Ścieżka Ohtaro jest o tyle specyficzna, że mamy do niej dostęp dopiero po ukończeniu wątków wszystkich pozostałych panów. Jeśli dodamy do tego jego niekiedy dziwne zachowanie np. podczas walki czy niektórych śledztw oraz fakt, że był aż nieprawdopodobnie ekspresyjny… to trudno było nie zacząć się zastanawiać, dlaczego wydaje się najbardziej podejrzaną postacią w całej grze. Powiem szczerze, że nie byłam pewna czego oczekiwać. To znaczy prawie od razu wiedziałam, że mam do czynienia z archetypem mayadere, gościa który tylko udaje archetyp genki, ale z drugiej strony nie do końca poprawnie odgadłam kim, tudzież czym, Ohtaro zasadniczo był. Ale to tyle tytułem wstępu. Najpierw bowiem jak zawsze przyjrzymy się najważniejszym wydarzeniom z jego ścieżki.
Ohtaro poznajemy w momencie, gdy nasza bohaterka zostaje okradziona już pierwszego dnia, gdy przybywa do Edo. Zamiast jednak odpuścić czy się zasmucić, dziewczyna rusza w pościg za kieszonkowcem i to właśnie Ohtaro pomaga jej go zatrzymać, podstawiając złodziejaszkowi haka. Wtedy też Suzuno zwraca uwagę na jego urocze, nietypowe netsuke w kształcie psa, które nosi zaczepione do pasa, parka ogólnie szybko się zaprzyjaźnia, bo pogodnego chłopaka łatwo dało się polubić. Wydawał się w podobnym wieku, co Suzuno. Nie czuła wobec niego więc takiego respektu. Inni Oniwaban często sobie z niego żartowali albo tak jak Kinji, który pracował z nim na co dzień w duecie, często go bili po głowie. Na dodatek nie wydawał się zbyt poważnie podchodzić do swoich obowiązków, dużo marudził, wygłupiał się i ogólnie, jak już wspominałam, był cholernie ekspresyjny. Co chyba było zarazem największym plotholem jego ścieżki. Dlaczego?
Ano dlatego, że Ohtaro, tak jak pozostała piątka love interest, miał być rzekomo koki, czyli ożywionym przedmiotem o zapieczętowanych wspomnieniach i sercu, co uniemożliwiało mu niby odczuwanie emocji. Tymczasem chłopina cały czas pokazywał, że jest smutny, szczęśliwy, zaciekawiony lub znużony, a jego przełożeni ani razu nie uznali tego za podejrzane czy dziwne. Tak samo jak tego, że wyjąwszy czas spędzony jako przedmiot, koki miały mieć podobno pamięć absolutną. Czyli w zasadzie, w odróżnieniu od ludzi, znać każdy szczegół ze swojej przeszłości. Tymczasem Ohtaro często zbywał szczegółowe składanie raportów, mówiąc, że sobie czegoś nie przypomina. A jeśli teraz mnie pamięć nie myli, to taka sytuacja miała miejsce w grze z trzy razy… Stąd, poważnie, panowie z Oniwaban? Przez lata nikt niczego podejrzanego nie zauważył?
Niemniej nim przyjdzie nam przejść ścieżkę Ohtaro, wcześniej jeszcze czeka nas wspólny common route powiązany z wydarzeniami z Nekomanta Boyem. Suzuno, wraz z Ohtaro i Kinjim prowadziła wówczas śledztwo w dzielnicy rozrywki, aby odkryć, że tak naprawdę to jej obecny szef był w przeszłości szlachetnym złodziejaszkiem, co to dawał biednym, kradnąc bogatym, a teraz podszyła się pod tą miejską legendę kurtyzana Ruriko. Na dodatek z bardzo głupiego powodu. Aby zaimponować swojemu chłopakowi, Tatsunosuke, który był niegdyś fanem Nekomanta Boya… Nie będę jednak streszczać całej fabuły tej opowieści, bo jest ona tylko wprowadzeniem i ten tekst byłby wówczas niesamowicie długi. Warto jednak zauważyć, że już w common route nasz uroczy rudzielec tak jakby… przymila się do Suzuno. Często ją pociesza, obejmuje, chwali… Cały czas jest wobec niej nad wyraz uprzejmy, aż trudno uwierzyć, że faktycznie to wszystko tylko na pokaz. Z drugiej strony wiemy, że potrafi kłamać, gdy tylko chce, bo przecież na oczach Suzuno kantował w domu hazardu, kiedy grali w karty.
