Araki Mihaya jest uczniem pierwszej klasy, co czyni go najmłodszym w całej grupie Blooms. Nawet od naszej bohaterki – Takanashi Yuuki. Na co dzień, w szkole, ma reputacje niezwykle pilnego, ale wycofanego ucznia. Całe dnie spędza w bibliotece, czy to na czytaniu mang, książek, czy po prostu szukając samotności. Słynie także z bardzo dobrych wyników, chociaż nie udziela się w żaden sposób dodatkowo. Nie należy do klubu i nie interesuje go samorząd studencki.
Tak jak każdy w Blooms, Araki ma swoje obdarzone supermocą alter ego. Gdy wymaga tego sytuacja, zmienia się w magiczną dziewczynkę o imieniu Moka, która posiada moc „Spa”. A dokładniej jest to zdolność przypominająca tą, jaką dysponowała Rouge w X-menach. Potrafi, poprzez dotyk, kopiować zdolności przeciwników… Ale będę z Wami brutalnie szczera: ani razu nie zauważyłam, aby wykorzystał ją w jakiś kreatywny sposób (poza „wzmocnić siłę fizyczną od potwora = napierniczać pięściami bardziej”). Cholera zatem wie, po co w ogóle dawać mu taką zdolność, skoro np. nigdy nawet nie przetestował jej na głównym antagoniście. Heh…
I to chyba tyle, jeśli chodzi o wprowadzenie. Czy to jako Araki, czy jako Moka, początkowo bohater nie interesuje się naszą protagonistką za bardzo. Przede wszystkim dlatego, że mają nakaz od Dowódcy, by nie utrzymywać relacji poza misjami. Ale też po części z powodu swojej osobowości, bo chłopaczek bynajmniej nie szuka przyjaciół. W bibliotece jest mu dobrze i ceni sobie ciszę.
Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy umiera Lize – przyjaciółka naszej MC. Jest ku temu pewien ważny powód. Podobnie jak Yuuki, która jest sierotą, tak samo Araki stracił rodziców w bardzo młodym wieku. To dlatego, mimowolnie, otacza odtąd dziewczynę swoistą opieką, np. ustępuje jej miejsca, gdy wszystkie stoliki w czytelni są zajęte, albo próbuje ją pocieszyć na swój niezbyt udany sposób. W skrócie: to oznajmia, że każdy kiedyś umrze, więc należy szukać pocieszenia w tym, że spotkamy się z bliskimi po drugiej stronie. No wyjebiście, stary! Z miejsca, by mi to pomogło! Tymczasem dla Yuuki obecność kogoś, kto tak dobrze rozumie jej serce, ma właściwość iście leczącą. I – aby się odwdzięczyć – zaczyna z Arakim spędzać coraz więcej czasu, czy to gadając, czy dzieląc się lunchem, czy przynosząc mu własnoręcznie zrobione ciasteczka w podziękowaniu za wcześniejszą uprzejmość.
Tymczasem z Moką, czyli inną tożsamością Arakiego, nie dzieje się najlepiej. Yuuki zauważa, że dziewczynka dosłownie traci przytomność podczas misji, gdy znajduje się w pobliżu bramy, prowadzącej poza teren ich kolonii. Wkrótce też ma się dowiedzieć, z czego to wynika, bo gdy sytuacja się powtarza i Moka znowu mdleje, to jednocześnie znika jej transformacja i MC poznaje „cywilną” postać Arakiego.
Pozbawiony wyboru chłopak prosi, by ukryli ten fakt przed przełożonymi, bo nie chce mieć z tego powodu kłopotów. Zaczyna się też przed MC bardziej otwierać i dzięki temu poznajemy jego backstory. Jako 10-letni malec, Araki był bardzo wpatrzony w swoich rodziców. Byli dla niego wzorem do naśladowania i wierzył, że pewnego dnia, tak samo jak oni, zostanie dziennikarzem. To dlatego ubłagał ich, by zabrali go na swoją kolejną wyprawę poza mury kolonii. Niestety, na zewnątrz okazało się, że coś jest nie tak z ich kostiumami ochronnymi, a znajdowali się już za daleko od miasta, aby wrócić czy wezwać pomoc. Najpierw zmarła matka Arakiego, a potem ojciec, który oddał chłopcu własny hełm i poprosił go, by żył.
