Skip to content

Otome 4ever

Blog o grach otome i visual novel.

Menu
  • Aktualizacje
  • Plany wydawnicze
    • Plany wydawnicze 2025
    • Plany wydawnicze 2026
  • Recenzje
    • Otome / Visual Novel
    • Gatcha / Mobile
  • Inne
    • Poradniki
    • Top 5
    • Różne
    • Linki
  • FAQ
    • FAQ
    • Polityka prywatności
  • Kontakt
Menu

Lustin (Battlefield Waltz)

Posted on 25/11/202521/11/2025 by Hina

Uwaga: w ścieżce pojawiają się różne triggerujące teści, w tym różne formy przemocy, używki, motyw zniewolenia czy uprowadzenia.

Lustin to taki typowy LI pułapka. Nie mam tu na myśli jakiegoś toksyka, który skrywa przed nami mroczne sekrety, ale postać, o której niesłusznie wyrabiamy sobie zdanie na temat jej powierzchowności, a potem okazuje się, że nie moglibyśmy być dalej od prawdy. Na pierwszy rzut oka sprawia bowiem wrażenie typowego flirciarza, dla którego życie to tylko nocne zabawy, kobiety i alkohol. Tak naprawdę jednak był to młodzieniec o złotym sercu, bardzo empatyczny, troskliwy i z silnym zmysłem sprawiedliwości, do tego stopnia, że nie potrafił siedzieć bezczynnie, gdy dookoła działo się źle.

Nasza MC, czyli Lan, poznaje Lustina już po tym, jak dołącza do Akademii i pewnego dnia otrzymuje od niego – po prostu – kwiaty na ulicy. Niby dlatego, że pasowały do jej koloru oczu. A ponieważ jest tym zaskoczona i – jak zawsze – nie wie, jak się zachować, to przyjmuje podarunek i za niego dziękuję, nie uważając, że było to nachalne czy niefajne. Tym sposobem dowiaduje się, że Lustin będzie jej kolegą w Nirvanie i że jest drugim księciem Vaihazardu. Gdziekolwiek to leżało i czym było. W każdym razie nie ma między nimi żadnej złej krwi i facet nie nastawia się do niej wrogo z powodu przeklętego miecza, a ona nie krytykuje go za nocne ucieczki z akademika, by wyszaleć się na mieście…

Pewnego dnia dziewczyna jest jednak świadkiem dziwnej sceny – a mianowicie, ktoś próbuje uprowadzić kobietę w porcie. Okazuje się bowiem, że działała tam siatka handlarzy niewolników. Na szczęście potrzebującej przychodzi wówczas z pomocą lider Hawks of Dawn (po japońsku Akatsuki, co dla fanów anime „Naruto” powinno być dodatkowym żartem. Jakby nie wystarczyło, że głosu Wilhelmowi użyczała Junko Takeuchi XD), a MC dowiaduje się od Xiaolei, że to taka grupa wagabundów, która pilnuje spokoju w mieście. Niestety, nie może do nich dołączyć, bo nie przyjmują kobiet, zgodnie z szeroko prezentowanym szowinizmem w tej grze.

Mija trochę czas, dni upływają, a Lan coraz częściej widzi, jak Lustin odbywa różne kary, przyłapywany przez nauczycieli na swoich nocnych eskapadach. Podczas jednego z wykładów próbuje go nawet ostrzec, bo młodzieńcowi się przysnęło ze zmęczenia (musiał zregenerować siły po zarwanej nocy), ale nie udaje się jej zareagować w porę i instruktorka dopada chłopaczka pierwsza. Notabene była to typowa scena, w której nasza MC prowadzi dłuuugi w cholerę monolog, w którym rozważa, jak powinna się zachować, a kończy się brakiem inicjatywy – czyli jak zawsze… Trzeba więc mieć do jej protagonistki sporo cierpliwości, chociaż w ścieżce Lustina, to i tak jedno z jej lepszych wydań.

