Sakaki Akira to jeden z 5 chłopców zamieszkujących akademik, z którymi bohaterka „Bad Boys Do It Better!” musi dzielić przestrzeń, po tym, jak okazało się, że trafiła do szkoły, w której nie ma dziewczyn. Już pierwszego dnia, gdy MC próbuje zdążyć na zajęcia, srebrnowłosy nastolatek wręcz staje na głowie, aby ją do siebie zrazić. Pyta, czy jest dziewicą, nabija się z jej zażenowania, a gdy MC po prostu chce od tego creepa uciec, to ten zagradza jej drogę, bo twierdzi, że bez niego nie trafi do szkoły… O_o
Potem nie jest między nimi dużo lepiej. Akira spokojnie wygrałby nagrodę chyba najbardziej napastliwego ze wszystkich młodocianych bohaterów od Voltage. Jest arogancki, złośliwy, celowo non stop robi jakieś aluzje do seksu i nie może powstrzymać się przed obłapianiem bohaterki, ilekroć ta znajdzie się w jego zasięgu. Co po części jest powodem, dlaczego wolę bohaterów „Bad Boys Do It Better!” od bliźniaczej produkcji „Dreamy Days in West Tokyo”. Nawet jeśli zgodzimy się, że jego zachowanie jest wkurzające, to jednak dobrze oddaje zagubionego, kontrolowanego przez burze hormonów nastolatka. Co czyni z Akiry po prostu postać bardziej wiarygodną.
Naturalnie, wyznając filozofię „Those who come are welcomed”, Akira nie musi obawiać się o brak kobiecego towarzystwa. Co rusz sprawdza do akademika jakąś nową dziewczynę lub umawia się ze starszymi paniami w barach. Może dlatego nie rozumie, z czego wynika opór bohaterki, zwłaszcza że czerpiąc wiedzę o relacjach damsko-męskich z bardzo patologicznych wzorców, chłopak żyje w przekonaniu, że „nie” powinno się odczytywać jako „tak”. Stąd wszystkie swoje przypadkowe interakcje z bohaterką próbuje przeobrazić w kontakt fizyczny. Jest na przykład święcie przekonany, że gdy MC naszła go w przebieralni, gdy był tylko w ręczniku, to zrobiła to celowo. Kiedy zaś zaczął gadać o jej okresie i zachwalać swoje umiejętności w sypianiu z dziewicami, chyba nawet nie do końca zrozumiał, za co na koniec oberwał. Zresztą Akira będzie w tej ścieżce bity kilka razy, bo jak słusznie Natsuo zauważył, chłopak bardzo dużo mieli ozorem, nie licząc się często z konsekwencjami.
I chociaż MC próbuje się jakoś zaadaptować to tego nowego, niechcianego szkolnego życia, to Akira bynajmniej jej tego nie ułatwia. Dlatego dziewczyna dość szybko decyduje się na strategie całkowitego go unikania. Co nie jest łatwe, skoro mieszkają w tym samym budynku i obracają się we wspólnej grupie znajomych. Na dodatek Akira nie ma oporów, by sprowadzać panienki do swojego pokoju, co cieszy się ogromnym zainteresowaniem ze strony pozostałych chłopców, którzy lubią wtedy stać po jego drzwiami i podglądać rozwój wydarzeń, jak to określają, dla referencji. XD
Im bardziej zaś MC starała się chłopakowi schodzić z drogi, tym większe budziła jego zainteresowanie. Naturalnie, bohaterka nie była tak naiwna, by nie dostrzegać, że to, co ją wprawia w zażenowanie, dla niego było jedynie świetną zabawą. Non stop gadał coś o tym, że np. „MC możę zostawić znaki na jego ciele” albo obejmował ją w szkolnym korytarzu, na co w pewnym momencie zaczęła już reagować łzami. Co również było bardzo wiarygodne, bo w końcu jaka samotna nastolatka nie poczułaby się w pewnym momencie zmęczona i bezsilna? (To już nie było zaczepne szarpanie za włosy, ale zwykłe napastowanie…). Na szczęście bądź nieszczęście, to właśnie wtedy grupa kolegów ze szkoły postanowiła utworzyć coś w rodzaju „komitetu ochrony jedynej dziewczyny” przed zapędami innych chłopców. Głównie jednak bronili MC właśnie przed Akirą, kiedy ich lider, nie mniej podejrzany typ, po prostu otwarcie kochał się w bohaterce.
