Uwaga: w grze pojawia się motyw z napastowaniem i przemocą wobec MC.
Gdy początkowo zobaczyłam tą postać, pomyślałam jedynie „nie mówcie mi, że muszę romansować z dzieciakiem?”. Na dodatek źle prezentował się na tle pozostałych chłopaków. Małe to, zastraszone, wiecznie ze łzami w oczach… Początkowo przekonywałam siebie, że może jego nowa sytuacja go po prostu nieco przerasta: w końcu dopiero uczył się być człowiekiem. Nadzieje straciłam, gdy w każdym możliwym dialogu Eri wciąż powtarzała, że „Yeonho jest taki słodki”. (W jednej z dostępnych opcji, dziewczyna może nawet celowo odmówić mu pomocy, byleby sobie popatrzeć jak to on uroczo łka…). Po piętnastu minutach byłam pewna, że moja przygoda z „Nameless: The one thing you must recall” na tym etapie się skończy. A wtedy Yeonho zaskoczył mnie diametralnie, bo w tej zabawnej, infantylnej historyjce zaczęło się pojawiać coś niepokojącego…
Jak wspominałam na początku Yeonho jest najmniejszy z całej grupy i sprawia bardzo niepozorne wrażenie. Mówi jak dziecko, wygląda jak dziecko, zachowuje się jak dziecko. Początkowo przymykamy więc oko na jego coraz to bardziej dziwaczne zachowania. Z każdą chwilą uświadamiamy sobie jednak, że jego potrzeba bycia blisko „właścicielki” (zresztą jako jedyny nie potrafi Eri inaczej nazywać) nie jest już tylko zwykłym przejawem sympatii, ale obsesją. Chłopak ma problem. I to dość poważny, który skrywa za uśmiechami i twarzyczką niewiniątka. Warto przy tym nadmienić, że to jedyna lalka, którą bohaterka nabywała na aukcji – a fabuła tej ścieżki kręci się wokół powolnego odkrywania prawdy, co tak naprawdę doprowadziło Yeonho do jego fanatycznego uzależnienia od obecności właściciela. I chociaż początkowo byłam przekonana, że by dobrnąć do końca będę musiała się jakoś przemęczyć, to nagle okazało się, że to chyba jeden z lepiej napisanych wątków w całej grze. Zwłaszcza jeśli nie mamy nic przeciwko motywom z pogranicza horroru.
Pierwsze sygnały, że z jego zachowaniem dzieje się coś niedobrego otrzymujemy ukryte za drobnymi gestami: Yeonho zawsze chce siedzieć obok bohaterki, jeść tyko z nią, rozmawiać tylko z nią… Kłopoty pojawiają się jednak dopiero, gdy Eri znajduje książeczkę z obrazkami. Ilustracja karuzeli zachęca ją, aby zaproponować Yeonho spontaniczną wycieczkę. Ten zresztą z radością przystaje na zaproszenie, czując się zaszczycony, że dziewczyna poświęca mu czas. (A także szuka sobie w sekrecie pracy, aby móc kupić bilety). Wspólny wypad do parku rozrywki nie kończy się jednak tak pozytywnie, jak planowali. Yeonho robi wszystko, by sprawić Eri przyjemność. Nawet, gdy atrakcje go przerażają z obłędnym uśmiechem powtarza, że bawi się świetnie, że chce, by Eri była zadowolona i że będzie „dobrym chłopcem” (oryg. „I’ll be a good boy”). Blady i roztrzęsiony, nie przestaje się uśmiechać. I nagle znowu zaczął przypominać mi lalkę. Żaden człowiek nie potrafiłby przecież szczerzyć się serdecznie i jednocześnie wyglądać tak strasznie…
Ostatnie słowa stają się dla Eri znamienne. Dlaczego „dobry chłopiec”? Do dziewczyna dociera powoli, że popełniła błąd. Staje się też bardziej świadoma problemów, które mogą dręczyć Yeonha. Nagle jego obecność, obsesyjne zagarnianie każdego zajmowanego przez nią skrawka przestrzeni, ciągłe korespondowanie, obserwowanie, gdy śpi… zaczynają ją najzwyczajniej przytłaczać. Chciałaby unikać Yeonho, ale nie potrafi go całkowicie odtrącić. Na dodatek dręczą ją wyrzuty sumienia, że jest za niego, jako właściciel, odpowiedzialna. Obiecała mu przecież, gdy był jeszcze lalką, że zapewni mu ciepły dom. Wypakowany z pudełka Yeonho trafił do niej bowiem brudny i zakurzony. Zupełnie jakby poprzedni właściciel nie dbał o swoje lalki, albo celowo je niszczył… Zakupiona na aukcji lalka, jak się okazało, miała liczne ślady=blizny.
