Paschalia to akurat jeden z tych love interest, który interesował mnie najmniej. Wiecie, jak to czasami jest. Patrzycie sobie na design i z miejsca myślicie, nope, to nie będzie moja bajka. Zwłaszcza że jego projekt odbiegał nieco od pozostałych, więc może odpowiadała za niego inna osoba? W tym sensie, że nie był jakościowo gorszy. Po prostu inny. Nie urzekła mnie też jego nieco pasywna, senna osobowość, bo wolę postaci bardziej dynamiczne. Co nie znaczy, że nieoczekiwanie, miał nawet spoko historię.
Paschalia to akurat jeden z nielicznych z ekipy CIRCUS, przy którym MC od początku czuje się dość swobodnie. Jak już wspominałam, mężczyzna był bardzo delikatny, empatyczny i raczej wycofany. Sporo rzeczy go dziwiło i stanowiło dla niego nowość, podobnie jak dla Tifalii. Dlatego razem mogli się uczyć podczas podróży, otwierać na nieznane i w tej przygodzie wspierać. Widać to zwłaszcza w mieście naukowców, gdzie mężczyzna nie radzi sobie z zainteresowanym jego wyglądem tłumem i to MC, przyzwyczajona przez pracę w gospodzie do niekiedy bardziej radykalnych działań i pacyfikowania natrętów, ratuje Paschalie przed tą niewygodną dla niego sytuacją. Od tej pory ich przyjaźń tylko się rozwija. Mężczyzna opowiada jej nieco o sobie i o swoim życiu w Ruthe, wiosce, w której się wychował, a Tifalia chętnie spaceruje po nowych miejscach w jego towarzystwie.
Punktem zwrotnym dla ich relacji staje się jednak scena w mieście miłości – Oriens. Ponownie parka staje się ofiarą nieporozumienia ze strony miejscowych. Paschalia próbuje zagadać do dziwnie wyglądającej kobiety, bo wierzy, że może być ona magiem wody. Jak wiadomo, to był główny cel wyprawy Paschalii i powód, dlaczego w ogóle dołączył o CIURCUS. Powiedział kompanom, że potrzebuje znaleźć nauczyciela. Niestety zazdrosny towarzysz kobiety, uważa, że Paschalia podbija do jego dziewczyny. Aby mu udowodnić, że to nieprawda, Paschalia przyciąga do siebie Tifalie, całuje ją w policzek i oznajmia, że ma już swoją kobietę. Nie potrzebuje więc nikogo podrywać i chciał tylko porozmawiać. Oczywiście, nie kierowały nim wówczas żadne złe intencje. Uważał, że tak po prostu będzie szybciej „wyjaśnić” nieporozumienie. Od tej pory Tifalia ma jednak mieszane uczucia, bo chociaż Paschalia miał wyraźny kompleks mniejszości na punkcie pozostałych panów, to MC od początku widziała w nim atrakcyjnego mężczyznę. Od momentu zaś, kiedy ją pocałował i wyznał, że to jego pierwsze doświadczenie tego typu, w jej sercu pojawiło się ziarenko zauroczenia, które miało odtąd już tylko kiełkować.
Nieoczekiwanie jednak Paschalia odsuwa się od naszej MC i staje bardziej nerwowy, gdy do grupy dołącza Książe Colivus. To nie tak, że mężczyzna miał coś do dzieciaka, ale wyraźnie nie chciał ruszać w nową trasę i coś go martwiło. Tradycyjnie jednak dla bohaterów gier otome, nie obgadał tego z przyjaciółmi, ale tłamsił w sobie. Niemniej, nawet pomimo niechęci, Paschalia bardzo zaangażował się w szkolenie Księcia, bo jakby nie patrzeć był w ich grupie specjalistą od magii, chociaż wolał jej zwykle nie używać. Pomógł też opracować dla Colivusa specjalny występ, podczas którego chłopiec miał zamienić deszcz w lód przy użyciu swojej monstrualnej many.