Na szczęście bohaterka głupia nie jest i dość szybko zauważa, że Ohtaro wykonuje bardzo dziwny gest, którego znaczenia wówczas jeszcze nie rozumiała. Dla przykładu zaraz po tym, jak próbował ją pocieszyć w siedzibie Oniwaban i przytulił ją na werandzie, to odsuwając się, szybko przysłonił dłonią usta. Ten drobny ruch powtórzy się jeszcze w kilku momentach. Za każdym razem, gdy Ohtaro nie chciał ujawniać swoich prawdziwych emocji.
Tymczasem panowie są w tej ścieżce bardzo zabiegani, bo potwory pojawiają się tutaj częściej i gęściej niż kiedykolwiek. Praktycznie w każdej dzielnicy dochodzi do powtarzających się ataków, więc Oniwaban rozumieją, że nie dadzą rady z eliminowaniem ich w odpowiednim tempie. Muszą także porozmawiać z Ruriko, w nadziei, że to dostarczy im jakichś wskazówek. Nagle bowiem, po ujawnieniu swojej tożsamości, dziewczyna straciła przytomność, a potem wylądowała w więzieniu. Mnie zaś dziwiło, dlaczego mając takie uprawnienia, oni musieli stać w jakiejś cholernej kolejce i jeszcze kupować na spotkanie bilety? Przecież szogun powinien umożliwić swoim agentom spotkanie z tak kluczowym świadkiem bez żadnej łaski. Niemniej, właśnie przez zbytnią zwłokę, bohaterom nie udaje się niczego osiągnąć, bo Ruriko w międzyczasie znika. Niby uciekła, ale okoliczności jej wyparowania z więzienia są równie dziwne, co cała ta sprawa z udawaniem Nekomanty.
Tymczasem, jeszcze czekając na możliwość spotkania z podejrzaną, Ohtaro proponuje bohaterce, by udali się zobaczyć wystawę w dzielnicy rozrywki. W namiocie prezentowane są bowiem różne pierdolety, w tym muszlę, co dla dziewczyny, która nigdy nie widziała morza, jest bardzo fascynujące. Kiedy jednak Suzuno o mało nie zostaje potrącona przez przypadkowego chłopca, to znowu ląduję w ramionach Ohtaro, a ten, nie wahając się wcale, wyznaje jej niedługo potem uczucie. Mówi, że zauroczył się Suzuno w zasadzie od samego początku. Wypytuje też trochę o jej przeszłość. Głównie o wspomnienia związane z matką, choć wówczas nie bardzo wiadomo, po co to robi. Niemniej to nieoczekiwane wyznanie rodzi w sercu dziewczyny konflikt. Wcześniej bowiem nie zastanawiała się, jakie ma uczucia względem Ohtaro. Jasne, był bardzo miły, dość przystojny, zaradny i niesamowicie zręczny… Dobrze się bawiła w jego towarzystwie, bo uśmiech nie schodził z jego twarzy i zawsze potrafił ją rozchmurzyć. A skoro on już otwarcie wyraził nią swoje zainteresowanie, to czy mogłaby je odwzajemnić? Na tym etapie było to jednak jeszcze tylko takie dumanie.
W każdym razie zrezygnowani brakiem postępu w sprawie, Oniwaban postanawiają przygotować pierwszą pułapkę. Organizują w opuszczonym domu sesje opowieści kaidan, kiedy bowiem odprawi się odpowiedni rytuał ze świecami, lustrem i 100 opowieściami, to łatwo przyciągnąć nadnaturalne istoty… Gdy jednak przychodzi kolej Ohtaro, by podzielić się jakąś opowieścią, ten faktycznie próbuje wstrząsnąć towarzyszami, informując ich, że w celu stworzenia ożywionych przedmiotów użyto ludzkich zwłok. Nie osiąga jednak takiego efektu, jakby chciał, bo Yoichi szybko dementuje tę plotkę. A chłopaki ogólnie nie są pewni, po co w ogóle Ohtaro coś podobnego zasugerował. No bo trochę tak jakby próbował zasiać w ich zapieczętowanych sercach prawdziwy strach, co nie? (W czym dodam, że na tym etapie gry możemy wysłuchać naprawdę sporo opowieści, a niektóre z interakcji między panami są dość zabawne).
