Nie jest żadną tajemnicą, że nie przepadam za wątkami, gdzie różnica wieku między postaciami jest wyraźną przeszkodą. I nie chodzi nawet o sytuacje, w których oboje z partnerów mają już swoje lata (= są dorośli), ale gdy historia opowiada o pierwszym zauroczeniu nastolatki i gościu, który mógłby być jej ojcem. Takie relacje z miejsca mnie odstraszają i zniechęcają do LI. Pojawia się bowiem pytanie: co z tym gościem jest nie tak, że nie potrafi sobie znaleźć partnera w swoim wieku? Kogoś z kim będą emocjonalnie na tym samym poziomie – jeśli wiecie, co mam na myśli? Niemniej gry otome przyzwyczaiły mnie do różnych dziwactw. Więc tak długo, jak opowieść jest strawna, staram się być wyrozumiała.
Niestety, w wypadku „Bad Boys do it better!” i wątku Saejima Yukiego średnio się udało… Zacznijmy od przypomnienia podstawowej fabuły. Nasza MC jest uczennicą liceum, której rodzice pracują za granicą. Dziewczyna zostaje więc zmuszona zamieszkać w akademiku, ale pojęcia nie ma, że matula załatwiła jej miejsce w szkole, gdzie uczęszczają sami chłopcy. Nie inaczej sytuacja wygląda w akademiku, stąd MC cały czas jest otoczona napalonymi nastolatkami. Zresztą, w wątku Saejimy, praktycznie wszyscy się w niej kochają, co nie jest znowu takie dziwne, bo jak wiadomo „na bezrybiu i rak ryba…” – i takie przedstawienie relacji mi zupełnie nie przeszkadzało.
Kłopot pojawia się tak naprawdę po kolejnym telefonie od mamusi, która informuje naszą MC, że ich zagraniczny kontrakt się przedłużył i pewnie nie wrócą do Japonii jeszcze przez długi, długi czas… Co oznacza, że MC prawdopodobnie zdąży zrobić dyplom i jeszcze ich nie zobaczy. A ponieważ emocjonalnie dalej jest dzieckiem, to ta wiadomość uderza w nią bardzo silnie i staje się powodem depresji. Stąd dziewczyna próbuje się swoimi smutkami z kimś podzielić – i pada na Saejime Yukiego, jej nauczyciela nauk ścisłych. Od początku został więc wpisany w skojarzenie „brak mi rodziców” = pójdę do Saejimy, jakby był figurą zastępczego ojca.
Tylko że zamiast podnieść dziewuszkę na duchu, facet zaczyna sobie z niej pokpiwać. Pyta np. który z chłopców z akademika wpadł w jej oko, bo założył się z Naną o to, w którym z kolegów zakocha się jako pierwszym. Poważnie… przypominał mi tutaj creepnego dziada, który podpytuje młodą dziewczynę z kim się spotyka i co robiła ze swoim chłopakiem, bo chce sobie trochę poświntuszyć w wyobraźni O_o. Nic zatem dziwnego, że MC miała w serdecznym poważaniu takie wsparcie i próbowała uciec, ale wtedy facet się wreszcie zreflektował i poklepał ją po główce na pocieszenie.
Niedługo potem dowiadujemy się, że w szkole jest organizowany jakiś konkurs na „króla”, chociaż kompletnie nikt nie potrafi powiedzieć, na czym on będzie polegał i jakie są warunki zgłoszenia. (Wiadomo tylko, że dyrektor, Nana i Saejima kiedyś go wygrali). W każdym razie zaczynają trwać przygotowania, a jednym z nich jest odnalezienie starego pucharu. Ponieważ MC usiłuje być pomocna, udaje się wraz z nauczycielem Saejimą do magazynu, aby poszukać nagrody. Co musiało się naturalnie skończyć w wiadomy sposób, bo wszystkie drzwi w Japonii projektowane są tak samo: zamykają się na amen do świtu i można je otwierać tylko z zewnątrz. Przy okazji takie pomieszczenia magicznie tracą sygnał oraz są dźwiękoszczelne, dlatego nie sposób przez nie wezwać pomocy.
Yuki zaczyna sobie znowu żartować z bohaterki (to ciekawe, że ten stary facet miał mentalność na poziomie Akiry XD) i znowu ją trochę zawstydzać. Dziewczyna uświadamia sobie przy okazji, że jej nauczyciel jest w sumie przystojnym kolesiem. Zwłaszcza że mogła wyraźniej widzieć jego ciało, zwykle ukryte pod laboratoryjnym fartuchem, ale skoro zostali zmuszeni nocować w magazynie, ubranie służyło jej za koc. I to nie tak, że Saejima był na wdzięki nastolatki zupełnie obojętny. Wręcz przeciwnie, dość szybko sadza ją sobie na kolanie (widać bardzo miał na uwadze granice w relacjach nauczyciel/uczeń) i bierze w objęcia, aby trochę się ogrzać. (Tam było od cholery rzeczy, których mogli w tym celu użyć, ale przecież bez tego nie byłoby romansu…). W każdym razie, do wydostania się z pułapki potrzeba była interwencja woźnego.
