Dzień po dniu, w tej opustoszałej wiosce, opiekuję się moimi lalkami. One są moją jedyną rodziną, choć ludzie tego nie rozumieją. Ale ty nie jesteś taki jak oni. Jeśli zdradzę ci mój sekret… to nie będziesz się bać. W połowie romans, w połowie horror, The Doll Shop pozwoli ci wybrać swój los. A może przyszłość już jest przesądzona? (Tłumaczenie opisu wydawcy).
- Tytuł: The Doll Shop
- Developer: Atelier Sentô
- Wydawca: Atelier Sentô
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: japoński, francuski, angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 2 h
Recenzja
Gra jest darmowa i do pobrania TUTAJ.
Wielkimi krokami zbliża się Halloween, więc dzisiaj chciałam przedstawić grę, przy której… cóż… warto się trochę nastresować. 😉 Darmowa, niezależna produkcja stworzona w całości przez francuskie małżeństwo (Atelier Sentô) to opowieść o samotnym mężczyźnie, który zamieszkuje pokryte śniegiem, odizolowane miasteczko, gdzieś na peryferiach Japonii. Nasz bohater ma odziedziczony po ojcu zakład, w którym tworzy i naprawia lalki. Rzadko jednak dostaje za swoją pracę wynagrodzenie. Przede wszystkim dlatego, że nie najlepiej radzi sobie z ludźmi, przez co nie potrafi poprosić o zapłatę. Na dodatek mieszkańcy żerują trochę na jego społecznym nieprzystosowaniu. W sensie: skoro się sam nie upomina, to czemu mieliby mu cokolwiek wynagradzać?
Życie mężczyzny upływa więc monotonnym rytmem: tworzy lalki, chodzi do tej samej restauracji z ramenem, bierze kąpiele w tych samych łaźniach… Co jakiś czas ucina pogadanki z miejscowymi. Każdy siebie zna i każdy wie o sobie wszystko, w tak małym, klaustrofobicznym miejscu. Owszem, niektórzy z mieszkańców irytują go bardziej np. jedna z kobiet wykazuje niezdrowe zainteresowanie jego życiem sercowym i planami ożenku. Niemniej nie da się zauważyć wśród sąsiadów jakiejkolwiek wrogości.
Mimo to, jakimś cudem, w okolicy doszło do tragedii. Zaginęła 10-letnia dziewczynka, a jej ciało nigdy nie zostało odnalezione. Stąd poza wyjątkowo nastrojową pogodą, ciągłymi śnieżnymi opadami, atmosferę opowieści budują obecne wszędzie plakaty z informacją o poszukiwaniach dziecka. Jak do tego doszło? Co naprawdę się stało? Odkryjemy wraz z kolejnymi rozdziałami.