Jakiś czas później, właściciel tawerny, do której Lan dostarczała magiczne kwiaty z Akademii, wpada na pewien fortel. Prosi dziewczynę, by sama zaniosła rośliny do piwnicy, bo rzekomo był bardzo zajęty, a tam MC natrafia na roznegliżowanego Lustina. Młodzieniec akurat przebierał się w fatałaszki lidera Hawks of Dawn i nie bardzo potrafił wymyślić kłamstwo, dlaczego to robił. Chociaż próbował, co było nawet zabawne, bo np. chciał sprzedać Lan wersje, że to tylko taki kostium na imprezę, ale potem i tak wydał go Solon, który wpadł potwierdzić, czy zaczynają misje…

A czemu Ghido to zrobił? Musimy cofnąć się parę lat wcześniej. Jak wspominałam w tym tekście, Lustin był drugim księciem Vaihazard, który opuścił rodzinne strony w wieku 16 lat. Stało się tak, bo w królestwie zaczęło dochodzić do podziału na frakcje z powodu narastającego konfliktu na tle sukcesji – sporo osób nie wyobrażało sobie, by to Baldia, pierworodny, ale mnie utalentowany i charyzmatyczny syn, miał przejąć schedę po ojcu. Tymczasem Lustin kochał swojego braciszka i nie chciał być dla niego powodem do zmartwień. Dlatego zawinął się, opuścił dom i próbował szkolić się na generała, by kiedyś wrócić do ojczyzny i stanowić dla przyszłego króla wsparcie. Tylko że lata upływały, samotność narastała, cel się zatarł i Lustina dopadła apatia. Faktycznie zatracił się w nocnym życiu, ale nie dawało mu to żadnej radości. Jedynie szargał sobie reputacje, aby ludzie przestali go postrzegać jako wartościowego kandydata.

A wtedy z pomocą przyszedł Ghido, któremu było młodzieńca najzwyczajniej żal. To on podsunął mu pomysł, by stworzyć Hawks of Dawn, a skoro działaliby anonimowo, to Lustin mógłby tam być naprawdę sobą. Przypominam, że on był bardzo bystrą osobą, charyzmatyczną i pełną potrzeby pomagania innym. Dlatego z radością przystał na tę ofertę i wkrótce miał pod sobą 50 ludzi, poza Solonem, bo tak go wszyscy lubili i mu ufali. Teraz jednak, gdy MC odkryła jego tożsamość, pojawił się problem, ale Ghido dokładnie na to liczył. Chciał, by przynajmniej jedna osoba z Akademii znała prawdę o Lustinie, dzięki czemu mógłby być z nią szczery i to by mu trochę ulżyło. Dla przykładu, chociaż dzielił pokój z Pashem, to Lustin nigdy z nim nie rozmawiał o swojej rodzinie czy Vaihazard. Zresztą mniejsza szansa, by młodzi mężczyźni żalili się ze swoich problemów przed sobą, bo presja społeczna i te sprawy. Tymczasem Lan była pod tym względem idealna i Ghido dobrze rozgryzł młodych protagonistów, oceniając, że ci szybko się zaprzyjaźnią.

Lan prosi Lustina, by pozwolił jej dołączyć do Hawks of Dawn, bo także chciała robić coś dobrego, ale ten się bardzo waha. Ostatecznie, pod naporem próśb i kierując się całkiem logicznym argumentem, przystaje na jej błagania, ale pod warunkiem, że będzie udawała młodego faceta, bo jednak ich organizacja miała reguły, których nie chciał łamać. A jak brzmiał ten argument? Ano Lustin wydedukował, że przecież ich misje nie są dużo bardziej niebezpieczne od frontu, skoro więc Lan i tak była w Akademii Wojskowej, to chyba doborze, że nabierze doświadczenia, goniąc z nim rzezimieszków na mieście, nim od razu zostanie rzucona w wir bitwy… I muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało, bo świadczyło o szerszej perspektywie tego bohatera.

Niestety pierwsza misja Lan idzie fatalnie i Lustin musi ją ratować. Co bardzo przygnębia naszą MC. Przy drugiej jednak – gdy córka Ghido zostaje uprowadzona – to głównie Lan bierze na siebie najtrudniejsze zadania i udowadnia reszcie grupy, że jest cennym sojusznikiem. Ma też okazje trochę powalczyć. Przestaje więc być taką mamałygą. No i nie używa bez powodu Wilhelma, jak to miało miejsce np. w ścieżce Abela, gdzie wymachiwała przeklętym artefaktem podczas zwykłego sparingu. Lan uczy się, by polegać na własnej sile i wsparciu towarzyszy, co na pewno było cenną lekcją.

