Sholmesa poznajemy po raz pierwszy w podstawowej wersji gry, podczas misji z pociągiem. Drużyna próbowała wtedy pochwycić lidera organizacji Twilight – Finisa, a słynny brytyjski detektyw przejrzał wszystkie sztuczki Lupina. Od tego momentu stał się dla złodzieja-dżentelmena prawdziwym utrapieniem. Albo jak kto woli: nemezis. Często bowiem poddawał w wątpliwość faktyczne zdolności planowania Lupina, a nawet określał jego działania jako przewidywalne. W ten sposób między panami narodziła się rywalizacja i chyba tylko w najgorszych koszmarach Lupina, Herlock Sholms mógł dodatkowo urosnąć do rangi Love Interest dla Cardii XD
Warto nadmienić, że twórcy dość przewrotnie nawiązali tutaj do postaci literackich. Herlock Sholmes faktycznie pojawia się w serii o Lupinie, ale ze względu na prawa autorskie, należało zmodyfikować jakoś jego imię. Z kolei w grze, Herlock Sholmes to przydomek jaki detektyw przybiera po swojej niedoszłej śmierci, aby ukryć się przed wrogami… którzy musieliby chyba być poważnie nieogarnięci, aby nie przestawić sobie w głowie paru liter. Nie świadczy to o nich najlepiej, ale uznajmy, że to tylko takie mrugnięcie okiem od twórców. Zwłaszcza, że motyw śmierci Holmesa również pojawia się w książkach, ale autor musiał przerobić zakończenie pod wpływem presji fanów.
W fandiscu dostajemy zatem rozdziały, które są zupełnie odrębną ścieżką do gry podstawowej. Jeśli więc chcieliście dowiedzieć się czegoś więcej o tej postaci, to twórcy wreszcie dali nam szansę. A na dokładkę, Cardia może zacząć romans z inteligentnym detektywem. (Który jest jednym z nielicznych, rodowitych Londyńczyków w całej grze. Co zawsze mnie nieco bawiło!). Niestety, nie wszystko wyszło tak naturalnie, jak moglibyśmy tego oczekiwać…
Tradycyjnie, w rozdziale 9, Cardia poznaje prawdę o sobie i postanawia opuścić paczkę w obawie, że nie zostanie zaakceptowana. (A także po to, aby poukładać myśli). Bezsensowne wędrowanie po mieście i próba ucieczki przed deszczem, kierują ją do kanałów. Poważnie? Mając do wyboru tysiące dachów, ktoś zszedłby do kanałów… bo kropi? Na dodatek nie wiem jak daleko ona musiała zawędrować. Logika nakazywałaby czekać przy wejściu, ale Cardia uznała chyba że musi przeleźć przez cały Londyn, bo spotyka w tym labiryncie korytarzy Kubę Rozpruwacza. Ten, naturalnie, próbuje ją „oczyścić”. Cardii udaje się jakoś uciec i zranić psychopatę. Chwilę potem z kłopotów ratuje ją doktor Watson… który chyba również chciał schronić się przed deszczem, albo może po prostu lubi samotnie tropić seryjnych morderców w ściekach miejskich? Ale co tam!
Po odkryciu, że Cardia nie ma się gdzie podziać, Watson zabiera ją do siebie. Tam, na kominku, Cardia dostrzega fotografię, na której doktor pozuje ze swoją młodą żoną… ale również znanym detektywem! Zdziwiony Watson przepytuje Cardię, jakim cudem zna Holmesa (dla niej Sholmesa), skoro jego przyjaciel nie żyje. Nabierając podejrzeń, postanawia go poszukać, tylko po to, by odkryć, że detektyw faktycznie ma się świetnie i siedzi sobie w agencji. Gdy Watson chce go uderzyć, Sholmes wykonuje zgrabny unik. W efekcie panowie nie rozwiązują swojego nieporozumienia. Sholmes dość jasno daje do zrozumienia, że planował prowadzić śledztwo sam. Jest również zaskoczony obecnością Cardii, ale pozwalają jej zostać w agencji.
Zwłaszcza, że Cardia szybko okazuje się użyteczna. Sholmes może sobie być geniuszem, który wie jak działają umysły przestępców, ale ma w każdym pomieszczeniu prawdziwy syf. Cardia odwdzięcza się zatem chociaż tym, że wypowiada wojnę brudowi i nieodłożonym na miejsce rzeczom. Mężczyzna zaś, pomimo początkowego zakłopotania, jest wdzięczny za odrobinę pomocy.
