Struggling with the burdens of life and questions about the future, you crave an escape. You’ve heard about prowling ghosts and people disappearing to places mysterious, strange, and maybe even a little scary. That’s when fate offers you a hand. Will you take the chance and step into the unknown? Get swept away as Japanese urban legends, ghosts, demons, and spirits all come to life in this unique tale of horror and romance. (źródło: IDEA FACTORY)
- Tytuł: 9 R.I.P.
- Developer: Design Factory Co., Ltd. & Otomate
- Wydawca: Idea Factory Co., Ltd.
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: 9 R.I.P. sequel
Linki
Bohaterowie
Główna postać:
Isshiki Misa Nastolatka, która boryka się z podjęciem decyzji dotyczącej dalszej edukacji. Nie chce iść na studia medyczne, na które próbuje wysłać ją matka. |
Ścieżki / dostępni love interest:
Kureha (School Ghost Stories) Pozbawiony wspomnień duch znany jako „Kara Kara”, który morduje uczniów swoim mieczem, jeśli spojrzą w jego stronę. <<RECENZJA>> | |
Hibiki (School Ghost Stories) Skrywający się w szkolnym lustrze duch wisielca, który uprowadza nieostrożnych uczniów do swojego świata. <<RECENZJA>> | |
Sena (Urban Legends) Wokalista i idol z zespołu S-CROWN, dla którego istnienie w pamięci fanów jest ważniejsze od reinkarnacji. <<RECENZJA>> | |
Koyo (Urban Legends) Growy streamer i miłośnik okultyzmu, który pomaga innym duchom rozwiązać problemy niepozwalające im się reininkarnować. <<RECENZJA>> | |
Seiya (Other Realm) Stojący na czele Hell Organization były egzorcysta, który nigdy nie wyzbył się nienawiści do demonów. Nawet po śmierci. <<RECENZJA>> | |
Minami (Other Realm) Incubus, który potrafi nawiedzać sny. Postanowił pożreć duszę bohaterki i nic nie jest w stanie go od tego zamiaru odciągnąć. <<RECENZJA>> | |
Yukimaro (Spirit World) Opiekuńczy duch, którego celem jest przynoszenie śmiertelnikom szczęścia. WYbiera bohaterkę na nową „panią”. <<RECENZJA>> | |
Koharu (Spirit World) Warkliwy ayakashi o złotym sercu, który jest powiązany z tablicą do rozmawiania z duchami i musi przez to odpowiadać na różne pytania. <<RECENZJA>> | |
??? (Spirit World) Dodatkowa, ukryta ścieżka dostępna dopiero po odblokowaniu zakończeń Yukimaro, Minamiego i Koharu. <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) ??? ⊳ Minami ⊳ Koharu ⊳ Seiya ⊳ Hibiki ⊳ Koyo ⊳ Kureha ⊳ Yukimaro ⊳ Sena (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Okres przedświąteczny to taki specyficzny moment, gdzie z jednej strony (przeważnie) cieszymy się na czekające nas niespodzianki i kojarzy nam się z ciepłem, a z drugiej – jednak za oknem ciemno, zimno i odechciewa się czegokolwiek. A chociaż już grubo po Halloween to ja jednak wciąż byłam w jakimś takim żądnym grozy klimacie, zwłaszcza po ukończeniu kapitalnego Homicipher, i marzyło mi się więcej opowieści o duchach. Mogłam więc sobie gadać, że nie zacznę niczego nowego, że skupię się na backlogu, że nie wydam ani grosza na Black Friday, ale i tak 9 R.I.P. wpadło w moje ręce – więc to tyle, jeśli chodzi o postanowienia.
Na wstępie zaznaczę, że ta wydana w Japonii w 2023 roku gra cieszyła się bardzo dobrym przyjęciem. Na tyle, że doczekała się nawet sequela, co nie często produkcjom od Otomate się zdarza. Miałam więc ogromną nadzieję, że nie spotka mnie rozczarowanie, a te zachwyty recenzentów, to nie próba przypodobania się wydawcom… Niestety, już po jej ukończeniu powiem Wam, że mnie pod zbyt wieloma względami przypominała Paradigm Paradox czy 7’Scarlet, czyli raczej tę niższą półkę. A – jak wiedzą stali czytelnicy mojego bloga – pisuję jedyne „honest review”, czyli takie, które nie mają form reklam i nie są w żaden sposób sponsorowane, to i tym razem przedstawię Wam wszystkie plusy i minusy na tyle obiektywnie, na ile potrafię.
