znamy się krótko” – tłumaczy. – „Ale też cię kocham”. Zaraz potem zaczyna się jednak martwić: „Czy to nie będzie problemem skoro jestem człowiekiem, a ty bogiem?”. „A gdzie tam!” – przekonuje Partheno. „Będziemy się głowić nad tym potem, a teraz pójdź w me ramiona na szybki numerek!”. Okeeej…
I właśnie wtedy następuje najlepsze. MC faktycznie się zgadza. W końcu głupio tak komuś odmówić po wyznaniu miłosnym. Byłoby im przecież niepotrzebnie niezręcznie. Jakież jednak jest jej zdziwienie, gdy następnego dnia kochanek okazuje się nieczuły jak cholera. Ba! Zachowuje się jak zupełnie inna osoba, skoro przestała mu już być potrzebna.
Zaraz potem w chatce pojawiają się dwa demony, które tytułują Partheno „lordem”. Tym sposobem docieramy do głównego plot twistu historii. Partheno okazuje się bowiem nie być zodiakalnym bogiem! Tak, jest demonem. I to nie byle jakim, bo synem samego Mrocznego Króla. Celowo więc uwiódł byłą boginię przeznaczenia, która jest niezbędnym elementem w planie przywrócenia fizycznej formy jego ojca. Poprzez przespanie się z nią, demon umieścił w kobiecie ciemną energię (tak to się w ich języku nazywa? XD), co było tylko kolejnym elementem planu.
Dziewczyna zostaje zabrana do lochów w Zaświatach Demonów, gdzie dowiaduje się całej prawdy. Partheno od początku działał na szkodę Niebios, starając się dokonać zemsty za poprzednią porażkę demonów w trakcie wojny. To właśnie wtedy Mroczny Król został zgładzony, a Partheno osierocony i porzucony sam sobie. Kiedy przybywa odwiedzić MC w celi, nie używa już nawet jej imienia. Staje się dla niego „tym” i brutalnie szydzi sobie z tego, jak bardzo ułatwiła mu zadanie. (I, szczerzę, to trochę się nie dziwie… Może jako prosta bibliotekarka MC skrycie zawsze marzyła, by łazić po barach i odwdzięczać się nieznajomym za drinka, aby nadać życiu trochę pikanterii?).
Zrozpaczona MC, ze łzami w oczach, prosi, by Partheno ostatni raz potwierdził, że wszystko, co ich łączyło było kłamstwem. Z jakiegoś powodu Partheno nie potrafi odpowiedzieć, a zamiast tego ucieka. Dopiero z jego perspektywy dowiemy się, że pozytywne emocje są bolesne dla demonów, a nasza bohaterka ani na moment nie przestawała emanować miłością. Dlatego przez kilka następnych dni Partheno cierpi mimowolne katusze. Nie potrafi też zrozumieć co się z nim dzieje, ani jak MC tego dokonuje – skoro do tego czasu powinna być już opanowana przez mroczną energię.
Co więcej, Partheno dowiaduje się od tatusia, że MC nigdy nie była pod wpływem jego umiejętności i wszystko, co czuła, to były jej prawdziwe emocje. Jako demon, Partheno potrafi bowiem „uwodzić” i jakby hipnotyzować swoje ofiary, dzięki czemu zdołał w sumie przetrwać rzeź demonów po wojnie. Jako dziecko Partheno do perfekcji opanował ukrywanie się, a następnie manipulowanie bogami, by postrzegali go jako jednego ze swoich. Podszył się również pod rzekomo cudem ocalałego syna zamordowanych przez demonów bogów – których zdjęcie MC znalazła w chacie i od tej pory wiódł życie pełne smutku i samotności. Nie należał bowiem do Niebios, nie mógł przed nikim zdradzić swojej prawdziwej natury, a dodatkowo ciążyło mu przekonanie, że musi doprowadzić jakoś do powrotu ojca.
Ostatecznie jednak decyduje się zmienić swój pierwotny plan i oferuje MC miejsce księżniczki demonów u swojego boku. Ta jest jednak tym razem ostrożniejsza i nie reaguje na pomysł tak entuzjastycznie, jak za pierwszym razem. (Chociaż po poznaniu łzawej przeszłości Partheno jako wojennej sierotki zdołała mu w międzyczasie wybaczyć wszystkie krzywdy. Dlatego zamiast się dalej na niego gniewać, przeprasza faceta za wszystkie przykre rzeczy, które mu powiedziała, bo nie rozumiała jego bólu O_o).