Tymczasem wraz z upływem kolejnych dni, MC przekonuje się, że za szczeniackim zachowaniem Akiry skrywa się coś więcej, niż podejrzewała. O ile pierwsza połowa historii to w zasadzie nieustanne słowne utarczki pary (= chłopak próbuje flirtować, a dziewczyna go odtrąca raz po raz), tak druga część historii przypomina bardziej szkolną dramę, z faktycznymi życiowymi problemami. Dziewczyna dochodzi bowiem do wniosku, że tak naprawdę wcale nie zna swojego kolegi. I prawdopodobnie nie jest w tym odosobniona, bo przez te głupie teksty i sztuczne uśmiechy, nikt nie wie: jaki naprawdę jest Aki?
Jako że sama jest dość ciężko pracującą i gotową na poświęcenia dziewczyną, MC długo nie potrafi zrozumieć, z czego wynika ten jego dekadencki sposób bycia. Dlaczego Akira nie potrafi się zaangażować w coś tak banalnego, jak np. gra w kręgle, gdzie stawką jest zwycięstwo klasy? Niby coś tam odpowiada, że potrzebowałby pocałunku, aby się z motywować, ale wyraźnie widać, że to taka gadka na odczep i więcej uwagi poświęca swojemu telefonowi.
Prawda wychodzi na jaw niedługo potem, po sprzeczce chłopaków na temat nocnego grania na gitarze. Dziewczyna przypomina bowiem sobie, że kilka razy słyszała, jak Akira śpiewa, ale nigdy nie gadał z kolegami na temat muzyki, co wydawało jej się dziwne, skoro mieli wspólne hobby. A skoro i tak została wysłana do jego pokoju, aby ściągnąć go na wspólną kolację, MC postanawia go o to zapytać… i pewnie absolutnie nie spodziewała się takiej reakcji. Akira wpadł we wściekłość za samo poruszenie wątku śpiewania. Zaczął wyrzucać bohaterce, że wpieprza się w nie swoje sprawy – czemu towarzyszy CG z uwielbianym w grach otome kabedon. No, a że już ją przyszpilił do ściany, to szkoda by było taką sytuację zmarnować! Dlatego Akira skrada MC pierwszego całusa, za co dostaje po raz kolejny w mordę, a przestraszona bohaterka ucieka do swojego pokoju, aby pogrążyć się tam we łzach i rozpaczy.
I pewnie długo, by się potem unikali, gdyby nie interwencja Natsuo. Tylko jemu MC ma odwagę powiedzieć, co się stało. W końcu nie ma przyjaciółek, na matkę nie ma co liczyć, a głupio byłoby się tak żalić innym chłopakom z akademika. Zresztą, co bo to dało? Natsuo więc świetnie sprawdza się jako figura zastępcza starszej koleżanki. I chociaż pociesza MC, to prosi przy okazji, by nie była dla Akiry zbyt surowa. W trakcie rozmowy dziewczyna dowiaduje się w końcu, z czego wynikają humory srebrnowłosego chłopaka. Okazuje się, że cierpi on na jakąś poważną przypadłość z gardłem, co uniemożliwia mu wykonywanie aktywności fizycznych, śmianie się, czy – niegdyś ukochane przez niego – śpiewanie. To dlatego stał się taki zgorzkniały i obojętny.
Po odkryciu prawdy, dziewczyna postanawia więc wziąć część winny na siebie. Dalej uważa, że to, co Akira jej zrobił, było złe, ale i tak decyduje się go przeprosić za to, że sama okazała się niewrażliwa. I chociaż chłopak ponownie próbuje ją przestraszyć, tym razem rzucając na łóżko, to MC nie daje się łatwo spłoszyć, a nawet obiecuje, że będzie ostrożniejsza, dotrzyma jego sekretu, ale chciałaby, aby nie rezygnował z siebie.