No dobra! To tyle na początek. Ale kim właściwie gramy i o co w tym tytule chodzi? Nasza MC nazywa się domyślnie Isshika Misa (= imię do zmiany), jest uczennicą i żyje sobie wraz z matką i starszą siostrą we współczesnej Japonii. A chociaż to typowa szlachetna, pracowita i dobroduszna istotka, to jednak ma pewien problem. Jej mama, pełna poświęcenia pielęgniarka, nie pogodziła się z przedwczesną śmiercią swojego męża lekarza. Dlatego usiłuje wysłać Misę na studia medyczne, aby realizowała misję pomagania innym, która była marzeniem utraconego partnera. Wcześniej tego samego próbowała z Tsubasą, energiczną siostrą Misy, ale ta stawiła jej opór. W czym na swoje własne nieszczęście MC nie ma aż tak przebojowego charakteru, nie ma żadnego hobby, żadnych planów i jedyne, czego jest pewna, to tego, że nie widzi się w roli lekarki. Nie potrafi jednak pogadać z matką i zestresowana tą sytuacją zwraca na siebie uwagę jakiś dziwnych sił, które poddają ją próbie. W skrócie: to w dziwnych okolicznościach nasza MC zawsze albo zdobywa umiejętność widzenia duchów, albo przechodzi do innego wymiaru, albo zaczyna być nawiedzana (to zależy jednak od konkretnego common route), a tam czekają ją wyzwania, które mają na celu wzmocnić jej charakter. Na zasadzie „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Co, jak wiemy, już dawno zostało podważone przez współczesną psychologię, ale Japończycy dalej uważają, że ból i trud uszlachetniają. Weźmy więc poprawkę na kulturowe różnice.
Tak, nie przewidziało się Wam. Ta gra zawiera aż 4 wspólne ścieżki (szkolne opowieści o duchach, legendy miejskie, piekielny wymiar oraz świat ayakashi), które potem dzieją się na 2-3 ścieżki na postać (w sumie 9!) – stąd, że moim zdaniem, twórcy absolutnie przestrzelili się przez to z ilością love interest. Co – jak pewnie się bez problemu domyślacie – przyczyniło się do tego, że ich historie są niedopracowane, pospieszne i pełne dziur logicznych. I chociaż, teoretycznie, możemy je kończyć w dowolnej kolejności, to jednak nie jest to prawdą, bo łatwo by wtedy same dla siebie stanowiły spoilery. Lepiej więc trzymać się sugerowanego porządku.
Pierwsza z opowieści to tak zwana School Ghost Stories i cieszyłam się na nią najbardziej. 9 R.I.P. reklamowano jako połączenie romansu z horrorem i jedynie ta ścieżka spełnia w jakimś stopniu te obietnice. Faktycznie poznamy tutaj i zyskamy możliwość wyrwania dwóch duchów – chodzącego z mieczem i mordującego nastolatków Kara Kara oraz upiora-wisielca, który wciąga nieostrożnych do swojego lustrzanego świata. A przynajmniej tak ich postacie utrwaliły legendy. W rzeczywistości zarówno Kureha, czyli Kara Kara, jak i Hibiki, czyli chłopiec z lustra, wcale nie są tak przerażający, jak ich przedstawiano, i w świecie żywych trzymają ich własne, niedokończone sprawy. Jasne, było tu trochę grozy, ale jeśli liczycie na jakieś jump-scary czy slashery, to absolutnie nie tędy droga. Powiem Wam nawet brutalnie, że więcej juchy się leje i postacie są bardziej okrutne w takim Piofiore: Fated Memories czy Collar x Malice niż w całym 9 R.I.P. razem wziętym. Niemniej i tak jest tutaj więcej „nastrojowych momentów” niż w innych opowieściach. Nie wiem, może dlatego, że akcja dzieje się w szkole. Ja mam z nią tylko straszne wspomnienia :P.