Po tych wydarzeniach Araki trafił do dystryktu naukowego. Badacze nie okazali mu jednak żadnego współczucia. Interesowało ich tylko to, że w wyniku tych strasznych wydarzeń i udzielonej mu pomocy medycznej, Araki zdobył swoje magiczne moce… a efektem ubocznym okazała się zmiana płci. Choć z zachowania bohatera wynika, że nie ma z tym faktem żadnego problemu, bo już się przyzwyczaił po tylu latach. Bardziej chyba zastanawiała go reakcja Yuuki, ale gdy odkrył, że dziewczynę to też ani ziębi, ani grzeje, to temat przemiany poszedł całkowicie w odstawkę.
Poruszona jego historią Yuuki postanawia, że może pomóc Arakiemu w odkryciu prawdy, czego poza murami szukali jego rodzice. Sam nigdy nie przekopie się przez tyle dokumentów, a na dodatek, dzięki burzom mózgów, może uda się im wpaść na coś, co młodemu chłopakowi po prostu umknęło. W końcu boryka się ze swoją tajemnicą już tyle lat. Podobnie jak z traumą, która sprawia, że gdy tylko znajduje się w pobliżu murów kolonii, to zaczyna się dusić. Przypominają mu się bowiem wszystkie bolesne doświadczenia, których był świadkiem, zanim został sierotą.
Te wspólne poszukiwania prawdy, zbliżają naszą parkę do siebie. Całe dnie, spędzają w bibliotece, dyskutując nad kolejnymi krokami, albo wspólnie na misjach – jako część grupy Blooms. Zresztą, ta bliskość Yuuki sprawia, że Araki staje się o nią po dziecinnemu trochę zazdrosny, zwłaszcza gdy Kamui okazuje jej sympatię, bo może przestraszyła go reputacja słynnego podrywacza? To dlatego, nieoczekiwanie, Araki obejmuje Yuuki, przyciąga do siebie i każe Kamuiemu spadać… Ku absolutnemu zdziwieniu MC.
Ale ich relacja rozwija się na dobre, dopiero gdy plan opuszczenia Thety nabiera fizycznego kształtu. Młodym pomaga nie kto inny jak najbardziej podejrzana postać w Blooms, czyli Tomitsuka Ryou. To dzięki niemu parce udaje się niepostrzeżenie opuścić miasto. A w zasadzie to dzięki Yuuki, bo to ona namówiła starszego typa do współpracy. W każdym razie nastolatki odkrywają też, jak mogą przezwyciężyć traumę Arakiego. Używając zdolności „Snap”, pożyczał on siłę od Vectorów, czyli potworów, które żyły za obrębem kolonii, a MC wzmacniała jego odporność, dzięki swojej mocy „Augment”.
I tak sobie wędrowali, kierując mapą i próbując odkryć miejsce, gdzie zamierzali dotrzeć rodzice chłopaczka, aż natrafili na Yukinamiego i Ibukiego. Między dzieciakami dochodzi do walki, w wyniku której Yuuki zostaje ranna. Następnie budzi się w kolonii wrogów, a my musimy słuchać biadolenia antagonisty i jego oferty nie do odrzucenia, która i tak w happy ending zostanie odrzucona. W skrócie: rodzice Arakiego zostali zamordowani, bo celowo uszkodzono ich skafandry, aby przestali węszyć. Umarli więc w sumie z rąk ludzi, którym Araki, jako Moka i część Blooms, służył. A co dokładnie próbowała ukryć władza? Ano to, że Vectory były kiedyś ludźmi, a teraz wykopuje się ich za mury, do miasta więzienia, aby tam sobie gniły. Stąd Ibuki namawia naszą parkę, aby dołączyli do walczących o wolność i prawdę, ale protagoniści potrzebują to jeszcze przemyśleć i przedyskutować.
Zainspirowany argumentami Yuuki, że rodzice chcieli widzieć go szczęśliwego, Araki dochodzi do wniosku, że zemsta nie jest odpowiedzią. Choć przez moment faktycznie rozważał, czy ich tam wszystkich nie wytłuc. Obiecuje jednak Ibukiemu, że po powrocie do domu, do Thety, zrobi wszystko, aby świat poznał prawdę. Antagonista się zgadza, Vectory nie atakują, i nawet Dowódca Masaki, Ryou, reszta Blooms oraz randomowi dziennikarze deklarują pomoc. Bo czemu nie? A dlaczego w sumie nie zrobiono w tym kierunku niczego wcześniej? Well, Masaki twierdzi, że był zbyt wielkim tchórzem, ale podstawa Yuuki i Arakiego zmieniła jego punkt widzenia.
