Uwaga: Love Interest w tej grze są natrętni i przemocowi! MC często znajduje się w wysoko niekomfortowej sytuacji lub cudem unika gwałtu. Jeśli takie motywy to nie Wasza bajka, to Hana Awanse może być niestrawna w odbiorze.
Uwaga 2: to nie jest recenzja ani streszczenie Karakurenai/Utsusu Volume, ale moja ogólna opinia o postaci po przejściu wszystkich części gry. Skąd taka decyzja? Hana Awase New Moon ma po prostu tyle wątków i ścieżek, że podsumowanie całości zajęłoby mi wieki. Zdecydowałam się więc na taką uproszczoną formę.
Postać, która uratowała dla mnie tom trzeci, jeśli nie całą grę. Utsutu dość późno pojawił się w fabule, ale kiedy już dołączył do zabawy, to miał zajebiste wejście. Odziany w czerń, z twarzą ukrytą pod kapturem, mówiący jakimiś dziecięcymi rymowankami i na dodatek głosem Sugiyamy Noriakiego. Kiyaaaa! Z miejsca więc byłam ciekawa „kim jest?”, dlaczego do tej pory trzymał się na uboczu i czego od naszej MC chce. Dla kontrastu nie rzucił się też od razu na nią z łapami, w tym sensie, że może i tak ją raz czy dwa objął, nazywając „Miko” i sugerując, że jest jego miłością, ale nie był podobny do reszty napalonych nastolatków. Co stało się dla mnie oddechem świeżego powietrza po tym, co do tej pory odwalali Mizuchi, Hime, Karakurenai i Iroha.
Ogólnie jednak warto o tej postaci wiedzieć, że jej przeznaczenie bardzo… ssie. Zanim jeszcze zostaje tajemniczym typem, którego poznajemy w prologu do tomu trzeciego, Utsutsu nazywa się wcześniej Ime i jest przeuroczym chłopakiem. Zakochuje się w Mikoto, gdy pewnego dnia dostrzega ją w pociągu, ale nie ma odwagi zagadać do tak atrakcyjnej, sympatycznej dziewczyny, otoczonej przyjaciółmi. Dlatego ich losy splatają się znacznie później, gdy Mikoto dowiaduje się już o swojej kandydaturze na Senki i dołącza do Akademii Kasen. Ime zostaje wówczas najpierw dołączony, a potem staje na czele drużyny Feniksa, dość dziwacznej grupy, w której są tylko faceci, nie ma Minamo, a energie czerpie się z magii śmierci i negatywnych emocji.
A skąd taka nietypowa ścieżka kariery? Bo chociaż Ime sam jest bardzo nieśmiały, delikatny i życzliwy, to należy do rodu Ushi, co oznacza, że w przyszłości zostanie inorigo. Jego zadaniem jest używanie specjalnych rękawic, by spełniać życzenia i gromadzić negatywną energię. Z czasem jednak, pod wpływem tej magii, miał się zmienić w coś w rodzaju demona. Miał wieść egzystencje bez uczuć, bez potrzeby snu, czy jedzenia, bez… w zasadzie niczego. Rolą Utsusu było wypełnianie misji Ushi jako inorigo i to już wszystko. Nieważne, z jaką samotnością i ciężarem się to wiązało. Mimo jednak strachu Ime nie planował uciekać przed swoim smutnym losem. Żywił głęboką wdzięczność do swoich opiekunów, zwłaszcza tych, którzy zajęli się nim w sierocińcu, i nie chciał sprzeciwiać się Ushi. Pragnął stać się użyteczny…
No to co się posypało? Ano, jak można łatwo odgadnąć, sporo namieszało jego uczucie do MC. Bez względu bowiem na to czy był w jakiejś alternatywnej rzeczywistości pod imieniem Ime czy już Utsusu, chłopak kochał swoją „Miko”. Sam mógł egzystować jako potwór, którego sama obecność sprawiała, że ludzie uciekali ze zgrozą, a kwiaty usychały pod jego stopami, ale dla dziewczyny pragnął tylko, aby zawsze się uśmiechała. Jeśli tylko Utsusu podejrzewał, że ktokolwiek sprawia Mikoto przykrość, był gotowy daną osobę z miejsca zniszczyć. Co nie było znowu takie trudne, bo chłopak dysponował niewyobrażalną potęgą. Potrafił przyzywać splugawione potwory, teleportować się… no i spełniać życzenia, ale za odpowiednią cenę. Dla dobra Miko był jednak gotowy także odsuwać się w cień, jeśli tylko wierzył, że tak będzie dla dziewczyny lepiej.
W czym mnie chyba właśnie bardziej urzekła ta jego altruistyczna strona. Jasne, wszyscy z chłopaków wzdychali do MC, ale tylko Utsusu był aż tak gotowy zniknąć jej z pola widzenia i zachować swoje uczucia dla siebie, gdyby go o to poprosiła. Bodaj w jedynym bad endingu kompletnie mu odbija, ale to dlatego, że pragnie zemsty na świecie, który skrzywdził Miko. To dlatego staje się tam absolutnym demonem zniszczenia.
