Dui to jeden z młodszych bogów, należący do Departamentu Kar. Ogólnie sprawia bardzo przyjazne wrażenie. Jest uprzejmy oraz nienachalny. Wiemy, że przyjaźni się z Ichthysem, być może ze względu na zbliżony wiek, bo z pewnością nie z powodu podobnego poczucia humoru, ale też nie ma wrogich relacji z pozostałymi bogami. Gdy ratuje bohaterkę podczas upadku z dachu budynku, chyba jako jedyny z niej nie kpi, ale wydaje się szczerze zatroskany. Poważnie, z tego co pamiętam, to jedyny bóg, który po prostu delikatnie odstawił ją z powrotem na górę! XD
Wydawało, by się więc, że MC w końcu dokonała wyboru idealnego. Znalazła bowiem zrównoważonego i miłego boga na swojego obrońcę, a współpraca wreszcie ułoży się dla niej pomyślnie. Ano wydawało, bo Dui ma pewien bardzo mroczny sekret…
…a mianowicie jest ich dwóch. W skutek bardzo traumatycznego przeżycia – zabójstwa innego boga (co zarazem jest grzechem Duiego), jego osobowość podzieliła się na połówki. Pierwsza z nich „Dobry Dui” to uprzejmy, nieco nieśmiały chłopak, zaciekawiony światem ludzi oraz unikający konfrontacji. Nawet kary, które wymierza nie są zbyt surowe, bo wierzy w dawanie drugiej szansy i wskazywanie drogi, nie zaś bezwzględną sprawiedliwość.
Z kolei drugi Dui, nazwijmy go roboczo „Złym”, to bóg okrutny, pochopny w postępowaniu i obojętny na cudze cierpienie. Nie ma najmniejszych problemów, by wymierzać ludziom kary, próbować zabić MC, czy sprzeciwiać innym bogom. Jedynie Scorpio, ze względu na swoją siłę, jest w stanie sprawować nad nim jakąkolwiek kontrolę, a i to niekiedy z trudem, bo często dochodzi między nimi do konfrontacji. (Dosłownie: Scorpio go po prostu bije, aż Shadow Dui straci przytomność…).
Historia Duiego to zatem opowieść o szukaniu siebie, wybaczeniu, ale też akceptacji. (A miejscami o skłonnościach do przemocy Scorpio 😉). Gdy MC poznaje boga konstelacji Bliźniąt ten początkowo wydaje się nią zainteresowany jedynie z powodu możliwości zastania wśród ludzi. Jak wspominałam, „Dobry Dui” jest tchórzem. W Niebiosach, po dokonaniu zbrodni, spotyka się ze strachem i pogardą ze strony innych bogów. Kiedy jednak przebywa z bohaterką, dawne problemy wydają się nie mieć znaczenia i nawet piętno grzechu nie ciąży mu za bardzo. Dlatego Dui unika tematu powrotu. Nie domaga się również, by MC pomogła mu pozbyć się znaku.
W zasadzie, już w rozdziale trzecim parka zaczyna darzyć się cieplejszymi uczuciami, a MC rozważa czy przypadkiem się nie zakochała. Ba! Bóg daje jej całą masę sygnałów, że podziwia jej urodę, pracę, determinacje, itd. Sam jest w stosunku do MC zawsze dżentelmenem, prawi jej komplementy, tłumaczy wszystko, o co zapyta, a nie powarkuje jak pozostali bogowie. Zawsze chętny do pomocy. Aż chciałoby się powiedzieć, że partner idealny. I nawet całować potrafił się świetnie, co niby potwierdzały sztuczki, jakie robił językiem z wiśniami… O_o
…aż w pewnym momencie miałam go dość. Dui był tak słodki i perfekcyjny, że scenarzyści przeginali. Co w połączeniu z życiową naiwnością sprawiało, że bardziej przypominał zagubionego nastolatka niż dorosłego faceta. Miałam wrażenie, że jeśli MC czegoś nie zrobi, to następnego dnia on po prostu przyjdzie z walizkami i wprowadzi się jej do chaty. Na dodatek będzie miał wylane na pozostałych bogów, jak tylko znajdzie bezpieczne schronienie. Mniejsza, że wszyscy utkną na zawsze na Ziemi!
I właśnie dlatego ucieszyłam się, gdy „Zły Dui” (w aplikacji nazywany po prostu Shadow Dui) nareszcie się ujawnił. Na tej sztucznie uśmiechniętej, idealnej twarzy pojawiła się jakąś rysa. Oczywiście, nie musiał od razu próbować udusić MC, ale fabuła przynajmniej stała się ciekawsza. Ot, dziewczyna zetknęła się z realnym zagrożeniem. Shadow Dui mógł w końcu powrócić w każdej chwili, więc samo przebywanie w towarzystwie Duiego stawało się niebezpieczne. Na dodatek mówił niepokojące rzeczy, np. sugerował, że bez niego „Dory Dui” nigdy by nie przeżył. Że jedyne co robi, to chroni swoją słabą, żałosną połówkę. Że tak naprawdę, to on jest ofiarą w tym układzie, która ciągle musi stać na straży i się poświęcać… (A szczerze uważam, że miał w tym sporo racji. Nie ma w końcu nic łatwiejszego niż odcinać się od problemów i zostawiać je do rozwiązania komuś innemu).