Drugi common route nosi tytuł Urban Legends i chociaż ponownie nasza dwójka love interest to duchy, to nie uświadczymy tutaj żadnych elementów z horroru. Ot, po prostu są to dość „popularne zjawy”, o których chętnie gadają nastolatki. Koyo, czyli bardzo pomocny chłopaczek i były, znany streamer gamingowy, lubi pomagać innym zmarłym, a do komunikacji z żywymi, używa telefonu. Dla odmiany jego kumpel z dzieciństwa, a teraz także duch, Sena – to idol i piosenkarz z zespołu S-CROWN, którego choroba zbyt szybko zabrała z tego świata, więc nie zdołał się on z tym pogodzić i nie chce opuszczać swoich fanów. Nawet gdyby miał ich tylko nawiedzać. W efekcie obie ścieżki są bardzo „domowe” i potrzebowały zewnętrznych antagonistów, bo inaczej nie byłoby w nich żadnego konfliktu. Nie będę Wam jednak niszczyła zabawy i mówiła, kto psuje naszym chłopcom krew, nawet po śmierci. To właśnie na uporaniu się z tymi natrętami koncentrują się obie te historie.
Trzeci common route przenosi nas do… piekła. Nawet nie pytajcie, jak MC tam trafiła. W każdym razie to właśnie w nim poznajemy Seiyę – szefa H.O. (czyli Hell Organization) i byłego egzorcystę, który pomaga naszej bohaterce powrócić do świata żywych, jak również… demona, Minamiego, który od wielu lat, poprzez koszmary, polował na duszę Misy. Głównie dlatego że jest tak „czysta” – wiecie, protagonistka gry otome. Bleeeh… O ile jednak nie ma tu żadnej grozy, w horrorowym sensie, o tyle bohaterka znajduje się w ciągłym zagrożeniu. Jakby bowiem nie było, jest uwięziona, z dala od bliskich i jeszcze musi mediować pomiędzy wrogimi sobie stronnictwami. Jest to chyba również najbardziej… hm… hm… pikantna część gry? To znaczy, nie róbcie sobie nadziei na wiele, ale zarówno Seiya (który jest niepoprawnym romantykiem), jak i Minami, są zainteresowani czymś więcej, niż tylko trzymaniem się z protagonistką za rączkę.
Wreszcie ostatni common route przedstawia nam postacie dwóch ayakashi – Yukimaro, który kiedyś był kami, a teraz dołączył do zashiki-warashi i chce pomagać osiągnąć ludziom szczęście, jak i Koharu, ducha tablicy do komunikacji ze zmarłymi, który jest połączeniem archetypy „tsundere” z opiekuńczą „kurą domową” w jednym. W czym panowie się ze sobą przyjaźnią, chętnie wspierają siebie, jak i Misę, rozumieją jej problemy z matką i chcą pomóc jej w ich rozwiązaniu, więc ogólnie to taka opowieść o zacieśnianiu relacji. To także tutaj poznamy ostatniego, ukrytego love interest, o którym powiem tylko tyle, że odpowiada on za wiele wydarzeń, które miały miejsce w innych ścieżkach i tak naprawdę jego opowieść zamyka całą grę. Aby jednak ją zobaczyć, musimy najpierw ukończyć pozostałe wątki.
Ok, to tyle, jeśli chodzi o zarys fabuły. Zdradziłam już Wam, że rozczarowało mnie, iż to żaden horror, a tak naprawdę, po raz kolejny obyczajowy romans z postaciami, które tylko z nazwy są duchami, ayakashi czy demonami. Tak naprawdę twórcy nie bardzo koncentrują się na ich inności, a wszystkie problemy są tutaj rozwiązane szybko, często w ramach akcji deus ex machina i z małym poszanowaniem dla inteligencji odbiorcy. Na dodatek każda ścieżka ma tak naprawdę dwa główne endingi: niebiański i boski, więc jak nie podoba nam się jeden, to ten drugi możemy uznać za kanoniczny, bo nie ma to żadnego znaczenia. W sequelu oba doczekają się jakieś tam kontynuacji, każdy ma CG, i to nie tak, że jeden jest pozytywny, a drugi nie. Dlatego ja naprawdę nie czułam, że romansowanie z istotą, która liczy sobie kilka wieków, albo nie ma fizycznej formy, stanowi dla Misy jakikolwiek problem. Czy dla kogokolwiek z jej otoczenia, bo w sumie nikt o tym nie wiedział – ani jej matka, ani Tsubasa, ani jej przyjaciółka Sayaka.
