Choć ludziom wydaje się, że magiczny świat nie istnieje, to jest bliżej niż mogliby podejrzewać. Ayakashi chowają się zarówno w miastach, jak i w lasach, a niektóre z nich stanowią prawdziwe zagrożenie dla bezpieczeństwa całej Japonii. To dlatego specjalna jednostka Onikiri nawiązuje współpracę z Futabą – młodą dziewczyną, która odkryła w sobie moce onmyoji. Czy bohaterka stanie w tym konflikcie po którejś ze stron? Czy odzyska wspomnienia sprzed 1000 lat? I wreszcie, czy odnajdzie miłość, z którą była już połączona w poprzednim wcieleniu?
- Tytuł: Ayakashi: Romance Reborn
- Oryginalny tytuł: Ayakashi Koimeguri (あやかし恋廻り)
- Data wydania: JP: 2018-10-30 / EN: 2019-06-19
- Developer: Voltage Inc.
- Wydawca: Voltage Inc.
- Pełen dźwięk: japoński (tylko kilka fragmentów)
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: –
- PEGI: 12+
BOHATEROWIE
Główna postać:
Saotome Futaba Młoda dziewczyna, która odkrywa w sobie specjalne moce. Jest reinkarnacją potężnej onmyoji z przeszłości. Wraz grupą z ayakashi patroluje dla rządu ulice miasta. |
Ścieżki/Love Interest:
Koga Przedsiębiorczy, lubiany przez sąsiadów Oni, który w przeszłości miał z naszą bohaterką szczególnie silną więź. Czy jednak to uczucie przetrwało śmierć i ich reinkarnację? <<RECENZJA>> | |
Kuya Gdyby mu pozwolić ten tengu przespałby całą wieczność. Najlepszy przyjaciel Kogi… a może zwyczajnie pasożytuje na nim, bo mieszka z oni za darmo? <<RECENZJA>> | |
Ginnojo Wodny smok ukrywający się wśród ludzi pod postacią uprzejmiego młodzieńca i właściciela księgarni. Mężczyznę dręczy wręcz chorobliwa nieśmiałość wobec kobiet. <<RECENZJA>> | |
Yura Jeden z najstarszych, żyjących ayakashi, a zarazem bliźniaczy brat Gaku. Pozornie łagodny, w rzeczywistości porażająco pragmatyczny. <<RECENZJA>> | |
Aoi Obdarzony mocą spogląda wprost w czyjąś duszę młodzieniec studiujący malerstwo. Na codzień pomaga Oujiemu w prowadzeniu restauracji. <<RECENZJA>> | |
Yuri Touchirou Potężny ayakashi, który w przyszłości ma objąć przywódctwo nad kitsune. Przybył do świata ludzi ze specjalną misją i ukrywa się, udając rozpuszczonego szlachcica. <<RECENZJA>> | |
Shizuki Związany z Touchirou długiem wdzięczności, ten lodowy ayakashi pracuje u lisa jako lokaj. Jego lojalność wobec pana nie zna żadnych granic. <<RECENZJA>> | |
Ouji Właściciel restauracji, gdzie często goszczą różne ayakashi, ukrywające się wśród ludzi. Nałogowy palacz, lekkoduch i opiekun Aoi’ego. <<RECENZJA>> | |
Gaku Bliźniaczy brat Yury, który zaskrobił sobie sławę jako specjalista od naprawiania dosłownie każdego mechanizmu. Ma jednak misję, w którą próbuje wciągnąć bohaterkę. <<RECENZJA>> | |
Kurou Pracujący w cyrku młodzieniec, ktory zdaje się nie mieć żadnych trosk. Przyjaźni się zwłaszcza z Gaku i Ginnojo, którzy czasami są aż jego optymizmem zmęczeni. <<RECENZJA>> | |
Kagemaru Przywódca tajemniczej antyludzkiej organizacji terrorystycznej. W świecie ludzi ukrywa się pod postacią pięknej gejszy, by łatwiej zwodzić swoje ofiary. <<RECENZJA>> | |
