Akcja fandisku w przypadku tej parki ma miejsce dwa miesiące po tym, jak uciekli ze statku. Głównie więc scenarzyści pokazują nam, jak młodzi sobie teraz radzą. Bez wsparcia przyjaciół, bliskich i talentów esperów. W czym, niestety, stało się to, czego najbardziej się obawiałam. A dokładniej to rozterki Mikoto zaczynają się od tego, jak przygotować swojemu love boyowi idealnego omleta. Nie ma bowiem już swoich mocy, nie pracuje dla Światowego Rządu, niby muszą się ukrywać, ale to Itsuki jest jedynym żywicielem rodziny, a naszej MC przypadła rola żonki. Dlatego Mikoto gotuje, sprząta, wietrzy, robi zakupy… a potem nudzi się w cholerę i czeka na powrót ukochanego. Co jest bardzo przykre, ale do przewidzenia, bo dokładnie takiego losu dla niej się spodziewałam. Zresztą, Mikoto wierzy, że jak już pojawią się dzieci, to wypełnią jej jakoś tę pustkę. Taaaa… jasne. Aż ciary przechodzą.
W każdym razie wspominałam, że to na głowie Itsukiego jest przynoszenie kasy do domu i o dziwo, dzięki swojej otwartej naturze i gadatliwości, znalazł on całkiem interesującą prace. A mianowicie został nauczycielem i gdy pewnego dnia, po tym jak zapomniał lunchu, Mikoto idzie go podejrzeć i przy okazji podrzucić mu jedzenie, to jest zachwycona tym, jak jej ukochany świetnie sobie radzi z uczniami. Ma z nimi doskonały kontakt, podobnie zresztą jak z kadrą pedagogiczną, bo udziela panom porad sercowych, a mimo to, iż jest powszechnie lubiany i rozchwytywany, to jednak zawsze po pracy odmawia wspólnych wypadów na drinka i biegnie prosto do MC.
W takim nastroju upływają im kolejne dni, aż Mikoto zaczynają nawiedzać dziwne sny. Widzi w nich dziewczynę podobną do Itsukiego, która zabrania jej mówić cokolwiek na temat wizji. Nie wiadomo też za bardzo czego ta smutna, blada i wycofana istota od naszej MC chce. A przynajmniej na razie. Grozi jednak Mikoto, że jeśli ta wygada się chłopakowi, że ma w swoich snach jakiegoś gościa, to opęta jej ciało i załatwi niezamknięte sprawy ze świata żywych po swojemu. Mikoto jest więc nieco wystraszona, ale też ciekawa, bo dość szybko orientuje się, że tą dziewczyną musi być bliźniacza siostra Itsukiego – Kazuha. Nie tylko bowiem są do siebie podobni, ale przecież dysponowali tą samą mocą, którą Itsuki przejął od rodzeństwa.
W następujących po sobie wizjach Kazuha kolejno pokazuje Mikoto historie swojej nieszczęśliwej miłości. A dokładniej to zadurzyła się w starym dziadzie, stryju Toyi, który ją odwiedzał, prawdopodobnie na rozkaz Światowego Rządu, aby obserwować esperów. Parka niby prowadziła jakieś głębokie, filozoficzne rozmowy, ale mnie ten wątek średnio przekonywał. Zresztą młody Itsuki, jak pamiętamy, również był przeciwko crushowi swojej siostry, dlatego później, gdy ta zmarła, żałował, że nie okazał jej wsparcia i dlatego tak angażował się w sprawy sercowe innych ludzi.
Po jakimś czasie parkę odwiedza także Kakeru, który opowiada im o losach pozostałych esperów, po tym jak się rozstali. Innymi słowy, każdy sobie jakoś radził, wrócił do starego życia, czyli ogólnie byli bezpieczni. W końcu bez Mikoto nie mogli dokonać resetu. Nie jest więc tak, że uciekając ze statku, Itsuki i MC zostawili przyjaciół na pełnie niebezpieczeństwo, a przynajmniej scenarzyści przekonują nas, że wszystko było potem git.
Mikoto namawia Itsukiego, aby odwiedzili grób Kazuhy, na co ten się zgadza, chociaż ma opory, bo ciało jego siostry nawet nie spoczywa w tamtym miejscu. W zasadzie to nie wiadomo, gdzie jest. Prawdopodobnie zostało zniszczone, bo chodziło o powstrzymanie rozprzestrzeniania choroby. Czuje się jednak raźniej i docenia gest Mikoto. W czym w ramach typowej akcji deus ex machina, parka spotyka na miejscu wspomnianego wcześniej dziada, który akurat wtedy postanowił odwiedzić cmentarz. Mikoto w imieniu Kazuhy wyznaje temu palantowi skrywane przez dziewczynkę (przypomnijmy, że miała 14 lat) uczucia. Ten zaś z wdzięczności mówi, że Itsuki i MC nie muszą się obawiać zemsty naukowców, bo mają jego protekcje, a poza tym moce Itsukiego są za słabe (znacznie gorsze od tych, które miała jego siostra), więc nie są im potrzebne. Tak czy inaczej, to wydarzenie sprawia, że dusza Kazuhy odnajduje spokój i dziewczyny się nawet trochę, w takich dziwnych okolicznościach, poza grobowych, zaprzyjaźniły.
