Gdybym miała podsumować ten wątek jednym zdaniem, to powiedziałabym, że ktoś tu miał ogromną ambicję, by powtórzyć motyw świata karo z „Amnesia: Memories”. Wątek Isory, to drugi, który zdecydowałam się rozegrać, po niezbyt udanej ścieżce Hino. I chociaż tutaj również nie uniknięto fabularnych koszmarków, to dostrzegam tendencję zwyżkową. Przede wszystkim dlatego, że nastrój zbudowany w tej opowieści był znacznie lepszy. Wykorzystano bowiem znaną i sprawdzoną metodę, dzięki której nie jesteśmy do samego końca pewni: kto tu tak naprawdę jest antagonistą? Dlatego, jeśli wolicie unikać spoilerów, to ostrzegam, że poniższy tekst może być nimi naszpikowany!
Streszczenie fabuły
Przypomnijmy, że bohaterka 7’scarlet udała się do Okunezato, dziwacznego miasteczka w kształcie księżyca, aby odnaleźć swojego brata, który jakiś czas temu zaginął bez śladu. Ichiko (domyślne imię MC) towarzyszy tylko jeden przyjaciel z dzieciństwa – Hino, a na dodatek dziewczyna nie ma żadnych tropów. Nie znała swojego brata zbyt dobrze, nie posiada jego zdjęcia, a i z pamięcią MC nie jest najlepiej, bo sięga bez problemów tylko dwóch lat wstecz. Czyli borykamy się z przypadkiem klasycznej, protagonistycznej amnezji. (Kolejny ukłon w stronę wspomnianego przeze mnie wcześniej tytułu).
Ichiko i Hino zatrzymują się w hotelu, gdzie, aby nieco zaoszczędzić na noclegu, podejmują się również różnych, drobnych prac. Tam dziewczyna poznaje młodszego od siebie, ambitnego kucharza Fuurin Cafe, który od samego początku jest wobec niej bardzo przyjazny. Isora, bo tak też młodzieniec się nazywa, nie szczędzi jej komplementów, uśmiechów, oferuje pomoc na każdym kroku, a nawet zaprasza na festiwal, kusząc obietnicą zdradzenia jakiegoś ważnego sekretu.
Ponieważ ogólnie sprawia bardzo pozytywne wrażenie: jest bardzo uprzejmy dla wszystkich gości, nie ma oporów, by serwować innym nawet wymagające dania, sam sprząta po wspólnym grillu i ogólnie wydaje się szeroko lubiany, MC nie widzi powodów, aby odmówić. Zwłaszcza że w międzyczasie zdołała poznać Isore jedynie z pozytywnej strony, np. gdy poszedł nakarmić resztkami z jedzenia rybki. Stąd jawił się jako wrażliwy i w sumie życzliwy typ. Wiecie, taki chłopak do rany przyłóż i który na dodatek lubi ślęczyć nad garami… Czego chcieć więcej? Przynajmniej od pierwszej, młodzieńczej miłości…
Podczas festiwalu Isora podpytuje subtelnie Ichiko o jej wspomnienia. Widać, że szuka potwierdzenia, czy dziewczyna wie coś o Okunezato i czy była tu wcześniej. Ostrzega ją również przed tym miejscem, dzieląc przy okazji historią życia: Isora od zawsze wychowywał się w restauracjach. Jego ojciec i matka byli kucharzami, ale przez bezwzględną rodzinę Murakumo, która kontroluje całe miasteczko, powodziło im się coraz gorzej. Wreszcie ojciec Isory zmarł, a matka została zmuszona sprzedać rodzinny biznes i zacząć pracować u Murakumo. Ponieważ sama również zasłabła (jak wiadomo Japończycy kochają pracować do momentu aż padają z wycieńczenia), to trafiła do szpitala i Isora musiał ją zastąpić… To tyle w temacie potencjalnego zwolnienia chorobowego.