Kurahasi Akiyasu Znawca magicznych arkanów, który – przyznajmiem początkowo – pomaga stawiać bohaterce pierwsze kroki na nowej ścieżce. Panicznie boi się kotów. <<RECENZJA>> | |
Tatsuomi Przyjaciel Akiyasu. Człowiek bez specjalnych mocy, który jednakże ma silny kręgosłup moralny i pracuję w wojsku. Od dziecka był dla Futaby niczym starszy brat. <<BRAK>> | |
Yakumo Pisarz, podróżnik i przyjaciel ojca Futaby. Choć wygląda bardzo młodo, to pracuje na uczelni na stanowisku profesora i zdaje się dziewczynę często obserwować. <<BRAK>> | |
Nachi Nekomata, który zazwyczaj jest przy bohaterce pod postacią uroczego, wiecznie głodnego kociaka. Nie jest silnym ayakashi, ale wspiera Futabę, oferując swoją przyjaźń. <<BRAK>> | |
Aizen Dowódca specjalnej jednostki wojskowej ds. ayakashi, który często ma dylemat jak postępować z Futabą i jej nadnaturalnymi przyjaciółmi. Raz sojusznik, a raz wróg. <<BRAK>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Yakumo ⊳ Aoi ⊳ Kurou ⊳ Akiyasu ⊳ Nachi ⊳ Koga ⊳ Yura ⊳ Kagemaru ⊳ Kuya ⊳ Tatsuomi ⊳ Ginnojo ⊳ Touchirou ⊳ Gaku ⊳ Shizuki ⊳ Ouji (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja:
Bywa, że klasyfikacja tego, co należy do visual novel jest bardzo trudna. Zwłaszcza że duże i małe studia lubią sięgać po różne mechaniki, aby wybić się z tłumu oryginalnością. Nic zatem dziwnego, że również Voltage w swojej nowej produkcji – Ayakashi: Romance Reborn – postanowiło zaskoczyć odbiorców właśnie taką hybrydą. Aplikacja z jednej strony jest typową grą otome z podziałem na rozdziały, a z drugiej deck builderem, w którym będziemy kolekcjonować karty, nabijać im poziomy i używać do walki, a to wszystko w połączeniu z zestawem minigier. (Update: Od marca 2021 roku gra dostępna jest również w okrojonej, nastawionej na fabułę wersji konsolowej, która nie zawiera tych wszystkich mechanicznych elementów).
Zacznijmy jednak od fabuły. Bohaterką wspomnianej historii jest Saotome Futaba (= domyślne imię). Dziewczyna żyje razem z ojcem w stolicy Japonii w epoce Meiji. A choć jest to etap wielkich zmian kulturowych i technologicznych, to Futaba wiedzie bardzo spokojne życie, chodząc do szkoły i pomagając ojcu w handlu, aż pewnego dnia ma za zadanie dostarczyć jakiemuś arystokracie paczkę. Przesyłką okazują się być jakieś tysiącletnie dzwonki używane do kagury (= rytualnego tańca). A chociaż przedmiot wydaje się niewiele wart i paczka prawdopodobnie trafiła do mężczyzny przez pomyłką, to ekscentryczny panicz – Yuri Touichirou – upiera się, że chciałby ją mimo wszystko zatrzymać. MC obiecuje wtedy, że wyjaśni sprawę dziwnego przedmiotu z ojcem i wróci do szlachcica z odpowiedzią… ale nie dostaje już szansy, bo jeszcze tego samego wieczora poczciwy rodzic zostaje opętany przez demona! I choć wydaje się, że jego los jest przesądzony, to na scenę wkraczają wtedy tytułowi ayakashi: kitsune, czyli demoniczny lis (podejrzanie wyglądający jak spotkany wcześniej Yuri Touichirou), waleczny oni (Kitamikado Kouga) oraz nekomata (Nachi). Mężczyźni pomagają Futabię w walce z potworem, dzięki czemu bohaterka odkrywa w sobie moc do odprawiania egzorcyzmów przy pomocy wspomnianych dzwonków.
