Kiedy odpaliłam „Nightshade” i usłyszałam głosy tak wielu znanych mi z „Hakuoki” seiyuu nie mogłam się nie uśmiechnąć. Zupełnie jakby Momochi Chōjirō reinkarnował się w przyszłości w Saito Hajime! XD Nawet design postaci oraz charakter mieli podobny. Z drugiej strony, gdybym miała bazować na około ninja-podobnych produktach, powiedziałabym, że to taki Neji/Itachi z „Naruto”, którego światopogląd ukształtowały bardzo ciężkie doświadczenia, więc schował się za tarczą zbudowaną z determinizmu oraz idei znaczenia bycia „shinobi”.
Co zaś się tyczy relacji z Enju, czyli naszą MC, to bohaterowie znają się od zawsze. Chōjirō jest cenionym, utalentowanym ninja z klanu Iga, który jako jeden z nielicznych przetrwał masakrę spowodowaną przez Odę Nobunaga. Przyłączył się więc z resztą niedobitków do klanu Kōga i odtąd wiernie wypełniał swoje obowiązki, nie bacząc na przeszłość i próbując sprostać oczekiwaniom stawianym przez kashira nowego klanu.
Nie znaczy to, że uwolnił się całkowicie od smutku. Enju z pewnym przygnębieniem stwierdza, że tak naprawdę niewiele wie o swoim kuzynie. Chōjirō doskonale skrywa prawdziwe ja, a wszelkie emocje wypierał tak bardzo, aż dotarł do momentu, gdy sam nie wie co czuje. Jest jednak wzorowym nauczycielem dla swoich podwładnych oraz shinobi, którego reszta mieszkańców wioski chce naśladować.
Wstawia się również za dziewczyną, gdy ta prosi ojca, aby wysłał ją na pierwszą misję. Tylko dzięki temu Enju dołącza do ekipy i udaje się do stolicy z zadaniem pochwycenia słynnego złodzieja – Goemona Ishikawa. Aby to osiągnąć potrzeba będzie odrobina przebiegłości. Przestępca zawsze uprzedza ofiarę listownie, że danego dnia zostanie okradziona. Zawsze też wybiera na swój cel bogatych panów. Za namową Chōjirō, Enju udaje się do samurajskiej posiadłości, aby udawać służkę. Dzięki temu udaje jej się odkryć list z groźbą, skopiować treść i tym samym zdobyć cenny dowód, który był niezbędny jako potwierdzenie, że Kōga wywiązali się z zadania.
Wydaje się zatem, że wszystko skończyło się szczęśliwie, a pierwsza misja Enju to tak naprawdę bułka z masłem. Niestety, strażnikom nie udaje się pochwycić złodzieja, przez co pomoc shinobi ponownie okazuje się niezbędna. Enju wpada na trop Goemona i toczy z nim pokazową walkę na dachach. To przyciąga uwagę daimyō Hideyoshiego Toyotomi, który przybył do miasta na spotkanie największych władców. Sędziwy mężczyzna doskonale zdaje sobie sprawę, że niedługo umrze. To oznacza, że musi wskazać opiekuna dla swojego malutkiego syna, co jednocześnie da któremuś z daimyō kontrolę nad jego ziemiami. Przygnębiony ciężarem decyzji, Hideyoshi długo nie wie co począć, aż widok sposobu w jaki walczą shinobi inspiruje go i pomaga ułożyć w głowie pewien plan…
