Ukyo to ostatni z bohaterów, którego historie możemy poznać, głównie dlatego, że aby odblokować jego rozdziały trzeba najpierw uzyskać happy endingi w pozostałych światach. Dopiero wtedy, w prologu z Orionem, pojawi się nowa opcja „Joker” i poznamy przy okazji odpowiedzi na inne, dręczące nas w fabule pytania: skąd wzięła się amnezja bohaterki? Dlaczego MC tak często umiera? Kim jest tajemniczy jegomość, który pojawia się w innych rozdziałach i czasami nam pomaga, a czasami szkodzi? Szykujcie się jednak na ciągłe zwrotny akcji, bo rzeczywistość Jokera to dramatyczny finał dla całej opowieści.
Początkowo Ukyo poznajemy dokładnie tak, jak w innych ścieżkach – dziwak zaczepia nas w przypadkowych miejscach i dzieli się ostrzeżeniami. Nie są one zbyt precyzyjne, ale dotyczą sytuacji takich jak „nie idź w pobliże studni!”, „Tego dnia zostań w domu!”, „unikaj tej osoby!”. Bohaterka może mu więc zaufać (co jest rozsądnym rozwiązaniem, jeśli zależy nam na szczęśliwym zakończeniu), albo postępować wprost przeciwnie (szykujmy się wtedy jednak na zatrważająca ilość makabrycznych bad endingów).
O samym Ukyo dowiadujemy się jednak niewiele. Przez większość czasu będzie unikał bohaterki. Albo postępował w sprzeczności z samym sobą np. chciał jej towarzyszyć, a potem wpadał w panikę i uciekał. Ponieważ w swoim „szalonym” stanie Ukyo ma inny portret nie trudno zauważyć, kiedy dochodzi do zmian w jego osobowości. Nie wiemy tylko co je wywołuje. Sam Ukyo ostrzega (w sumie, to ten facet nie robi nic innego, tylko ostrzega), że nie wolno mu w 100% ufać i przenigdy nie zbliżać się do niego, gdy śpi. Chłopina ma bowiem zwyczaj ucinać drzemki w dziwnych, losowych miejscach. Nic zatem dziwnego, że MC podejrzewa go o bezdomność. A kiedy przez przypadek łamie ten zakaz, bohaterka o mało nie zostaje przez zaskoczonego faceta uduszona. O_o
Gdy Orion wysuwa teorie o rzekomych profetycznych zdolnościach zielonowłosego, ten zaprzecza, wyjaśniając jedynie, że po prostu wszystkie te przykre wypadki kiedyś przeżył – dlatego mniej więcej pamięta, co się może wydarzyć. Czyli wpadnięcie do studni, spalenie żywcem, zadźganie nożem…? Eeee… Po tym wyznaniu zrobiło się trochę niezręcznie, ale ładnie jego wyjaśnienie wkomponowało się w koncepcje alternatywnych rzeczywistości.
Ukyo ma świadomość istnienia równoległych światów, a nawet faktu, że MC zaczynała w nich romansować z innymi chłopakami. Na ich temat Ukyo również ma zresztą opinię: o Kencie mówi na przykład, że przy nikim dziewczyna nie jest równie bezpieczna, a o Tomie, że rzadko kiedy osiąga z przy jego boku „szczęśliwe zakończenie”. Czyli wychodzi na to, że spotykany przez nas w innych światach Ukyo cały czas zachowywał świadomość i wspomnienia, które zdobył w innych miejscach – w odróżnieniu od MC borykającej się z powracającą amnezją.
Chłopak wyznaje również, że zawsze kochał MC i znali się już wcześniej. Zielonowłosy był fotografem z Kobe, który przybył do Japonii, po swoim długim pobycie za granicą. Bohaterka zaczepia go wtedy, gdy Ukyo ogląda swój stary dom i płacze, że zostanie wyburzony. Po krótkiej pogawędce rodzi się między nimi przyjaźń. Niedługo potem powstaje również piękne zdjęcie MC, gdy dziewczyna stoi pod drzewem wiśniowym. Parze niedane jednak długo cieszyć się szczęściem. (spoiler) Jak okazuje się potem nasza bohaterka zapada w śpiączkę w skutek pożaru w szkole, a następnie umiera. Tym samym, jej obecność w świecie Joker stanowi anomalię, z którą rzeczywistość próbuje sobie poradzić i „naprawić” ten błąd. Czyli ponownie usunąć MC z historii przed kluczową datą. (/spoiler).