Gdy nadchodzi dzień ataku na Niebiosa, MC prosi Partheno, by zabrał ją ze sobą. Obiecuje, że nie ucieknie, bo nie mogłaby go tak zostawić. A ten się zgadza, bo na teście odporności na perswazję wypadło mu 1 na kościach. Niestety, w zamieszaniu, para się rozdziela. MC trafia pod opiekę zodiakalnych bogów, co demon naturalnie interpretuje jako złamanie obietnicy. Rozwścieczony zabija najpierw swojego ojca (aby rzekomo zająć jego miejsce), a potem próbuje rozliczyć się z byłymi kolegami w pracy. (Zyglavis pewnie pożałował, że nie dawał mu podwyżki).
Ostatecznie sam Król Niebios musi interweniować, bo demoniczne książątko stało się po przejęciu potęgi ojczulka zbyt potężne. Na szczęście protagoniści mają po swojej stronie potęgę miłości. Dziewczyna wyrywa się strażnikom, obejmuje ukochanego i prosi, aby przestał walczyć. Osłania go nawet przed atakiem bogów… a przynajmniej próbuje, bo demon bierze jednak cios na siebie.
Ten bezinteresowny akt sprawia, że serce Partheno zostaje uleczone. Jako demon nie powinien bowiem być w ogóle w stanie odczuwać takich emocji – co jest dowodem na to, że już przeszedł zmianę. Wzruszony Król Niebios składa wtedy Partheno propozycje: da mu ciało boga, jeśli ten zerwie wszystkie więzi z demonami. Naturalnie, już nigdy nie będzie tak samo potężny i dalej będzie musiał robić nadgodziny w Departamencie Kar, ale przynajmniej zakończą konflikt, a Partheno będzie mógł kontynuować związek z MC.
Tym sposobem parka dostaje swój happy ending, ale nie oznacza to, że ich życie staje się odtąd usłane różami. W kolejnych rozdziałach i dodatkach, Partheno będzie musiał zmagać się z niechęcią bogów. Wielu wciąż będzie widziało w nim podstępnego demona i nie omieszkają knuć przeciwko mężczyźnie oraz MC. Na dodatek, przyzwyczajony do samotności, Partheno będzie próbował samotnie podążać drogą do odkupienia, byle tylko nie narażać niepotrzebnie MC. Wreszcie, będą musieli również rozważyć kwestię małżeństwa i posiadania rodziny, choć śmierć bohaterki może nastąpić w każdej chwili, gdy boskim istotom pisane jest życie wieczne… Partheno zyska także okazje odkrycia swojej nowej, boskiej mocy jako władca konstelacji Panny oraz pozna zupełnie nowe rodzaje miłości niż tylko więź mężczyzny i kobiety.
Miejsce w rankingu: Numer 10. Chociaż sam motyw, aby zamiast boga pojawił się demon był nawet interesujący (zwłaszcza, że konstelacja Panny nie brzmi zbyt porywająco), to już realizacja pozostawiała sporo do życzenia. Niestety nie pociągnięto wątku prawdziwej natury Partheno. A przecież to właśnie jego „demoniczność” była tym, co mogło go odróżnić od pozostałych panów. Zwłaszcza, że jako bóg był on z kolei bardzo nijaki. Nie przekonywała mnie jego relacja z MC, ani ultra szybki proces wybaczania współpracowników. Dlatego po obiecującym początku, zaserwowano nam raczej mało interesujący finał i dopiero rozterki Partheno w A Promise of Infinity pozwoliły mi na nowo cieszyć się jego historią. Zawsze miło jest zobaczyć, jak bohaterowie radzą sobie z koncepcją rodziny. Mam też wrażenie, że trochę niekonsekwentnie pokazywano, co potrafiły czuć demony, a co rzekomo powinno im szkodzić. Partheno był bowiem albo ludzki, albo demoniczny, jeśli tylko pasowało do do scenariusza, a nie miało większego sensu. Wreszcie koniecznie należy dokupić jego PoV, zwłaszcza z 1 sezonu, aby cokolwiek zrozumieć z tej historii. Bez dodatku nie będziemy mieli wglądu w proces, jak zmieniają się jego uczucia względem MC.