Przy okazji na jaw wychodzi kilka interesujących faktów: MC jest tak naprawdę onmyoji (coś w rodzaju szamana i okultysty w jednym, praktykującym onmyōdō – jeśli interesujecie się japońską kulturą, to z pewnością spotkacie się z tym terminem nie raz), czyli rzadko spotykanym rodzajem człowieka, obdarzonym talentem do widzenia duchów i demonów. Po drugie: jej domowy kot (Tama), to tak naprawdę nekomata, który poprzysiągł 1000 lat temu, że będzie ją chronił, a po trzecie: dwójka nowopoznanych panów faktycznie należy do różnych ras ayakashi, które żyją sobie w najlepsze w mieście, ukrywając pośród ludzi. Ach, i jeszcze życie Futaby znajduje się w niebezpieczeństwie, bo rząd nie toleruje istnienia onmyoji, więc jeśli dowiedzą się o MC, będą chcieli ją usunąć. Jakby miała mało zmartwień… Co więcej, od tej pory, dziewczyna będzie przyciągać uwagę kolejnych potworów przez swoją silną, duchową energię.
A zdążyłam już wspomnieć, że na dokładkę bohaterka kojarzy ayakashi, bo widywała ich wcześniej w snach i nazywała wtedy swoimi przyjaciółmi? Co prawdopodobnie nie jest bez znaczenia, zważywszy że dla ayakashi 1000 lat, to nie jest wcale tak długo… Cóż, w sumie to zależy od rasy, ale jak się okazuje faktycznie przynajmniej kilku z nich MC miała okazje poznać już w swoim poprzednim wcieleniu. W końcu skądś wzięło się w tytule te całe „Reborn”. I tym sposobem, trochę z dobroci serca, a trochę z braku wyjścia, dziewczyna będzie zmuszona współpracować z ayakashi i specjalną jednostką Oni Kiri pod dowództwem majora Aizena, aby chronić stolicę przed potworami i rozwijać własne, mistyczne moce.
Jak zatem widzicie, w fabule kryje się wiele interesujących zagadek, a trzeba przy tym przyznać, że jest dość obszerna, bo grze mamy aż 15 love interest (podzielonych na 3 grupy, z czego każda ma wspólne wprowadzenie – jakby common route – Świt, Zmierz i Noc).
Zacznijmy więc ich przedstawianie od frakcji Świtu: Koga to wojowniczy oni, z którym nasza MC romansowała w poprzednim wcieleniu, a który w swojej odrodzonej wersji ma brzydką tendencję, by nigdy nie przyjmować od innych pomocy. Najbliższym przyjacielem ogra jest tengu Kuya, któremu nigdy niczego się nie chce i całe dnie spędzałby na odpoczywaniu, udając, że szuka natchnienia do swoich powieści. Kolejny z tej grupy to bardzo młody, dobroduszny tsundere o imieniu Aoi – z rasy satori – który z miejsca darzy naszą protagonistkę nieśmiałym uczuciem. Przedostatni to liczący ponad 1000 lat, ukrywający się w ciele nastolatka spersonifikowany flet Yura, którego straszliwa pieśń jest ostatnim, co usłyszą wrogowie… ale też sojusznicy. Wreszcie zestawienie zamyka współpracujący niegdyś z Shinsengumi, wodny smok Ginnojo, który doznaje paraliżu w towarzystwie kobiet.
Do frakcji Zmierzchu należą dla odmiany bardziej „doświadczeni życiowo” bohaterowie: jak przywódca wszystkich kitsune, szlachcic Touichirou Yuri, który uwielbia sobie z nieporadności bohaterki żartować. Przewrotnemu, flirtującemu lisowi zawsze towarzyszy jego lokaj – śnieżny duch Shizuki, który bez względu na wszystko pozostaje lojalny swojemu panu. Kolejnym z bohaterów jest typowy archetyp genki – ukrywający swoją rasę, zawsze życzliwy dla towarzyszy, pracujący w cyrku, rudowłosy Kuro. Do grupy tej należy także bliźniaczy brat Yury, spersonifikowany bęben Gaku, który jest zarazem znanym w mieście inżynierem – również udającym nastolatka. A zestawienie zamyka właściciel restauracji, użalający się na swój wiek 100-letni Ouji, który opiekuje się również Aoim.