Opisane powyżej tragiczne wydarzenie stanowi przyczynę rozdwojenia osobowości, w skutek czego Ukyo dzieli się na „jasną” i „ciemną” stronę.
„Dobry Ukyo” jest nieco nieśmiałą i niezręczną osoba, która nade wszystko chce chronić MC. Wciąż darzy ją ogromnym uczuciem, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu się do niej zbliżyć. Po wszystkim co się stało, wierzy, że tylko bardziej ją skrzywdzi. Mimo to nie potrafi powstrzymać pragnienia, by „zobaczyć ją chociaż raz jeszcze…” – co doprowadza do tego, że zmienia świat i udaje się do alternatywnego uniwersum, w którym MC wciąż żyje.
Z drugiej strony, „Zły Ukyo” jest skoncentrowany jedynie na własnym przetrwaniu. To bezwzględny, zimny morderca, którego nie powstrzyma nikt i nic, aby osiągnąć cel. Będzie manipulował innymi albo krzywdził bohaterkę osobiście. A wszystko dlatego, że w przeciwnym razie sam poniesie śmierć w jej miejsce. Wszechświat musi bowiem wyrównać straty i mieć swoją „ofiarę”.
Trzeba więc przyznać, że szaleństwo Ukyo jest dobrze umotywowane. Facet umarł tyle razy, na dodatek w tak makabryczny sposób, że nic dziwnego, iż jego umysł po prostu się zepsuł. (Niestety, nie mogłam oprzeć się nieprzyjemnemu wrażeniu, że w jego działaniach było wiele egoizmu. Stworzył potwory łańcuch nieszczęść, w który wplątał bohaterkę, bo nie potrafił uporać się z własną stratą. Może spojrzałabym na jego sytuacje inaczej, gdybym szczerze uwierzyła, że ci bohaterowie się kochali, ale jeden smętny dialog i zdjęcie, to za mało, by zacząć z nimi sympatyzować. Na dodatek, w momencie gdy poznajemy historie Ukyo, mieliśmy już okazję zeswatać MC z innymi chłopakami. Nie zawsze było różowo, ale przeważnie kończyło się to dla niej szczęśliwie. Dlatego czy Ukyo miał moralne prawo ingerować w alternatywne rzeczywistości?).
Ze względu na dualność swojej osobowości, Ukyo cały czas stanowi zagrożenie dla bohaterki. Nic zatem dziwnego, że gdy przyjmuje zaproszenie do jej mieszkania, prosi aby przypiąć go kajdankami. Również opowiedzenie mu o Orionie kończy się dla MC źle. Chłopak przegrywa wtedy walkę ze swoją mroczniejszą naturą. Naprowadza go to bowiem na trop boga Nhila, dzięki któremu facet zyskał zdolność skakania między rzeczywistościami. I zazwyczaj wyglądało to tak: bohaterka umierała, Ukyo zmieniał rzeczywistość, aby jeszcze raz ją zobaczyć, po czym zabijał MC, miał wyrzuty sumienia i wykonywał kolejny skok… aż do momentu, gdy Nhil wykorzystuje pozostałą mu resztkę mocy i cofa czas po raz ostatni – do dnia, w którym dziewczyna nie miała jeszcze wypadku w szkole. A cały tragizm polega na tym, że bohaterowie nie mogą istnieć w tym samym świecie: dlatego jedno z nich zawsze musi skonać.