Saejima odprowadza jeszcze MC do akademika, gdzie czeka już na nich wściekły Nana i reszta chłopaków. Nic dziwnego, że się nieco gotują, bo pewnie szukali koleżanki przez całą noc, a tłumaczenie czemu nie wróciła do akademika było dość mętne… Koniec końców Nana prezentuje Saejime prawego sierpowego na pożegnanie, a ten odchodzi skruszony. (Wspominałam już, że uwielbiam tego bohatera? XD Nana to chyba najlepsza postać w całej apce, a nawet nie jest LI!). No, prawie skruszony. MC biegnie bowiem za nim, aby przeprosić i podziękować, zaś po krótkiej wymianie zdań obiecuje, że odtąd będzie prała nauczycielowi fartuchy. Oookej… Pierwszy etap zastania idealną, japońską żoną zaliczony. O_o.
Skoro jednak bohaterowie zaczęli czuć do siebie miętę, to nie poprzestają na jednym spotkaniu. Niedługo potem udają się razem na zakupy i po raz kolejny MC wzdycha, jak to Saejima cudownie prowadzi auto, a jaką ma klatę, i jak pociąga ją zapach fajek… Facet zresztą nie przepuszcza okazji i zabiera ją także do wesołego miasteczka. A w trakcie wspólnej przejażdżki w diabelskim młynie, próbuje ją nawet pocałować, ale zmienia zdanie i wykręca się, że to miał być tylko żart… Szczerze mówiąc, jego napastliwość zaczęła mnie na tym etapie mocno odstraszać.
Scenarzysta miał jednak w rękawie jeszcze jednego asa, a raczej tradycyjną zagrywkę z serii scenek romansowych. Gdy Saejima łapie przeziębienie, to MC udaje się do jego apartamentu, aby zaopiekować nauczycielem. Obiera pomarańcze, karmi z łyżeczki zupką… innymi słowy, ich relacje dawno wykroczyły poza jakikolwiek profesjonalny dystans do ucznia. I chociaż Nana pociesza i przekonuje MC, że może teraz jest to problemem, to po obronieniu dyplomu nic nie stoi na przeszkodzie, aby razem z Saejimą zostali parą, to osobiście byłam już tym wszystkim mocno zniesmaczona. Dalej miałam wrażenie, że ten starszy facet po prostu żerował na jej naiwności. I nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że miłość nie ma żadnych granic, bo nie może jej powstrzymać „pochodzenie, płeć, czy religia”. Owszem, są czynniki, które uważamy za bezsensowne, ale inne jak najbardziej powinniśmy brać pod uwagę i dla mnie wiek jest właśnie jednym z nich. Uważam, że MC wyszłoby na zdrowie, gdyby za obiekt pierwszego zauroczenia obrała kolegę z akademika. No ale cóż poradzić…? Nie o tym była ta historia.
W każdym razie ku niezadowoleniu chłopców i MC okazuje się, że konkurs na „Króla” skrywał jeszcze jedną niespodziankę. Zwycięzca otrzyma pocałunek od dziewczyny, jako dodatek do trofeum. Oczywiście, nikt tego z nią nie skonsultował, a kiedy dziewczyna czuje się tym warunkiem oszukana, nie otrzymuje pomocy od uczniów ani dorosłych, bo podobno „już nic nie da się zrobić”. Poważnie? Jeśli chłopcy mają ochotę traktować kogoś przedmiotowo, to cała dyrekcja i kadra bezradnie rozłożą ręce? Jakby ją tam molestowali, to reakcja byłaby podobna? „Wiecie, jacy są nastolatkowie! Nie dało się ich powstrzymać!”. Eeeh…
Niemniej całe to zamieszanie miało tylko posłużyć za kolejny konflikt dla romansu. Saejimę jest bowiem na tym etapie zazdrosny i dosłownie uprowadza MC z konkursu, zabierając ją na przejażdżkę na motorze. Potem sam zbiera wszystkie pocałunki, ale jak wspaniałomyślnie zaznacza, nie zamierza póki co wychodzić poza etap „buzi-buzi”, bo MC musi najpierw trochę podrosnąć… Miło, że zdawał sobie z tego chociaż sprawę.
Naturalnie, gdzieś w tle przewija się jeszcze widmo utraty pracy, śledzenia i donoszenia na to, że nauczyciel spotyka się z uczennicą, ale ten motyw szybko zostaje zamieciony pod dywan, jakby sami twórcy chcieli nam zaznaczyć, abyśmy nie martwili się tym zbytnio. Jak wiadomo, Japończycy są znacznie bardziej tolerancyjni od nas – gaijinów, a podejrzewam dodatkowo, że pikantny romans z nauczycielem to jedna z popularniejszych fantazji. Inaczej takie wątki w ogóle w grach by się nie pojawiały. A skoro jest podaż, to musi być i popyt. Nawet jeśli sama musiałam się zmuszać, aby dobrnąć w tej ścieżce do końca…
Warto jeszcze zaznaczyć, że „Bad Boys do it better!” to jedna z nielicznych apek od Voltage, która nie doczekała się drugiego sezonu. Historia Saejimy urywa się więc zaraz po epilogu i nie jest kontynuowana nawet w dodatkowych special stories (w których pojawiają się tylko pozostali chłopcy). Wątpię byśmy kiedykolwiek doczekali się czegoś więcej, bo ten tytuł podobno nie cieszył się zbytnią popularnością. A szkoda, bo bardzo podobały mi się inne wątki i nie oceniałabym całości jedynie przez średnio udaną ścieżkę Saejimy.