Tak czy inaczej, w chłopaku jest bardzo wiele złości na swojego obecnego pracodawcę. (I co mu się dziwić?). Ale po tym jak znajduje zrozumienie, że strony Ichiko jego zainteresowanie dziewczyną tylko się pogłębia. Jako że jest dość śmiały, w zasadzie z miejsca próbuje pójść w ślinę, ale bohaterka jest taka bliskością zbyt zażenowana. (I przy okazji zła na siebie, że dała się zmanipulować znacznie młodszej od siebie osobie. Wiecie, to ona niby w tej relacji powinna być tą „doświadczoną” i kontrolować przebieg randki. Niemniej zbytnio kusiło ją, aby się dowiedzieć, czym był wspomniany przez Isorę sekret i straciła czujność).
Wydawałoby się zatem, że od tej pory ich relacje będą układać się tylko lepiej. Isora poważnie traktuje obietnicę, że pomoże Ichiko w poszukiwaniach brata. Dlatego spędza z nią sporo czasu, szukając tropów i wypytując mieszkańców. I sprawia przez to wrażenie zaangażowanego w problem…
…do czasu. Gdy tylko do poczciwej ludności Okunezato dociera informacja o tajemniczych morderstwach i zaginięciach, zachowanie chłopaka zmienia się o 180 stopni. Robi się wobec pracowników hotelu podejrzanie zimny. Ma też wyraźny konflikt z Hino. Kiedy dziewczyna powraca z poszukiwań brata w towarzystwie przyjaciela z dzieciństwa, Isora w zazdrości reaguje agresywnie. Podaje przyjaciołom tarte truskawkową, chociaż doskonale wie, że to jedyne owoce, których Ichiko nie lubi. W efekcie Hino próbuje wszamać słodycze sam, aby oszczędzić MC tego przykrego obowiązku, a to, czego nie jest w stanie zjeść, zostawia bezpańskiemu kotu. I wszystko byłoby OK, gdyby zwierzę nie zostało znalezione martwe następnego dnia, a sam Hino trafił do szpitala…
Ichiko zaczyna nabierać wtedy podejrzeń, że w zachowaniu „sympatycznego” Isory coś jest nie tak. Kiedy jednak ponownie rozmawiają, daje się przekonać, że to tylko złudzenie. W końcu chłopak kocha jedzenie, chce zostać z przyszłości znanym kucharzem i nigdy nie zhańbiłby tak swojej sztuki, aby podać komuś truciznę. A przynajmniej tak sobie to tłumaczy. Co ciekawe, MC dzieli się swoimi spostrzeżeniami z resztą hotelowej załogi. Ci decydują się nawet pogadać z Isorą, ale ponieważ chłopak twierdzi, że jest niewinny, to nikt nie drąży tematu. Jasne, spoko, w końcu ucierpiał tylko jakiś przejezdny i kot. Po co dłużej drążyć?
Jakiś czas później para udaje się wspólnie popływać łódkami, a Isora z jakiegoś powodu uważa, że to dobry moment, by wspomnieć, że jezioro to doskonałe miejsce na ukrycie zwłok… np. Hanate, brata Ichiko. Spanikowana dziewczyna spróbuje wstać, to sprawia, że łódka się kołyszę, bohaterowie tracą równowagę i lądują na sobie… i chyba z założenia miała to być scena romantyczna, ale po tym wprowadzeniu z ukrywaniem trupów jakoś ciężko było mi wczuć się w klimat. Na dodatek Isora nie omieszkał ponownie wykorzystać swojej przewagi, aby dziewczynę trochę ponapastować. Dlatego zaczął mi się jawić jako dość creepny facet.
Czego wkrótce dostajemy następne potwierdzenie. Yuki prosi gości hotelowych i obsługę, aby przestali bawić się w łowców tajemnic, bo tylko niepokoją społeczność Okunezato. Niedługo potem chłopak znika. Ostatni raz widziano go, jak wsiadał do czarnego samochodu i od tej pory ślad po nim przepadł. To ponownie stawia mieszkańców na nogi. Ichiko postanawia udać się tropem samochodu, który dostrzega przypadkiem podczas odbioru zakupów, ale w efekcie zostaje zaatakowana przez tajemniczego napastnika (lub zabita – jeśli odpowiedzi doprowadziły nas do bad endingu). Kiedy zaś odzyskuje przytomność jest już z Isorą, w pokoju bez okien, pod ziemią, zamykanym od zewnątrz…
I tak zaczyna się etap uwięzienia. Nie mam pojęcia skąd Isora wytrzasnął takie pomieszczenie. Na dodatek po ilości przynoszonych przez niego posiłków możemy się domyślić, że minęło sporo dni. Najwidoczniej jednak nikt z obsługi czy gości hotelu nie naciskał aż tak bardzo na poszukiwania, bo creep chodził sobie do pracy i wracał do zamkniętej Ichiko, jak gdyby nigdy nic. Poważnie Hino? Nie próbowałeś go np. śledzić? Przecież to była twoja przyjaciółka, którą sam namówiłeś do przyjechania do tego dziwacznego miasta!
