Leon to jeden z najpotężniejszych bogów w całych Niebiosach (według plotek jako jedyny dorównuje potęgą Królowi). Nic zatem dziwnego, że w Departamencie Życzeń pełni role Ministra, nawet jeśli spełnianie zachcianek ludzi nie sprawia mu żadnej radości i do swojej pracy podchodzi bez entuzjazmu.
Gdy poznajemy go po raz pierwszy, bóg konstelacji Lwa nie jest bynajmniej zadowolony, że przypadła mu rola ratowania bohaterki. Chce jednak załatwić sprawę jak najszybciej i odzyskać swoje moce. Według niego ludzie są słabi jak ryby wyjęte z wody, które istoty wyższe i lepsze mogą zranić samym dotykiem. Paradoksalnie, to właśnie dotyk boga sprawia śmiertelnikom i innym niebiańskim istotom niezwykłą przyjemność. (Seriously, jesteś najpotężniejszym z panteonu i masz tak beznadziejną moc?). W efekcie lgnie więc do niego wszystko, co żyje, a sam Leon ma bardzo spłycone myślenie o relacjach i uczuciach. Nie musi przecież zbytnio starać, aby być uwielbiany, szanowany i aby nawet najpiękniejsze boginie próbowały zasłużyć sobie na jego względy.
Dlatego jego początkowe podejście do bohaterki jest wyłącznie negatywne. Leon nawet nie próbuje ukrywać swojej pogardy. W zasadzie ubliża MC na każdym kroku, a ona znosi kolejne upokorzenia z nieprawdopodobnym spokojem. Po części: ze strachu przed bogami (zwłaszcza, gdy ci zaczynają ją zmuszać do odwiedzin w zajmowanej na Ziemi posiadłości i robić sobie z niej żarty), a po części dlatego, że nie potrafi być zupełnie obojętna na jego moc. Bohaterka boi się wpływu jaki ma na nią bóg, ale jednocześnie coś ją do niego przyciąga.
Być może fakt, że Leon zawsze wydaje się MC bardzo samotny? Przez dysproporcje w mocy, mężczyzna dystansuje się od innych bogów. Niektórzy mu zazdroszczą, inni ślepo uwielbiają, a jeszcze inni unikają. Jako Minister cieszy się szacunkiem swojego Departamentu, ale w tych relacjach nie widzi się przyjaźni. Dla Teorusa czy Huedhauta jest szefem, z którym czasem można pożartować i jedynie Karno zdaje się rozumieć go nieco lepiej. Przy okazji bóg konstelacji Raka to chyba jedyny przedstawiciel zodiakalnego panteonu, którego Leon w ogóle słucha. Całą resztę ma w głębokim poważaniu – włącznie z Królem. I jeśli już wypełnia rozkazy, to dla świętego spokoju.
Podczas jednej z obowiązkowych wizyt w posiadłości, MC nachodzi bogów, gdy ci relaksują się w kąpieli w towarzystwie pań. To wtedy bohaterka pierwszy raz widzi przeklętą pieczęć na piersi „Lwa”, a mężczyzna postanawia ją trochę podręczyć i upokorzyć. Zwłaszcza, że kobieta wciąż wydaje mu polecenia i krytykuje jego zachowanie jako „boga”, czyli kogoś, kto, w jej mniemaniu, powinien dawać przykład. Znudzony Leon obiecuje, że jeśli MC go poprosi, to pozwoli jej „poczuć” efekt swoich mocy, ale ta odmawia – w skutek czego odbywają dyskusję na temat różnych konceptów miłości. Dla MC emocje są ważne, a bez miłości nie wyobraża sobie związku, kiedy dla boga to tylko puste słowa. Ludźmi i bogami kieruje jego zdaniem instynkt, pożądanie i zazdrość.
To właśnie wtedy oboje godzą się na zakład. MC pokaże Leonowi czym jest miłość, ale w taki sposób, aby ta koncepcja była dla niego do zaakceptowania. W zmian za to kobieta odzyska wolność i uwolni się od bogów nawet, jeśli ci pozostaną z przeklętymi pieczęciami na Ziemi. (Fajnie, że skonsultowałeś warunki z pozostałą piątką…). Zanim jednak zaczniecie przewracać oczami, na szczęście twórcy podeszli do tematu nieco doroślej. Dzięki czemu nie tylko Leon, ale i MC zmieniają swoje zdanie na temat miłości. Bóg uświadamia sobie, że zbyt demonizował uczucia, a MC, że zbytnio je idealizowała. Miło zatem, że postanowiono rozsądniej rozwiązać kwestię zakładu.
