Oh, Yuri… miałam wobec ciebie ogromne oczekiwania. Najstarszy bohater, najbardziej wyluzowany, z najdoroślejszym wyglądem… Na dodatek zabawny w swoich podchodach miłosnych. Jako jedyny z ekipy od początku nie bał się wyrażać tego, co myśli i czuje. A pomimo bycia epicentrum wielu sytuacji komediowych (służył Lancowi za cel do rzucania kapciami albo straszył domowników swoimi maseczkami do twarzy), to zdarzało mu się mieć również bardzo dobre pomysły (jak gdy wyplątał chłopaków z niezręcznej sytuacji podczas rejestrowania do szkoły) lub wykazywać sporą zaradnością (Yuri bez problemu znalazł sobie pracę jako nauczyciel muzyki, nauczył o świecie na tyle, by rozumieć jak praktyczne są telefony, czy poszerzanie kontaktów – gdy dołączył do zespołu).
Mimo to relacje Yuriego i Eri w tym wątku, wyglądają bardzo podobnie jak w prologu. Lalka obdarza dziewczynę komplementami, flirtuje, próbuje się przypodobać np. podrywem na „mam super samochód!”… ale Eri odpowiada kpiną, unikami i złością. Przez większość czasu ich dialogi przypominają sprzeczki. Choć trzeba przyznać, że facet wykazuje się nadludzką determinacją. Zupełnie niezrażony nie zmienia swojego zachowania, ani nie zaprzestaje kolejnych prób – nawet, gdy Eri bywa miejscami okrutna czy nieprzyjemna w swoich odmowach. Czasami aż dziwiłam się jak bardzo ta słodka w innych wątkach dziewczyna potrafi być niemiła (za zwykłe nazywanie „my darling” potrafiła puścić cały łańcuszek obleg). Warto jednak pamiętać, że pod wieloma względami brakowało jej doświadczenia i w niekomfortowych dla siebie sytuacjach reagowała nazwyczajniej agresją bądź paniką (co zrobiłby na jej miejscu każdy).
Yuri, jako model lalki, został zaprojektowany z myślą o starszych odbiorczyniach – dano mu zatem znacznie mężniejszy wygląd oraz atrakcyjne dla kobiet (w stereotypowym myśleniu) umiejętności np. granie na perkusji. Jego narcystyczne zachowania nie były jednak irytujące, a wnosiły sporą dawkę komedii. Dopiero później, gdy mamy okazje lepiej poznać bohatera, zaczynamy doceniać jego nieprawdopodobną pogodę ducha. (spoiler) Yuriego nie złościły oblegi, czy to jak oceniali go pozostali bohaterowie, ponieważ celem jego modelu było uszczęśliwianie wszystkich. Z tego też powodu miał kłopoty z byciem wdzięcznym za indywidualne okazywanie sympatii np. gdy otrzymał prezent od pewnej nauczycielki nie widział żadnego problemu w tym, by podzielić się zdobytym jedzeniem z Eri. Sam podarunek nie miał bowiem dla niego żadnej emocjonalnej wartości. Dopiero za sprawą naszej protagonistki, Yuri powoli uczy się tego, że bezrefleksyjne branie i ofiarowanie każdemu dokładnie tego samego, może czynić ludzi nieszczęśliwymi. Że każda osoba ma silną potrzebę bycia kimś wyjątkowym w cudzych oczach. A przede wszystkim, że kochanie wszystkich po równo jest fizycznie niemożliwe. (/spoiler)
Nim jednak bohaterowie dojrzeją do tej finałowej konkluzji, przyjdzie im dzielić ze sobą kilka uroczych scen. Jak bowiem wspomniałam wcześniej, pomimo zgrywania lekkoducha, Yuri nie jest bohaterem głupim. Wręcz przeciwnie. Plasowałabym go jako jednego z najbardziej spostrzegawczych z całej ekipy. Chyba jako jedyny jest w stanie przejrzeć Teia i rozpracować jego „prawdziwe intencje”. Nie ma też najmniejszych problemów z ocenieniem, kiedy Eri pogrąża się w smutku i potrzebuje wsparcia. Bez najmniejszych oporów Yuri proponuje jej wtedy pomoc, wielokrotnie, pomimo spotykania się z odmowami, aż wreszcie dziewczyna wywiesza białą flagę i udają się razem na zakupy. Jest to zarazem moment zwrotny w ich relacjach. Nagle bowiem bohaterka odkrywa coś, czego nawet nie podejrzewała, a o czym dawno temu powiedziała jej najbliższa rodzina. Gdy kobieta kogoś kocha, stara się być dla tej osoby piękna.
