Podejrzewam, że żaden z bogów nie zrobił na MC tak złego wrażenia, jak Scorpio podczas pierwszego spotkania. Praktycznie od razu dał jej odczuć, że uważa ją za brudnego, ludzkiego śmiecia. I chyba nawet Leon nie dorównuje mu pod tym względem, bo kiedy tylko Scorpio otworzy usta wiemy, że na 99% padnie zaraz jakieś wyzwisko.
Naturalnie, jak bóg pełniący ważną fuchę w Departamencie Kar, Scorpio był świadkiem wielu podłości, dlatego nie ma o „rybach” wysokiego mniemania. Na dodatek widzi w MC jedynie narzędzie do szybkiego pozbycia się piętna grzechu. Irytuje się więc ilekroć podejrzewa, że dziewczyna stawia opór albo jej niewiedza spowalnia jego powrót do Niebios.
Podobnie jak w przypadku Leona, boska moc Scorpio również bazuje na „dotyku”. Dzięki niej potrafi odczytywać emocje i myśli. Dlatego doskonale wie, że bohaterka się go boi. Potrafi też odgadnąć, gdy próbuje go okłamać. (Choć MC po prostu z grzeczności nie mówiła czasami, co myśli). Niestety, na początku gry, bóg jest w stanie odczytywać jedynie negatywne emocje, takie jak zazdrość, gniew czy smutek. Dlatego w pierwszych rozdziałach Scorpio jest naprawdę trudnym do zniesienia dupkiem. Cały czas klnie, ubliża kobiecie, podejrzewa ją o najgorsze i karze ludzi w ramach swojej pracy (zdaniem bohaterki) w przesadnie okrutny sposób. Jest to więc klasyczny przykład „nienawiści od pierwszego spojrzenia”.
Później dowiadujemy się, że jego piętno znajduje się na ramieniu, a Scorpio został skazany na odbycie pokuty za użycie zakazanej mocy, gdy próbował powstrzymać grupę terrorystów. Przeszłość tego boga jest bowiem ściśle powiązana z organizacjami, które wykorzystywały dzieci do wykonywania różnych, brudnych misji. Niegdyś Scorpio sam był takim zmanipulowanym, zmuszonym do zabijania dzieckiem. Król Niebios zlitował się jednak na nim, widząc ogrom cierpienia, jakie chłopiec przeszedł i ofiarował mu w zamian boskość.
Po poznaniu tej smutnej historii, MC zaczyna patrzeć na wrednego boga nieco przychylniej. Uświadamia sobie po prostu, że niechęć Scorpio względem ludzi nie wynika z bezpodstawnych uprzedzeń, ale traumatycznych doświadczeń. Mimo to, nie wykorzystuje swojej pozycji w Departamencie do zemsty. Wymierzane przez niego kary, choć początkowo wydawały się okrutne, mają na celu obudzenie w grzesznikach wyrzutów sumienia i naprowadzenie ich na dobrą drogę. MC dostrzega wtedy w Scorpio jego łagodniejszą naturę, skrzętnie ukrytą za maską obojętności oraz agresywnym zachowaniem.
Uczucia Scorpio również rozwijają się bardzo powoli. Zaczyna przychylniej patrzeć na bohaterkę dopiero, gdy ta jest zmuszona pomagać mu w pracy. MC bardzo cierpi przy wymierzaniu każdej kary. Bogowie ją przerażają, bo w jej mniemaniu nie dają śmiertelnikom drugiej szansy. Z kolei Scorpio, który widzi wtedy jej prawdziwe uczucia i myśli, jak zaskoczony, że ktoś może tak bardzo przejmować się losem obcych mu ludzi.
Wkrótce zresztą sytuacja wymyka się spod kontroli, gdy Scorpio ma ukarać człowieka, który wykradł ze sklepu nóż. Zdesperowana MC chce początkowo przemówić złodziejowi do rozsądku, aby ochronić go przed bogami. Scorpio używa jednak na nim swoich mocy, a mężczyzna rani się własną bronią. To jednak nie wystarcza i szaleniec próbuje zaatakować przypadkowych przechodniów. MC rzuca się wtedy z pomocą, aby osłonić matkę z dzieckiem, w skutek czego sama staje się celem. Bóg ratuje ją z opresji w ostatniej chwili. A chociaż MC wciąż jest roztrzęsiona, to nie zapomina podziękować za ocalenie życia.