Po pochwyceniu złodzieja, Enju dostaje pochwałę od kuzyna, który jednocześnie próbował jej coś wyznać… Chōjirō wzruszyło, że dziewczyna użyła techniki klanu Iga – Hyakka Shofuren – którą stosowała jej matka, Kagari-sama (a zarazem ciotka Chōjirō). Jego słowa szybko się jednak urywają, gdy shinobi po raz kolejny uświadamia sobie, że tak naprawdę nie wie co czuje. Nie wątpi, że przez te wszystkie lata kuzynka stała się dla niego ważna. Pytanie tylko: w jaki sposób? Jako uczennica? Krewna? …Kobieta? I nim zaczniecie z oburzeniem krzyczeć: bleeeh, przecież są rodziną! – pamiętajmy, że gra toczy sie w określonych realiach. W Polsce obowiązek zaopiekowania rodziną np. poślubienia owdowiałej żony brata, czy swatanie kuzynostwa uchodziło za dobry zwyczaj jeszcze w pierwszej połowie XX w. (Pomagało to sprawnie rozwiązywać kwestie dziedziczenia i majątku na zasadzie: wszystko zostaje w bliskiej rodzinie). A co dopiero mówić w przypadku konwencji, gdzie akcja opowieści toczy się w fantastycznej Japonii z ok. XV wieku! 😉
Chwilę potem Enju dostaje zaproszenie na zamek, aby odebrać specjalną nagrodę z rąk daimyō Hideyoshiego. Żadnemu z shinobi nie wolno jej towarzyszyć, co naturalnie budzi podejrzenia, ale przyjaciele nie są w pozycji, aby sprzeciwiać się rozkazom. Tym większe okazuje się ich zdziwienie, gdy następnego dnia Enju zostaje aresztowana za rzekome zabójstwo daimyō. Shinobi Kōga próbują wyjaśnić nieporozumienie, ale rozkazy od ich lidera są jasne: mają zerwać wszystkie więzi z Enju, aby nie narażać klanu na los podobny do tego, jaki niegdyś spotkał Iga.
Dlatego, chociaż z ciężkim sercem, przyjaciele odcinają się od dziewczyny. Chōjirō jest po tym wszystkim rozbity, ale jako 100% shinobi pozostaje wierny każdemu poleceniu jakie otrzyma i pozwala nawet uciec Gekkamaru (zgodnie z tajemnym rozkazem od kashira), który w odróżnieniu od niego nie zamierza pozostać obojętny. Tym sposobem, tylko dzięki pomocy swojego ochroniarza, Enju opuszcza więzienie w towarzystwie Gekkamaru i Goemona. Co rozpoczyna trudną oraz bardzo smutną wyprawę, w trakcie której cały czas będzie walczyła o życie.
Jak wspominałam wcześniej, ścieżka Momochi Chōjirō będzie w dużej mierze koncentrować się na rożnym sposobie interpretowania pojęcia „shinobi”. Dla większości z klanu Kōga, będzie to oznaczało absolutne posłuszeństwo rozkazom, kiedy inni – sprzeciwią się niesprawiedliwości i postanowią walczyć o to, w co wierzą, płacąc najwyższą cenę.
Wkrótce śladem Enju wyruszają jej dawni przyjaciele – z Chōjirō na czele – aby ukarać morderczynie i pomścić pana Hideyoshiego. Jeśli tego nie zrobią, klan Kōga może zostać zniszczony. Są więc zdeterminowani, aby chronić własne rodziny. Wszystko inne przestaje mieć dla nich znaczenie. Gekkamaru i Kuroyuki mierzą się z Kasumi, Ennosuke i Kyarą. Shinobi zadają sobie liczne rany, często doprowadzając do granicy śmierci, lecz to pojedynek Enju z Chōjirō stanowi główne danie tej opowieści oraz prowadzi do największego zwrotu akcji.
Enju postanawia, że nie zawiedzie swojego nauczyciela i da z siebie wszystko. Chōjirō z kolei wyłącza się na jakiekolwiek emocje. Nie chce, by Kōga spotkało to samo, co jego dawny klan. Musi więc doprowadzić sprawę do końca. Dysproporcja ich sił jest aż nadto widoczna. Enju przegrywa pojedynek, gotowa na śmierć z ręki uwielbianego kuzyna. Ten jednak postanawia, że zamiast używać broni, zabije ją własnymi rękoma. (Nie wiedziałby nawet gdzie ciąć… – jak tłumaczy się przed sobą).
