Powiem szczerze, lubiłam Lupina, ale nie uważałam jego rozdziałów za najlepsze w podstawowej wersji gry. Przegrał wtedy na historie z Saint-Germainem. Kiedy jednak przeszłam wreszcie jego scenariusz w kontynuacji, to skradł kompletnie moje serce.
Opowieść zaczyna się kilka dni po ślubie pary, którego świadkiem byliśmy jeszcze w Code: Realize ~Guardian of Rebirth~. Cardia nie cierpi już na skutek trucizny, została bowiem w pełni uleczona. Nieoczekiwanie pojawia się jednak inny problem. A jest nim sam Lupin.
Po pierwsze okazuje się, że nasz złodziej nie jest zbyt rannym ptaszkiem. Opuszczenie łózka to nie lada wyzwanie, gdy wciąż się jest proszonym o pięć minut, ale nawet to nie stanowi największego problemu.
Po drugie, Cardię martwi fakt, że jej emocje wprost szaleją, kiedy ukochany pozostaje tak samo opanowany i spokojny, jak zawsze. Zupełnie jakby nic nie zmieniło się w ich relacjach po ich ślubie.
Na dodatek ewidentnie jest dominującą stroną. Przychodzi do żony, bez zapowiedzi. Czasami w środku nocy, Cardia odkrywa, że Lupin po jakoś zakradł się do jej łóżka. Niekiedy wyczekuje go, ale mężczyzna się nie pojawia. Jak tłumaczy: tak jest bardziej ekscytująco.
Niestety biedne serce Cardii nie radzi sobie z takich nadmiarem emocji. Postanawia pożalić ze swoich rozterek przyjaciołom i w pierwszej kolejności trafia na Victora oraz na Van Helsinga. Jako że nie są to specjalności od zdrowych relacji, ale mimo wszystko chcą pomóc, dochodzą do wniosku, że nic tak nie podkręca miłości, jak poczucie zagrożenia. Co prawda, Victor tłumaczy, że nie do końca to miał na myśli, gdy mówił o wpływie adrenaliny na emocje, ale łowca wampirów ma na ten temat inne zdanie. To pierwsze sercowe rozterki, Cardii – argumentuje. Są więc zobowiązani, aby udzielić jej wszelkiego, potrzebnego wsparcia.
W efekcie, wieczorem, gdy Lupin przychodzi do Cardii ma dla niej złą wiadomość. Posiadłość została zaatakowana! Agenci Twilight przedostali się do środka, więc para musi się jakoś ewakuować i odkryć, czego organizacja może jeszcze od nich chcieć, po tym jak straciła swoich liderów.
Jesteśmy więc świadkami idealnego zgrania pary, gdy ta przekrada się po korytarzach. Owszem, Lupin jest w swoim żywiole, ale nie wygląda na to, by wydarzenie wpływało jakoś na jego uczucia wobec żony. W końcu dochodzi do finalnej konfrontacji. Lupin atakuje agenta Twlight, ten odpowiada kontratakiem… i mężczyźni mierzą do siebie z „dłoni”. Zirytowany złodziej domyślił się tożsamości pseudo agentów. Zwłaszcza, że Sisi dosłownie wskoczyła w ramiona Viktora. Mężczyzna rozkazuje więc się im usprawiedliwić. O co chodzi z tą parodia, przebierankami i nocnymi atakami.
Plan „Ukradzenia serca Lupina” okazuje się wielką klapą i Cardia wraca do punktu wyjścia. Dlatego następnego dnia podejmuje drugą próbę i prosi tym razem o pomoc Impego i Saint-Germain. Jako że Impey zna się z Lupinem najdłużej, a hrabia po prostu jest przebiegły, ich pomysł jest znacznie bardziej podstępny.
Gdy Lupin relaksuje się w salonie i chce zaprosić żonę na wspólny spacer, ta odmawia, tłumacząc, że będzie zajęta. Ma przy sobie walizkę i jak się okazuje „idzie na randkę”. I chociaż brzmi to idiotycznie, należy pamiętać, że Cardia pod wieloma względami była bardzo nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Kupiłam zatem fakt, że w oczach Lupina mogła nie wiedzieć, iż „nie wypada” spotykać się z innymi mężczyznami, będąc już po ślubie.
Dziewczyna dołącza do Impego i Saint-Germain, którzy bezlitośnie zaczynają przymilać się do kobiety. A chociaż Lupin wie, że zachowuje się szczeniacko, nie potrafi się powstrzymać i śledzi poczynania przyjaciół aż do kawiarni. Tam ukrywa się w krzakach (razem z Sisi, którego najwyraźniej zabrał na spacer albo aby mieć wymówkę) i obserwuje rozwój sytuacji. A trzeba przyznać, że chłopaki urządzili sobie niezły ubaw jego kosztem. A to ścierają Cardii krem z policzka, a to znowu chwytają za rękę, komplementują… W zasadzie już po kilku sekundach, Lupin ma im ochotę zdrowo dokopać.
Nagle jednak Cardia zaczyna mówić, że nawet teraz tęskni na mężem. Jak wiele dla niej znaczy, jak cudownie się przy nim czuje i jak żałuje, że zawsze od niego tylko bierze i nie może w zamian nic dać. Lupin praktycznie gotuje się z zakłopotania w krzakach. Nie tylko ze względu na to, jak poruszyło go wyznanie żony, ale też z zażenowania swoim dziecięcym postępowaniem. W końcu ukrywa się w chaszczach, o mało nie zamordował z zazdrości przyjaciół i jeszcze żali się psu XD. Przyznam szczerze, że ta scena rozbiła dla mnie bank i była najlepsza w całym Code: Realize ~Future Blessings~. Po prostu wcześniej nie mieliśmy okazji poznać Lupina z tej nieco innej strony. I zgadzam się z Cardią, że fajnie było chociaż raz zobaczyć go bez tej maski pewności siebie i szarlatańskiego uśmieszku.