I tak się dzieciaki bawią, zbliżają do siebie, a sukcesy Hawks of Dawn trzeba opić. Ghido namawia MC, by świętowała z nim uratowanie Colette, więc nie bardzo można było wtedy odmówić. Wystarczył jednak tylko łyczek alkoholu, by nasza bohaterka odleciała. W każdym razie, gdy budzi się rano, MC jest zażenowana, bo śniła o Lustinie i o tym, jak filtrują, kiedy zaś otwiera oczy, to widzi go obok i uświadamia sobie, że coś musiała gadać przez ses, bo facet udaje, że mu smutno, że tak rozpaczliwie powtarzała, że go nie lubi… To uświadamia również Lan, że ma swojego pierwszego w życiu crusha. Coraz częściej bowiem myśli o tym, jak Lustin kakkoi wygląda, jak walczy, jaki jest pomocny, jak lubi z nim przebywać itd.

Aby jednak nie było ciągle tak uroczo, potrzebowaliśmy jakiegoś dramatu. Pewnego dnia dzieciaki z Nirvany dostają polecenie zbadania zniszczonej wioski. Okazuje się, że ktoś najechał osadę Roca i wymordował tamtejszych mieszkańców oraz spalił zabudowy. Powiedziałabym, że uczniowie nie bardzo się przejęli, bo widok masakry średnio ich poruszył. Dla przykładu taki Pash na pytanie, czy znalazł jakichś ocalałych, odpowiedział beztrosko „zero”. Dobre humory szybko jednak im skisły, kiedy okazało się, że Yuriana robi problem. Dlaczego? Bo w tej wiosce mieszkał jej chłopak, Yuan, a teraz nie bardzo wiadomo, co się z nim stało, bo nie znaleziono jego ciała.

Tak czy inaczej, Yuriana jest z tego przygnębiona, ale mija jej w okolicy weekendu (prawdziwa studencka dusza!), bo oznajmia, cytuję: nie mogę się wiecznie smucić! No jasne. Twój chłopak został zamordowany albo porwany, ale na cholerę się nam tym rozwodzić, jak czas zacząć clubing? Powiedziałabym nawet, że to Lan bardziej się tą sytuacją przejmowałam, bo nawet gdy udała się z Lustinem na kebaba (tak, to niby była potrawa z jego rodzinnych stron), to wspominała o złym stanie przyjaciółki. Przy okazji wyciągnęła też od niego nieco info w kwestii Vaihazard, ale tamtą sytuacje Wam już z grubsza nakreśliłam. W finale jednakże mamy odwrotność ścieżki Abela i tym razem, podczas wspólnego posiłku, to MC ucieka z niedojedzonym lunchem, bo gdy Lustin zaczyna gadać o wspólnym odwiedzeniu jego ojczyzny, to zbyt ją to onieśmiela…

MC nie wie jednak wówczas, że wycieczka do Vaihazard i tak ją czeka, ale w mniej przyjemnych okolicznościach. Gdy udaje się z Yurianą na spacer, to zostają napadnięte w porcie. Otacza je jakaś mroczna moc – wyglądająca jak czarna chmura, a kiedy się budzą, to są już w pałacu. Chyba się tam magicznie przetransportowały – nie wiem. Ogólnie pojęcie takie jak dystans w tym scenariuszu nie istnieje, dlatego bohaterowie pojawiają się na różnych krańcach kontynentu na mrugnięcie oka. No dobra, ale co tam robią? Ano uprowadził je szurnięty Baldia, czyli brat Lustina. Ma on także w niewoli Yuana, którego powiesił sobie pod sufitem, bo potrzebował historyka, który znał się na przeklętym mieczu. W skrócie to Baldia wydedukował sobie, że odbierze MC miecz i przy jego pomocy podbije cały świat. Aby to zrobić, chciał zmusić Yurianę do zabicia Lan, bo bał się, że gdyby sam to zrobił, to mogłaby go spotkać jakaś kara…

Dziewczyny udają więc, że ze sobą walczą, bo kupić sobie trochę czasu. Zresztą dzięki temu Baldia nie torturował MC, bo wcześniej nacinał jej nogę i nawet zlizywał krew z ostrza, co wskazuje, że jego pociąg już dawno odjechał. Jak można się jednak domyślić, bohaterki nie są długo w tej sytuacji bezsilne, bo wkrótce z pomocą przychodzi im Lustin, Pash, Solon i reszta Hawks of Dawn. Tak się szczęśliwie złożyło, że Solon widział ich porwanie, więc mógł porę ostrzec pozostałych. Yuriana odzyskuje więc Yuana, a Ran wtula się zapłakana w Lustina, bo jego widok przynosi jej taką ulgę…

