Hej, hej, hej!
Ze sporym opóźnieniem siadam do tekstu o tematyce, która w trakcie konkursu urodzinowego pojawiała się w Waszych propozycjach najczęściej, czyli moje „Top 5: Main Character”! Od razu winna Wam również jestem małe wyjaśnienia. To nie tak, że porzuciłam serię „Top 5”, czy nie podobał mi się ten pomysł na tekst. Wręcz przeciwnie! Sama zawsze jestem ciekawa zdania recenzentów, których blogi śledzę, w kwestii ich sympatii i antypatii do konkretnych postaci. Stąd powód, który mnie powstrzymywał, był – paradoksalnie – bardziej prozaiczny. Otóż w momencie, gdy proponowaliście ten tekst, nie miałam po prostu pięciu postaci, które mogłyby trafić na moją listę. Najzwyczajniej brakowało mi MC, które bym aż tak szczerze polubiła. Zwłaszcza że wiele z nich jest dość bezosobowymi klonami, co stanowi swoistą zmorę tego gatunku… A inne? No, są po prostu OK. Ale to już wszystko, co można by o nich pozytywnego powiedzieć. Na szczęście, od tego czasu, pojawiło się sporo nowych tytułów, a wtedy wreszcie moją top piątkę udało się ze spokojnym sumieniem zapełnić. Zapraszam więc do nowiutkiego rankingu – tym razem poświęconego tylko i wyłącznie naszym odważnym i urodziwym heroinom! Btw. numery od 1 do 5 nie oznaczają miejsc na podium. Wszystkie traktuję w miarę równo. Stąd kolejność poniżej nie ma żadnego znaczenia. Pisząc o nich, będę również używała imion domyślnych. No to zaczynamy!
1) Shiki ze „Scarlet Fate”
Długo zastanawiałam się, która z bohaterek gier od Otomate zasługuje na wyróżnienie? W pewnym stopniu wszystkie są do siebie bardzo podobne. Pełne zrozumienia, litościwe, piękne, oh i ah… Gdyby nie były „nieme” to pewnie, by jeszcze przemawiały głosikami niczym dzwoneczki i przywoływały zaprzyjaźnione ze sobą zwierzątka. (W sumie, niektóre mają nawet niby „chowańców” np. Cardia z „Code:Realize” ma corgi, Tiana z „Beastmaster and princes” lwa, kaczkę, królika i wilka, a Kotone z „Cafe Enchante” – foczkę). A nawet jeśli trafiała się im już w fabule jakaś ciekawa rola czy zawód – patrz: policjantka Ichika z „Collar x Malice”, to szybko były sprowadzane do roli popychla, aby przypadkiem nie wypaść lepiej czy kompetentniej od swoich love interest. Z Shiki jest jednak zupełnie inaczej! Przede wszystkim to liderka własnej frakcji, waleczna kapłanka, która potrafi bronią białą skopać tyłek ludziom i potworom, doskonały strateg, dyplomatka, a jak trzeba – to jeszcze przywali zaklęciem. Nigdy nie stawia swoich zachcianek ponad obowiązki i nie sprowadza kłopotów na love interest. Nope! To ona jest od rozwiązywania problemów. Nie chcę Wam przesadnie spoilerować jej historii, ale dziewczyna ma na głowie losy całego świata, co nie przeszkadza jej pomóc kami przemóc nienawiść do ludzi, uratować ciemiężonych przez system kastowy wyrzutków, czy chronić mieszkańców swojej wioski przed szlachtą ze stolicy Cesarstwa. Shiki nigdy nie wypadała blado przy żadnym z panów, ale zawsze budowała z nimi fajną i zdrową partnerską relację, a w przypadku np. takiego Akifusy, nawet przewyższała go inteligencją i opanowaniem. A jeśli dodamy do tego ciekawy problem moralny – ciążący na niej grzech po zamordowaniu matki – to już w ogóle trafia nam się postać, która absolutnie nie jest czarno-biała. Miła odskocznia po tych wszystkich siermięgowatych łamagach, które jedyne, czym się wyróżniały, to dobroduszna natura. Hej, kobita była nawet dobra w grach karcianych czy planowaniu zagospodarowania pól! Która z protagonistek gier Otomate mogłaby się z nią pod tym względem równać? Julia? Yukina? Liliana? Nie sądzę! (Co nie znaczy, że nie lubiłam również innych pań: Cardia, Olympia, Chizuru… wszystkie w jakimś stopniu zdobyły moją sympatię!).