Początkowo dziewczyna jest zresztą Isorze… wdzięczna. Chłopak zapewnia, że przetrzymuję ją tylko dla bezpieczeństwa. Nie wiadomo przecież kto jest sprawcą i kiedy znowu zaatakuje. Jeśli jednak MC zada niewygodne pytanie albo się czemuś sprzeciwi, np. chce zrobić za siebie głupie pranie, to Isora automatycznie staje się agresywny. I to w sposób, który mocno mnie odrzucał, bo było widać, że on absolutnie nie panuje nad nerwami. Za każdym razem zastanawiałam się, czy on jej za chwile nie przywali. I poważnie… robić taką dramę, bo Ichiko wolała sama przepłukać sobie rzeczy? Nie mógł jej po prostu załatwić np. miski i proszku? A co tam! Mógł nawet warować jej wtedy za plecami, skoro tak bardzo lubił widok nieświeżych majtów albo zapach mydlin…
Aby jednak dotrwać do happy endingu, musimy Isorze zaufać i wyjść z założenia, że dotrzyma słowa i kiedyś MC wypuści. Na szczęście faktyczny morderca nie jest zbyt cierpliwy i pewnego dnia po prostu znajduje kryjówkę Ichiko. Czemu na nią poluje? Kim jest? Jak znalazł to miejsce? Cholera wie, bo na te pytania nie dostajemy odpowiedzi. Jeśli do tego momentu nie zwątpiliśmy w Isorę, to chłopak przybędzie nam z pomocą (btw. fajnie jak yandere w końcu walczy po naszej stronie, a nie przeciwko nam), ale jeśli przestaliśmy mu ufać i np. Ichiko próbuje uciec, to zginie zaraz po przekroczeniu progu kryjówko-więzienia. Skupmy się jednak na endingu, gdzie wszystko idzie świetnie. Na widok zagrożenia chłopak wpada w swoisty berserker. Rzuca się na mordercę, nie bacząc, że ten pociął mu dłonie – jego ważne narzędzie pracy jako kucharza. Przy okazji gdzieś tam wybucha pożar (bo czemu by nie?) i Isora praktycznie masakruje napastnika pięściami na tle płomieni. Uspokaja się, dopiero gdy Ichiko odciąga go od nieruchomego ciała (dalej, naturalnie, w masce, bo kto by się tam przejmował tożsamością zabójcy? Są ważniejsze rzeczy na głowie).
A ponieważ Isora jest prawdopodobnie śmiertelnie ranny, to dochodzi do wniosku, że to idealny moment, aby podzielić się wspomnieniami. Mniejsza z tym, że za chwile mogą spłonąć! Trzeba mieć dobrze ustawione priorytety. Dlatego czas na wyznanie miłosne. Okazuje się, że Isora z Ichiko znali się od małego, tylko dziewczyna go zapomniała. Przez krótki czas, gdy bohaterka mieszkała w Okunezato, to byli sąsiadami. Nie tylko więc pomogła chłopakowi pokonać samotność (po tym jak stracił ojca), ale przekonała go również do zostania kucharzem, bo codziennie przygotowywał dla niej desery. Aż pewnego, feralnego dnia podał jej zepsute truskawki. Ichiko się wtedy nimi zatruła i tak zaczęła się jej awersja do owoców. Nie wpłynęło to jednak na przyjaźń między dziećmi.
