Kolejna, strasznie dziwna ścieżka. Przede wszystkim chyba niedorobiona, bo w odróżnieniu od wątków pozostałych panów, ta ma tylko jeden rozdział. Ciężko też nazywać ją „ukrytą”, nawet jeśli odblokowuje się na samym końcu, bo od początku wiadomo, że Eiichirou jest kimś więcej niż postacią z tła. Zbyt mocno eksponowano go w trailerach. W każdym razie do grona czterech, poprzednich kawalerów dołącza jeszcze sensei Asagi, choć jego prolog oraz wydarzenia w obozie treningowym, wyglądają dość podobnie, jak w przypadku reszty common route. No, z drobnym wyjątkiem. Do tej pory facet zawsze kategorycznie wyprowadzał naszą MC z błędu i mówił, że jego ojciec nie mógł być odpowiedzialny za spłodzenie Chiyuki, bo przebywał wówczas w Europie, a nie w Japonii. W ścieżce Eiichirou dowiadujemy się jednak, że to kłamstwo, choć nie od razu. Facet po prostu nie wyprowadza swojej podopiecznej z błędu i ewidentnie dusi coś w sobie.
A co konkretnie? Ano uczucie do MC. Eiichirou wie, że to nieodpowiedzialne, nieprofesjonalne i ogólnie kontrowersyjne, a nie jest w stanie zaprzeczyć, że zawróciła mu w głowie słodka dwudziestolatka. Na dodatek wpatrzona w niego jak w obrazek i zawsze gotowa prawić mu komplementy. Bleeh… Ale wiecie doskonale, że ja nie cierpię tego motywu i dla mnie 32-latek, wzdychający do studentki, jest najzwyczajniej creepny. W czym sam Eiichirou myśli podobnie, dlatego ukrywa swoje uczucia, i tylko jak Hanai robi sobie z niego jaja, to nasz scenarzysta wybucha i zakazuje mu żartować w ten sposób. Aktor najzwyczajniej trafia zbyt blisko celu, a jak mówi porzekadło, prawda w oczy kole.
Mimo to Eiichirou i Chiyuki wmanewrowani w spotkanie przez Hanaia, spędzają razem czas na festiwalu i oglądają zimne ognie. Mnie zaś chyba jedynie scenka z chłopakami (głównymi love interest) wyrwała na moment z uśpienia, bo ich zabawne przekomarzania, gdy przebrali Riku za kobietę, były zacne. (Gdzie jest na to spirit, się pytam?!). Zwłaszcza gdy potem Sena wypalił, że on swoją tożsamość celebryty zamierza ukryć jedynie… przy pomocy okularów i szalika. Przypomniałam więc sobie, dlaczego uważam modela, za jedyne światełko tej gry. W każdym razie obóz letni mija postaciom sympatycznie i casting do filmu trwa w najlepsze.
Jakiś czas później Eiichirou oferuje Chiyuki kasę za jej pracę asystentki, chociaż wprost oznajmia, że nie ma dla niej żadnych zajęć. To bardzo wkurza MC, bo przypomina sobie, że już wcześniej profesor litował się nad nią za to, że jest sierotą i nie zamierza przyjmować jałmużny. Ma swoją godność. Zmienia jednak zdanie, gdy po raz kolejny gada z Hanaiem, adwokatem diabła, który mówi jej, jak to Eiichirou jest głodny, bo pracuje nad scenariuszem, więc chłopina wcina pewnie tylko mrożonki. (Ej, dude, znajdź sobie jakieś hobby, a nie swatasz dziecko ze swoim kumplem…). No to MC, po raz kolejny w tej grze, robi dla swojego love boya obiad, bo taka z niej będzie super żoneczka. Szczęśliwy Eiichirou wpuszcza ją do swojego domu (adres zdobyła od aktora) i dziękuje, że nawet opatrzyła pojemniki karteczkami z instrukcją, co ile czasu odgrzewać. (I faktycznie nazywa ją w pewnym momencie dobrym materiałem na żonę. Walić scenariusze Chiyuki! Twój potencjalny partner ma już karierę – zasuwaj do kuchni gotować ryż).