Skarcony przez Oniwaban, Ohtaro i Suzuno odchodzą do innego pokoju, aby dokończyć rytuał. Wcześniej jednak chłopak dzieli się z MC swoim ogrzewaczem, bo w pomieszczeniu było bardzo zimno. Bohaterkę zaś ponownie zaskakuje nieco ten gest, bo przecież podejrzewała, że to właśnie z tego przedmiotu Ohtaro się narodził, a zgodnie z tym co powiedział jej o koki Tomonari, to nikt z Oniwaban nigdy nie rozstałby się ze swoją prawdziwą formą tak lekkomyślnie.
W pokoju bohaterowie spotykają dziwne, splugawione bóstwo — Hibie, które informuje parkę, że to ono odpowiada za to, co dzieje się w stolicy i że nienawidzi całej ludzkości. Ten trop znowu jednak do niczego nie prowadzi, bo nie wiedzą wówczas, skąd się ta istota wzięła, ani kto odpowiadał za jej przywołanie. I czemu wydawała się uwiązana na jakiejś nici? Bohaterom nie pozostaje jednak nic innego, jak tylko próbować teraz odnaleźć zarówno Ruriko, tego, kto uwolnił kurtyzanę z więzienia, ale i Hibie. Co prowadzi ich do tajemniczej piwnicy, ukrytej w dzielnicy czerwonym latarni, dzięki spostrzegawczości Suzuno, która dodała dwa do dwóch i rozpoznała charakterystyczną szminkę Ruriko na jednej z tabliczek. Tam, nie mając dość czasu na zastawienie pułapki, Suzuno przebiera się w strój Ruriko, aby porywacze wzięli ją za kurtyzanę i doprowadzili do swojej kryjówki. (Co znowu było dla mnie nieco dziwne, że Kinji po prostu nie chciał zaatakować tego, kto schodził po schodach i nakrył ich na myszkowaniu… ale nieważne). Ohtaro zapewnia Suzuno, by się nie bała, bo na pewną ją potem znajdzie i uratuje, a MC trafia tym samym w ręce Tenichibo. Tego samego typa, niby bękarta Tokugawy, którego poznaliśmy też w common route Kunitaki i Tomonariego.
Poprzez zebranie w jednym miejscu masy osób, które miały oglądać samosąd na Ruriko, sterowany magicznie Tenichibo chciał dać Hibiemu sposobność, aby pożywił się tymi wszystkimi, negatywnymi emocjami i dzięki temu wzmocnił swoje boskie moce. Na pomoc Suzuno faktycznie jednak przybywa Ohtaro, który wykrada ją ze zorganizowanej przez Tenichibo egzekucyjnej procesji i jest to zarazem moment, gdy MC uświadamia sobie… że chłopak też jej się podoba. Niesiona w ramionach niczym panna młoda, czuje się przy nim bezpiecznie. Na dodatek dotrzymał danego słowa i nie pozwolił, aby z głowy spadł jej chociaż włos. Zaczyna więc od tego momentu patrzeć na niego inaczej. Nie jak na zabawnego lekkoducha, ale faktycznie silnego mężczyznę, który od lat walczył z resztą Oniwaban o bezpieczeństwo Edo. Tylko dlaczego nie cofnął się po ogrzewacz, który wypadł mu w trakcie ucieczki? Nie ma czasu o to wówczas zapytać…
W końcu jednak musiało przecież jakoś dojść do wielkiego ujawnienia i dzieje się to w dość łopatologiczny sposób. Podczas przeglądania dokumentów w archiwum, Suzuno natrafia na wpis, w którym wymienieni są wszyscy byli i obecni Oniwaban wraz z przedmiotami, z których powstali. (Poważnie, coś tak cennego było tak łatwo dostępne? Cud, że nie dodali tego do biblioteki publicznej). W każdym razie MC zaczyna wówczas odczuwać niepokój, bo przecież w dokumentach piszę, że Ohtaro przebudził się z ogrzewacza, który został zniszczony, gdy chłopak ratował ją przed