I to tyle z back story. Parce udaje się opuścić płonącą piwnicę, a na zewnątrz czeka już na nich policjant. Bo jakże by inaczej? Isora trafia do szpitala, a po wszystkim przeprasza Ichiko za uwięzienie. Miał trochę czasu, aby to sobie przemyśleć i doszedł do wniosku, że był zbyt zaborczy. Przez strach i zazdrość podejmował głupie decyzje, na dodatek nie może obiecać, że nie zrobi tego ponownie, ale mimo wszystko proponuje jej związek. Po tak jasnym postawieniu sprawy, jak MC mogłaby odmówić? Ba! W sumie to jest bardziej wdzięczna za ochronę i przeprasza za sprawione trudności. (Czyli za co konkretnie? Znowu chodzi o te pranie?).
Podsumowanie
Jak zatem widać po powyższym opisie, w rozdziałach Isory było przynajmniej kilka interesujących zwrotów akcji. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że odwali akcję z uwięzieniem. Niestety, trafiło się też sporo słabszych momentów, jak np. monolog antagonisty, w którym wyznaje: to JA zatrułem tego kiciusia! Wszystko po to, by wrobić kucharza! Bua ha ha! O_o Na dodatek miałam wrażenie, że z MC była tu nawet większa, bezczynna pierdoła niż w wątku Hino (a na pewno miała bardziej nierówno pod sufitem, skoro po tym wszystkim uznała, że zachowanie Isory było takie romantyczne…). Mimo to bawiłam się znacznie lepiej, bo fabuła okazała się przynajmniej mniej przewidywalna. (Choć miejscami irracjonalna).
Dlatego, podsumowując, Isora mnie nie powalił, ale jego rozdziały nie wiały przynajmniej nudną. Poważnie kilka razy zastanawiałam się, co jest z nim nie tak? Tzn. było jasne, że chłopak jest niestabilny jak cholera, ale nie potrafiłam go w porę rozgryźć. Btw. To dość zabawne, że rola zaborczego przyjaciela z dzieciństwa tym razem przypadła seiyuu, który w „Amnesia: Memories” grał Shina. W tym alternatywnym uniwersum doszło do zamiany tropami 😉. Niestety, Isora to nie klasa Tomy, a Hino to zdecydowanie nie Shin… (Co gorsza, Hino zniknął w tym wątku z fabuły kompletnie bezsensu, zważywszy, że to on zainicjował cały wyjazd).
Na dodatek nie jestem też do końca pewna, czy zaklasyfikować Isorę jako yandere? Niby rozważał, że fajnie jakby Ichiko miała połamane ręce, bo wtedy mógłby ją karmić, ale w szpitalu w neutralnym zakończeniu brzmiał już podejrzanie rozsądnie i nawet pozwolił jej odejść… Chociaż może to tylko pozory i planował po opuszczeniu placówki uprowadzić ją ponownie? Ciężko w jego wypadku powiedzieć. W końcu twierdził, że zakochał się na zabój w kimś, kogo ledwo co znał.
I to chyba mój największy problem z Isorą. Był niekonsekwentnie kreowany. Trochę zrobiono z niego yandere na siłę, bo wielu rzeczy mógł uniknąć, gdyby był po prostu odrobinę cwańszy. A tak popełniał masę błędów, przez co bohaterka musiała zostać przedstawiona jako jeszcze większa sierota, aby zrównali się poziomem, a dziury fabularne sprawiały, że to wszystko aż trzeszczało w szwach. Na przykład pewne motywy brały się dosłownie z… anatomicznego otworu uważanego za bardzo ciemny ( = wyposażona piwnica?). Eh, szkoda gadać, bo mogło być dużo, dużo lepiej… i choć ogólnie lubię yandere, ale ten był jednym z najgorszych jakich widziałam. Isora ląduje jednak na podium, bo nie miał konkurencji. Mając do wyboru randomowego Hino czy kreowanego na boga Toę, tutaj chociaż był jakiś plot twist bez ingerencji sił nadprzyrodzonych i innych cudactw. Szkoda tylko, że moja reakcja wynikała najczęściej z absolutnego zdziwienia: WTF, dude? – a nie zachwytu nad nagłym zwrotem akcji. Dlatego jeśli Ichiko będzie miała trochę rozsądku (w co wątpię), ucieknie od tego faceta jak najdalej… Albo pewnego dnia w każdym jej posiłku znajdą się stare truskawki.