Jakby jakaś ścieżka miała robić za referencje, jak nie pisać fabuły, to byłaby to właśnie ta. Co jest o tyle paradoksalne, że głównym marzeniem MC jest właśnie zostanie scenarzystką. Mamy tu wszystkie, dosłownie szkolne błędy, jakie można popełnić: nadmiar antagonizmów, które powinny zostać poddane redukcji, zła kompozycja (dwa wątki kulminacyjne, a zaraz po nich zwrot akcji), uwsteczniona ewolucja postaci, brak wyrazistej tezy i wiele, wiele innych… Dlatego, już na wstępie, zaznaczę, że będzie to dość ironiczna recenzja, bo rozpoczynając przygodę z „Love Pretender”, musiałam się najpierw zmierzyć z ogromnym rozczarowaniem.
Kamikuba Kazuma to postać, która zna się z naszą bohaterką – Chiyuki w zasadzie od 10 lat. Zaprzyjaźnili się jeszcze w szkole, bo chłopaka, już jako nastolatka, zaciekawiła i nieco smuciła wyobcowana, samotna dziewczyna, która w niedługim czasie straciła po sobie wszystkich bliskich. Wydawać by się zatem mogło, że ten love interest idealnie łączy w sobie dwa popularne w Japonii archetypy: przyjaciela z dzieciństwa i osobowość genki. Mnie zaś ta mieszanka nawet przypadła do gustu, bo lubię takie pozytywne, nieco „psowate” postaci. Kazuma był dla Chiyuki niczym wierny labrador. Łasił się do niej, szukał pochwał, ale jednocześnie pilnował dziewczyny i okazywał jej dużo wsparcia. To on był pierwszą osobą, do której się zwracała, aby się naradzić czy wyżalić. Na dodatek ich relacje były na tyle swobodne, że MC nie miała oporów, by zapraszać go do swojego mieszkania, mówić mu po imieniu, czy ścierać mu czekoladę z ust, gdy się ubrudził. Innymi słowy, był dla niej jak brat, a to prowadziło do sporej ilości komediowych sytuacji – jak chociażby, gdy cały czas się rumienił i rzucał delikatne aluzje.
Dlaczego? Bo w dalszej części gry, scenarzyści przekonują nas, że Kazuma kocha się w Chiyuki, bez wzajemności, od bardzo dawna. Próbował nawet kiedyś zbudować relacje z inną dziewczyną, ale nic z tego nie wyszło, bo Chiyuki pozostawała w jego sercu i myślach. Dochodzimy więc do momentu, w którym musi się pojawić wątek udawania pary – w końcu o tym jest cały ten tytuł i motywacja protagonistów wyszła niestety dość karkołomnie. Ale nie na tyle, by mnie jeszcze zrazić. Oto, gdy Chiyuki kręci się nieproszona po planie filmowym, w nadziei na znalezienie jakichś wskazówek o swoim ojcu i matce, to przyłapuje ją ktoś z obsługi i próbuje przepędzić. Wtedy z pomocą przybywa Kazuma, bo jest przecież na stażu jako stylista. Nie mając lepszego pomysłu jak swoją przyjaciółkę wytłumaczyć, odpala do ochroniarza, że to jego dziewczyna i przyszła tylko go odwiedzić, ale się trochę zgubiła. Tak naradza się kłamstwo, które absolutnie nie ma sensu.