Tenichibo i Hibie. Na dodatek była prawie pewna, że tak jak ona, Ohtaro potrafił dostrzegać nici, które reprezentowały ludzkie emocje, bo kilka razy wymsknęło mu się coś, co na to wskazywało. Pyta zatem, dość niepewnie, czy, tak jak ona, jest on jednym z ocalałych przedstawicieli klanu ninja Hakusei. (Co było też moim pierwszym podejrzeniem). Ten jednak zaprzecza i wreszcie potwierdza, że tak naprawdę, to jest głównym antagonistą całej gry. To on uwięził i sterował Hibie, aby tworzyć kolejne potwory, to on zamordował w przeszłości Tomonariego, to on oszukiwał i zabijał kolejnych Oniwaban. To on wreszcie podszył się pod prawdziwego Ohtaro w trakcie rytuału onmyoji i zajął jego miejsce. A wszystko dlatego, że tak naprawdę był główną plagą – blightfall, narodzoną nie z przedmiotu, ale negatywnych emocji ludzi. Istniejącą tylko dla zemsty i dążącą do absolutnego zniszczenia. Przypomnijcie sobie teraz wszystkie dotychczasowe bad endingi innych panów…
Przerażona MC nie wie, jak na to zareagować. Czuje się bowiem podwójnie zdradzona. Nie tylko dlatego, że brała Ohtaro za sojusznika, ale również z powodu tego, że cały czas nią manipulował. Nigdy tak naprawdę jej nie kochał. Prawdopodobnie nawet nie potrafił. A jedyny powód, dlaczego w ogóle ją uwodził, wynikał z tego, że chciał, by do niego dołączyła. Dlatego teraz również dał jej miesiąc na decyzje. Wiedział, że go nie zdradzi, bo miała zbyt miękkie serce, a gdyby pobiegła na skargę do Oniwaban, to próbowaliby oni zgładzić Ohtaro od razu. Faktycznie więc, rozkochując ją w sobie, zagwarantował sobie jakąś tam ochronę, tyle że od tego momentu traktował naszą MC bardzo okrutnie. Kpił z niej, wyzywał, straszył, potrafił wbić kunai obok jej głowy, albo ją przewrócić i obserwować bez wyrazu jak płacze. Raz też posunął się do tego, by pocałować ją przemocą (rzekomo, by ją pocieszyć), ale wówczas Suzuno uwolniła się, gryząc go w usta. Bo chociaż MC faktycznie zdawała sobie sprawę z tego, że ukrywając prawdę o Ohtaro, ryzykuje śmiercią wielu niewinnych osób, to jednak nie potrafiła tak po prostu się od niego odwrócić. Nie była też tak głupia, by ślepo dalej liczyć na to, że może jednak chłopina żywi do niej jakieś uczucia… Rozumiała, że Ohtaro, którego w pewnym momencie pokochała, nigdy naprawdę nie istniał. Ale to nie znaczy, że zupełnie się poddała.
Nope, Suzuno postanawia, że najpierw odkryje prawdę o przeszłości Ohtaro. O tym, jak narodził się w takiej pełnej nienawiści formie, bo tylko wtedy będzie wiedziała, jak dalej postępować. Dziewczyna zauważa bowiem, że ilekroć miała z nim kontakt fizyczny (jak wtedy gdy zranił ją w policzek, a potem zlizał krew z jej twarzy), udawało się jej czasami zobaczyć fragmenty jego wspomnień. (Jego krew ogólnie miała też dziwną moc, po potrafił przy jej pomocy zarażać innych np. nieszczęsną Ruriko w common route). Na dodatek zaczyna brakować jej czasu, bo chociaż sama trzymała usta na kłódkę, to Oniwaban domyślają się wreszcie, kto ich oszukiwał przez tyle lat i organizują na Ohtaro pułapkę. Zamiast jednak stanąć po stronie towarzyszy broni, dziewczyna prosi Ohtaro, by razem uciekli, bo nie ma szans walczyć przeciwko tylu Oniwaban.