Warto też zaznaczyć, że poza Irohą to także jedyny „kanoniczny” love interest. W końcu w grze istnieje wersja świata, w której Mikoto zostaje żoną Ime, ten nigdy nie zmienia się w inorigo, a nawet zakłada własny sierociniec. Co więcej, parka doczekuje się z czasem córki, Hinaty, która będzie w ostatnim tomie pomagać ekipie pokonać antagonistów i zaprowadzić wreszcie porządek we wszystkich uniwersach. Widać zatem wyraźnie, że scenarzyści mieli do tego pana słabość, bo nie tylko dano mu coś w rodzaju permanentnego happy endingu, ale też skradł większość czasu antenowego w tomie „Karakurenai/Utsusu”, bo tego pierwszego, jest w części trzeciej tyle, co nic. Równie dobrze mogliby go w ogóle nie dodawać.
W czym to pierwszy z protagonistów do którego kreacji nie miałam żadnych zastrzeżeń. No, może czasami byłoby fajnie, gdyby powiedział coś więcej niż powtarzanie „Miko” w dialogach, ale rozumiem, że scenarzyści chcieli tym samym podkreślić jego ekscentryczność i to jaki się stał „pusty”, po tym wszystkim, co przeszedł. W końcu miał trochę przypominać demona albo jakiś koszmar. Fajnie również, że romans w tej ścieżce budowany jest powoli i nie spada na nas znikąd. Najpierw MC udaje się polubić Ime i potem poważnie zastanawia się, co się z nim stało. W końcu chłopak nie raz ją ochraniał, chociaż sam był bardzo słabym Kaei. Później trochę się boi Utsusu, bo nie wie, kim on jest i czego od niej chce. Potem pojawia się współczucie, gdy dodaje dwa do dwóch. Wie już, że Utsusu jej nie skrzywdzi, ale nie do końca czuje się swobodnie w jego towarzystwie. Boli ją jednak obserwowanie, jak zachowują się przy nim inni uczniowie, jak wytykają go palcami, unikają, nazywają potworem… a on to wszystko ignoruje. Wreszcie, skrada jej serce, gdy próbuje ją pocieszać, chociaż ledwo pamięta czym były emocje, oddaje swój kaptur, aby nie mokła na deszczu, ratuje przed upadkiem z drzewa, gdy próbuje wymknąć się z Akademika, czy po prostu trzyma za dłoń – bo potrzebuje wsparcia emocjonalnego. Gdy MC mówi, że czegoś chce, to Utsusu po prostu to wykonuje, chociaż początkowo obawia się nawet jej dotknąć, by w żaden sposób dziewczyny nie skrzywdzić.
Mnie zaś chyba absolutnie urzekła scena, jak Utsusu nie może podejść do Mikoto, bo światło jest dla niego za jasne i dziewczyna obejmuje wówczas jego głowę, by dać mu tym samym cień. To był chyba pierwszy moment w całym Hana Awase New Moon, gdy ta gra wreszcie zaserwowała mi trochę romantyzmu, bo wcześniej to były tylko enigmatyczne gadki, alternatywne rzeczywistości i napalone nastolatki. Dlatego już teraz wiecie, dlaczego dla mnie Utsusu był dla tej serii jak defibrylator, bo moje zainteresowanie dalszą fabułą w pewnym momencie po prostu umarło i potrzebowałam wstrząsu.
Co ciekawe, rodzina Utsusu, czyli Ushi, oraz rodzina Karakurenaia, czyli Tora, były dla siebie czymś w rodzaju naturalnych wrogów. Ci pierwsi reprezentowali śmierć, a ci drudzy życie. Jedni powoływali do istnienia plugastwa, a drudzy musieli je egzorcyzmować. Nic zatem dziwnego, że chłopaki słabo się dogadywali i Karakurenai był dla Ime (jeszcze przed jego transformacją w inorigo) po prostu koszmarny. No, ale czy nie zachowywał się tak w stosunku do wszystkich? Dodatkowo scenarzyści implikowali, że chłopaki mogli być w jakimś stopniu spokrewnieni. W końcu matka Karakurenaia pochodziła z Ushi, a potem mąż zdradził ją z jej siostrą, w efekcie zapładniając obie kobiety… Możliwe więc, że byli dla siebie kuzynami/braćmi, ale poprawcie mnie, jeśli się mylę i coś źle zrozumiałam.
No dobra, starczy tych zachwytów. Jak łatwo odgadnąć, Utsusu to mój ulubiony love interest w Hana Awase New Moon. Jego poziom yanderyzmu jest bardzo niski, bo tak naprawdę Mikoto mogła tupnąć stópką i przywołać go do porządku. Nawet jeśli chłopina miał na jej punkcie obsesje. W czym nie można zapominać, że ścieżka Utsusu to zarazem spore „spoiler route”, bo to właśnie w niej znajdziemy najwięcej odpowiedzi na fabularne zagwozdki. A dokładniej to wyjaśnia nam, co naprawdę dzieciaki odwaliły w przeszłości, w wyniku czego Iroha rozpoczął swoją tragiczną misję. I może właśnie dlatego, ze względu na to, jak była bogata w content, a nie tylko produkowała kolejne enigmy, tak bardzo się dla mnie wyróżniała na tle pozostałych?