Frakcja Nocy to już głównie antagoniści i „samotne wilki”, jak przybyły z Europy, tajemniczy profesor Yakumo, który pasjonuje się opowieściami o ayakashi i zdaje się sam skrywać niejeden sekret na temat swojego pochodzenia. Kolejny to Nachi, nekomata, którego poznaliśmy w prologu, a który stara się spłacić wobec bohaterki dług wdzięczności i który towarzyszy jej praktycznie w każdej sytuacji. W tej grupie znajdziemy również jedynego człowieka, żołnierza i przyjaciela MC z dzieciństwa, który zdaje się darzyć ją od lat nieodwzajemnioną miłością. Wreszcie onmyoji Akiyasu i jego okrutny partner pajęczy-demon Kagemaru – to ostatni z bohaterów, z którymi Fubata będzie musiała się nie tylko zmierzyć w walce o bezpieczeństwo stolicy, ale zyska również sposobność, by uleczyć ich zranione, nienawidzące ludzi i czarne serca…
W sumie opowieść została podzielona na 5 rozdziałów prologu (ten jest w pełni udźwiękowiony), 3 x 45 rozdziałów Księgi I -Bonds- (czyli wspólnej historii, jakby prologu dla 5 z 15 panów z danej frakcji: Świtu, Zmierzchu lub Nocy), Księgę II -Lovers- czyli 15 x 23 rozdziały skupione na budowaniu więzi z konkretnym LI oraz bonusowe opowieści. (A już zapowiedziano do każdej z historii sequel – choć jeszcze nie podano, ile będzie sobie liczyć).
Od strony technicznej Ayakashi: Romance Reborn trudno nazwać typową visual novel, bo nie dokonujemy tu w imieniu bohaterki żadnych wyborów. Opowieść jest więc absolutnie liniowa i zawsze zmierzamy od punktu A do Z. Sporo kwestii ma nagrania lektorskie (wszystkie epilogi i niektóre bonusowe story), postacie są podanimowane (zmieniają pozy, machają łapkami, poruszają ustami z jakimś w miarę sensownym synchro), a nawet tła są całkiem spójne (co nie często Voltage się zdarza). Jeśli dodamy do tego imponującą ilość bohaterów (chociaż design jest taki sobie…), to widać, że miała to być produkcja z wykopem. A dalszą część recenzji podzieliłam więc w zależności od edycji:
Wersja: Mobile
Uwaga: angielska wersja mobile od 2023 r. nie otrzymuje już wsparcia od tworców.
Jeśli zdecydowaliście się na wersję mobile, to uwiedzenie przystojnych ayakashi będzie wymagało od Was sporego nakładu pracy. Tak, nie przesłyszeliście się. W tej apce zdobywamy poziomy – zarówno bojowe (dla kart), jak i więzi (z danym bohaterem). W sumie dostajemy aż 15 love interest, z czego każdy posiada po kilka wersji kart (np. w stroju do walki, formalnym, czy po przegranym starciu…). Wpływy budujemy z kolei w trakcie przechodzenia minigier, kończenia rozdziałów fabularnych, a nawet poprzez klikanie bohatera na ekranie startowym (ten możemy bowiem w pełni personalizować, np. zmieniać LI ubranka czy muzyczkę w tle).
Przejdźmy jednakże do minigier, czyli tego, co różni Ayakashi: Romance Reborn od innych produkcji otome:
Pierwszą z nich jest patrolowanie. Czyli chodzenie po mieście z partnerem i walczenie z potworami. Gierka jest bardzo prosta, bo wymaga od nas tylko sprawdzenia celu misji i wybrania odpowiedniego składu drużyny, aby potem zgarniać cenne nagrody: kolorowe kryształy, dodatkowe tła, głosy bohaterów, scenki itd. Cały gameplay ogranicza się więc do skręcania w trakcie wędrówki w lewo lub w prawo, aby kolekcjonować odpowiednie przedmioty potrzebne do spełnienia warunków misji. A samo wybranie się na patrol jest całkowicie darmowe, bo płacimy za gierkę energią, która odnawia się co minutę. Do wyboru mamy zaś misje ogólne, specjalne eventy lub misje pod konkretny dzień tygodnia – każdy z innymi bohaterami lub o innych porach dnia (nocne zawsze są trudniejsze). I chociaż nie była zbyt skomplikowana, to niestety – przy dużej powtarzalności staje się cholernie nudna.