Swoją drogą widziałam, że niektórzy recenzenci mieli za złe Lustinowi, że nie wściekł się na brata za poranienie Lan, ale przypominam, że on go kochał. Wyobrażam więc sobie, że miał bardzo skomplikowane emocje i nie wiedział, jak do końca ma się zachować. Niby żartował, że jeśli zostanie blizna, to będzie musiał się z MC ożenić, ale myślę, że to była tylko taka jego próba ucieczki od powagi tej sytuacji. Widział, że z Baldią było coś cholernie nie tak, ale przecież on z miłości do rodzeństwa opuścił dom, niszczył swoją reputację i ukrywał umiejętności… widać więc, chyba że większość życia poświęcił Baldii, trudno więc oczekiwać, że od razu skreśliłby go na rzecz dziewczyny, którą znał – według fabuły – z miesiąc. Nawet jeśli się w niej już zakochiwał. Jasne, to co przeszła Lan było straszne, ale akurat w przypadku kariery, którą wybrała – przypomnijmy Akademia Wojskowa – rany były nieuniknione.

Myślę więc sobie, że to działało na zasadzie, okej, Lan jest już bezpieczna, co za ulga, ale co ja mam teraz do cholery z tym zrobić? No i wymyślił. Ku rozczarowaniu wielu. Lustin postanawia, że opuści Hawks of Dawn i uda się na wygnanie jeszcze dalej… Solon jest wściekły i zrozpaczony. Reszta grupy też. MC wybiega jednak za księciem (była na tym spotkaniu, bo chciała podziękować chłopakom za ratunek, a także przeprosić za to, że udawała chłopa) i postanawia wbić mu trochę rozsądku do głowy. Rozmawiają o Vaihazard, o tym, że Baldia przecież byłby tragicznym królem i o tym, że Hawks of Dawn go potrzebują. Lan wyznaje także Lustinowi swoje podejrzenia na temat tego, że Baldia był opętany przez deimos (tamtą czarną chmurę) i że dlatego odleciały mu wszystkie klepki. Instruktorzy i królowa jednak o tym widzieli i byli gotowi pomóc. Co znowu, w zestawieniu np. ze ścieżką Abela, miało więcej sensu, bo MC najpierw działa na szczeblu politycznym, a potem dopiero pędziła do love interest.

A skoro przywróciła mu nadzieje, to Lustin nie zamierza dłużej czekać. Wyznaje MC, że ją kocha i chciałby usłyszeć od niej to samo. Nie wyobraża bowiem sobie, że inna kobieta byłaby dla niego idealniejsza. Lan towarzyszyła mu nawet w – jak to określa – „jego głupim hobby” i szlajała się z nim nocami, choć sprowadzało to na nią gniew i podejrzenia instruktorów. (Nota bene tam i tak cała Akademia wiedziała, w co te dzieciaki się bawią, po prostu uważali, że aktywności Lustina są niegroźne, więc przymykano na to oko). Tak czy inaczej, Lan także potwierdza, że darzy księcia uczuciem i w nagrodę dostaje całusa. Oficjalnie więc stają się parą, chociaż to Lustin musi powiedzieć innym uczniom, np. Yuranie, jaki jest ich nowy status, bo nasza MC jest tym zbyt onieśmielona.

Jedźmy więc teraz do dobrego zakończenia. Wilhelm oznajmia reszcie, że może uwolnić Baldię od deimosa, ale zaraz potem rozstanie się z MC, bo będzie go to kosztowało całość jego many, a ona i tak do niego nie pasowała jako „nosiciel”. Można więc powiedzieć, że poświęca się, aby rozwiązać problem za protagonistów. Stąd dochodzi do walki z bratem, znowu w tym nieszczęsnym pałacu, ale przynajmniej tym razem bohaterowie są przygotowani i wszystko zmierza do szczęśliwego finału. W skrócie to Baldia decyduje się wstąpić do klasztoru (i tak go nikt już w Vaihazard nie chciał i pewnie dzięki temu unikał potępienia lub sądu), Lustin zostaje mianowany nowym następcą tronu (chociaż czekało go jeszcze wiele lat nauki, bo przecież ich ojciec miał się dobrze), a Lan dostaje medalion, co jest obietnicą „zaręczyn” i tego, że kiedyś zostanie królową.

W pierwszym złym zakończeniu, jeszcze w scenie z porwania w porcie, Baldia udaje, że chce zabić Yurianę i MC osłania ją swoim ciałem… po co był ten fortel, skoro finalnie i tak sam ją tnął, a rzekomo bał się klątwy? Chyba tylko dla jakiejś sadystycznej zabawy. Albo scenarzyści zapomnieli o jego motywacji. Jakby się bowiem tak zastanowić, wcale nie potrzebował aż 3 zakładników, a Yuan i tak o mieczu niczego nie wiedział.