Wiecie, jakby tak się zastanowić, to oni nie musieli potem kontynuować tej plotki, bo powiedzmy sobie szczerze, kogo na tym planie, zalatanych profesjonalistów, obchodziły romansiki jakichś dzieciaków? Przecież Chiyuki była tylko studentką na wydziale kreatywnego pisania, a Kazuma asystentem. Wątpię, by w dorosłym świecie ktokolwiek ich kojarzył… W końcu ile osób ze swojej firmy potraficie wymienić z imienia? (Pod warunkiem, że nie pracujecie w jednoosobowej działalności gospodarczej…). Tak czy inaczej, Kazuma upiera się, że powinni udawać dalej, bo jeśli prawda o tym, co Chiyuki naprawdę tam robiła, wyjdzie na jaw, to reżyser będzie miał nieprzyjemności. Nie kupowałam więc tego absolutnie, ale z drugiej strony powtarzałam sobie, że Kazuma po prostu ją kocha i uznał, że nie dostanie już lepszej okazji, aby powoli udowadniać dziewczynie, że ich sztuczną relację można zmienić w coś prawdziwego. A czemu MC się w ogóle na to zgadza? Z powodu sugestii sensei Asagiego, by popracowała nad swoim zżyciem uczuciowym, bo pisane przez nią romanse są mdłe i niewiarygodne. Czemu więc miałaby nie skorzystać i nie zobaczyć, nawet na niby, jak to w zasadzie jest być z kimś w związku?
I to był chyba najsłodszy moment ścieżki. Kazuma jest szczerze swoją nową dziewczyną zafascynowany. Do tego stopnia, że prawie zawala prace, bo ciągle gapi się w telefon i sprawdza, czy Chiyuki do niego nie napisała albo planuje randki. Na wspólnym wypadzie do kina, bardzo uroczo zastanawiają się, czy mogliby się całować z taką pasją, jak parka na ekranie, ale kończy się na przypadkowym sięgnięciu „synchronicznie po napój” i trzymaniu potem za rączki. Wreszcie, gdy Chiyuki chce podziękować Kazumie za wieczór, to go obejmuje i wtedy zauważa, że z dzieciaka stał się atrakcyjnym mężczyzną, w którego ramionach wyjątkowo dobrze się przebywa… A pomyśleć, że zgodziła się na tą randkę tylko dla „referencji”. Aby zrozumieć czym jest romans i zostać lepszą pisarką. Tymczasem poważnie obudziły się w niej uczucia. Chociaż tak naprawdę, to zawsze je miała. Znała przecież Kazumę od lat. Potrzebowali tylko iskry zapalnej.
Nie miałam zatem nic przeciwko, by ten miesiąc miodowy trwał, bo wewnętrzne rozterki Chiyuki wydawały mi się już wystarczającym problemem. Zwłaszcza gdy dziewczyna uznała, że nie chce tak dalej. Że woli szczerze porozmawiać, powiedzieć chłopakowi, że chyba go pokochała, i zobaczyć, jak się potem dalej ułoży… ale parce nie udaje się nigdy pogadać. Gdy umówili się na spotkanie, Kazuma postanowił uratować kobietę, która przypominała mu Chiyuki i wówczas rąbnął go samochód. Tym sposobem nasz love interest ląduje w szpitalu, jego ręka jest złamana, a pamięć… w rozsypce. Tak, moi drodzy i drogie, Kazuma doznaje kultowej dla gier otome amnezji i nie pamięta ostatnich 10 lat. Czyli dokładniej to naszej bohaterki i swojej kariery stylisty. Jest więc bardzo oschły dla odwiedzających, nie chce przeglądać dawnych zdjęć i prawie daje się namówić matce, że powinien rzucić obecną pracę i po wyjściu ze szpitala znaleźć sobie poważniejsze zajęcie.
Niemniej Chiyuki odwiedza go wówczas codziennie, dużo rozmawiają, Kazuma przegląda nawet smsy, z których wynika, że planowali razem randki, ale nim chłopak zaczyna mieć złe wyobrażenie na temat ich relacji (podsycane przez Senę i jego docinki), MC wyprowadza go z błędu i… przeprasza. Czuje się winna całej sytuacji, ale nie dałaby rady go okłamywać, że są prawdziwą parą. Nie chce też pozwolić, by zniszczył swoje marzenie i porzucił pogoń za byciem stylistą, tylko dlatego, że teraz nie pamięta dawnej pasji. Wreszcie, natchniony jej przemowami, dotykiem jej włosów i tym jak go objęła (co przypominało scenę z ich randki), Kazuma odzyskuje wspomnienia. Ja zaś byłam pewna, że ten najgorszy motyw jest teraz za nami i wrócimy do pogodnego, serdecznego „chłopaka z sąsiedztwa”, którego tak polubiliśmy na początku ścieżki… Ale gdzie tam!