Chwile później bóg nieoczekiwanie słabnie w alejce. Jak wyjaśnia MC, przebywanie i używanie mocy w brudnym świecie ludzi odbija się na ich zdrowiu. Co więcej, Scorpio jest osłabiony do tego stopnia, że nie potrafi przeteleportować się do boskiej posiadłości na Ziemi i musi prosić bohaterkę, aby pomogła mu tam dotrzeć… środkami komunikacji miejskiej. Naturalnie, proszenie o cokolwiek nie przechodzi mu przez gardło łatwo. Zwłaszcza, gdy kobieta zaczyna sobie szydzić z jego niewiedzy. (Np. Scorpio próbował przemocą zmusić biletomat do współpracy). Po tym komicznym wydarzeniu MC nie potrafi już dłużej bać się Vice-Ministra Kar, bez względu na to, jak często by na nią nie warczał i udawał groźnego.
Pomimo licznych prób udania się wreszcie do domu, MC ulega prośbo-rozkazom Scorpio i zostaje z nim nieco dłużej. W zamian za to zyskuje możliwość wypowiedzenia życzenia. (Scorpio chyba pomyliły się Departamenty… jestem ciekawa reakcji Zyglavisa, gdyby jego Vice-Minister nagle złożył wypowiedzenie i poszedł współpracować z Leonem & spółką). Nie zastanawiając się długo (przypominam, że mogła wybrać cokolwiek…), kobieta prosi, aby Scorpio zabrał ją do jakiegoś wysoko położonego miejsca, bo chce zobaczyć pokaz spadających gwiazd. O_o
Ja wiem, że próżność zodiakalnych bogów zostaje podbudowana za każdym razem, gdy słyszą od kobiet coś podobnego (przechwalają się bowiem tymi gwiazdozbiorami, jakby pokazywali MC nowoczesne auto), ale jej zaangażowanie w pracę jest bardzo niezdrowe. Na dodatek śmieszy mnie zawsze, gdy bohaterki gier otome, niczym księżniczki z Disneya, nie marzą o niczym innym jak pokój i dobrobyt na świecie…
Paradoksalnie, na widok spadających gwiazd, kobieta postanawia wypowiedzieć drugie życzenie i w zależności od decyzji gracza wybiera zawsze coś pozytywnego dla Scorpio np. szybko powrót do Niebios. Jak zatem widać chyba nie skumała, że gdy bóg chciał spełnić jej życzenie za pierwszym razem, to miał większą moc sprawczą od jej przesądów. Choć Scorpio twierdzi że i tak wszystkie życzenia lądują wtedy w Departamencie Leona, lepiej więc, by nie prosiła o nic wstydliwego.
W kolejnych rozdziałach surowa maska Scorpio całkowicie odpada. Zwłaszcza, gdy ponownie jest osłabiony i MC postanawia nafaszerować, bo jabłkami, aby miał „dużo witamin”. Mniejsza z tym, że bogowie nie potrzebują jedzenia. Co więcej, wycina owoce w taki sposób, aby przypominały króliczki… a nasz surowy, upadły i nienawidzący ludzkości bóg jest tym pomysłem zachwycony! Pożera jabłka, jakby dostał ambrozję.
Od tej pory następuje wyraźna zmiana w jego zachowaniu. Ilość przezwisk wyraźnie się zmniejsza i przypominają zalotne droczenie niż faktyczne obelgi. Bóg zaczyna także mówić do kobiety po imieniu, wyraźnie cieszy się z każdych odwiedzin oraz staje łagodniejszy, ilekroć MC znajduje w pobliżu. Tak wyraźna ewolucja nie umyka jego kolegom po fachu, którzy zaczynają stroić sobie żarty kosztem przełożonego (zwłaszcza Ichthys). Wcześniej Scorpio zawsze miał przysłowiowy kij w tyłku, ale dla MC staje się słodki niczym te jabłuszka…
Miłość człowieka i boga pozostaje jednak tematem tabu. I szkoda, że Voltage dało ciała w pokazaniu tego problemu w ciekawszy sposób. Do fabuły powraca dziwaczna organizacja terrorystyczna (której lider biegał sobie zresztą wesoło po całym Tokio i pojawiał tu i ówdzie, jak mroczny klaun z horrorów Kinga). Ale to nie wystarczyło! Otrzymaliśmy jeszcze na deser armię dzieci-żołnierzy. Tak jakby nie dało się inaczej nawiązać do przeszłości Scorpio.