Tym sposobem bohaterowie lądują za miastem. Co tylko chwilowo daje im wytchnienie przed pościgiem. Dla Ohtaro jest to jednak moment, w którym Suzuno musi jasno powiedzieć, czy się do niego przyłącza, czy nie. Ale, oczywiście, celując w dobre zakończenie, nie możemy tego zrobić. Zdeterminowana Suzuno sama siłą całuje Ohtaro, ku jego absolutnemu szokowi, aby tylko dowiedzieć się tego, czego sam nigdy by jej nie powiedział i zobaczyć jego wspomnienia. Ohtaro okazał się bowiem być w przeszłości netsuke, które należało do jej matki – Setsu. Tej samej, która zdradziła klan Hakuseki, aby wyjść za mężczyznę z zewnątrz. Jej unie początkowo pobłogosławili kami Hibina i Hibie, ale niedługo po narodzinach Suzuno, Hibina zmienił zdanie, a klan ninja porwał zdrajczynie i jej córkę. Nakazali jej porzucić męża, a gdy odmówiła, została zamordowana na oczach swego dziecka. To doprowadziło Hibie to szaleństwa i wściekłości. Okazało się wówczas, że kochał swoją wierną wyznawczynię i w przypływie obłędu zgładził cały klan Hakuseki, przemieniając się w pierwszą Zarazę. Niedługo potem, z porzuconego netsuke, narodził się Ohtaro, bo ta masakra zgromadziła od groma negatywnych emocji… Hibie oraz Ohtaro zaczęli współpracować, aby pomścić Setsu.
Rozmawiając z Ohtaro, Suzuno uświadamia mu, że nie będzie szczęśliwy, nawet jeśli zniszczy cały świat. W końcu, co mu to da? Jak potem będzie żył? Przecież przez te wszystkie lata u boku Oniwaban, faktycznie się zmienił i może już czuć pozytywne emocje, a kiedy chłopak wreszcie płacze, scałowuje łzy z jego policzków i obiecuje, że mu pomoże wszystko naprawić… Musi tylko dać sobie pomóc. Tyle że wtedy pojawia się wściekły Hibie i nie pozwala, by dotychczasowy sojusznik tak po prostu mu się wymknął. Kami pożera Ohtaro i przenosi się do dawnej świątyni klanu Hakuseki, aby tam jeszcze pochłonąć Hibinę, a potem zniszczyć cały świat.
Na szczęście Oniwaban nie robią protagonistce pod górkę, chcą wspólnie powstrzymać Hibie, a na dodatek nie mają żalu do Ohtaro. To dlatego zgodzili się nawet wcześniej, by dziewczyna podjęła próby przemówienia mu do rozsądku. Dochodzi do finałowej walki między wszystkimi stronami, ale szala zwycięstwa przechyla się na korzyść Hibie. Kiedy jednak wydaje się, że już przegrają, a zło zatriumfuje, Ohtaro (jako duch) łączy siły z Suzuno, odblokowując tym samym jej tajne moce Hakusei. Zmienia się nawet wygląd dziewczyny – ma teraz białą skórę i włosy oraz jest w stanie odprawiać potężniejsze rytuały. W efekcie udaje im się powstrzymać szaleństwo Hibie, który w ramach odkupienia, łączy się na zawsze z ziemią i przestaje być kami. Nie uważał bowiem, aby zasługiwał na powrót do swojego boskiego statusu.
W dobrym zakończeniu Ohtaro odradza się jako zwykły form folk (hę? Ale jak? Gdzie jest jego tabliczka i kto dał mu imię?) i pomaga odbudować Edo, po licznych zniszczeniach, do których doszło w wyniku walk z plagą. Co więcej, zaprzyjaźnia się nawet z Tenichibo, który wybacza mu, że chłopak nim w przeszłości manipulował. Podobnie jak sprawy dobrze układają się miedzy Ruriko i Tatsunosuke, bo parka wkrótce bierze ślub. Co zaś się tyczy Oniwaban, to nie żywią pretensji, a o losie Ohtaro decydował tak naprawdę szogun. Tokugawa uznał jednak, że należy przerwać cykl i nie karać za przemoc przemocą. Zwłaszcza że dzięki temu problem faktycznie został już na zawsze rozwiązany. Cholera wie, czy nie przyczyniliby się żądzą zemsty, do narodzenia jakiegoś nowego ustrojstwa… A Suzuno? Oczywiście, zostaje z ukochanym i często go zawstydza, okazując mu publicznie czułość. Zupełnie jakby chciała mu zrekompensować za czas w którym jedyną emocją, jaką znał, była nienawiść.