A chociaż pomysł wydawał się dobry, to jakiś czas później dochodzi do wypadku. W trakcie przedstawienia Colivus traci kontrolę nad zaklęciem, deszcz zamienia się w niebezpieczne odłamki lodu i to Paschalia ochrania Księcia i widownie przed katastrofą. Niestety niedługo potem pada nieprzytomny na ziemie, a tajemniczy głos informuje ekipę, że muszą natychmiast zabrać Paschalie do magicznego źródełka w jego rodzinnym Ruthe. Co nie stanowi problemu, bo mają przecież smoka na stanie i mogą tam polecieć w sekundę.
Na miejscu bohaterowie dowiadują się od ducha wody o imieniu Vita ( = „Życie”), że Paschalia cierpi na nieuleczalną, rzadką chorobę, która pozbawia jego ciało wody. W zasadzie to nikt nie sądził, że dożyje nawet obecnego wieku. Ponieważ jednak od zawsze miał super kontakt z duchami, to te ubłagały Vitę, swoją starszą siostrę, by jakoś ocaliła ich przyjaciela. Dlatego duszek zgodził się zsynchronizować tymczasowo z Paschalią i oddawać mu swoją manę/energię życiową. Miało mu to dać szansę na odnalezienie maga wody, aby zawrzeć z nim kontrakt i może ocaleć (Paschalia w końcu sam był teraz w połowie żywiołakiem), a jeśli nie – to chociaż przeżyć przygodę, o jakiej zawsze marzył i o jakiej czytał w książkach. Pozostały mu czas na poszukiwania odmierzała magiczna klepsydra, jaką ten love interest nosił zawsze u pasa.
A tak na marginesie, rozbawiło mnie, że nikt z ekipy nie poszedł poinformować rodziców Paschalii o jego powrocie i stanie. Rzekomo, bo nie było czasu, ale oni tam nad nim warowali w ile osób? 5-6? Ja rozumiem, że scenarzystom nie chciało się tego pisać, a artystom rysować spiritów, bo to dodatkowe koszta, ale wyszło komicznie… W końcu on mógł w każdej chwili paść, a matce i ojcu nie byłoby nawet dane się pożegnać, bo „nie było można było po nich iść z trzy chaty dalej”. W końcu jednak staruszkowie się w fabule pojawiają, nieco offscrenowo, a Paschalia ląduje w swoim rodzinnym domu, w dawnej sypialni. To wtedy Tifalia przełamuje wreszcie wstyd i wyjawia mu swoje uczucia, aby spotkać się z miażdżącą odmową i chyba tekstem z pierwszej dziesiątki najgorszych sposobów na danie komuś kosza. Mowa o „zasługujesz na kogoś lepszego”. Mimo jednak ziemnego prysznica, dziewczyna nie rezygnuje ze swojego uczucia, bo przecież nikt nie może zabronić jej nieodwzajemnionej miłości.
No dobra, to jak bohaterowie wychodzą z tego impasu? Ano, sytuację ratuje Książę, który ma straszne wyrzuty sumienia. Uważa, że to przez jego pomyłkę w trakcie występu Paschalia znajduje się w takim stanie. Oddaje mu więc tymczasowo swoją manę, a ekipa udaje się następnie do miasta miłości, bo to tam znajduje się magiczny, wodny artefakt. Gdyby Paschalia go miał, to nie musiałby już polegać na innym źródle many, a Colivusowi udaje się nawet przekonać tatuśka-króla, że jakiś tam chłopak znikąd zasługuje na otrzymanie ich rodowych insygniów. Nieoczekiwanie jednak innego zdania jest twórczyni artefaktu, Starożytny Duch Wody o imieniu Leve, który objawia się, gdy Paschalia ma otrzymać przedmiot.
W wielkim skrócie to daje wszystkim kilka dni na research, a potem poddaje parkę testowi, by pokazali jej, czym jest prawdziwa miłość. Samo wyzwanie polega na tym, że Leve więzi Tifalie w bańce na dnie oceanu, a Paschalia musi ją odnaleźć. Początkowo zresztą chłopak pływa bez celu i ogarniają go wątpliwości, potem jednak udaje mu się poukładać własne emocje. Przypomina sobie też o kolczykach, które podarowali sobie kiedyś z bohaterką, a które imitowały artefakt Leve i były pamiątką turystyczną. Chociaż najwidoczniej w tym świecie nawet takie buble mają moc, bo kolor kamieni zmieniał się pod wpływem emocji noszących ich osób. Spoglądając zatem na kolczyki, bez względu na to, co sobie mówili, parka mogła zobaczyć, co naprawdę dzieje się w ich sercach. A skoro kolczyki emitowały światło, to Paschalii udaje się odnaleźć ukochaną przed czasem i ratuje ją przed utonięciem w zapomnieniu, w głębinach.