Chōjirō zaczyna więc dusić dziewczynę, gdy ta wpatruje się w niego z miłością. W tamtym momencie jest bowiem dla niej jeszcze piękniejszy niż zazwyczaj. Prawdziwy shinobi, gotowy na najwyższe poświęcenie, kosztem własnego serca. Enju nieświadomie chwyta więc mężczyznę za rękaw, w taki sam sposób, jak gdy spacerowała z nim jako dziecko, kiedy potrzebowała jego pomocy. A drobny gest sprawia, że Chōjirō traci rezon. Ten moment wykorzystuje Kuroyuki. Zabiera ze sobą Enju i dzięki temu ratuje ją przed niechybną śmiercią.
Niestety, w trakcie dalszych konfliktów kolejni shinobi tracą życie. Gekkamaru, Ennosuke i Kyara stają się ofiarami bratobójczych walk. Kuroyuki znika gdzieś, prawdopodobnie ranny i porwany przez rzekę, a Kasumi traci zmysły od poczucia winy, aby wkrótce podążyć śladem przyjaciół w objęcia śmierci. Utracenie tak wielu bliskich osób wstrząsa parą i sprawia, że Chōjirō zmienia zdanie. Mężczyzna uświadamia sobie, że jako nauczyciel zawiódł swoich uczniów i nie jest w stanie pozwolić odejść już nikomu więcej. Zwłaszcza Enju, która jest dla niego najdroższa na świecie. Po rzezi klanu Iga mężczyzna bardzo się starał, aby nie posiadać nic cennego i nie musieć już nigdy mierzyć się ze stratą. Kiedy jednak jego kolei podopieczni umierają w tak bezsensowny sposób, nawet shinobi, który od dawna nie potrafi przelewać łez, czuje nieopisany ból…
W nie mniejszym piekle znajduje się Enju, po tym jak musi pochować wszystkich przyjaciół. Na dodatek odkrywa prawdę, że jej życie zagraża istnieniu całemu klanu Kōga. Dziewczyna chce wtedy popełnić samobójstwo, ale zostaje przez Chōjirō powstrzymana. Enju musi żyć albo poświęcanie innych pójdzie na marne. Na dodatek kuzyn najzwyczajniej nie pozwoli jej odejść, po tym wszystkim co przeszli. Na tym etapie staje się już jasne, że para darzy się głębokimi uczuciami. Czymś co istniało w nich od zawsze, ale nigdy nie było opisane słowami. W końcu są shinobi. Istnieni tylko dla obowiązku, a nie miłości.
Wkrótce też dowiadują się, że tak naprawdę morderstwo daimyō Hideyoshiego zostało przez niego ukartowane. Użył swojego kagemushy do sfingowania śmierci, tylko po to, by zacząć dziwaczną grę. Każdy z shinobi Kōga reprezentował innego władcę. Zadaniem wojowników cienia było oczywiście zabicie Enju. Dzięki temu wyłoniono by zwycięzcę, który w przyszłości zaopiekowałby się synem Hideyoshiego. Im dłużej jednak trwała rywalizacja, tym panowie częściej próbowali oszukiwać np. wpływać na wynik starcia poprzez wysyłanie najemników z innych wiosek ninja. Co więcej, w całą sprawę od początku wtajemniczony był Uena Kandou, który zarwał z daimyō korzystną umowę. Za nic więc miał śmierć pozostałych Kōga, których uważał jedynie za narzędzia do spełnienia celu i własnych ambicji.
Kiedy jednak uczestników w grze zostało już tylko dwóch – Enju i Chōjirō – pan Hideyoshi zmienił zdanie i stwierdził, że determinacja shinobi zachęciła go, by nie myśleć o starości. Zamiast tego musi skupić się, aby pozostać żywym jak najdłuższej, co powoli mu samemu zająć się synem. Nie zamierza jednak odpuszczać sobie przyjemności z oglądania finalnego starcia. Właśnie dlatego nakazuje Enju i Chōjirō walczyć po raz ostatni z sobą, dzięki czemu wszyscy panowie będą mieli wspaniałe widowisko.