Jeśli chodzi o stronę techniczną, to nie mogę powiedzieć złego słowa ani na temat CG ani seiyuu, bo ci jak zawsze zrobili wszystko, by dać z siebie 100%. Jedyny problem miałam z Yukimaro, bo chociaż zwykle lubię postaci genki i doceniam talent jego aktora, to te ciągłe krzyki, entuzjazm i dziwaczny sposób mówienia, sprawiły, że atrakcyjność tej postaci jako love interest spadła dla mnie na łeb na szyje. Najzwyczajniej ciężko mi się go słuchało. Do tego stopnia, że to pierwszy raz, gdy pomyślałam sobie, że ktoś zyskałby na braku dubbingu.
Bardzo jednak doceniam opcje „przeskocz do następnego wyboru”, bo 9 R.I.P. nie jest krótkie i usprawniło mi to mocno jego przechodzenie. Z ciekawostek należy jeszcze wspomnieć o systemie, który pozwalał nam nabijać punkty wpływów albo szaleństwa (chociaż te drugie miały mizerne przełożenie w grze i wyróżniły się tylko w ścieżce Minamiego – po cholerę więc je w ogóle wprowadzono? Kolejny przykład takiego udawania, że 9 R.I.P. skrywa coś więcej pod powierzchnią). Wreszcie, z poziomu ekstrasów, zyskujemy dostęp do słownika, galerii i kart postaci, gdzie możemy posłuchać ich opinii na różne tematy, np. mogą nam wyjaśnić, skąd wzięło się ich „piętno zmarłego”, albo jakie mają hobby i co myślą o Misie.
Na tym etapie możecie też pewnie zastanawiać się, czy 9 R.I.P. na pewno jest dla Was, bo konflikt z rodzicem bywa tematem bardziej bolesnym i trudnym, niż jakiekolwiek tam elementy horroru. Dlatego uspokajam, że pani Isshiki to nie jest bynajmniej typ narcystycznego rodzica i tak naprawdę kieruje się tylko troską. Na dodatek to nie tak, że jest absolutnie głucha na głos rozsądku, ale po prostu potrzebowano jakiegoś problemu dla common route i padło na wybór kariery. Wiecie, życie Misy, tak naprawdę, usłane jest różami. Jest ładną, pracowitą i odważną dziewczyną, której nie brak kochających bliskich i której jedynym zmartwieniem jest tak naprawdę ta nieszczęsna, szkolna ankieta. Jasne, ja rozumiem, że na tym etapie życia, to może się wydawać czymś niesamowicie trudnym, zwłaszcza gdy jesteś zagubionym nastolatkiem, ale myślę sobie też, że starsi odbiorcy mogą mieć problem z identyfikowaniem się z protagonistką. Ja tak przynajmniej miałam. I, powiem szczerze, że nawet dziwiłam się, że nie skupiono się wówczas na żałobie po ojcu, skoro szukano antagonizmu, ale ten był, typowo po japońsku „prawie nie obecny, ale pełen poświęcenia dla pracy”. Może więc dla tego…
Dlatego tak, najsłabszą stroną gry, jest jej fabuła. Naprawdę niewiele ścieżek mi się podobało. Nazwałabym je pewnie tylko strawnymi lub takimi, przez które jawnie się przemęczyłam. Na dodatek Misa to postać tak pozbawiona wad i nieciekawa, jak tylko się da, ale to nie przeszkadza, aby miała w tej grze aż kilku (!) stalkerów i by panowie byli w niej zakochani od samego początku i praktycznie za nic. Ba! Kuło mnie też w oczy, że chociaż Misa miała (wreszcie!) oddane grono żeńskiego wsparcia (mamę, siostrę i przyjaciółkę), to tak naprawdę nigdy niczego z nimi nie konsultowała, trzymała w niewiedzy, a jak już zyskała chłopa, to nawet była gotowa się od nich odciąć w sekundę, byle by być ze swoim love boyem. To tyle, jeśli chodzi o żeńską przyjaźń i girls power. Zero jakiejś refleksji na ten temat, np. że już nigdy nie zobaczy Tsubasy czy Sayaki, za to lamentowała połowę gry, że musi wypełnić dokument, który nawet nie był wiążący… A jak już odkryjecie, na jaką karierę się zdecydowała i co było „jej jedynym hobby”, to pewnie też zrobicie face palma…
W pewnym momencie żałowałam nawet, że to Sayaka nie jest naszą MC. Dziewczyna miała więcej osobowości i ikry. Interesowała się okultyzmem, a to doprowadziło do tego, że uważano ją za dziwaczkę i unikano. Borykała się więc z prawdziwą samotnością, wahała, czy nie ukrywać swojego hobby, aby zyskać akceptacje, nie potrafiła budować silnych więzi. Tak naprawdę miała więc tylko Misę, a ta praktycznie w każdej ścieżce, zbywała ją, bo musiała ukrywać swoją prawdę o love boyu. Nie było więc między nimi ciekawej dynamiki, ani to nie tak, że kumpela mogła robić za naszego skrzydłowego. Bardzo mnie więc to rozczarowało, bo absolutnie zmarnowano potencjał Sayaki, miejscami spychając ją do roli niedopracowanego antagonisty.