A skoro jeden wątek został rozwiązany, to przechodzimy do problemu numer dwa. W chałupie parki pojawia się ponownie Kakeru, ale w towarzystwie Heishiego i Sakuyi. Co sprawia, że zarówno Mikoto, jak i Itsuki są prze szczęśliwi, bo odzyskują swoich najlepszych kumpli! Przyjaciołom nie zależało jednak tylko na serdecznym reunion, ale przyszli wspomóc parkę w konkretnym celu. Ponieważ Itsuki chciał się oficjalnie spotkać z rodzicami Mikoto i poprosić o jej rękę, to zamierzali go w tym wesprzeć. Wiedzieli bowiem, że jego szanse są marne. Itsuki pochodził z dzielnicy czerwonym latarni, a MC była arystokratką. Na dodatek porzuciła dla niego swoje obowiązki, więc niejako zhańbiła ród. Nie było więc szans, aby oświadczyny poszły gładko. Zwłaszcza iż Itsuki odwlekał także danie dziewczynie pierścionka, bo ciągle nie znalazł w swoim odczuciu niczego odpowiedniego, a przez to ich status jako pary nie był wyraźnie określony.
Fabuła robi się dalej trochę dziwna, bo Sakuya niby mediuje pomiędzy Mikoto i jej rodzicami. W końcu znali go od dziecka, pochodził z szanowanej rodziny i mogli wierzyć jego opinii. Przy okazji jednak poddaje Itsukiego całej masie debilnych prób, które mają ocenić jego determinacje. Ja poważnie nie kumałam, czemu Itsuki musiał np. biegać jakieś maratony, aby udowodnić, że zależy mu na MC? I jak to niby miało przekonać kogokolwiek, że będzie z niego świetna partia? Albo chociaż względna? Niemniej jak już Sakuyi się znudziło torturowanie byłego rywala i przyznał, że w jego mniemaniu Itsuki wszystkie te próby zdał, to oznajmił, że mają jego błogosławieństwo, nawet gdyby cały ród Kuga był przeciwko temu związkowi.
W końcu więc dochodzi do konfrontacji i jak można było się domyślić, ojciec Mikoto aż pluje pianą ze złości. Uważa, że jego córka ich wszystkich ośmieszyła, a Itsukiego uważa za nic. (Widać nie docenił jego olimpijskich osiągnieć na długim dystansie w lidze podwórkowej). Gdy jednak robi się naprawdę nieprzyjemnie, to interweniuje dziadek MC, który z przyjemnością wysłuchuje, co młody człowiek ma do powiedzenia, oraz jak zamierza zaopiekować się jego wnuczką. Ostatecznie senior rodu daje parce swoje poparcie, bo nawet jeśli sprawa wymagała czasu, to uważał, że dokonali dobrego wyboru i Mikoto będzie u boku Itsukiego szczęśliwa. Po prostu reszta Kuga musi się z tym faktem pogodzić.
Tym sposobem, po jakimś czasie, przechodzimy do zaręczyn, a potem do ślubu. W czym parka decyduje się na dwa rozwiązania: najpierw, na czas ceremonii, przywdziewają tradycyjne stroje, a potem robią sobie jeszcze sesje w łaszkach na modłę zachodnią. Wszystko dlatego, że i Itsuki, i dziadek, i Sakuya chcieli mieć coś do powiedzenia w kwestii stroju panny młodej. W czym po tym jak Mikoto oficjalnie staje się panią Kagami, Sakuya prezentuje im również portret, a Koharu i Nanami pojawiają się jako druhny panny młodej.
No to przejdźmy do tego, co mi się podobało, a co nie. Po pierwsze trochę po macoszemu potraktowano sprawę siostry Itsukiego i byłam zaskoczona, jak mało jest on w całą tę sytuację zaangażowany. W sensie, Kazuha nie interesowała go ewidentnie ani za życia, ani po śmierci. I czy naprawdę ze wszystkich postaci, w jakich ta nastolatka musiała się zakochać, musiał to być właśnie ten creep? Mam też wrażenie, że scenarzystom trochę brakowało pomysłu na tę kontynuację, stąd upychali sporo dziwnych scenek, które niewiele wnosiły, a stanowił rodzaj fillerów – patrz te wszystkie testu przedmałżeńskie, które wymyślił sobie Sakuya, a które przypominały letni obóz treningowy dla harcerzy.
Z drugiej strony Mikoto i Itsuki dalej mają fajną chemię. Ani na moment nie wątpimy, że spijają sobie cukier z dzióbków, że oboje są przeszczęśliwi i mocno zadurzeni. Co prawda zaczęli przypominać typowe, japońskie małżeństwo i w ich młodym życiu była już tylko stabilizacja, praca i rodzina (zupełnie jakby mieli 35+ lat), ale też nie spodziewałam się jakichś fajerwerków. Od tego mam inne ścieżki (np. Rona). Co prawda scenarzyści rzucili nam smakowity trop, jak np. tajemnicze zniknięcie zwłok młodej Kazuhy, ale ten wątek nie został w żaden sposób rozwinięty, więc praktycznie cała opowieść obraca się wokół szczęśliwego i spokojnego życia naszej parki. A szkoda. Opowieść Itsukiego stała się przez to takim typowym fandiskiem „bez fabuły”, który luźno skleja w sobie losowe scenki sytuacyjne, a ja po prostu wolę coś w formie solidnych kontynuacji.