A chociaż Eri na początku nie jest pewna swoich uczuć, przechodzi wyraźną zmianę. Zaczyna nosić prezenty, które otrzymała od Yuriego, dbać o wygląd, czy odczuwać niepokój w trakcie wspólnych spotkań… Komplementy już jej nie zrażają, ale budzą coś, czego nie jest w stanie określić słowami. Chyba w żadnym innym wątku procesowi „zakochania się” nie poświęcono aż tyle uwagi. Możemy bowiem prześledzić całą przemianę ich wzajemnych relacji… ale czymże były opowieści otome bez odrobiny dramy!
Gdy już wydaje się, że pomiędzy bohaterami może być tylko lepiej, Yuri nieoczekiwanie zmienia swoje zachowanie. Ot, zaczyna Eri dziwnym trafem unikać (choć jeszcze nie tak dawno chciał, by była na jego koncercie i oferował randki przy każdej możliwej okazji). Jeszcze bardziej zdezorientowana dziewczyna nie wie co począć ze swoimi uczuciami. W efekcie czuje się zdradzona i zraniona. Nie ma już wątpliwości, że gdzieś tam po drodze, zaczęła pałać do swojej dawnej lalki gorącymi uczuciami. Wszystko jednak kończy się błyskawicznie, nim w ogóle zdołało zacząć w klimatycznym rozdziale: Goodbye, My First Love. (Ooooh…) Eri wypłakuje wszystkie smutki (a pozostałe lalki podejmują liczne próby jej rozbawienia i pocieszenia), aż dochodzi do wniosku, że musi jakoś dać sobie radę dalej. (Przyjmując nawet zaproszenie na festiwal od zauroczonego w niej, przypadkowego chłopaka).
(Spoiler) Naturalnie, nawet mała chwila zawahania wystarczyła, aby Tei interweniował. To ciekawe, że ten bohater w zasadzie bez problemu akceptuje fakt, gdy bohaterka postanawia związać się z Lancem, ale jej relacje z Yurim uparcie sabotuje od samego początku. Chociaż chłopaki dzielą razem pokój i zdołali się nawzajem „przejrzeć”, trudno nie zauważyć ich niesłabnącej niechęci. Tym większym zaskoczeniem był dla mnie jeden z bad endingów, kolejny mroczny i pokręcony, w którym bohaterowie zawiązują sojusz i postanawiają się odtąd swoją ukochaną „dzielić”. Brrr… To miło, że w ogóle wzięli pod uwagę jej zdanie! Warto jednak zobaczyć to zakończenie dla samego CG. (/spoiler).
Ostatecznie Eri postanawia ani nie rezygnować, ani nie negować dłużej swojej miłości. „Nie można sobie wmówić, co się czuję” – wyjaśnia przyjaciołom. „Nawet gdyby jej zauroczenie nigdy nie miałoby zostać odwzajemnione”. Dziewczyna na tym etapie wie już, że dla Yuriego wszystko było tylko zabawą, która przestała być interesująca, kiedy jedna ze stron potraktowała randkowanie zbyt poważnie.
(Spoiler) Oczywiście, główny problem Yuriego jest znacznie bardziej skomplikowany. Jako model przystosowany do uszczęśliwiania wszystkich, Yuri sam nie jest pewien co czuje. Odwzajemnienie miłości Eri, byłoby jak postępowanie wbrew swojej naturze. I zaprzeczałoby funkcji, jaką wybrał dla niego twórca lalek. W szczęśliwym zwieńczeniu historii nie jest jednak w stanie dłużej unikać dziewczyny. W trakcie festiwalu rezygnuje z posady nauczyciela, wyznaje swoje uczucie i przeprasza za całe nieporozumienie, którą spowodował. Odtąd chce dawać radość tylko jednej osobie … i tak oto zaczyna się ich głęboki, w miarę stabilny (jak na tą grę) związek (/spoiler).
Wątek Yuriego miejscami faktycznie przypominał mi filmową, koreańską dramę ze sławnymi modelami, zespołami muzycznymi, obsesyjnymi fankami i całą masą prezentów dla szarej myszki, która zamienia się finalnie w księżniczkę. Może dlatego nie wzbudził we mnie wielkiego zainteresowania, bo ani problem Yuriego, ani to co działo się w tle, nie sprawiło, że historia utknęła mi szczególnie w pamięci. Pod wieloma względami był po prostu poprawny. Na pewno znacznie bezpieczniejszy dla Eri niż inne opcje (za wyjątkiem jednego zakończenia… co ci odbiło Yuri?) oraz tak naturalny, że aż niepasujący do opowieści o dziwnych lalkach. Na dodatek miałam przykre wrażenie, że Yuri znacznie lepiej sprawdza się jako bohater drugoplanowy w cudzych wątkach niż LI w swoim własnym. Może dlatego, że tak de facto nie potrzebował zbytnio Eri? Jego życie toczyło się przecież pomyślnie i widzimy go szczęśliwego, we wszystkich pozostałych ścieżkach, bez żadnych ewolucji postaci czy gruntownych zmian we swoim światopoglądzie…