W każdym razie od tej pory parka zaczyna widywać się często, a MC zabiera nawet Eiichirou czasami na spacerki, aby miał przerwę od pracy i np. spróbował swoich sił w salonie gier. Innymi słowy, wydał masę kasy, by zdobyć jakiegoś pluszaka, dzięki czemu – o jej, o jej – obsługa bierze ich za parę i komentuje, że do siebie pasują. Później Eiichirou pomaga Chiyuki wyjaśnić nieporozumienie z koleżankami z roku, które próbują obrobić jej dupę, bo nigdy się z nimi nie zadaje. Snują więc własne teorie spiskowe na temat tego, że MC pewnie patrzy na nie z góry. Kiedy jednak za namową Eiichirou, Chiyuki wyjaśnia im swoją trudną sytuację materialną i rodzinną, to dziewczyny odpuszczają, a nawet wyrażają chęć, by spróbować się zaprzyjaźnić. To wszystko uświadamia MC, że w sumie to chyba kocha się w profesorze. Tak czule ją obejmował, gdy grali razem w salonie gier. Tak się za nią zawsze wstawia – i pomógł jej zdobyć przyjaciółki. Ba! Nawet w przeszłości, na festynie, nim zaczęli zabawę ze sztucznymi ogniami, uratował ją przed jakimiś szemranymi typami, którzy chcieli ją gdzieś zaciągnąć. Na dodatek facet czuje się przy niej ewidentnie swobodnie, bo nawet zabiera swoją uczennicę do baru, upija się, nazywa „ii ko” („dobrą dziewczynką”) i głaszczę po głowie. (Macie szczęście, że nikt was tam nie zauważył, bo chciałabym zobaczyć minę rektora).
Niestety, widmo zbyt bliskiej puli genetycznej wciąż wisi nad nimi. Przyciśnięty do ściany Eiichirou postanawia wyjaśnić dziewczynie prawdę, gdy ta zaczyna go unikać, bo nie wie co myśleć o swoich emocjach. Dlatego odwiedza ją pewnego dnia w mieszkaniu, przynosi jedzenie i opiekuje się w chorobie. A nawet skrada dziewczynie całusa, gdy ta śpi. W każdym razie niedługo potem, gdy Chiyuki wyznaje, że darzy profesora uczuciami, a Eiichirou potwierdza, że czuje to samo, ale bał się, że MC go znienawidzi i weźmie za oblecha, przedstawia jej swoją wersję ich rodzinnej historii.
Mówi, że jego stary – pan Asagi Seiji – porzucił rodzinę na prośbę jego matki, bo ta cierpi na… Alzhaimera. (Nawet wychodzi na moment, przyprowadza starowinkę z sąsiedniego mieszkania, prezentuje i znowu chowa ją do szafy jak jakiś props sceniczny XD). Nie chcąc więc, aby jej mąż się z nią męczył, pani Sayuri kazała Seijiemu odejść, ale dziecko – Eiichirou – zostało przy rodzicielce na własne życzenie. (W sensie, zostawiliście kilku latka pod opieką kobiety, która traci pamięć?). W międzyczasie pan Asagi nawiązał romans ze swoją uczennicą – matką Chiyuki, Udea Kaną i tak pewnie doszło do zdrady. Kiedy jednak ośmioletni Eiichirou uznał, że jednak nie da rady sam opiekować się mamą … no duh? … poprosił ojca o powrót do rodziny. To urwało jednocześnie romans. Pani Ueada zniknęła cicho, by nie robić skandalu, a Eiichirou czuł się winny, gdy uświadomił sobie, że to przez niego Chiyuki prawdopodobnie była potem sama. Eeee… nie? Była sama przez to, że wasi rodzice to egoistyczne dupki, którzy na żadnym etapie nie pomyśleli, co będzie najlepsze dla dzieci?
Mamy więc ryzyko związku brata z siostrą, ale wyniki testu DNA, który bohaterowie sobie zrobili na wszelki wypadek, wyszły negatywne. Postanowili więc się spotkać i to omówić, ale wtedy do mieszkania weszła pani Asagi Sayuri. Wiecie, staruszka mimo Alzhaimera potrafiła skradać się jak ninja i właśnie przypomniała sobie, że musi uratować fabułę. Dała synowi klucz do magicznej skrytki, gdzie jego ojciec schował listy. To z dokumentów bohaterowie dowiedzieli się, że jednak nie są rodzeństwem. Więc mamy tą dramatyczną historię w nowej wersji: Pan Asagi Seiji przyjaźnił się z innym pisarzem, Takuro Oharą, a ten z kolei kochał się ze wzajemnością w Sayuri. Pewnego dnia Ohara miał jednak wypadek samochodowy i zmarł. Jako jego przyjaciel, Asagi Seiji postanowił zaopiekować się brzemienną Sayuri i wziąć z nią ślub. A chociaż kochał Sayuri, to małżeństwo było nieudane. Kobieta zaczęła szybko cierpieć na problemy z pamięcią w wyniku traumy. Na dodatek czuła się winna, że przez nią Asagi Seiji zmarnował sobie życie i nie odnalazł prawdziwej miłości. Namówiła więc go, aby odszedł, a ten się zgodził. W międzyczasie poznał Uedę. Zakochał się w niej, nawiązał romans… i reszta historii wygląda tak samo. Eiichirou poprosił człowieka, o którym myślał, że jest jego biologicznym ojcem o powrót do rodziny, a ten się zgodził. Tymczasem pani Ueda ukryła przed kochankiem, że jest w ciąży i zniknęła z jego życia, rzekomo by zająć się chorującą matką. The end.