W nagrodę bohaterowie dostają od Leve szansę, o której mogli tylko marzyć. Paschalia staje się zwykłym człowiekiem, a Vita zostaje u jego boku nie z musu, ale sympatii i chęci zobaczenia więcej świata. Jest więc on od teraz najzwyklejszym magiem wody. Co więcej, przyjaciele organizują dla Tifalii i Paschalii ślub niespodziankę, wmawiając przyszłej pannie młodej, że biała suknia, to tylko przymiarka przed jakimś tam występem, a nie prawdziwe wydarzenie. Stąd Paschalia i Tifalia jeszcze raz, na oczach tłumu, w tym własnych rodziców, przyjaciół i najbliższym, odnawiają przysięgę wiecznej i prawdziwej miłości. A Colivus robi za kapłana i świadka w jednym. Po wszystkim zaś wracają do stolicy, gdzie odtąd pracują razem w gospodzie i stworzyli nawet nowe menu tylko dla par.
W neutralnym zakończeniu dostajemy prawie to samo, z tym że parka kontynuuje swoją podróż z CIRCUS, a Paschalia zaczyna przejawiać zazdrość o MC, ilekroć zainteresuje się nią ktoś z widowni. Można więc powiedzieć, że mu się troszkę stoksyczniało, ale nie w niebezpiecznym stopniu.
Bardzo bajkowa, czasami przewidywalna, ale ogólnie okej ścieżka. Myślę, że Paschali wyszło na dobre dodanie jego kreacji trochę dramatyzmu w tym sensie, że jakby był tylko miłym gościem, to byłby zbyt papierowy. Jego niskie poczucie własnej wartości i ciągle porównywanie się z innymi chłopakami wyszło mu w tym wypadku na dobre, bo nabrał jakiejś głębi. No i nasza MC mogła się wreszcie zdrowo wkurzyć, gdy miała już dość tego marudzenia i czuła, że trzeba ukochanym potrząsnąć.
To, co może trochę przeszkadzać, to – oczywiście – sama naiwność opowieści. Bohaterowie ledwo się znali, nie mieli żadnego, wcześniejszego doświadczenia z bycia w związku, całą wiedzę o emocjach i interakcjach czerpali z literatury i własnych przekonań… można więc się zastanowić, czy faktycznie było gotowi złożyć sobie przysięgę „na zawsze”. Niby udowodnili, że są w stanie pozostać u swego boku „w zdrowiu i chorobie”, ale wiecie, co mam na myśli. Z drugiej strony nie będę się tego czepiać, bo jak mówiłam, cała gra ma taki nieco bajkowy klimat. Załóżmy więc, że faktycznie po napisach końcowych nastąpiło „I żyli długo, i szczęśliwie”.
Jeśli więc faktycznie coś mnie drażniło, to mam wrażenie, że nieco zbyt długo przeciągano kwestie samej tajemnicy o chorobie Paschalii. Już w common route mogliśmy nabrać podejrzeń, ale musieliśmy poczekać sporo rozdziałów, nim bohaterowie dotarli do tych samych wniosków, co gracz, było więc to trochę nużące. Ale nie na tyle, by zepsuć mi przyjemność z odbioru całości.
Może gdyby typ postaci, jaki reprezentował Paschalia, trafiał w moje gusta, to oceniałabym tę ścieżkę jeszcze wyżej, a tak była ona dla mnie poprawna, chociaż niezbyt porywająca, bo jednak mam trochę inne oczekiwania. Nie zdziwię się jednak, jeśli dla sporej ilości osób czarujący mag wody o sercu gołębia będzie numerem 1. Ach, no i fajnie, że Paschalia niejako zyskał dwa różne wyglądy na CG. Ten, gdy jest zwykłym człowiekiem, i ten po fuzji z Vitą. Zawsze to jakiś miły dodatek.