Innym, równie zaskakującym dla mnie rozwiązaniem było to, że w grze przewija się całkiem sporo kaidan, czyli opowieści nadprzyrodzonych, które opowiadają nam różne postaci… ale nigdzie potem nie możemy do nich wrócić. Liczyłam na to, że pojawią się chociaż w słowniku w zawartości dodatkowej, ale z jakiegoś powodu nie uwzględniono takiego rozwiązania.
Kolejną dziwnostką jest opcja, która uraczają nas w środku rozdziałów, a mianowicie odwiedzanie różnych postaci poprzez klikanie ich na mapie. No i ktoś mógłby pomyśleć teraz, ale chwila… z czym ona ma problem? Przecież to typowe dla wielu gier otome. I ja się z tym jak najbardziej zgadzam. Kłopot polega na tym, że te odwiedziny są wplecione w bardzo dziwne miejsca fabuły. Tym sposobem mamy sceny, że ktoś mówi nam w grze głównej, że nie chce z nami dłużej gadać, bo potrzebuje poukładać myśli, po czym – hop! – pojawia się mapa i ta sama postać jest dostępna. Dlatego znowu ją nachodzimy, a ona w żaden sposób nie odnosi się do tego, że dokładnie minutę wcześniej kazała nam iść precz. Scenarzyści najzwyczajniej nie poradzili sobie – albo też olali – że w grze trzeba jakoś przedstawiać upływający czas. Co szczególnie rzucało mi się w oczy w ścieżce Kurehy, bo cała akcja dzieje się w szkole. Wszyscy mówią MC, że ma się trzymać blisko, bo wędrowanie samotnie po korytarzach pełnych upiorów jest niebezpieczne, ale mapa i tak się pojawia i nie ma to ani sensu, ani ładu i składu – dlaczego ona idzie gdzieś w cholerę bez opieki, albo dlaczego idzie spotkać się z bohaterem, z którym przed chwilą się pożegnała.
I teraz, powiem Wam zupełnie szczerze, że nie będę się jakoś rwała, aby Wam 9 R.I.P. polecić. To przyzwoicie zrobiona gra, ale z wieloma wadami, która zdecydowanie trafi raczej w gusta młodszych odbiorczyń, ale te starsze mogą się przy niej męczyć. Jasne, jest bardzo ładna, dużo tu wyborów i pełna jest tych wszystkich, charakterystycznych dla gier Otomate bajerów, ale uważam ją za jeden z słabiej napisanych tytułów od tego studia. Nie ma tu ani ciekawego świata przedstawionego, ani postaci, które zapadają w pamięć, ani zwrotów akcji, które absolutnie nas zaskoczą. Tym bardziej trudno mi zrozumieć aż tak pozytywny odbiór, ale każdy ma inny gust. Może twórcy jakoś nadrobią sequelem? Nie wiem, nie będę go specjalnie wyczekiwała, a na chłodne, zimowe wieczory będzie mi musiała wystarczyć twórczość Lafcadia Hearna.