W dobrym zakończeniu – z ulgi – bohaterowie wypłakują się sobie w ramionach, a potem oficjalnie są już parą, chociaż nie rozpowiadają tego na uczelni, by uniknąć skandalu. Chiyuki cieszy się, że ma tak cudownego chłopaka i skrada mu całusa, gdy ten jest pogrążony w pracy. Lubi bowiem czasami zachowywać się przy nim nieco dziecinnie. Taka jest szczęśliwa! Oh ah!
W innym zakończeniu parka decyduje się udawać, że nic się między nimi nie zmieniło. Nie robią testów DNA, więc nie poznają prawdy. Chiyuki nie chce jednak, aby Eiichirou udawał jej brata, bo wciąż go kocha, ale wie, że nie mogą być w takiej sytuacji razem. W pewnym momencie zaczyna płakać, a facet bierze ją w ramiona „pierwszy i ostatni raz”, aby ją pocieszyć. Dalej więc bawią się po prostu w nauczyciela i uczennice. I chyba żałują, że kiedykolwiek zagłębiali ten temat.
W smutnym zakończeniu pani Asagi Sayuri znowu zaskakuje parkę, gdy ci rozmawiają w salonie i wpada we wściekłość – myśląc, że Chiyuki faktycznie jest bękartem jej męża. Po tej sytuacji Eiichirou zmienia pracę, wyprowadza się i znika bez słowa. MC zaś kontynuuje karierę pisarską, marząc o tym, że pewnego dnia znajdzie swoją prawdziwą miłość.
Well… Bardzo bym chciała powiedzieć, że mam chociaż mieszane uczucia do tej ścieżki, ale nie. Nie podobała mi się. Bawiłabym się dużo lepiej, gdyby zamiast tego dziwnego, pośpiesznego pseudo romansu postaci już w prologu odkryłyby po prostu, że są rodzeństwem i dano nam uroczy, poboczny wątek o tym, jak brat i siostra się wspierają i dzielą identyczną, pisarską pasję. Poważnie jest za mało fajnego rodzeństwa w grach otome, a jak już się jakieś pojawia, to zwykle jest to tsundere młodszy brat. Nie pogniewałabym się więc za jakiegoś ułożonego, kulturalnego niisana, który objąłby nad MC jakąś formę opieki, bo faktycznie potrzebowała rodziny. Niestety, tak się nie stało.
Zamiast tego mam najpierw bardzo naciągany wątek nauczycielski… poważnie, to co Eiichirou chrzani o pisarzach logicznych i emocjonalnych, wołało o pomstę do nieba. Skąd scenarzyści w ogóle wytrzasnęli taką pierdołę? Jeśli już bowiem kogoś to interesuje, to jedyny podział na „rodzaje twórców”, jaki istnieje, to na pisarzy planujący fabułę od punktu A do Z oraz takich, którzy piszą „na bieżąco” i poznają opowieść wraz z postaciami. Choć nawet to jest moim zdaniem mocno naciągane, bo ilu ludzi, tyle emocji, doświadczeń, metodologii i praktyk. Jedni piszą o świcie, inni wieczorami, jedni stojąc przy pulpicie, a inni, leżąc z laptopem, jedni planują najpierw zakończenie, a inni mają pomysł tylko na początek, jedni są dobrzy w opisach świata przedstawionego, inni w dialogach itd. Nie ma nawet sensu wymieniać. Tymczasem jedyna „fachowa” rada, jaka w całej tej grze pada, to aby Chiyuki nabierała doświadczenia i przebywała z różnymi ludźmi, to poszerzy jej to perspektywę. No… genialne. Ale dziewczyna jest tym zachwycona, bo sensei Asagi objawił jej taką mądrość. Ciekawe co by powiedziała na to, jakbym jej wyjaśniła, że to się przydaje w każdej branży i dziedzinie życia?
Cały ten wątek rodzinny też był jak z jakiejś wenezuelskiej telenoweli. Jak na grę o scenarzystach, oryginalni autorzy pokazali się z najgorszej strony. (Kto się pod tym z dumą podpisał?). Dobrze, że nie znam na tyle japońskiego, aby nie musieć też koncentrować się na jakości ich tekstu, bo wtedy mogłoby boleć jeszcze bardziej. Ta pojawiająca się znikąd staruszka, te złośliwe koleżanki, jakieś pijaczki na festynie… I wy to nazywacie antagonizmami? Toż byliśmy o krok od tego, by MC poślizgnęła się na skórce od banana, a Eiichirou się potem nią opiekował, by nawiązać jakoś romans. Aż przypomina mi się ta koszmarna ścieżka Kunitaki z Winter’s Wish: Spirits of Edo, gdzie protagonistka wyglebała się aż 5 razy, byle tylko love interest mógł ją ratować… Heh…
Smętne zakończenie jednej z najgorszych gier od Otomate. Szkoda aż tych CG i pracy Toshiyukiego Morikawy, bo seiyuu dał z siebie wszystko, ale na kwadratowym kole nie pojedziesz, nawet gdy zespół ciągnie wagon zwany marną fabułą z całych sił.