Niedługo po tych wydarzeniach Chiyuki wygrywa konkurs na scenariusz (jeden jedyny, choć próbowała we wielu) i natychmiast, telefonicznie dzieli się swoim szczęściem z Kazumą, który w tym czasie opuścił już szpital. Chłopak co prawda jej gratuluje, ale potem zrywa cały kontakt. Zaniepokojona Chiyuki przygotowuje jego ulubioną potrawę i idzie go odwiedzić w domu matki, bo nie wie, co się z przyjacielem dzieje… by zastać swojego fałszywego chłopaka w dziwnym szale. Kazuma, pomimo tego, że jego ręka jest dalej niesprawna, próbuje ustylizować włosy manekina, ale mu to nie wychodzi. Na widok Chiyuki zaczyna się na nią wydzierać i każe jej się wynosić.
Nie jest to jednak jeszcze koniec tego dramatu. Parka umawia się później na randkę w oceanarium i udają, że wszystko jest ok. Oglądają jakieś rybki, pingwiny, płaszczki i inne zwierzaki, mówiąc takie pierdoły jak „kawaii” itd. W końcu jednak muszą szczerze porozmawiać i wówczas Kazuma przyznaje, że… jest zazdrosny o Chiyuki. Nie, nie w miłosnym sensie. To znaczy to też, bo dotychczas namawiał ją, by porzuciła poszukiwania ojca, bo bał się, że będzie wówczas gadać z przystojnymi aktorami i modelami, ale tutaj chodziło mu wyjątkowo o kontekst zawodowy. Wcale go nie cieszyło, że ukochana odnosi sukcesy. Miał przez to wrażenie, że sam zostaje ze swoją pasją w tyle i traktował MC raczej jak rywala. To dlatego zastała go wówczas w takim transie szaleńca, bo próbował rozpaczliwie udowodnić sobie, że pomimo niesprawnej ręki, to może dalej pracować.
I wiecie co? Chiyuki to nie przeszkadza. Nieważne, że facet wprost jej powiedział, że przez całą ich 10-letnią przyjaźń był z nią nieszczery. Że zawsze towarzyszyło mu paskudne poczucie zazdrości i to do tego stopnia, że wolał widzieć jak dziewczyna odnosi porażki. Jasne, ma przyzwoitości na tyle, by przyznać, że jest małostkowym, podłym człowiekiem… co wyglądało trochę, jakby ostrzegał MC, by nie wchodziła z nim w prawdziwą relację, bo nie obiecuje, że będzie ją wspierał. W sensie lubił czuć się potrzebny, kiedy była smutna i uzależniona od niego, ale już nie pasowała mu sytuacja, w której to on był tą zagubioną stroną, a ona odnosiła sukcesy. Chiyuki była dla niego atrakcyjna TYLKO, kiedy znajdowała się w dole swojego życia. Tak bardzo brakowało mu wiary we własne umiejętności i czuł się niepewnie z samym sobą. On wręcz potrzebował jej jakie odnośnika, by mierzyć własny postęp.
Niestety, Chiyuki nie ucieka, widząc te czerwone flagi, a my dostajemy coś, co ma być happy endingiem. Parka zamieszkuje z sobą, MC dalej pracuje nad scenariuszami, a Kazuma bierze udział w konkursach dla stylistów, robiąc ślubne makijaże i fryzury, mając swoją dziewczynę za modelkę. Ja jednak w ogóle nie potrafiłam odnaleźć się w tym zakończeniu, bo czułam zbyt wielki niesmak. Jeśli Kazuma miał być nieco toksyczną postacią w rodzaju Toumy z „Amnesii”, to nawet bym to jakoś przełknęła, ale to wszystko było po prostu tragicznie napisane. Czego by bowiem nie powiedzieć o Toumie, on naprawdę kochał – aż za bardzo – tamtą protagonistkę. Tymczasem tutaj dowiedzieliśmy się, że nic w Kazumie nie było prawdziwe… ale nie zostało dość czasu antenowego, aby to sprostować.