2) Jay/Einar z „Psychedelica of Ashen Hawk”
Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że przez długi czas Einar ratowała mi przyjemność z całej tej gry. Dla tych, którzy nie znają tego tytułu, przypomnę, że wcielamy się tam w młodą kobietę, która ze względu na to, że mogłaby zostać posądzona o bycie czarownicą, musi ukrywać swoją płeć. I to właśnie MC w masce „Jaya” – pogodnego chłopaczka „od wszystkiego” – polubiłam bardziej od wielu bohaterek innych gier visual novel. W tym wydaniu dziewczyna była ciekawska, pyskata, odważna, waleczna i bardzo ciężko pracowała, aby samodzielnie, żyjąc na uboczu, jakoś związać koniec z końcem. Jasne, miała też typowo kobiece marzenia, tj. cieszyła się, gdy mogła pójść na festiwal w sukience czy chociaż rozmawiać otwarcie ze swoją przybraną matką o „babskich sprawach”, ale nie zmienia to faktu, że nie stawała się przez to mdła… a przynajmniej aż do samej końcówki gry. Niestety później, przytłoczona kolejnymi wydarzeniami, nieco zaszczuta i złamana Einar nie jest już tą samą protagonistką, którą polubiłam na początku. W niektórych epilogach staje się również absolutnie uzależniona od love interest – by nie powiedzieć wprost, że niektóre z endingów są bardzo mroczne. No, ale nim ujrzałam napisy końcowe i te nieszczęsne epilogi, zyskała sporo mojej sympatii i szacunku. Nie raz też serdecznie się dzięki niej roześmiałam czy wzruszyłam, np. gdy robiła sobie z panów żarty, udzielała im sercowych rad, czy gdy nawet uwodziła dziewczynę z wrogiego rodu, aby wyciągnąć od niej informacje. Trochę szkoda, że twórcom wyraźnie zabrakło potem pomysłu, jak zakończyć swoją opowieść ze smakiem. Niemniej na uznanie zasługuje także gra aktorska seiyuu, bo zarówno jako Jay, jak i Einar, Tamura Mutsumi była po prostu kapitalna! I może właśnie dlatego, za samodzielne dźwiganie praktycznie całej gry na barkach, Jay/Einar zasługuje, w moim odczuciu, na chociaż małą wzmiankę w tym rankingu? Btw. wspominałam, że potrafiła także walczyć mieczem, a pracę to wykonywała głównie fizyczną?
3) Teuta z „Bustafellows”
Ci, co śledzą mojego bloga na bieżąco wiedzą, że nie byłam zachwycona tym wydanym w 2021 roku przez PQube Ltd. tytułem, chociaż wiązałam z nim spore nadzieje. Jasne, jako otomka z pogranicza kryminału, na dodatek dość mroczna, „Bustafellows” miało swoje pozytywne strony, ale też sporo fabularnych głupotek. Tymczasem główna protagonistka, zadziorna, ciekawska i zawsze gotowa wpleść się w nie swoje kłopoty, Teuta Bridges zyskała sporo mojej sympatii. W czym z pewnością spora zasługa ponownie należy się w tym wypadku seiyuu. W visual novel skierowanych dla kobiet utarł się zwyczaj, by nie dawać żadnego głosu głównej postaci. (Podobno ułatwia to proces immersji. Mnie nie pytajcie. Nie widzę różnicy). Tymczasem Kondou Yui tchnęła w Teutę tyle życia swoją grą aktorską, że zaczęłam naprawdę żałować, iż inni twórcy nie decydują się na identyczny krok. Ale to przecież nie jedyny powód! Drugim, istotnym dla mnie czynnikiem, było obdarzenie MC nietypową mocą oraz ambicją. Teuta jest skaczącą przez czas dziennikarką. Tak, brzmi to zabawnie, ale faktycznie jej największą pasją jest dzielić się z mieszkańcami New Sieg informacjami, a swoje nadnaturalne zdolności wykorzystuje zawsze do pomocy innym. Tak w sumie poznaje właśnie tytułowych, niegrzecznych chłopaków – Fixerów (skorumpowanego prawnika, koronera, chirurga plastycznego, hakera i najemnika) – którzy swoimi szaleńczymi akcjami „naprawiali świat”. No i jeszcze próbuje poznać przyczynę morderstwa swojego brata. Ma więc ciekawą motywację, swoje własne marzenia, pracę, dość potężną przewagę nad antagonistami czy love interest, a także sporo czarujących i realistycznych wad charakteru – jak to, że potrafi być niebywale uparta czy wścibska. (A kiedy trzeba to potrafi nawet w romansie przejąć inicjatywę). Dlatego, jeśli kiedykolwiek sięgnęłabym po drugi sezon „Bustafellows”, to tylko po to, by poznać dalsze losy Teuty… no i może przy okazji jakiegoś tam LI, ale nie byłoby to dla mnie aż tak kluczowe! XD.
