Kolejny znany seiyuu, którego lubię, a którego głosu przez okrojoną wersję na PC nie usłyszę… Chlip, chlip… Tak, tym razem zaczęłam marudzić już w pierwszym zdaniu, ale cóż poradzić, skoro człowiek rozczarowany? A skoro już wylałam z siebie żal, to przejdźmy do właściwej części recenzji. Zwłaszcza że nie spodziewałam się tak szybkiego powrotu do „The Men of Yoshiwara: Kikuya”. Ostatnia ścieżka sprawiła, że moja ocena gry poleciała na łeb na szyje, ale historia Kagury znowu ją nieco wywindowała. Jest to bowiem dość ciekawy bohater o złożonym problemie. Zacznijmy jednak od przypomnienia, jak w ogóle zaczyna się nasza historia. (Bo szczerze mówiąc, sama powoli zaczynam zapominać, co działo się w prologu…).
Misao (domyślne imię) jest młodą dziewczyną, która pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny. Pewnego dnia MC udaje się pomóc uciekającej z Yoshiwary parze, wskutek czego w ręce bohaterki wpadają wreszcie jakieś pieniądze. Dziewczyna postanawia wykorzystać okazje, a skoro hormony już w niej buzują, to udać się do dzielnicy rozkoszy. Na wyspie, na której żyje, mężczyźni są bowiem towarem luksusowym = w sensie, z jakiegoś powodu w ogóle się nie rodzą. Stąd ci, którzy mają kłopoty finansowe, najczęściej kończą jako panowie do towarzystwa. Czyli zupełne odwrócenie tego, jak zwykle w kulturze traktowane były kobiety.
Zaraz po przybyciu na miejsce dziewczyna jest świadkiem sprzeczki jednego z panów z bardzo zaborczą klientką, ale sprytny zarządca przybytku odwraca jej uwagę i proponuje, by wybrała sobie, z kim chce spędzić czas. Dziewczyna decyduje się wtedy na Kagurę, który może nie jest „top kurtyzaną” jak np. Takao, ale sprawił na niej dobre wrażenie. (W czym zasady domu Kikyua mówią, że klientka ma prawo zmienić swoją decyzję, póki nie prześpi się z wybranym kandydatem. Stanie się bowiem wtedy jego „żoną” i wolno jej odtąd zamawiać tylko jego usługi. Rzekomo dlatego, że nawet panowie do towarzystwa mają swoją dumę i nie lubią się dzielić. Zabijcie mnie, nie mam pojęcia skąd wytrzaśnięto tę zasadę? Co prawda, moja wiedza o historycznych, japońskich burdelach ogranicza się do kilku samurajskich filmów i książek, ale szczerze wątpię, by męskich klientów ograniczały podobne prawa. W końcu jakoś ten interes musiałby funkcjonować… Może ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę?).
Po co jednak o tym piszę? Ano dlatego, że sam Kagura jest zaskoczony jej decyzją. Wiele osób uważa go za najzwyczajniej nudnego. Nie potrafi flirtować, prawić komplementów, a i niezadowolona klientka żaliła się, że i z jego „sprzętem” też chyba jest coś nie tak. Na dodatek Takao czuje się w wyniku bycia pominiętym szczerze urażony i przez cały ścieżkę będzie creepnie przystawiał się do MC. I to do tego stopnia, że poważnie miałam go już po drugiej scenie dość i zastanawiałam się, jakim cudem on mnie aż tak nie wnerwiał w swoim własnym wątku? Tutaj będzie cały czas czaił się i próbował położyć łapy na MC. Jak jakiś stalker, a nie kurtyzana. :/
Tak czy inaczej, ku zdziwieniu Kagury, jego nowa klientka nie ma żadnych, specjalnych oczekiwań. Chce go tylko lepiej poznać, więc całą noc spędzają na rozmowie… o książkach. I jako literaturoznawca z wykształcenia powinnam chyba pochwalić takie zaangażowanie w szerzenie czytelnictwa, ale nie dziwie się facetowi, że był nieco skołowany. Przecież nie tego się spodziewamy po scenariuszu, którego akcja dzieje się w przybytku rozkoszy.
Następnego dnia Miaso budzi się sama i odkrywa, że Kagury nie ma już przy jej boku, bo – uwaga – poszedł sobie poćwiczyć walkę na miecze. Dziewczyna postanawia więc udać się za nim na teren świątyni i tam trochę popatrzeć. (Może Takao zaraził ją tendencją do stalkowania. Nie wiem). Na miejscu spotyka jednak Kagerou, który daje pokaz dość dziecięcej zazdrości. (I też gapił się na starszego kolegę…). Jako asystent Kagury, jest on w niego absolutnie wpatrzony i traktuje trochę, jak figurę ojca czy starszego brata. Kogoś, w czyje ślady chciałby pójść. Dlatego ostrzega MC, że nigdy jej nie wybaczy, jeśli Kagura zostanie przez nią kiedyś zraniony. Wow, wow… wyluzuj młody!