Po wszystkim, czyli pracą nad ujawnieniem prawdy, Araki oznajmia pewnego dnia Yuuki, że teraz już permanentnie stracił swoje moce i pyta, czy dziewczyna wie, co to oznacza. Okazuje się, że to dlatego Dowódca przestrzegał ich przed bliższymi relacjami, bo jeśli któryś z chłopców się zakocha, to straci zdolność do transformacji w magiczną dziewczynkę. A skoro już sobie to wyjaśnili, to Araki dopełnia tylko formalności. Całuje Yuuki w policzek, oznajmia, że ją kocha i ma nadzieję, że będą odtąd razem.
W złym zakończeniu sytuacja wygląda bardzo podobnie, z tym że Araki decyduje się jednak zmienić front i dołączyć do antagonistów. Ma nadzieje, że Yuuki będzie na niego grzecznie czekać w kolonii Vectorów, aż on w tym czasie pozabija wszystkich, przez których stracił rodziców, ale MC go nie słucha. Dziewczyna próbuje powstrzymać Arakiego, a ten, w ciemności i oślepiony złością, przez przypadek bierze ją za wroga. W efekcie Yuuki umiera w jego ramionach, a Araki nie potrafi sobie wybaczyć tego, co uczynił…
Jest jeszcze neutralne zakończenie, ale one dosłownie się urywa w połowie. Po tym, jak parka trafia do kolonii antagonistów, postanawiają, że najlepszym rozwiązaniem będzie poszukać sposobu, jak przywrócić Vectorom ludzką postać. Ale, jak wspominałam, ta ścieżka donikąd nie prowadzi, bo ledwo postacie deklarują swoje zamiary, a tu nagle uderza w nas napis „the end”. No… fajnie, fajnie… Miło, że postanowili się nad tym trochę pogłowić. Szkoda jednak, że MC w tym momencie nie połączyła jednak kropek i nie powiedziała: „chwila, to mogłam ocalić Lize?!”.
Ale dość psioczenia! Ciekawi Was, co myślę o kolejnym z super bohaterów? Cóż… romans rozwijał się tu wiarygodnie i miał logiczne podstawy, nawet jeśli było go tyle, co na lekarstwo. Zachowanie Ibukiego & Co., jak zawsze, jawiło mi się jako irracjonalne. Odkrycie strasznej prawdy nie zszokowało, bo nawet osoba z jedną komórką umysłową, odgadłaby, że „Władza coś kręci” już po prologu. Po raz kolejny miałam więc przykre uczucie, że ta historia jest poprawna, ale tak miałka, że zapomnę, o co w niej chodziło po maksymalnie tygodniu. Albo jutro. Tyle z tego dobrego, że w odróżnieniu od ścieżki np. Kamuiego, tutaj MC faktycznie miała jakąś żałobę po przyjaciółce, a nie tylko płynnie przeszła do podrywania przystojniaków. Mihaya i Yuuki rozumieli się na poziomie, które wynikał z przepracowania straty, stąd wiele ich interakcji obracało się wokół tego, jak wspólnie uczyli się iść dalej. Z lepszym lub gorszym skutkiem.
Mam jednak małe zastrzeżenie do lokalizacji w tej ścieżce. Jako Moka nasz dziwaczno-włosy love boy mówił w dialekcie Kansai (bo rzekomo chciał naśladować ojca, skoro wygląd miał po transformacji zbliżony do matki). Kiedy jednak bohaterka pyta go w pewnym momencie „dlaczego tak mówisz?”, to tłumacz w żaden sposób nie wysilił się, aby wyjaśnić graczom, o co protagonistce chodzi. Jak nie jesteście więc filologami japońskimi albo po prostu nie znacie tego języka perfekcyjnie, to zapomnijcie, że zauważycie różnice… i ta rozmowa nie miała przez to żadnego sensu dla anglojęzycznych graczy. W żaden sposób nie wysilono się, aby objaśnić to odbiorcom, czy zmienić Arakiemu jakoś styl wypowiedzi. A szkoda… bo mnie to nieźle, przyznam, skołowało, póki nie ogarnęłam, w czym rzecz.
Widziałam, że według niektórych recenzentów to najlepsza ścieżka w całej grze. Przede mną jeszcze jakieś 70% innych historii. Strach się bać…