4) Eri z „Nameless”
Czyli nieco inne typ niż do tej pory. Chciałam koniecznie w rankingu wrzucić jakąś młodszą osobę w stylu uczennicy i pokazać, że czasami warto budować fabułę nie tylko wokół problemów love interest, ale również głównej protagonistki. W tym wypadku samotność po utracie jedynego krewnego pchnęła Eri do kolekcjonowania lalek, a te, w wyniku różnych wydarzeń, ożyły i zmieniły się w prawdziwych ludzi. Yhh…. Tak, to brzmi raczej jak opowieść grozy, niż wstęp do romansu. Stąd dziewczyna stanęła przed trudnym zadaniem zaopiekowania się nimi, jak i zadbania o własne szczęście. Z jednej strony, cała sytuacja była dla niej dość creepna, z drugiej, przestała wreszcie mieszkać sama, więc tyle z tego dobrego. Szybko jednak okazało się, że coś czyha na jej życie, a i same lalki nie były wobec niej tylko przyjaźnie nastawione. No i jeszcze jedna z jej szkolnych kumpeli zadurzyła się w ożywionej zabawcę… Stąd bardzo lubiłam nieco horrorowaty, ale ogólny klimat tej gry. Jak również to, jak pogodną i cierpliwą osobą była sama protagonistka. Naprawdę niewiele osób podołoby trudnościom w jakich się znalazła, zwłaszcza w tak młodym wieku, z podobną gracją. A chociaż nie jest to może moja „naj, naj, naj ulubieńsza MC”, to sympatia do Eri, to jak fajnie byłoby mieć ją za koleżankę, jak wielką przemianę przeszła i jak poradziła sobie ze stratą, sprawiało, że chętnie jeszcze wracałam do tego tytułu po latach. (Btw. Heejung, bohaterka starszej gry tego samego studia – Dandelion – Wishes brought to you, była równie ciekawa, ale jednak Eri polubiłam odrobinę bardziej 😉).
5) Lucette z „Cinderella Phenomenon”
Będąc zupełnie szczerym, nie uważam tej otomki za jakąś wybitną grę. Gdyby nie była darmowa, pewnie czepiałabym się jej znacznie bardziej, a i tak moje recenzje poszczególnych ścieżek nie były zbyt przychylne. Mimo to, na tle wielu innych bohaterek, uważam główną protagonistkę z tego tytułu za jedną z najciekawszych reprezentantek dla całego gatunku. Lucette to księżniczka o lodowym sercu. Jest egoistyczna, pozbawiona współczucia, często okrutna… ale też zupełnie niezrozumiana. Nauczona przez swoją matkę kochać tylko jedną osobę – własną rodzicielkę, i nienawidzić przy okazji całego świata, nie znała żadnych pozytywnych emocji. Z czasem dziewczyna zaczęła się wolno przeobrażać, ale – cholera! – jakie to było odświeżające grać MC, która potrafiła tak bezpardonowo kogoś obrazić i nawet nie mieć potem wyrzutów sumienia! I właśnie dlatego dziewczyna musiała znaleźć się w moim rankingu, bo scenarzystce udało się stworzyć kreację bardzo intrygującą. Lucette była bystra, opanowana, odważna, oszczędna w okazywaniu uczuć, ale też samotna. Przez to nietypowe połączenie przypominała typowy archetyp kuudere. Jako odbiorcy, naturalnie, wiemy, że Lucette prędzej czy później się zmieni i będzie typową przedstawicielką gatunku – dobroduszną księżniczką, troszczącą się o swoich poddanych. Bleeh… Zwłaszcza że zostaje przeklęta i by odzyskać pozycję, którą straciła, musi spełnić 3 dobre uczynki. Mimo to, przyjemnie się jej kibicowało i towarzyszyło w drodze do finalnej wersji Lucette 2.0. A samo „Cinderella Phenomenon”? Cóż… miało swoje wzloty i upadki, ale ja zdecydowanie wolę azjatyckie gry od OELVN.
The end! Oto moja lista! Jak zapewne zauważycie, nie ma na niej wielu bohaterek, które w otomkowym fandomie cieszą się ogromną popularnością, jak Cardia czy Ichika. Głównie dlatego, że jak wspominałam w punkcie pierwszym, wszystkie panie od Otomate wydają mi się dość podobne. Chizuru, Kotone, Liliana, Oympia… Nie żywię do nich żadnego urazu – wręcz przeciwnie! Sporo z nich ma moją sympatię, ale chciałam znaleźć kogoś, kto wybijałby się z tego zbioru. Nie przepadam również za grami w stylu zachodnim, zwłaszcza z kręgu kultury amerykańskiej, bo często reakcje protagonistek są dla mnie mocno… przesadzone. A że sama nie jestem raczej ekspresywną osobą, to trudno mi się w skórze takich bohaterek odnaleźć.
A jak jest z Wami? Czy któreś z pań, których losy poznajemy w grach otome, wzbudziły Waszą wyjątkowo silną sympatię? Jeśli tak, zostawcie śmiało komentarze, a póki co, życzę Wam spokojnego tygodnia i do zobaczenia w następnym odcinku!