Podobało mi się zatem, że nie mamy w tym wątku do czynienia z zewnętrznym przeciwnikiem, któremu wystarczy dokopać, ale psychologicznym konfliktem. Drugi Dui nigdy by się nie narodził, gdyby nie faktyczna potrzeba poradzenia sobie z traumą. Uzewnętrzniał więc to wszystko, czego obawiał się młody bóg, a także reprezentował jego chęć destrukcji. Dlatego to nie tak, że „Dobry Dui” nie miał wad. On je po prostu odsunął od siebie i spersonifikował, aby stworzyć sobie broń w sytuacjach kryzysowych.
Co ciekawe, wraz z postępem fabuły, MC uświadamia sobie, że nie pokochała jedynie „Dobrego Duiego”, ale zaczyna troszczyć się o obie jego połowy. Wszystkie jego wady i zalety tworzyły bowiem spójny obraz ukochanego – boga konstelacji Bliźniąt, bez względu na to, co inni o nim myśleli. To był nieoczekiwanie dojrzały zwrot fabularny. Spodziewałam się raczej, że happy ending w tej historii ograniczy się do pozbycia niechcianego „złego brata bliźniaka”. Co byłoby dla mnie rozwiązaniem fatalnym, bo zdecydowanie wolałam bardziej odważnego, sarkastycznego i nieco szalonego Shadowa, od tych ciepłych, użalających się nad sobą kluch… Koniec końców, Dui zachował jednak wszystkie aspekty swojej pokręconej osobowości. Jedynie „przeskok”, którym Duim jest aktualnie stał się mniej wyraźny.
Aby pozbyć się piętna, Dui musiał zatem przestać uciekać. Zaakceptować fakt, że dopuścił się grzechu i przestać wreszcie żyć wypierając prawdę. W nagrodę MC otrzymała w jednym opakowaniu dwóch facetów. Delikatnego, nieco nieśmiałego dżentelmena oraz pełnego pasji, kuszącego ją tsundere.
(spoiler) W kolejnych dodatkach dowiadujemy się więcej o okolicznościach śmierci przyjaciela Duiego. Pojawi się kilka osób z jego przeszłości, a zwłaszcza krewni martwego boga. Dui zostanie zmuszony zmierzyć się ze swoimi demonami ponownie. Tym razem będzie miał jednak u boku rezolutną MC. W epilogu poznamy również rodziców Duiego, a fabuła skupi się wokół problemu ze ślubem. Osobowościowe rozdarcie Duiego umożliwi mu wymianę przysięgi małżeńskiej przy Fontannie Miłości, co może doprowadzić do sytuacji, w której para straci swoją szansę na zawsze… Chyba w żadnym innym momencie historii Shadow Dui nie sprawił na mnie tak pozytywnego wrażenia. Po raz kolejny planował się po prostu poświęcić, aby „Dobry Dui” mógł żyć szczęśliwie. W międzyczasie gdzieś tam przewinie się także problem fanek Duiego. Po tym jak oczyści się z grzechu stanie się niezwykle popularny, zwłaszcza wśród młodych bogiń. Co oczywiście wpłynie na poczucie własnej wartości u MC. (/spoiler)
Summa summarum to była interesująca ścieżka. Przede wszystkim dlatego, że MC pełniła tutaj role psychologicznego wsparcia. Jej zadaniem nie było znalezienie dla Duiego rozwiązania, ale wspieranie go w chwilach zwątpienia. Stanowili więc bardzo fajną, wyważona parę, gdzie żadna ze stron nie jest tą dominującą.
Jedyne na co mogłabym narzekać, to na pozytywną osobowość Duiego. Miałam wrażenie, że czasami twórcy nie mieli na niego pomysłu dlatego ciągle gadał o tych wiśniach… „Zrób mi ciasto… przyniosła mi ciasto… zjedźmy ciasto…”. Podobny problem miałam z innym bohaterem od Voltage – Miyabim z „Enchanted in the Moonlight, który w pewnym momencie wciąż nawijał o inari sushi. Zastanawiam się więc, czy mógł odpowiadać za ich wątki ten sam scenarzysta? Jest to bowiem dowód pewnej pisarskiej nieporadności.
Miejsce rankingu: Numer 8 – Pomimo tego, Dui całkiem wysoko ląduje w rankingu. Wszystko za sprawą jego ciekawszej połowy. Być może, gdyby poświęcono jej więcej czasu, końcowy wynik były jeszcze lepszy, ale hej! To wciąż pierwsza dziesiątka!