Drugi typ gry to zadania od rządu. Tutaj także będziemy walczyli z demonami, ale tym razem będziemy wybierali skład nie pod konkretne misje, ale słabości przeciwnika. Możemy więc wysłać do walki max. 5 postaci w składzie głównym, wsparcie, a nawet skorzystać z pomocy przyjaciół. (Tak, to jedna z tych apek, gdzie wysyłasz zaproszenia i budujesz sieć znajomych, aby pomagali ci grindować punkty w minigrach). Jak mamy pecha, to pojawi się wyjątkowo silny potwór i wtedy trzeba jeszcze ukończyć etap zręcznościowy, czyli nakreślić pentagram w 5 sekund. Ale w większości wypadków wystarczy kliknąć „atakuj”, pozwolić IA samej wskazać karty opcją „optymalizuj” i czekać na nagrody. Za walkę także płacimy energią, a jej odnowienia wymaga już 30 minut regeneracji za jednostkę. Jest to bowiem inny typ waluty, niż ta, której używamy do patrolu.
Wreszcie osobną gierką, która nie ma znacznie dla głównej fabuły, jest pomoc bohaterom w zarządzaniu restauracją. A w zasadzie spraszanie dla nich klientów (w wersji chibi). Tutaj również będziemy potrzebowali dużej kolekcji kart, bo każdy bohater zapewnia nam inne wartości punktów, potrzebne do przekroczenia progu z coraz wyższymi pulami nagród, a zaproszenia odświeżają się co 5 godzin. Głównie jednak gierka ma na celu umożliwienie nam zbierania rozmówek pomiędzy konkretnymi postaciami. Jeśli bowiem uda nam się zaprosić daną parkę, to chłopaki zaczną plotkować, a my zyskamy szanse, aby ich podsłuchać. Nie to, żeby ich bantery były znowu jakoś szczególnie zajmujące… Więc trochę szkoda, że nie wykorzystano potencjału i w restauracji nie robimy już niczego więcej. Zwłaszcza że poprzednie dwie minigry wieją nudą.
Zapytacie teraz, po co to wszystko? – poza oczywistym wyłudzaniem kasy na wszelkiej maści diamenciki, punkty i przyspieszacze, by levelować nasze karty? Ano, w trakcie przechodzenia minigier zdobywamy również klucze. A tych potrzebujemy do odblokowania fabuły. Dlatego, chociaż sama gra jest darmowa, to wymaga od nas pewnej zaradności w zarządzaniu zasobami, jeśli chcemy zapoznać się z jej zawartością. Na szczęście, na tyle, na ile zdołałam ocenić, całość została zrobiona ze smakiem i nie jest tak, że po 5 minutach, dają nam do zrozumienia, że już czas sięgać po karty kredytowe. Jest tyle rodzajów energii, zadań pobocznych, eventów i dodatków do zebrania/obejrzenia, że w zasadzie cały czas mamy, co robić i nawet nie zauważymy, że już wszystko się odświeżyło i można ruszać dalej.
Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć nieco o samych kartach. Te oczywiście dzielą się na typy podle frakcji, rodzaju obrażeń jakie mogą zadawać i wyjątkowości – czyli jaka jest szansa, że je wylosujemy. Najlepsze karty otrzymujemy za diamenty (które kupujemy w sklepie lub zdobywamy za przechodzenie np. fabuły), a powszechne za punkty (te otrzymujemy np. jako nagrody za misje od rządu). Każda karta posiada przy tym swoje drzewko umiejętności, które rozbudowujemy dzięki kryształom (zielone, czerwone i niebieskie), co daje nam staty, skille, ale też scenariusze czy ubranka dla LI. Ufff! Tak, poważnie, sporo tego. Dlatego sam samouczek był cholernie długi. Takie same typy kart można też łączyć, aby doprowadzić do ich „przebudzenia” = wzmocnienia. Dlatego czasami opłaca się mieć po kilka egzemplarzy tej samej karty, aby potem je przerabiać na coś fajniejszego.