Naturalnie, bohaterowie muszą uporać się z tym problemem. Po krótkiej kłótni z bogiem, MC wpada w ręce lidera terrorystów, który śledził Scorpio i ubzdurał sobie, że jego „moc telepatii” może być przydatna dla armii. (Btw, ten facet naprawdę chodzi w stroju żołnierza i podgląda ludzi zza krzaków… nikogo to nie dziwi?). Bohaterka zostaje uprowadzona do mrocznego magazynu (*ziew*…) i próbuje negocjować z terrorysta, bo żal jej dzieci. Wedy na scenę wkracza Scorpio i w imieniu Księżyca… znaczy, Departamentu Kar, chce rozwiązać problem istnienia organizacji raz a skutecznie. Naturalnie, bohaterka powstrzymuje rozsierdzonego boga, w obawie, że skrzywdzi dzieci, co ten uważa za idiotyczne…
…ale ustępuje. A przynajmniej częściowo, bo kiedy MC mówi, że pomoże mu w walce, wystarczy samo zimne spojrzenie Scorpio, aby zmieniła zdanie i grzecznie schowała się za jego plecami. W międzyczasie na widok aury boga, lider terrorystów wpada w obłęd antagonisty. Zaczyna biadolić coś w stylu „ta potęga będzie moja!” czy „będę kontrolował cały kraj!”. (Kto to wymyślił? I mam nadzieje, że scenarzysta spędza resztę swych dni z papierową torbą na głowie…). A tymczasem bohaterka ma po ich wymianie zdań olśnienie, że Scorpio tak naprawdę lepiej niż ktokolwiek inny w Niebiosach rozumie ból i smutek ludzi, bo sam kiedyś był przecież człowiekiem. Dlatego niewielu bogów może mu dorównać wyrozumiałością i zaangażowaniem w zawracaniem śmiertelników z ich błędnych ścieżek. (Tak się składa, że przynajmniej kilku innych bogów radzi sobie z tym równie dobrze). Po tym jak kobieta zostaje ranna, gdy próbuje ochronić boga przed kulami, Scorpio wpada w szał. Jest gotowy ponownie popełnić ten sam grzech, aby ją ocalić.
Następna scena ma już miejsce w Niebiosach, gdzie Scorpio i MC zostają przeniesieni po starciu z terrorystami. Pojawia się Zyglavis i informuje, że Departament niee zamierza Scorpio ukarać, bo zdołał ich „przeteleportować”, nim doszło do ponownego popełnienia grzechu. (Ten sam Zyglavis, który w wątku Leona był gotowy osobiście wymierzać wyroki, byleby dowalić Ministrowi Departamentu Życzeń XD). Ba! Bóg gwiazdozbioru Wagi dodaje nawet, wielce zadowolony z siebie, że przecież nie ma żadnych świadków, bo nikt nie został zabity, nic się nie stało i w sumie cała sprawa jest już pod dywanem.
Co więcej, grzech Scorpio, przez który został wygnany na Ziemie, nie polegał tak naprawdę na użyciu zakazanej mocy. W rzeczywistości Król chciał uleczyć jego serce z nienawiści do ludzi. Dzięki MC, Scorpio ponownie otworzył się na współczucie i miłość do śmiertelników. Zyskał również zdolność do czytania wszystkich emocji oraz myśli, włącznie z pozytywnymi. A chociaż ich związek pozostaje tabu, to Król godzi się na niego tylko pod warunkiem, że Scorpio dalej będzie wykonywał na jego zlecenie różne, brudne zadania…
Wokół konfliktu z Władcą Niebios kręcą się zresztą ich dalsze, wspólne przygody. A innym dominującym motywem, jest rodzina. Scorpio bowiem nigdy żadnej nie posiadał i nie jest pewien, co myśli o perspektywie posiadania swojej własnej. (spoiler) Uroczym zwieńczeniem jego historii jest manga, która pokazuje nam dalsze losy bohaterów oraz maleństwa, które razem sprowadzili na świat. (/spoiler)
Miejsce w rankingu: Numer 3 – rozdziały boga konstelacji Scorpiona są bardzo nierówne. Od idiotycznych wątków z terrorystami, po bardzo słodkie rozterki, gdy ten próbuje dojrzeć do bycia partnerem czy ojcem, a nawet dramatyczne zwrotny akcji, gdy walczy o swoją ukochaną z całymi Niebiosami. W tej historii jest odpowiednia ilość dramy, komedii, romansu i patosu, by spokojnie uznać ją za jedną z najlepszych. Dlatego Scorpio zasługuje na podium, nawet jeśli czasami mnie irytował. Ale to wciąż uroczy gbur!