Dziewczyna nie chce jednak w nieskończoność martwić przyjaciół. Kontaktuje się z hrabią Saint-Germain i informuje go, że przez jakiś czas zostanie z Sholmesem i Watsonem. Szczerze mówiąc, trudno było mi zrozumieć jej motywacje. (Nawet jeśli listy od Sholmesa, które miały prowokować Lupina, były całkiem zabawne). Niby wolała przebywać z kimś, kto nie widziałby w niej potwora, ale praktycznie od razu ujawniła detektywowi i Watsonowi prawdę o truciźnie w swoim ciele. Na dodatek, na logikę, w agencji nie znajdowały się meble, ani przedmioty, które byłyby odporne na kontakt z jej skórą. Powinna więc dokonać tam naprawdę imponujących zniszczeń, ale fabuła nic o tym nie wspomina…
Zamiast tego Cardia pomaga duetowi w śledztwie. Okazuje się, że za wszystkimi potwornościami w Londynie stoi nie kto inny, jak „Napoleon zbrodni”, arcy wróg Holmesa i absolutny psychopata – profesor James Moriaty. Zabija on ostatecznie Finisa i przejmuje całkowitą kontrolę nad Twilightem. A potem dokonuje nawet udanego zamachu na Victorię, za co oskarżony zostaje Herlock Sholmes. Nie robiłam sobie jednak nadziei, że nie będę musiała już nigdy ogladąć królowej. To wszystko było zbyt naciągane, aby uwierzyć.
W każdym razie: drużyna musi się odtąd ukrywać i bohaterowie opowiadają sobie o przeszłości. Cardia przywołuje wydarzenia z Elaine, przez które czuje, że nie ma prawa być szczęśliwa, a nawet żywa. Skoro pozbawiło się kogoś przyszłości, jak można planować właśną? Sholmes przekonuje ją jednak, że jedyną osobą, od której może otrzymać wybaczenie jest Etty. (Co ma sens…). Cardia zaś nigdy nie powinna żałować życia, które otrzymała. Kiedy jednak, na skutek kolejnych wydarzeń, Cardia zauważa, że Shomles zachowuje się do niej bardzo podobnie. Że nie dba o siebie, wydaje się celowo narażać, a nawet jest gotowy poświęcić przyszość dla zemsty. Detektyw reaguje gniewem i szydzi z uczuć dziewczyny. W końcu niby jak miałby znaleźć szczęście u jej boku, skoro nie można jej nawet dotknąć? …Ouć!
Chociaż bądźmy poważni. Miałam wrażenie, że cała ta sytuacja była tylko pod CG z kabedon XD A dodatkowo: scena stanowiła wprowadzenie do późniejszej rozmowy Cardii z Watsonem. Doktor wyznaje, że jego żona została zamordowana. Nie zna szczegółów, ale wie, że Sholmes i Moriaty są w to jakoś zamieszani oraz, że jego przyjaciela dręczą potworne wyrzuty sumienia. To dlatego się z nim nie kontaktował i nie potwierdził, że żyje. Watson tłumaczy również Cardii, że to, że nie można kogoś dotknąć, nie oznacza jednocześnie, że nie można go kochać. Za przykład podaje swoje uczucia do żony. Jego miłość nie osłabła, nawet jeśli nigdy nie weźmie ukochanej w objęcia. Ooooh… Było to nieoczekiwanie bardzo ładne i głębokiego spostrzeżenie, jak na tą grę. Coś, co podratowało mi mocno cały scenariusz.
Zabawnie było także zobaczyć, jak paczka Lupina przychodzi Sholmesowi z pomocą, gdy ten znajduje się w niebezpieczeństwie. Przy okazji detektyw dał pokaz bad assowatości! Pomimo iż skóra Cardii go paliła, ten nie wypuszczał dłoni dziewczyny, aby ją ocalić za wszelką cenę. Ucieczka ornitopterem była więc dość dramatyczna. Dobrze też pokazała wewnętrze rozdarcie detektywa. Ponieważ sam odebrał kiedyś życie (= żona Watsona) uważał, że ból to niewystarczająca kara. Kiedy więc miał już pewność, że Cardia jest bezpieczna, sam puścił się drabiny i celowo stał więźniem Moriatiego.