Co więc przemawia na niekorzyść tej edycji? Ano, same eventy. Niby nie musimy się spieszyć, aby je ukończyć, bo po jakimś czasie wszystkie staną się dostępne z poziomu specjalnej „biblioteki”, ale mechanicznie stanowią połączenie dwóch gier patrolowania + zadań od rządu i jest to cholernie nudne… W pewnym momencie nie chciało mi się walczyć o fajne nagrody, nie dlatego, że nie wydałabym kasy na apkę, ale dlatego, że szkoda mi najzwyczajniej życia na taki gameplay. Z tego względu zaczęłam brać udział tylko w tych z aktywności, które nie wymagają ode mnie kilku godzin klikania w lewo lub w prawo…
A oto kilka screenów z minigierek:
Wersja: Switch
Zaczynając od najważniejszego: wersja na Switcha została fabularnie okrojona z 5 love interest. Nie zobaczymy więc Nachiego, Kagemaru, Akiyasu, Tatsuomiego i Yakumo… czyli moim zdaniem najciekawszych postaci i na ten moment nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się pojawią. Może jako odrębne DLC? W zamian za to do tej edycji dodano filmiki z endingami, galerię CG (około 10 na postać) oraz 3 bonusowe scenariusze z serii „romance sonnets”, które cholernie trudno odblokować w aplikacji, bo potrzeba na to specjalnych, różowych kluczy, a szansa na ich wylosowanie to jakieś 1-2%. A są to dokładniej: Our New Beginning, His Hidden Side oraz Sweet Rewards. Jeśli więc nie zdecydujecie się na konsolową edycję, to szansa, że je wszystkie zobaczycie, bez wydawania kasy w wersji mobile, jest bardzo niewielka.
W czym z niewiadomych dla mnie powodów obrazki w galerii są sklonowane np. dostajemy tą samą scenę raz w pionie, a raz w poziomie albo różniącą się jakimś detalikiem. Zanim więc ucieszycie się, że są to jakieś unikatowe CG, to nope, są to dokładnie te same obrazki i ilustracje, które były w oryginalnej apce. I nie mówię nawet o tych fajnych wariantach z kart SSR, ale najzwyczajniejsze zestawienie początkowe. Z czego najzabawniejsza jest chyba galeria Oujiego, bo w jego przypadku trzykrotnie użyto tej samej karty, raz w pionie, raz w poziomie, a raz po prostu… z niewielkim szczególikiem. Było więc to ze strony osób projektujących zawartość dla tego portu cholerne pójście na łatwiznę. A o czym dokładnie mówię, możecie sobie zerknąć na screenie poniżej.
Pewną atrakcją dla ludzi, którzy zdecydują się na edycję konsolową mogą być bonusy z „voice”, czyli krótkie teksty jakie wybrany love interest wypowiada przy różnych okazji np. na powitanie, pożegnanie, gdy zaprasza na randkę, gdy mówi o swoim hobby itd. Ten bonus był też dostępny w wersji mobilnej, ale wymagał od nas nabicia wcześniej jakiejś tam ilości wpływów u bohatera przed odblokowaniem. Teraz dostajemy 32 pogaduszki za darmo. Ale, uwaga, tutaj też jest haczyk! Twórcy zapomnieli dodać tłumaczenia, więc jak nie znacie japońskiego to powodzenia… Ehhh… Uwielbiam takie niedopracowanie edycje. Ciekawe, czy planują coś z tym zrobić w przyszłości, czy po prostu machną ręką? W każdym razie panów można posłuchać, ale napisy o czym dokładnie gadają, już się w grze nie pojawiają, więc dla anglojęzycznych graczy jest to bonus zupełnie bezużyteczny.
Wreszcie za sporą zaletę uważam to, że jako gracz, który preferuję suche story, bez tych wszystkich mini-gierek i eventów, mogę teraz Ayakashi: Romance Reborn po prostu przeczytać, nie martwiąc się o żadne sztuczne waluty, klucze i inne pierdołki. Jeśli więc kiedyś, w formie DLC, wydaliby też scenariusze z eventów i brakującą frakcję to byłabym przeszczęśliwa. Ogromnie żałuję również, że nie zdecydowano się na jakieś nowe CG czy dodanie udźwiękowienia. Zamiast tego, za wyjątkiem epilogu, panowie dalej dukają tylko pojedyncze słówka i a w tekście pojawiają się tu i ówdzie literówki, więc chyba przyoszczędzono tym razem na kontroli jakości.