W drugim złym zakończeniu, podczas festiwalu i wspólnej randki, Lustin wyznaje MC, że co prawda ją kocha, ale musi sobie znaleźć innego faceta, bo on wraca do ojczyzny zabić brata i posprzątać tamten burdel osobiście. Lan zawsze będzie jego największą miłością, ale powinna o nim zapomnieć dla własnego dobra. No i w sumie tak się rozstają…

Okej, to by było na tyle. Możemy więc teraz zmierzać do podsumowania i moich przemyśleń. Ogólnie całkiem polubiłam Lustina, bo wydawał mi się dobrym partnerem dla Lan. Był dostatecznie gadatliwy, pomysłowy i zaradny, by równoważyć tę przerażającą bierność i nieśmiałość naszej protagonistki. Sam konflikt również jawił mi się jako w miarę wiarygodny, bo nie przeszkadzała mi ani walka o tron, ani opętanie. Dziwiło jedynie, dlaczego król Vaihazard, widząc jak jego synowie ulegają wpływom politycznych frakcji, a nawet marnują przez nich swoje umiejętności i życie, w żaden sposób nie zareagował? Ale wprowadzono go do fabuły dosłownie na ostatnią chwilkę, więc pewnie scenarzyści sami nie mieli pomysłu, co z nim zrobić, a chcieli tylko jakoś uzasadnić to, dlaczego Lustin na koronacje będzie musiał jeszcze trochę poczekać.

W czym, niestety, w typowy dla tej gry sposób, także i w tej ścieżce nie zabrakło trochę zupełnie niepotrzebnego i niczego niewnoszącego szowinizmu. Np. nie było powodu, dlaczego do Hawks of Dawn nie przyjmowano kobiet (argument Lustina o tym, że byłby zazdrosny o MC, uważam dalej za żartobliwy, bo ta zasada została wprowadzona na długo przez pojawieniem się Lan). Gdy Lustin mówi o konflikcie z dziedziczeniem, wspomina, że on sam jest podobny do ojca (a to dobrze), a Baldia do matki (a to źle) – dlatego uważano go za lepszego kandydata. Samego motywu damsel in distress, doświadczają tutaj aż trzy bohaterki: Lan, Yuriana i Colette zostają porwane w różnych okolicznościach. To stanowi już 50% żeńskiej obsady. Gdy Wilhelm biadoli o tym, że nie dogaduje się z Lan i potrzebuje nowego partnera, to po części obwinia za to niedopasowanie jej płeć… I można by tak mnożyć dalej. Poprzestanę więc na tych kilku przykładach.

Suma summarum to nie była zła ścieżka. Przewidywalna, prosta i bazująca na schematach, ale nie denerwowała mnie tak bardzo jak inne. Po prostu podejrzewam, że szybko o niej zapomnę. A chociaż Lustin okazał się bardzo sympatycznym love interest, to w jego kreacji nic nie było na tyle szczególnego, abym chciała kiedykolwiek wrócić do tej historii.

Battlefield Waltz, Katou Kazuki, Książe, Rodzeństwo (niezwiązane z MC), Wojownik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Cześć, jestem Hina! Prowadzę bloga od 2019 r. Jeśli podoba Ci się, co piszę, zostaw komentarz i wpadnij ponownie. Dziękuję za odwiedziny!

Moje ID

Chcesz pograć wspólnie albo pogadać? Znajdziesz mnie na:

Steam

Discord

Love&DeepSpace: 83000453341

KAWKĘ DAJ BLOGGEROWI...

Postaw kawę

Chociaż pisanie o grach sprawia mi dużo przyjemności, to jednak czasami koliduje z codziennymi obowiązkami.

Jeśli podoba Ci się, co tworzę i chcesz okazać mi wsparcie, baaardzo dziękuję za postawienie kawy. Porządna dawka ciepłego naparu rozgrzeje mi serducho i pomoże mi utrzymać bloga jak najdłużej.

Ta strona nie jest sponsorowana przez żadną firmę ani nie jest finansowana z żadnego innego źródła poza moimi własnymi środkami.

Spoiler alert!

Na blogu znajdują się dwa typy recenzji: gier (pozbawione spoilerów) i ścieżek/postaci (ze streszczeniami i spoilerami).

© 2025 Otome 4ever | Powered by Superbs Personal Blog theme