Wreszcie mężczyzna się ujawnia. Przyjaciele rozsądnie postanawiają się ewakuować, aby dać parze szanse na porozmawianie (i chyba chcieli uciec, nim oberwą XD). Wciąż zarumieniony Lupin tłumaczy wtedy żonie, że nie musi opracowywać planu kradzieży jego serca, bo już dawno należy one do niej. Poza tym może i wygląda zawsze na opanowanego (w końcu oszukiwanie ludzi to jego praca), ale to nie znaczy, że jego emocje nie szaleją, kiedy jest blisko ukochanej. Jak widać scenarzyści się postarali, aby ta scena wprost kipiała słodkością. Lepszego fanserwisu nie można był osobie po prostu wymarzyć.
Druga część scenariusza jest już znacznie poważniejsza. Cardia czuje potrzebę dowiedzenia się czegoś więcej o ojcu. Chciałaby chociaż trochę zrozumieć człowieka, któremu zawdzięcza istnienie, a który przecież był kiedyś naprawdę dobrą osobą, nim postradał z żalu rozum. Po części pcha ja do tego dziwny sen, który miała jeszcze z czasów, gdy zamieszkiwała opuszczoną posiadłość w Walii.
Lupin godzi się jej pomóc i sprawdzić co na temat Isaaca Beckforda pozostało w archiwach królewskich. Para udaje się tam wspólnie, a niezbyt zadowolony kapitan Leonhardt służy za przewodnika. Wciąż nie cierpi on Lupina, musi jednak uszanować prośbę „bohatera”, bez którego Londyn byłby w poważnym niebezpieczeństwie.
Cardia odnajduje wtedy dziennik i fotografie, która przedstawia cała szczęśliwą rodzinę doktora Isaaca. To przekonuje ją ostatecznie, że nie był potworem. A na ostatniej stronie dziennika znajduje jego życzenie, by Cardia miała kiedyś radosną przyszłość.
W epilogu przyjaciele żegnają Impego, który udaje się na podróż do Ameryki, Frankenstein prowadzi konferencje na temat używania broni masowej zagłady, a Van Helsing dalej walczy o prawa wampirów i wspiera Dora-chan w jego działaniach. Co zaś się tyczy Saint-Germain to wiedzie on teraz normalne, ludzkie życie i dalej utrzymuje posiadłość, na wypadek gdyby gang chciał się spotkać. Dostajemy więc mini zakończenie dla każdego wątku i podsumowanie innych rozdziałów. A chociaż wiemy, że drogi przyjaciół się rozchodzą, to zawsze pozostaną oni w kontakcie.
Finalna scena ma miejsce na dachu pałacu Buckingham, skąd Lupin i Cardia oglądają miasto. Zachwycona dziewczyna zauważa, iż na wietrze tańczą białe płatki kwiatów, co inspiruje ją do ponownego wypowiedzenia życzenia, że chciałaby poczuć ciepło innego człowieka. Złodziej-dżentelmen nie pozostaje obojętny na pragnienie żony i wymieniają kolejne pocałunki. Tym sposobem kończy się dodatkowy scenariusz Lupina, a zarazem przygoda z Code: Realize. A przynajmniej do wypuszczenia kolejnego fandiscu.
A zatem, co myślę o tej historii? Absolutnie cudowna! Rozterki Cardii były po prostu urocze, a próby przyjaciół, aby jej pomóc sprawiły, że nie raz szczerze się uśmiałam. Zwłaszcza za sprawą sceny w krzakach. Przy okazji naprawdę dobrze przedstawiono relacje całego gangu. Bo chociaż w grach tego studia często pojawiała się grupa sojuszników czy towarzyszy broni, to nigdy nie miałam takiego uczucia faktycznych więzi przyjaźni jak w „Code: Realize”. Widać, że bohaterowie szczerze się lubią i to aż przykre, że każdy musi pójść w swoją stronę. Niestety, wszystko kiedyś się kończy, musieliśmy więc zobaczyć kiedyś epilog.
Co zaś się tyczy samego Lupina poznaliśmy go z tak wielu nowych stron, że – jeśli to w ogóle jeszcze możliwe – zapałałam do niego tylko większą sympatią. W swojej bardziej nieporadnej, zazdrosnej i szczeniackiej wersji wypadł wyjątkowo słodko. Na dodatek podobało mi się, że bohater ma świadomość idiotyczności swojego zachowania. Często wątek zazdrości w grach przedstawiany jest bardzo patologicznie. Tutaj jednak był wiarygodny i zabawny. Do tego stopnia, że kompletnie mi nie przeszkadzało, że Cardia wystawia uczucia męża na próbę. Zresztą, miałam wrażenie, że ona nie była pewna, co chcą osiągnąć Impey i Saint-Germain, a tym po prostu puściły trochę hamulce z entuzjazmu.
Miejsce w rankingu: Numer 1. Choć wcześniej Lupinowi nie udało się zgarnąć złota, to teraz w pełni mu się należało. Ze smutkiem będę rozstawać się z bohaterami „Code: Realize”. Cieszę się jednak, że dzięki temu scenariuszowi, mogłam poznać postaci nieco lepiej. Zwłaszcza, że złodziej-dżentelmen to jeden z bardziej oryginalnych bohaterów ze wszystkich znanym mi gier otome. Dlatego fajnie będzie kiedyś wrócić do tej historii.