Czy w takim razie ta wersja jest lepsza? Na pewno ma bardziej dopracowany interfejs. Łatwiej po niej nawigować, ma większą rozdzielczość, więc widać więcej szczegółów, o wiele wygodniej dostać się do galerii czy do poszczególnych rozdziałów itd. Czy jednak coś wnosi, jeśli graliście już w wersje mobile? Absolutnie nie. Wręcz zabiera, bo jak wspominałam, ma okrojony content i nie uraczymy tu wiele z zawartości, która w edycji mobile jest dostępna zasadniczo za free, na starcie, pod warunkiem, że poświęcicie czas na jej odblokowanie. Jest więc to zdecydowanie wygodniejsza opcja dla tych którzy nigdy nie mieli i nie chcą mieć z grami mobile w modelu free to play nic wspólnego, ale jeśli już w Ayakashi: Romance Reborn graliście, to może się okazać, że ten port nie ma Wam niczego fajnego do zaoferowania.
A oto kilka screenów z wersji na konsolę, dla porównania:
Podsumowanie:
Co zaś się tyczy kwestii, czy zabawa w ogóle jest warta świeczki i opowieść z Ayakashi: Romance Reborn trzyma poziom, to z pewnością na dużą pochwałę zasługuje kreacja MC. Jest odważna, inteligentna i zdeterminowana. Owszem, ma dobre serduszko, ale daleko jej do naiwności i bycia panną w opałach, do jakiej przyzwyczaiły mnie gry otome. (No, może w ścieżce Oujiego zachowywała się nieco pasywniej). Niemniej Futaba cały czas udowadnia, że chce być dla ayakashi towarzyszem broni i przyjacielem, a nie kimś kogo trzeba chronić. Co bardzo mnie w niej urzekło i sprawiało, że łatwo mi się takiej MC kibicowało. Nawet jeśli wykazywała sporą nieporadność w sprawach damsko-męskich, ale – hej! – to bardzo młoda protagonistka.
Niestety, w kwestii oceniania tej gry jako typowego romansu, to powiedziałabyś, że jest dość sztywno. Praktycznie w każdej opowieści skupiono się na rozwiązywaniu poważnych problemów, które zagrażają całemu miastu, niż budowaniu relacji. A nawet jeśli, to jest to bardziej przyjaźń niż takie typowe, miłosne zauroczenie. Co z jednej strony ma sens, bo daje bohaterom solidne podstawy do przyszłego związku. Pytanie tylko czy cokolwiek potem się jeszcze pojawi, bo praktycznie każda księga urywa się zaraz po wyznaniu miłosnym, a niektórzy nie dostają nawet scenki z buzi-buzi (chyba że macie te nieszczęsne „Romance Sonnets” za ultra unikalne klucze lub kupicie edycje na Switch, która w te bonusy jest już wyposażona. Wtedy wreszcie pojawia się w fabule jakiś fluff). Podejrzewam więc, że niektórym graczom takie podejście może najzwyczajniej przeszkadzać i spodziewaliby się czegoś innego. (Szczególnie że kontynuacja, chociaż zapowiedziana, to może pojawić się na Zachodzie z ogromnym opóźnieniem…).
Wciąż nie oceniam tej fabuły ogólnie jako złej. Jest bardzo nierówna. Czasami wzruszająca, czasami naiwna. Zdarzają się akcje deus ex machina i wiele poruszonych wątków nie zostaje nigdy rozwiązanych (prawdopodobnie również w nadziei na sequel), ale to nie tak, że będziecie się przy nich bawić źle. Ze swojej strony polecam dać najpierw aplikacji szansę, by przekonać się za darmo, czy to w ogóle coś dla Was. A jeśli tak, to pomimo braku frakcji Nocy, przerzućcie się lepiej na konsolę, jeśli macie taką możliwość. Odpuścicie sobie wtedy mozolne nabijanie poziomów, które przy dość topornym interfejsie bywa męczące. No i istnieje spora szansa, że brakujący content pojawi się później. W jakimś innym rozszerzeniu.