Bardzo podobała mi się scena z szkole, gdy Yeonho całkowicie ignoruje obecność innych uczniów. Autorzy scenariusza doskonale zbudowali klimat poczucia zagrożenia. Chłopak nie słucha lekcji, nie obchodzi go otoczenie, za nic ma wszystkich ludzi na Ziemi… wpatruje się tylko przerażająco w bohaterkę i wyczekuję na każdy jej cieplejszy gest. Trzeba przyznać, że wielkie brawa należą się przy tym aktorowi. Słodki głosik Yeonha w połączeniu z mrocznymi kwestiami sprawia, że dreszcze przebiegają po plecach! „Nie martw się, Moja Pani” – zapewnia Eri raz za razem zakochana obsesyjnie lalka, a na pytanie dziewczyny „O co? O deszcz? O autobus?”. Otrzymuje odpowiedź „O wszystko…” a potem szeptem: „Jedyne co musisz robić, to patrzeć na mnie”. Już tyle wystarczyło, aby zaczęłam w myślach powtarzać: uciekaj stamtąd Eri! UCIEKAJ!
Yeonho posiada bowiem jeszcze jedną, interesującą umiejętność, o której warto w tym miejscu wspomnieć. Potrafi rozmawiać ze zwierzętami i duchami (spoiler: a teraz połączcie to sobie z koncepcją „bycia z kimś na zawsze” i „pozbawienia go wszystkich problemów” zgadnijcie gdzie nas to może zaprowadzić?). Ten motyw nie ma jednak aż tak dużego znacznie dla „happy endingów”, a u jego podłoża leży idea twórcy, że „lalka rozmawiająca ze zwierzątkami” będzie wydawać się potencjalnemu nabywcy słodsza. Łączy się jednak dobrze z jego „problemem” i smutną, nieszczęśliwa przeszłością Yeonho.
Sceny ze wspomnieniami, gdy widzimy oczami lalki jego dawną, brutalną właścicielkę, należały do jednych z najlepszych w całej grze. I naprawdę trudno było po tym wszystkim dziwić się dlaczego w sumie tak miły chłopak skończył ze skrzywioną psychiką. Jako lalka, nie mógł się przecież bronić. Nie mógł tłumaczyć, że nie zrobił niczego złego i w efekcie, nie zasługuje na karę. Jako człowiek jest z kolei obarczony piętnem przeszłości. Strach przed ponownym odrzuceniem, czy rozczarowaniem Eri, sprawia, że jego czyny i słowa stają się coraz bardziej irracjonalne. Jak chociażby, gdy nie mógł towarzyszyć dziewczynie w wypadzie do kawiarni z przyjaciółmi z powodu obowiązków w szkole. W efekcie Yeonho jest przekonany, że został porzucony. Kuli się na deszczu, nie zważa na otoczenie i – jak to określił – „czekał aż zniknie”, bo nie był już nikomu potrzeby.
Miłośnikom horroru, polecam zwłaszcza zakończenie „Competitor”, chociaż może zdradzać ono nieco z wątku Teia, to pokazuje przy okazji w jaki sposób lalki–ludzie są uzależnieni od swoich zabawkowych ciał. Wprowadzało więc trochę dodatkowych informacji o świecie przestawionym. Niestety, prawdziwe motywacje lalek zostają w tym endingu całkowicie obnażone. Dowiadujemy się z czego wynikało ich zainteresowanie czy troska. I bynajmniej nie miały z dobrem Eri wiele wspólnego. Z kolei zakończenie „Unforgiven Doll” pokaże nam bohaterkę z zupełnie nowej, okrutnej strony. W końcu Yeonho nie prosi, by być kochany czy dobrze traktowany. Chce tylko do kogoś należeć. A to sprawia, że można z nim zrobić, co chce i uwolnić własne, odrażające pragnienia… (/spoiler)
Jeśli zaś chodzi o pozytywną ścieżkę i budowanie relacji z Eri, to muszę przyznać, że nawet po rozwiązaniu „głównego problemu”, nie kupowałam tego wątku romantycznego jako coś prawdopodobnego. Yeonho był dla mnie bardzo ciekawy jako ktoś w rodzaju antagonisty, ale szczęśliwe zakończenie wydawało mi się czymś aż nadto naciąganym. Skazywałoby bowiem bohaterkę na wieczne opiekowanie się partnerem, a która zdrowa kobieta marzy o tym, by zamiast wsparcia mieć drugie dziecko? Yeonho nie jest ani zaradny, ani inteligentny, ani odważny, ani silny, etc. jak pozostali „kandydaci”… suma summarum, nawet po swojej finalnej przemianie w bardziej „męską” wersję, jedyne czym Yeonho się wyróżnia, to dalej tylko słodkość. Paradoksalnie o wiele lepiej prezentuje się jako postać poboczna w ścieżce Reda, gdzie wychodzi z niego dobrze ukrywany życiowy pragmatyzm (i cynizm). Niestety, w głównym wątku jego własnej historii, tej strony charakteru, jak na mój gust, po prostu zabrakło.