Do ostatecznej konfrontacji z antagonistą dochodzi dopiero na zamku. Naturalnie, Viktoria musiała jakoś przeżyć i razem z paczką Lupina planować odbicie Sholmesa. Watson i Cardia postanawiają, że jak spotkają detektywa, to tym razem porządnie mu przywalą… i co najlepsze dotrzymują słowa! Na dodatek na oczach Moriatiego. Niestety, pech chciał, że towarzyszy im wtedy Van Helsing. Profesor wykorzystuje więc łowcę, aby przy pomocy jego traumy aktywować warunkowanie „żywej broni”. Watson zostaje, aby odwrócić uwagę Van Helsinga, kiedy Cardia i Sholmes udają się w pościg za Moriatim.
A wtedy antagonista dostaje prawdziwego ataku villainizmu. Czyli wyjasnia cały mroczny plan i gada od rzeczy. Zaczyna np. bredzić, że Cardia odebrała mu jedynego człowieka, który kiedykolwiek go „uzupełniał” – niczym relacja Jokera z Batmanem. Że tylko dzięki Sholmesowi nie czuł się samotny, itd. O_o Postanawia również wykorzystać Horologium Cardii, aktywować kamień filozoficzny, a w skutek tego zniszczyć cały Londyn. Bo czemu by nie? Chce by Sholmes cierpiał i podjął kolejną, trudną decyzję: czy ocali miasto, zabijając przy okazji ukochaną, czy pozwoli wszystkim zginąć przez głupią nadzieję.
Aby jednak nie było, że nie umie się bawić daje protagonistom podpowiedź, że klucz do rozwiązania całej sytuacji znajduje się „gdzieś blisko”. (Mogli zagrać w „ciepło/zimno”). Nie będzie żadną niespodzianką jeśli powiem, że jakimś cudem antidotum spowalniające Horologium miała sama Cardia, co oczywiście Sholmes jakoś tam wydedukował. Cała scena nie przypadła mi zbytnio do gustu, bo było wiele bezsensownego wstawiania po „już prawie śmiertelnej ranie”, a zabrakło klimatu faktycznego śledztwa. Sholmes po prostu tłukł się z Moriatim (przyjmując pozycję jak we wschodnich sztukach walki). Cardia zaś czekała bezsilnie, bo transformacja kamienia sprawiała, że mogła tylko stać i wołać coś w rodzaju „Sholmes-kun!”.
Bohaterom, naturalnie, udaje się uratować miasto, powstrzymać przemianę Cardii, a nawet pozbyć antagonisty. Choć w tym ostatnim ten ich uprzejmie wyręcza. Moriaty popełnia samobójstwo, co jednocześnie uwalnia Van Helsinga spod hipnozy. (Nie mam pojęcia jakim cudem Watson tam przetrwał tyle czasu… Van Helsing musiał atakować go piórkami i bardzo wygodnym krzesłem, niczym hiszpańska inkwizycja).
W epilogu Cardia razem z Sholmesem udają się pociągiem do Walii, aby odnaleźć Etty. W końcu tylko tak dziewczyna zdoła się wreszcie pogodzić z przeszłością. Potem zamierzają skupić się na rozwiązaniu zagadki trucizny, bo jak komentuje Sholmes: chce jak najszybciej być w stanie dotykać ukochaną. Tym samym Cardia ostatecznie opuszcza Lang Lupina i dołącza do Agencji Detektywistycznej Sholmesa.
Summa summarów to nie był zły wątek. Sholmes jako postać był całkiem interesujący, choć Watson za wiele krzyczał jak na mój gust. (Wystarczył nam już Impey i Delly!). Szkoda tylko, że Cardia była tutaj bardzo bierna, a jej postępowanie słabo umotywowane. Na dodatek, po tym jak poznaliśmy i polubiliśmy paczkę, trudno pogodzić się, że dziewczyna ot tak ich opuszcza. Niby dalej się wspierają czy pozostają przyjaciółmi, a jednak coś tutaj nie grało, jak powinno. Trochę szkoda, że ścieżki Sholmesa nie dostaliśmy w podstawowej grze. Brakuje bowiem jakiegoś epilogu – czyli dodatkowych rozdziałów w stylu tych, które otrzymaliśmy dla reszty bohaterów w „Future Blessing”. Może wtedy bardziej polubiłabym sarkastycznego detektywa w tym wydaniu. A tak było po prostu OK, z lepszymi i gorszymi momentami.
Miejsce w rankingu: Numer 6. Sholmes jest jakby „obok” głównej historii. Może dlatego nie mogłam dać wyższej noty. Czekam jednak na kolejne dodatki z jego udziałem!