Dochodzi do finalnego pościgu między „złym” Ukyo a MC. W czym ta druga ma przeciwko sobie nie tylko szaleńca, który nie jest dłużej w stanie kontrolować mrocznej natury i próbuje się pozbyć byłej ukochanej, ale cały świat! Atakuje ją dosłownie wszystko: lampy, błyskawice, samochody, powodzie, latające wazony… Zrozpaczona dziewczyna ukrywa się w końcu – a jakże by inaczej! – w feralnej szkole… która zaczyna płonąć. Ukyo ściga ją wtedy po korytarzach z nożem, jak zabójca z jakiegoś horroru. Czasami ją dopada i próbuje udusić, to znowu MC się wyrywa i biegnie dalej, aż do chwili, gdy droga ucieczki się kończy i wpada po raz ostatni na swojego oprawcę. Dochodzi do szarpaniny. MC prosi o pomoc, a „dobry” Ukyo odzyskuje kontrolę po raz ostatni… by ugodzić się nożem. Wszechświat może odetchnąć z ulgą, bo ponownie doszło do wyrównania rachunku, a zalana łzami MC żegna swojego ukochanego. No, prawie…
Bo tak naprawdę to przenoszą się do innej rzeczywistości, gdzie dostajemy szansę, aby wybaczyć Ukyo jego egoistyczne czyny. Naturalnie, wybrałam tą opcje, bo chciałam zobaczyć happy ending, ale miałam straszne opory.
Po pierwsze, ja naprawdę rozumiem, że chłopak wiele wycierpiał, ale najzwyczajniej nie zdołałam go polubić. I właśnie dlatego czytałam jego rozdziały bez żadnych emocji. Nie zrozumcie mnie źle. Myślę, że były naprawdę dobre. Ładnie spinały poszczególne historie i fajnie wyjaśniały wszystkie wcześniejsze dziury w fabule. Dostaliśmy więc smakowitą całość, ale sam Ukyo, zwłaszcza w swoim pozytywnym wydaniu, był zbyt ciapowaty, jak na mój gust. Niby udzielał dobrych rad, ale nie czuło się od niego siły i „duchowego wsparcia”. Był bowiem tak rozbity i zniszczony, że potrzebował porządnej terapii, a nie MC.
Po drugie: jakoś zbyt szybko poszło. Ja rozumiem, że bohaterki gier otome mają siłę wybaczania każdego zła nie z tej ziemi w sekundę, ale oni przecież spędzili z sobą tylko kilka chwil… jak głębokie mogło być łączące ich uczucie?
O wiele bardziej podobało mi się rozwiązanie, jakie zastosowano tu w anime. Bohaterka wciąż może wybaczyć Ukyo, dzięki czemu jego cierpienie się kończy, ale potem „w nagrodę” może wybrać, który świat uważa za swój „prawdziwy”. Joker przestaje więc być nam narzucony jako jedyny czy kanoniczny wybór i można w spokoju powrócić do wątku, który uważaliśmy za najlepszy. Bez szkody dla żadnego z chłopaków.
Oczywiście, zawsze możemy wybrać neutralne zakończenie i nie wybaczyć zielonowłosemu, a wtedy Nhil po prostu go zabije. Bohaterka obudzi się później w szpitalu bez żadnych wspomnień na temat wydarzeń w szkole, ani o Orione czy Ukyo – przyznacie jednak, że jest to mało satysfakcjonujące rozwiązanie. Jakoś nie dało mi żadnego poczucia „sprawiedliwości”.
Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć o losie Oriona i Nhila. Bóg i jego sługa za interweniowanie w losy śmiertelników zostają zamienieni w ludzi i spotykamy ich potem przy innej okazji w nowej postaci. Kolejny powód, do odetchnięcia z ulgą, bo to skrzydlate coś wreszcie wyniosło się z naszej głowy na stałe… Można więc otwierać szampana i uczcić fakt, że MC będzie wreszcie samodzielnie mówić!
Podsumowując: nie polubiłam Ukyo. Naprawdę się starałam, ale nie dałam rady. Było mi go żal, ale to nie wystarczyło, aby jego postać przekonała mnie do siebie. Może nie spodobał mi się jego design, może głos aktora, a może fakt, że przez „kanoniczność” tego świata przekreślono wszystkie pozostałe historie… Dla mnie wątek Jokera był zatem jak epilog, a nie odrębna ścieżka. I wątpię, bym do niego kiedykolwiek wróciła, bo skoro poznałam odpowiedzi, to nie ma w nim już czego interesującego szukać…