Przez następne dni zapasy pieniężne MC kurczą się wraz z kolejnymi odwiedzinami w domu Kikuya. Nie potrafi jednak odmówić sobie przyjemności spędzania czasu z Kagurą i próby dowiedzenia się o nim czegoś więcej. Jego poranne treningi zainspirowały ją z kolei, by również wstawać wcześniej i poświęcić się bardziej pracy. Tyle więc z tych wizyt w burdelu dobrego, że obudziła się w niej nagle potrzeba samorozwoju. Hmm… najpierw zainteresowanie czytelnictwem, teraz rozwój osobisty… To faktycznie dom publiczny czy uniwersytet? Oh well!
Wreszcie na wyspę przybywa znany kupiec, który jest jednocześnie znajomym rodziny Misao, a dla niej samej jakby przybranym wujkiem. Początkowo dziewczynę kusi perspektywa kupienia od niego wyjątkowo pięknego kimona, bo chce potem pójść do dzielnicy rozkoszy i pokazać się w takim stroju Kagurze. Zmienia jednak zdanie, gdy odkrywa, że kupiec Gen’emon ma także wśród dostępnych towarów książki. Postanawia więc sprawić ukochanemu (tak, ona jest w nim zakochana już po pierwszym spotkaniu) niespodziankę i nabyć coś, o czym wie, że bardzo go ucieszy. W końcu dług Kagury rośnie między innymi dlatego, że większość zarobionych pieniędzy wydaje na swoją kolekcję literatury, zamiast odkładać na przyszłość. (Co nieco przypomina moją politykę pieniężną, gdy byłam studentem… XD).
Niestety, plany dziewczyny niszczy przypadkowe spotkanie. Gdy pędziła do Yoshiwary na złamanie karku, aby ofiarować Kagurze książkę, wpadła na znaną nam już wkurzoną klientkę. Kobieta dostała zakaz wracania do przybytku, a także wyzywała pracującego tam Kagurę od najgorszym (za to, że nie dotknął jej nawet palcem, a wydała na niego fortunę), choć w prawdziwą furię wpadła dopiero na widok Misao. To dlatego wyrwała jej książkę i wrzuciła do rowu z wodą. Oczywiście, MC próbowała wyłowić prezent, nim strony kompletnie się zniszczyły. Wkrótce zaś dołączyli do niej Kagura (narażając swoje drogie kimono) i inni panowie z dzielnicy rozkoszy, dzięki czemu udało się odzyskać przedmiot.
Od tej pory Kagura był naszej bohaterce niezwykle wdzięczny, nawet gdy podarunek okazał się kompletnie nietrafiony. Miał bowiem już identyczną książkę w swojej kolekcji, o czym MC dowiedziała się przypadkiem od jednego z pracowników. Poprosiła więc Kagerou by cichaczem spisał dla niej tytuły z całej kolekcji Kagury, a potem dostarczyła Gen’emonowi listę z prośbą o znalezienie czegokolwiek innego.
W międzyczasie Misao dowiedziała się również, że marzeniem Kagury było udać się na główny ląd i znaleźć inną pracę – gdzie mógłby wykorzystywać swoją wiedzę o Zachodnich naukach oraz sztuki walki. Zresztą, dziewczyna pobiera od niego również lekcje z wywijania mieczem, gdy pewnego dnia pyta, czy mogłaby spróbować zamachnąć się shinaiem. Ma jednak problemy z koncentracją na ćwiczeniach, bo mężczyzna znajduje się zdecydowanie zbyt blisko. A to całe obejmowanie sprawia, że zbiera się jej na zwierzenia i opowiada mu przy okazji o sytuacji, która spotkała ją w prologu opowieści. O tym, jak poznała uciekającą z Yoshiwary parę i jak im pomogła. Co było przecież bardzo odważne, ale również ryzykowne z jej strony, stąd Kagura prosi, by z nikim więcej już nigdy nie dzieliła się swoim sekretem. W końcu nie wiadomo, kto mógłby podsłuchiwać… (Takao? Siedzisz w krzakach?). A pomoc przestępcom była surowo karana.
