You are Avery Grey, the newest employee at a popular cat cafe called A Cat’s Paw. The coffee’s good and the staff is friendly (and kinda cute!) but mysterious. One day, you find a strange book in the basement, with letters you can’t quite read… (źródło: Steam)
- Tytuł: Hustle Cat
- Developer: Date Nighto
- Wydawca: Date Nighto
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski
Bohaterowie
Główny bohater:
Avery Grey Płeć i wygląd bohatera zależą od gracza. MC przyjmuje pracę w kociej kawiarni i odkrywa tajemnice tego miejsca. |
Dostępne ścieżki / Love interest:
Landry Maine Coon <<RECENZJA>> | |
Reese japoński bobtail <<RECENZJA>> | |
Hayes kot syjamski <<RECENZJA>> | |
Finley calcio <<RECENZJA>> | |
Mason kot pręgowany <<RECENZJA>> | |
Graves Serling właściciel kawiarni <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Landry ⊳ Mason ⊳ Graves ⊳ Hayes ⊳ Reese ⊳ Finley (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Magiczna, kocia kawiarnia kusiła ciekawym miejscem akcji… niestety, szybko okazało się, że ten czar pochodzi ze szkoły iluzji, bo jest to typowa kickstarterowa produkcja, która bardzo odbiega poziomem od tego, do czego w grach otome przyzwyczaili nas japońscy developerzy.
Zacznijmy jednak od pozytywów, czyli oryginalnego podejścia do głównej postaci. W „Hustle Cat” wcielamy się w Avery Grey, czyli MC który/a może być każdym. Sami wybierzemy jej płeć, kolor skóry, a także zdecydujemy, w jaki rodzaj romansu się zaangażuje, bo nie ma tutaj żadnych restrykcji ani ograniczeń – jeśli chodzi o podział LI. Gdy poznajemy Avery ma ona 19-lat (na potrzeby tekstu założę, że jest kobietą, ale fabuła nie różni się w żaden sposób dla żadnej z płci) i rozpoczyna swoją pierwszą, poważną pracę w kawiarni „A Cat’s Paw”. Tam również poznaje jednego z 6 wybranków i odkrywa w sobie talent do… śmieciowej magii. „Hustle Cat” to bowiem nic innego jak typowa powieść o młodocianych czarodziejach i wiedźmach. Stąd do problemów naszej MC będzie należało m.in. powstrzymanie kociej klątwy, czyli sprawienie, by pracownicy kawiarni nie zamieniali się w zwierzęta, ilekroć opuszczą bezpieczne ramy budynku.
Samą Avery dało się nawet polubić, chociaż jej chaotyczność, luzackość i bałaganiarstwo to kompletnie przeciwieństwo mojej osoby. W sensie może nie wygram nigdy tytułu „pani domu” roku, ale bardzo poważnie podchodzę do swoich obowiązków zawodowych, a bohaterka, która ma na wszystko wylane, nie jest czymś często spotykanym w grach otome, ani czymś, z czym łatwo było mi się identyfikować. Co nie znaczy, że nie oceniam takiego ryzykowanego podejścia na plus.
Wspominałam także o szóstce love interest. Warto więc opisać ich po krótce. Pierwszym z nich jest wysoki, pogodny Landry, który zachowuje się trochę jak starszy brat… a tak naprawdę skrywa jeszcze jeden, smutny sekret. Następna to pracująca w kuchni Mason, która jest małomówna, ale jej pięści budzą respekt. Trzeci to Hayes, nieśmiały blondyn, który woli unikać ludzi. Czwarta to Finley, gadatliwa dziewczyna odpowiedzialna za social media, która wciąż poszukuje czegoś, w czym mogłaby się specjalizować. Piąty to Reese’a dość arogancki, ale utalentowany młody manager, a zarazem prawa ręka właściciela. Wreszcie sam szef kawiarni – czyli Graves, 39-letni facet, który nie zauważył, że jest już nieco za stary na przebieranie się jak książę wampirów… ale ma bardzo dobre serce.
To właśnie wśród nich Avery odnajdzie swoją drugą połówkę, a zarazem będzie musiała się zmierzyć z polującym na adeptów magii Natchem, który zdaje się żywić jakiś szczególny uraz do Gravesa oraz kawiarni.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o wstęp czy pozytywne aspekty. Dalej w recenzji nie będzie już tak różowo, bo niestety produkcji można wytknąć sporo niedociągnięć. Pierwszym z nich jest powtarzalność fabuły, bo z wielu ścieżek wieje cholerna nuda. Za każdym razem musi przejść naprawdę długie common route i nie jest to dla mnie bynajmniej nic nowego. W końcu nie gram w otome od dziś, ale nasze wybory naprawdę niewiele się różnią, a na domiar złego są zbudowane zawsze według tego samego schematu. Avery dostaje prace – odkrywa magiczną księgę – uczy swojego LI magii – pokonują Natcha. I powtórz tak 6 razy… no, może 5, bo Graves to niby ukryta ścieżka i dopiero tam dostajemy jakieś odpowiedzi.
Kolejnym trudnym do przełknięcia elementem była oprawa wizualna. Cóż, będę brutalnie szczera, ale pieniądze z kampanii KS na 100% nie poszły na ilustratora. Widać, że pracował nad tym ktoś prawdopodobnie dopiero na początku swojej kariery artystycznej (albo w absolutnym pospiechu/bez zaangażowania), bo błędy, jakie zobaczymy, są na poziomie podstawowym. Wszystko jest też tak szalenie płaskie, bez operowania cieniami i światłami, nie wspominając o perspektywie, złych proporcjach czy błędach anatomicznych. Nie, nie i jeszcze raz nie. Na blogu obiecałam oceniać tylko ładne gry, ale tutaj dałam się oszukać, bo nie spodziewałam się, że CG będą aż tak złe. Stąd muszę być ze sobą chociaż szczera i uczciwie ostrzec, że gra wygląda gorzej od niejednej amatorskiej produkcji, która nigdy nie prosiła o żadne finansowej wsparcie.
Szczególnie że nie mogę też zignorować innego aspektu technicznego – a mianowicie błędów w funkcjonowaniu. Z komentarzy na Steamie wiem, że ludzie mają problemy z osiągnięciami, ale to mnie akurat nie boli. Nigdy ich nie zbierałam i nie zamierzam. Wkurzyłam się jednak niemiłosiernie ilekroć, bez powodu, gra się zamykała lub zamrażała, a ja zostawałam wyrzucona do pulpitu. W czym raz straciłam nawet z tego powodu save’a… tak, klęłam jak cholera. Musiałam bowiem jeszcze raz zobaczyć ten ciągnący się w nieskończoność common route. Dlatego to również przykre, że nawet tyle czasu po premierze, twórcy nie połatali swojego tytułu.
I to właśnie powody dla których – nie mogę ukrywać – nie polubiłam „Hustle Cats” i nigdy do tej produkcji nie wrócę. Ze swojej strony uważam może z 3 ścieżki za średnie (w najlepszym wypadku), ale summa summarum to słabiuteńka gra, która przy większej konkurencji w ogóle by nie wybiła się na Steamie. Bawić się przy niej mogą jedynie młodsi odbiorcy lub osoby, którym zdarza się dla przyjemności czytać fanfiki i nie mieć przy tym problemu z nieporadnym wykonaniem czy stylem. Tyle że, niestety, to nie darmowe dzieło początkujących twórców, ale płatny produkt z kampanii. A skoro tak, to nie mogę go oceniać z taryfą ulgową.