A wszystko to po części dzięki Shimane Hiyori – przyjaciółcę z pracy naszej bohaterki. Kiedy bowiem MC dowiaduje się, że jej najbliższa koleżanka pokłóciła się z chłopakiem, prosi Leona, aby użył swych mocy i pomógł pogodzić parę. Ten przystaje na to bardzo niechętnie. Głównie dlatego, że nie lubi przebywać na Ziemi poza posiadłością (przez negatywne emocje ludzi uważa ją za brudną), ale również dlatego, że nigdy nie spełnia życzeń, które dotyczą miłości. Ponieważ jednak MC bardzo, bardzo zależy, a wcześniej wkradła się w jego łaski, przygotowując dla mężczyzny jedzenie-niespodziankę, Leon ustępuje i pomaga stworzyć okoliczności, dzięki czemu Hiyori godzi się ze swoim chłopakiem.
Niestety, zadowolenie przyjaciółki nie trwa długo. Kiedy bowiem zaprasza swojego ukochanego do planetarium, ten wykorzystuje okazję i próbuje się do dziewczyny dobrać, mimo jej sprzeciwów. Pomijam już fakt umawiania się na schadzki w miejscu pracy, ale facet ogólnie niewiele sobą reprezentował… MC zauważa co się dzieje na monitoringu, a ponieważ drzwi do pomieszczenia są zamknięte, wzywa na pomoc boga. Leon ponownie nie jest zbyt zadowolony. Nie wydaje się też zainteresowany problemem, a przynajmniej nie interweniuje do momentu, gdy chłopak Hiyori chce uderzyć MC. Dopiero wtedy, obrzydzony zachowaniem ludzi i w (nieświadomej) trosce o MC, bóg wkracza do akcji, prezentując pełnie swoich mocy. (Miałam wrażenie, że Leon tylko szukał pretekstu, by podręczyć nieco śmiertelników…). Szybko zresztą okazuje się, że rozwścieczony bóg stanowi ogromne niebezpieczeństwo dla całej Ziemi. Leon nie potrafi kontrolować swojej potęgi i MC zaczyna żałować, że w ogóle go w to wplątała.
Po opanowaniu sytuacji, bohaterka przyznaje Leonowi racje. Zbyt naiwnie myślała o miłości. Wciąż jednak uważa, że to wspaniałe doświadczenie, które może uczynić ludzi silniejszymi. Nawet jeśli niepowodzenia początkowo przynoszą ból, to po każdej porażce stajemy się mądrzejsi. Leonowi imponuje jej zdolność do przyznania się do błędu, otwarty umysł, a także odwaga, jaką wykazała się w obliczu zagrożenia. Dalej uważa ludzi za słabych i bezwartościowych, a miłość za coś, co w najlepszym wypadku prowadzi do zazdrości i uzależnienia, ale jego zachowanie względem MC wyraźnie się ociepla.
Bohaterka dalej odwiedza posiadłość, okazjonalnie dokarmiając boga mięsnymi kulkami, których ten nawet nie potrzebuje do egzystencji – ale wyraźnie je polubił. Z kolei Leon zabiera w zamian kobietę do sekretnego miejsca, gdzie udaje się zawsze, gdy musi uspokoić moce. Z każdą kolejną rozmową bohaterowie są dla siebie coraz bardziej uprzejmi. Dowiadujemy się również, że grzech Leona jest ściśle powiązany z jego światopoglądem na temat miłości. Jeszcze w Niebiosach zakochała się w nim bardzo wpływowa i piękna bogini. Leon był jednak obojętny na jej uczucia, a zazdrość i rozpacz doprowadziły boginie do szaleństwa, w efekcie zaś do upadku i wygnania z Niebios. Leon nie poczuwał się za to wszystko do winy. Dzięki MC zaczyna jednak rozumieć, że mógł rozwiązać tamtą sprawę inaczej.
Również bohaterka uświadamia sobie, że powoli ogarnia ją zakazane uczucie. Bogom nie wolno bowiem faworyzować żadnego ze śmiertelników i powinni traktować wszystkich tak samo. Dlatego miłość do człowieka to absolutne tabu. Nie jest jednak w stanie dłużej ukrywać swoich emocji, a im bardziej Leon otwiera się na to uczucie, tym szybciej znika jego przeklęta pieczęć.