Wraz z pieniędzmi, kończy się jednak również ich sielanka. Misao z przykrością odkrywa, że nie będzie już ją stać na dalsze wizyty. Dlatego postanawia zorganizować ostatni, pożegnalny bankiet dla wszystkich pracowników domu Kikuya. A co więcej, jest to dla niej dobra okazja, by wręczyć jeszcze ukochanemu książki, które do tej pory kupcowi Gen’emonowi udało się zebrać. Oczywiście, Kagura widzi, że coś jest nie tak, ale panom do towarzystwa nie bardzo wypada wtrącać się w sprawy klientów, więc nie może otwarcie uzyskać żadnych odpowiedzi. (A nawet jeśli – to przecież i tak nie mógłby pomóc, bo kurtyzany nie opuszczały dzielnic rozkoszy. Byłby więc przez swoją pozycję absolutnie bezsilny).
Stąd po spędzeniu pożegnalnej nocy w Kikuya, dziewczyna wraca do swojego szarego, zwykłego życia. A zaniepokojony Kagura długo nie wie, co się stało. Zaczyna też wpadać w przygnębienie z tęsknoty. W końcu nic nie zapowiadało, że ich znajomość tak nagle się urwie. Dlatego Kagurou odkrywa dla niego prawdę – gdy dowiaduje się, że Misao w żadnym razie nie jest córką bogatego kupca i najzwyczajniej ich oszukiwała. Niezrażony smutną prawdą Kagura jest gotowy nawet sam płacić jej za odwiedziny. W sensie powiększać swój dług, zamiast go spłacać, dzięki czemu mają chociaż okazje, aby wyjaśnić sobie sytuację…
Po dramie, następuje jednak jeden z dwóch szczęśliwych finałów, które były w moim odczuciu mocno naiwne. Ale już przy innych wątkach miałam wrażenie, że tej grze przydałyby się – podobno wycięte z wersji PC – bolesne bad endingi. Po prostu znacznie bardziej pasują do konwencji i uczyniłyby opowieści ciekawszymi.
W pierwszym z epilogów Gen’emon przybywa do Domu Kikuya i prosi Kagurę, by ten został urzędnikiem. Kupiec miał bowiem zadanie od swoich pracodawców, by znaleźć kogoś na to trudne stanowisko, ale żaden z mężczyzn nie spełniał postawionych wymagań: w sensie, nie był wyedukowany zarówno w sztukach Zachodu, jak i w zakresie walki. (…czy tylko mi przypomina to typowe, ustawione przetargi? XD). A skoro Misao zasugerowała, że zna kogoś odpowiedniego… no to jakoś tak się szczęśliwie potoczyło. Czyli w zasadzie Kagura nie tylko odzyskuje wolność, ale jeszcze dostaje robotę, o której marzył, daleko wykraczającą poza jego status… Yhhh… No dobra, może w tym świecie nie ma tak surowego podziału klasowego, jak funkcjonował w Japonii? 😉
W drugim epilogu dzieje się w zasadzie prawie to samo, ale zamiast urzędnikiem, Kagura ma okazje zostać nauczycielem na wyspie. Znowu więc jego długi zostają spłacone i nic już mu nie stoi na drodze, aby poślubić ukochaną kobietę. Co więcej, kagura żegna się z Kagerou życząc mu, żeby jego przyszłość również szczęśliwie się potoczyła i nie zaprzestawał ciężkiej pracy.
Podobało mi się w tym wątku, że w zasadzie do samej końcówki między bohaterami było niewiele kontaktu fizycznego. Ale ja wolę taką smutną, bardziej refleksyjną narrację… Kagura, który wykonywał swoją pracę bez zaangażowania i z pustką w oczach, był po prostu dla mnie bardziej wiarygodny. A, o dziwo, nie irytowała mnie również MC, która w żadnej ścieżce nie pokazała się z tak zaradnej i dojrzałej strony. Jasne, dalej nie wiedziała nic o relacjach damsko-męskich i była nazywana „naiwną” czy „czystą”, ale przynajmniej pracowała ciężko, kupowała te nieszczęsne książki i miała realniejsze spojrzenie na świat. A jak trzeba było, to i od Takao potrafiła się opędzić – poza jedną sceną z pocałunkiem.
Dlatego, gdyby wszystkie wątki zostały utrzymane na podobnym poziomie, pewnie przychylniej oceniłabym całą grę. Nawet pomimo tego bajkowego, naiwnego finału – gdzie wszystko się cudownie i przypadkowo jakoś samo wyjaśniło. Niestety tak nie jest. I stąd moje częste utyskiwanie. Wciąż jednak ścieżce Kagury bliżej było klimatem do „Opowieści gejszy” i około tematycznych produkcji niż opowieściom pozostałych bohaterów. Stąd, gdybyście planowali zakup „The Men of Yoshiwara: Kikuya”, to przynajmniej jedną historię mogę nawet polecić.
Miejsce w rankingu: Numer 1. Przyjemna opowieść, aż do samej, nieco naiwnej końcówki. Wciąż Kagura był zdecydowanym zwycięzcą i bez problemu pokonał pozostałych panów z Domu Kikuya, wywalczając sobie złoto.