W innym, również szczęśliwym zakończeniu, MC co prawda nie wygrywa konkursu, więc maska Kazumy nie opada, ale budują oni związek niby w oparciu o ich wcześniejszą przyjaźń. Nie są pewni, czy faktycznie do siebie pasują, ale chcą spróbować.
Ale, ale zostały nam jeszcze bad endingi! W 1# Kazuma zrywa z MC w oceanarium, bo uznaje, że musi zacząć żyć bez Chiyuki, by poradzić sobie ze swoją „ciemnością”. W 2# Chiyuki nie ma odwagi powiedzieć Kazumie, gdy ten ma jeszcze amnezje, że nie są prawdziwą parą, więc już na zawsze żyją w kłamstwie, a on porzuca robotę stylisty zgodnie z wolą matki. W 3# Kazuma przekonuje MC, że mogą być razem, nawet jeśli to nie jest prawda i ona nic nie czuje, bo ich kłamstwo jest wygodne… co w przyszłości psuje ich relacje na zawsze. W 4# to Yu Kayama wykopuje Kazumę ze stażu, zaraz po tym jak miał problemy z koncentracją i siedział często na telefonie, bo mówi, że miała go za swojego ucznia, a tymczasem, podsłuchując dzieciaki w restauracji, doszła do wniosku, że chłopak jest zbyt uzależniony od Chiyuki i nie nadaje się w związku z tym na stylistę. Niedługo potem Kazuma urywa wszelki kontakt z Chiyuki… że co proszę? Czy ta baba była normalna?
I teraz szczerze, byłam na scenarzystów zła. To była taka obiecująca opowieść! Kazuma z miejsca skradł moje serce swoją poczciwością, gdy np. wykombinował udawanie pary, aby zdobyć zniżkę na deser w kawiarni albo gdy poszedł z MC na grób jej bliskich i złożył przysięgę przed matką i babcią, że zawsze będzie się opiekował dziewczyną. Uważałam za naprawdę uroczę, że gdy miała doła, to zajmował się jej makijażem, bo powtarzał, że lubi dawać ludziom, swoimi umiejętnościami, tą odrobinę pewności siebie, kiedy lepiej wyglądają. Był słodki, chociaż trochę głośny, cudownie wpadał w zakłopotanie przez sytuacje, które sam nieumyślnie inicjował – jak odpoczywanie na kolanach MC czy karmienie z łyżeczki podczas kampusu szkoleniowego. Ale potem, nagle, i zasadniczo bez powodu… zmienił się w tego dziwnego, cholerycznego typa, który wrzeszczał na MC, ciągle się dąsał, a na koniec okazał się zazdrosnym palantem.
Ktoś na Reedicie napisał, że przechodząc tą ścieżkę, czuł się, jakby doszło do podziału na Dr Kazuma Jekyll i Mr Kazuma Hyde. Ja zaś mogę się pod tym w 100% podpisać, bo odniosłam identyczne wrażenie. Połowa historii to zupełny syf, ze sztampowymi rozwiązaniami i wymuszonymi dialogami, które mają szokować. Poważnie, motyw amnezji? Dało się napisać coś gorszego i bardziej szablonowego? Toż scenarzysta mógł równie dobrze w tym miejscu na czarnej planszy dać komunikat „coś się dzieje, ale w dupie z tym, bo mi się nie chce wymyślać”. I to już chyba wszystko, co mogę na ten temat napisać, bo skoro autorom brakowało motywacji, to co ja się będę wysilać, by komentować ich dzieło? Kazuma, nieoczekiwanie, stał się niebezpiecznym kandydatem do mojej serii pato-novel.
(Na koniec mała aktualizacja: w innych ścieżkach dalej jest wspierający, kochany i bardzo troskliwy wobec MC, nawet, gdy nie zostaje jej życiowym partnerem… No to po co go tak przepotworzono w jego własnej opowieści, pytam? Heh…).