Opowieść toczy się bowiem w przeciągu 5 dni. W każdym rozdziale będziemy zaś mieli okazje poznać innych bohaterów i miejsca. Chociaż nie liczcie na detektywistyczne śledztwo. Nasz protagonista jest bowiem na to zbyt wycofany i… obojętny? Twórcy doskonale zagrali tutaj konceptami postaci, pokazując nam relacje MC z sąsiadami poprzez plamy. W momencie, gdy mężczyzna odczuwa niepokój lub dana osoba staje się dla niego nieistotna – zmienia się w czarny, mówiący cień. Gdy z kolei odczuwa do kogoś sympatię, potrafi dostrzegać ją wyraźnie. W większości jednak zauważymy, że jego życie wypełnione jest mrocznymi kształtami, zamiast obrazami prawdziwych ludzi…
Tymczasem, już w rozdziale drugim, na horyzoncie pojawia się nadzieja na zmiany. Do miasta powraca dawna przyjaciółka bohatera, z którą znali się jeszcze w dzieciństwie. Zmęczona życiem w mieście, ciągłym stresem i pogonią za pracą próbuje zregenerować siły na łonie natury. Tyle że miasteczko z jej dziecięcych lat w niczym nie przypomina tego dziwnego, nieprzyjaznego miejsca jakie ogląda obecnie. Wszyscy chcą stąd uciec. Na dodatek nastroje ludzi przywodzą na myśl ciszę nad burzą. Podświadomie przeczuwamy, że wkrótce stanie się coś złego…
Gra jest bardzo krótka, dlatego nie chce zbytnio rozpisywać się na temat fabuły, by nie zdradzić zbyt wiele. Powiem tylko, że na tak prostą produkcję narracja jest bardzo dobrze poprowadzona. Na żadnym etapie nie irytowali mnie bohaterowie, a uczucie niepokoju i podejrzenia względem ich motywów towarzyszyły mi na każdym kroku. Zwłaszcza główny lalkarz, z którego perspektywy poznajemy historie, potrafi zarówno wzbudzać litość, sympatie, jak i odstraszać swoim zdziwaczeniem. (Osobiście miałam ogromny problem, gdy mini-gierka zmusiła mnie do układania na tacy i przebijania szpilkami martwe motyle. Chyba brakuje mi zrozumienia dla niektórych hobby, ale zawsze powtarzałam, parafrazując znany cytat, że wolność indywidualna człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna krzywda innej istoty. A kolekcjonowanie trupów owadów, to dla mnie nieco zbyt dużo…).
Produkcja oferuje w sumie trzy zakończenia = na około 2 godziny zabawy. Nie liczcie jednak na bajkowy „happy ending”, bo przecież mamy do czynienia z horrorem. A przynajmniej to, co dla niektórych będzie wyjątkowo szczęśliwym finałem, dla innych będzie oznaczało niewyobrażalną tragedię. Z kolei po odblokowaniu wszystkich dostępnych epilogów zyskamy także szansę na obejrzenie króciutkiej scenki bonusowej… Takiej, po której spokojnie można dostać dreszczy.
Mechanicznie „The Doll Shop” to połączenie typowej gry visual novel – z dokonywaniem wyborów przy pomocy drzewa dialogowego – z grą przygodową w rodzaju point and click. Na szczęście zagadki nie są zbyt skomplikowane i nie utkniemy w historii tylko, dlatego że nie domyślimy się, iż ze spinacza, gumowej kaczuszki i skarpetki nie zbudujemy odrzutowca. Czyli jakimś cudem okazało się, że nie jesteśmy zaginionym rodzeństwem MacGyvera.
W grze możemy także zabawić się w łowcę „osiągnięć” i spróbować zlokalizować wszystkie plakaty. Jest ich w sumie 5, więc zadanie nie będzie należeć do najtrudniejszych. Zawsze to jednak jakiś dodatkowy feature.
Również muzyka, chociaż bardzo prosta, zasługuje na pochwałę. Subtelne dźwięki tła doskonale współgrają z malowanymi akwarelą backgroundami. Stąd jedyne czego mi brakowało do pełni zachwytu, to głosy lektorów, ale wiecie, nie można mieć wszystkiego!
Dlatego wszystkim miłośnikom opowieści z dreszczykiem gorąco polecam przetestowanie „The Doll Shop” – zwłaszcza że jest tak łatwo dostępne i nie zapłacimy za nie ani grosza. Nie będziecie więc sobie pluli w brodę, że niepotrzebnie wydaliście kasę. Może nie jest to fabularny majstersztyk, w sensie: sporo rzeczy po prostu dość łatwo da się przewidzieć, ale dalej gra oferuje bardzo fajny nastrój. Dziwne, niepokojące połączenie romansu z horrorem. W sam raz, by wprowadzić się w klimat zbliżającego się święta. A także poczuć na własnej skórze, jak to jest być bohaterem, który powoli przestaje wierzyć swoim własnym zmysłom… ale może chociaż zdoła przebudzić swoje serce?