W tragicznym zakończeniu Suzuno zgadza się na przystanie do Ohtaro, a nas jako graczy spotyka kara za to, że zignorowaliśmy ostrzeżenie Tomonariego. Srebrnowłosy samuraj zauważył bowiem, że najgorsze co można czasem zrobić dla osoby, którą się kocha, to popierać ją bezgranicznie, nawet wtedy gdy nie ma racji i błądzi. W efekcie Suzuno jest świadkiem, jak na jej oczach, giną wszyscy Oniwaban, mieszkańcy Edo, czy jej przybrana siostra Miharu. Ohtaro także niedługo potem ją porzuca, bo zostaje ranny, a zemsta nie przynosi mu żadnego ukojenia. Na dodatek Hibie także zatraca resztki człowieczeństwa i przemienia się w niepowstrzymanego, ogromnego potwora. Jakiś czas później, zagubiona Suzuno trafia na jakąś rodzinę w lesie… i zabija ich mimowolnie. Odkrywa wówczas, że nawet nie zauważyła, jak sama także zamieniła się w splugawioną istotę. Nową plagę.
W czym warto zauważyć, że ten epilog, choć dość depresyjny, to wyjaśnia sporo szczegółów ze ścieżki Ohtaro, bo jest opowiadany z jego perspektywy. Dowiadujemy się między innymi, że zależało mu na współpracy z Suzuno tylko dlatego, że była córką Setsu, więc go ciekawiła. Kiedy zaś ją siłą pocałował, to zdawał sobie sprawę z tego, że zostanie odtrącony, ale nie mógł powstrzymać swoich pragnień. Miał bowiem coraz większy mętlik w głowie i sam zaczynał rozumieć, że wszystko, co robił, było pozbawione sensu…
Ależ to była nierówna ścieżka! Z jednej strony napakowana emocjami, z drugiej nieco naiwna i wspierająca się sporą ilością rozwiązań deus ex machina. Byłoby jednak kłamstwem, gdybym powiedziała, że bawiłam się przy niej źle, pomimo jej niedoskonałości. Dynamika między Suzuno i Ohtaro była bardzo ciekawa, a ich wspólne sceny zaskakująco pikantne, jak na ten tytuł, który do tej pory ograniczał pary do trzymania się za rączki w trakcie festiwali i ukradkowych całusów. Tutaj zarówno antagonista, jak i MC potrafili przejąć inicjatywę. Fajnie też, że dziewczyna zakochała się powoli, potem się na poważnie zraziła, a potem znowu postanowiła zawalczyć o próbę zbudowania z Ohtaro prawdziwej więzi. Nie była w nim od razu ślepo zakochana. Nie wszystko mu wybaczała, ale też rozumiała, że aby go uratować, musi tak naprawdę go powstrzymać. Za wszelką cenę. Możliwe więc, że gdyby rozmowa nie podziałała, to najzwyczajniej pozwoliłaby go zamordować Oniwaban. Była bowiem już tak zdeterminowana w końcówce.
Jedyne zatem, co może trochę kłuć w oczy, to fakt, że Ohtaro tak naprawdę dopuścił się szeregu zbrodni w ciągu wielu lat, ale dość szybko zostało mu to odpuszczone. Ani Suzuno, ani Tokugawa, ani nikt z Oniwaban, nie żywił do niego żadnych pretensji… Można więc się zastanowić, czy ofiarom została oddana sprawiedliwość, tylko, dlatego że chłopak odbuduje teraz kilka domów. Wszyscy jednak wiemy, jak zwykle takie problemy rozwiązują gry otome… Nie spodziewałam się więc żadnych cudów. I nawet kupuje rozumowanie szoguna, że trzeba było na jakimś etapie skończyć z przemocą. (Pomijam, że historyczni Tokugawowie byliby chyba ostatnimi, którzy użyliby takiego argumentu…).
Koniec końców to spoko ścieżka, trochę dramatyczna, a trochę zabawna. Trzeba tylko przymknąć oko na parę śmiesznostek, aby móc się nią w pełni cieszyć. A chociaż Ohtaro nie podbił mojego serca na tyle, by uznać jego wątek za najlepszy, to jednak trafiłby na podium.