W końcu bóg odzyskuje pełnie swych mocy i nadchodzi moment pożegnania. Bohaterka prosi Leona, żeby zabrał ją ze sobą, choćby miała umrzeć. To sprawia, że Minister Departamentu Kar organizuje do Leona proces za złamanie Niebiańskiego Prawa. Szczerze mówiąc, Zyglavis którego ogólnie lubię jako postać, jest tutaj strasznym dupkiem XD. A nawet trochę ofc, bo kiedy w każdym innym wątku jest po prostu strasznym służbistą, dla którego najważniejsza jest sprawiedliwość – to tutaj nagle ma się wrażenie, że on chce po prostu dopiec Leonowi za wszelką cenę.
Widząc, że czego by nie zrobił życie jego nowej ukochanej jest zagrożone, Leon dochodzi do bardzo „sensownego” wniosku. Skoro Nebiosa nie akceptują jego związku, a w końcu odnalazł szczęście, to zniszczy wszystko w cholerę i zbuduje rzeczywistość od nowa, według swojego upodobania. Chłopina najwyraźniej zapomniał, że nie panuje nad swoimi mocami. O mało więc nie zabija przy okazji MC. Kobiecie ponownie udaje się uspokoić rozsierdzonego boga i uświadomić, że jego plan wcale nie jest tak dobry, jak mogłoby się wydawać…
W efekcie nasze wybory zawsze prowadzą do jednego z dwóch zakończeń „Zakazanego” lub „Błogosławionego”. Król Niebios musi interweniować i wynegocjować z Leonem i MC warunki. Mężczyzna będzie mógł odwiedzać Ziemię, aby spotkać się z ukochaną, ale w zamian za to, dalej będzie pracować w Departamencie Życzeń. Wszystko wróci do, mniej więcej, starego porządku. (Zresztą Leon od początku podejrzewał, że Król doskonale wiedział co się wydarzy i jaki był warunek zdjęcia przeklętej pieczęci, a całe to przedstawienie było jedną, wielką ustawką).
Bohaterowie dostają swój happy ending, ale to dopiero początek ich wspólnych przygód, które możemy poznać w kontynuacjach i dodatkach. Chociaż Leon i MC są razem, miłość boga i śmiertelnika pozostaje w sprzeczności z boskim prawem, co rozsierdza Niebiosa. Gdzieś tam czai się odrzucona, upadła Bogini, a na dodatek Król ma wobec Leona własne plany, chcąc z niego zrobić swojego następcę za wszelką cenę… Nawet kosztem życia MC.
Ogólnie jestem już przyzwyczajona, że historie od Voltage mają nieco inny styl niż pozostałe gry otome. Zupełnie jakby były kierowane do młodszego grona odbiorców. Są bardziej romantyczne, niewinne, spokojne… Również przez to, że są znacznie krótsze niż pełne gry, wszystko dzieje się w nich w przyspieszonych tempie.
Mimo to polubiłam boga konstelacji Lwa. Choć nie przepadam za postaciami, które wyzywają MC, to kupowałam fakt, że żyjąc tyle lat i poznając ludzi z jak najgorszej strony. Mógł więc mieć o nich bardzo niskie mniemanie. A początkowy antagonizm był w pełni uzasadniony.
Podobało mi się również, że to jeden z nielicznych znanych mi bohaterów gier otome, który nie bywa nigdy zazdrosny. Nie chodzi nawet o to, że „niezdrowo”. Ale wcale. Nie znoszę tego motywu, gdy kobiety celowo prowokują partnera, by zobaczyć „czy im zależy”. Tutaj na szczęście oszczędzono mi podobnych patologii i emocjonalnych szantaży. Leon jest jedną z najpotężniejszych, żyjących istot… kto więc niby miałby podważyć jego pewność siebie? XD Pod wieloma względami jest to również opowieść najbardziej kanoniczna. A zdecydowanie jedna z najlepszych z całej dwunastki.
Miejsce w rankingu: Numer 2 – bardzo blisko podium, ale jednak nie pierwsze miejsce. Wciąż jednak pokonał aż 10 innych konkurentów! A to przecież nie mały wyczyn. Wiem, że niektórych może drażnić przesadna arogancja i śmiałość tego boga. Zwłaszcza, gdy narzucał się bohaterce, mówiąć, że spotkał ją w sumie zaszczyt i powinna być wdzięczna za molestowanie. Ale nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo Leon pochodził ze świata, gdzie było zupełnie inne pojęcie moralności. Trudno więc, aby zachowywał się tak, jak życzyłaby sobie tego MC od początku. Kiedy jednak zaczyna mu zależeć, widzimy, że naprawdę się stara zrozumieć i dostosować. Nawet jeśli czasami się obraża i po prostu stawia na swoim, niczym rozpieszczone książątko… Mimo to, wciąż zabawnie było patrzeć, jak ma wylane na pretensje innych bogów XD