W szczęśliwym zakończeniu shinobi nie godzą się na warunki gry i uciekają chwile potem, gdy zaczyna się ich pojedynek. Z pomocą przychodzą im zresztą nieliczni, pozostali przyjaciele jak Goemon, Hattori czy Kuroyuki, którzy nie zamierzają obserwować wydarzenia bezczynnie. Dzięki technice Enju – Hyakka Shofuren – parze udaje się zbiec. Naturalnie wiodą odtąd życie poszukiwanych przestępców. Nie przeszkadza im to jednak, bo wreszcie znajdują szczęście oraz spokój. Już nie jako shinobi, ale po prostu mąż i żona, gotowi odejść od klanu Kōga do najdalszych prowincji Japonii i czerpać pociechę ze swojej bliskości. Miło było patrzeć jak oboje otwierają się na coś dla nich tak niedostępnego jak proste emocje, szczęście, nadzieja, marzenia na przyszłość…
W smutnym zakończeniu, para postanawia popełnić samobójstwo w finalnym starciu. Shinjū, czyli rytualne podwójne samobójstwo kochanków, jest czymś głęboko zakorzenionym i doskonale znanym w japońskiej kulturze. Stanowi również najbardziej romantyczny i tragiczny akt sprzeciwu wobec niesprawiedliwości świata. Enju używa Hyakka Shofuren, aby ukryć ich przed widzami, a wtedy oboje, z uśmiechami na twarzy zadają sobie śmiertelne rany. Dzięki temu wyruszają ze wspólną podróż „na drugą stronę” – cokolwiek miałoby to w przypadku shinobi oznaczać. Jeśli bowiem interesujecie się trochę japońskimi wierzeniami, zapewne wiecie, że dla wojowników cienia przyszłość nigdy nie prezentuje się zbyt różowo… a płatki kwiatów czerwienieją od ich przelanej krwi.
I po raz kolejny muszę powiedzieć, że to była bardzo dobra historia. Wierna konwencji i przez to mało oryginalna jak diabli, ale wzruszyłam się kilka razy, chociaż doskonale wiedziałam, co za chwile nastąpi. Na tym jednak polega sztuka dobrego opowiadania. Poprzez używanie wciąż tych samych motywów, toposów i bohaterów potrafi się zbudować raz za razem coś poruszającego. Co twórcom „Nightshade” bezsprzecznie się tutaj udało! I brawa im za to, bo właśnie tak powinna wyglądać świetne napisana historia o ninja.
Miejsce w rankingu: Numer 4. Z bólem serca wystawiam tak niską notę, ale ktoś musi przegrać, aby inni mogli zwyciężyć. Nie uważam wcale, że ścieżka wypada źle na tle historii Hattoriego, Goemona czy Kuroyukiego. Niejeden raz wzruszyła mnie w nie mniejszym stopniu niż te wcześniej wspomniane. Na dodatek podobał mi się jej ciężki, dołujący klimat, a Chōjirō to cudowny bohater i wcale mnie nie dziwi, że ma masę fanów. Ponieważ jednak przyjęłam założenie, że nie ma remisów, to musiał opuścić podium. Chociaż nachętniej pozostawiłabym go z pozostałymi panami na równi. Podobało mi się zwłaszcza bezmyślne okrucieństwo Hideyoshiego oraz sposób w jaki zagrano literacką zasadą braku kompromisów w tym wątku. Do ostatniej chwili porozumienie między bohaterami nie jest możliwe, bo nie tak po prostu działa ich świat. Urodzili się w miejscu, gdzie każdy rozkaz powinien zostać wypełniony z bezgranicznym posłuszeństwem, tylko wtedy ich smutna egzystencja nabierze jakiegokolwiek sensu. Dlatego myślę, że opowieść Chōjirō nawet w większym stopniu niż Gekkamaru prezentuje nam jak powinniśmy interpretować tytuł o kwiatach, które kwitną jedynie w mroku. Zabawa z ideą znaczenia „shinobi” przypominała mi zaś o Hajime Saito, który tak samo zmagał się z interpretacją słowa „bushi”. Bohaterów tych odmiennych produkcji połączyło zatem znacznie więcej niż wspólny seiyuu 😉