Po tej rozmowie Akira jest dla niej znacznie milszy, bo nikt wcześniej, z taką pasją, nie zachęcał go do powrotu do śpiewania. Jednocześnie następuje najdurniejszy etap historii, gdy MC przyjmuje zaproszenie na randkę od lidera komitetu, przez co ląduje w barze dla dorosłych i prawie zostaje zgwałcona przez obcokrajowców. Z opresji ratuje ją nie kto inny, jak nasz będący tam przypadkowo na schadzce srebrnowłosy nastolatek, a potem pociesza roztrzęsioną dziewoję, śpiewając jej pioseneczkę wprost do ucha. A chociaż rozumiem, że potrzeby był jakiś fabularny kopniak, dlaczego oni zaczęli do siebie poważnie czuć mięte, to jednak mam wrażenie, że scenarzyści poszli o krok za daleko. Bawi mnie również, że po odkryciu, iż w klubie dochodzi do takich sytuacji, nikt nie czuł się w obowiązku zawiadomić policję XD. Co tam, skoro MC była już bezpieczna! Mniejsza o inne dziewczyny. Akira zaś miał w sumie szczęście, że skończyło się tylko na zranieniu w rękę, bo podejrzewam, że grupa dorosłych, wściekłych facetów powinna przerobić go na mielonkę. Ale tak sobie tylko zrzędzę, zamiast dać porwać „magii opowieści”. 😉
Koniec końców MC faktycznie zaczyna o chłopaka walczyć, bo zabiera go na randkę, gdzie pokazuje mu bardziej zdrowe sposoby spędzania czasu. Udaje się jej również obudzić w nim chęć zawalczenia o swoje hobby, dlatego Akira wraca do pisania piosenek, zabiera chłopaków na koncerty (czego nigdy wcześniej nie robił), a nawet decyduje na ryzykowną operację w Stanach. Tym sposobem młodzi zostają zmuszeniu przetestować idee związku na dystans. Są już jednak w sobie tak bardzo zakochani, że dziewczynie nie przeszkadza ani obłapianie, ani nie nokautuje już Akirę, ilekroć ten próbuje skraść jej pocałunek. W ostatnich scenach swoje 5 minut chwały ma również Yu, który w trosce o kolegę przynosi mu w prezencie prezerwatywy w japońskim rozmiarze, bo w Ameryce „wszystko jest większe”, więc przezorny człowiek powinien być zawsze ubezpieczony. (Ah, Yu… zawsze się sprawdza jako comedy relief. Pokonał tym razem nawet Ryojiego). I choć chęci miał w zasadzie dobre, to Akira porzucił już ścieżkę playboya, więc skorzystać z podarunku próbuje dopiero po powrocie do ojczyzny, co jednak po raz kolejny spotyka się z oporem MC.
A chociaż całą sprawę z nocnym klubem uważam za kompletnie skopaną, to – obiektywnie rzecz ujmując – dobrze bawiłam się przy tej ścieżce. Rzadko spotykam się z tak naturalnymi, dobrze skonstruowanymi postaciami nastolatków, którzy próbują udawać kogoś, kim nie są, bo w sumie dopiero kształtują swoje charaktery. Jednocześnie panowie z „Bad Boys Do It Better!” nie są tak „grzeczni”, jak to często ma miejsce w grach otome. Uciekają z lekcji, przeklinają, interesują ich sprawy damsko-męskie, a nie tylko ględzą o uczuciach… Wiecie, tacy zwykli, przeciętni chłopcy, którzy wstydzą się, że „wyjdą na mięczaków”, jeśli pokażą swoją wrażliwszą stronę.
Co ciekawe, choć nie przepadam za archetypem narcyzowatego playboya, to jednak szybko polubiłam Akirę – właśnie za to, jaki był upierdliwy. Dzieciak nie przepuścił ani jednej okazji, by rzucić jakimś, w jego mniemaniu błyskotliwym, tekstem. Zabawnie więc było obserwować, jak bohaterkę coraz bardziej męczą te nachalne zaloty i jak brakuje jej doświadczenia, by się z takich sytuacji wyplątać. (Chociaż może to też kwestia osobowości? Nie każdy ma w sobie tyle odwagi, by kazać innym się odpieprzyć, a jeszcze innych powstrzymuje empatia, by kogoś przypadkiem nie zranić). W każdym razie niewielu bohaterów od Voltage przeszło aż tak wyraźną ewolucję postaci, by z palanta stać się naprawdę słodkim partnerem, po uszy zakochanym w swoim obiekcie westchnień.
Podobało mi się również, że to jedna z tych par, która szczerze się wspierała i żadna strona nie była tą dominującą. Oboje mocno przy sobie wydorośleli, stali się odpowiedzialniejsi, nauczyli akceptować pewne wady i razem szukać rozwiązań (= związek na dystans, wspólne uczenie, powracające bóle MC). Oczywiście, podejrzewam, że początkowy charakter Akiego, może zniechęcić do niego wielu graczy, ale polecam dać mu szansę, bo za sztucznym uśmieszkiem, skrywał się naprawdę miły chłopak. Wystarczy tylko zaufać „matczynej” intuicji jak zawsze cudownemu Natuso.