Hej, hej, hej!
Dzisiaj chciałam poruszyć taką nietypową sprawę, która zastanawia mnie od pewnego czasu. Zauważyłam, że na małym podwórku rozgrzała dyskusja między fanami visualek, dotycząca terminologii używanej przy klasyfikacji naszych ulubionych gier. Przyznam, że sama często miałam z tym problem i kierowałam się do tej pory zasadą, że:
Visual novel to nazwa szersza – obejmująca wszystko, bez względu na mechanikę, tematykę, płeć MC czy obecność wątków romansowych. Po prostu, jeśli coś jest bardziej nastawione na „opowieść” niż faktyczny „gameplay”, to dla mnie tyle zwykle wystarczało, aby przypiąć odpowiednią łatkę.
Tymczasem Otome używałam jako pojęcie zakresowo węższe, czyli podgatunek visual novel. Tutaj obowiązkowo tytuł musiał być skierowany do żeńskiego odbiorcy, opowieść często dzieliła się na ścieżki, występują wątki romansowe, itd.
I teraz – poprawcie mnie, jeśli się mylę – ale to na blogu englishotomegames.net po raz pierwszy rozpoczęła się dyskusja, która później przeniosła się także na reedita. A czego dotyczyła? Ano opracowania nowego pojęcia dla gier, które tylko częściowo oddają to, o co w „otome” chodzi, ale ich grono potencjalnych odbiorców może być znacznie szersze. A chodzi dokładniej o termin „amare”, który świetnie punktuje niniejsza grafika.
Załączam jednak także streszczenie po polsku. No to, czym – według tej propozycji – miałyby cechować się gry amare?:
- Nie są nastawione na perspektywę męskiego gracza.
- Bardziej skupiają się na wątkach romansowych niż erotycznych.
- Mechanicznie czerpią także z innych gatunków niż tylko visual novel.
- Płeć MC i LI może być dowolna.
…i to już chyba wszystko. Wiele osób na tym etapie zauważy, że zasadniczo „amare” i „otome” miałyby wiele obszarów wspólnych. To, co jednak znacząco je różni to podejście do „romansu” jako takiego, gdzie w grach otome mamy jednak tą naszą poczciwą, japońską mimozę, czekającą na księcia z bajki, a w grach „amare” mógłby to być ktokolwiek – w zależności od preferencji odbiorców. Co więcej, nie trudno zauważyć, że „amare” to w sumie nic innego, jak rozwijające się obecnie prężnie gry OELVN w rodzaju „Our Life: Beginnings & Always” czy „Hustle Cat”. Jakby się więc tak dobrze zastanowić, to one już istnieją. Po prostu do tej pory nigdy nie było potrzeby ich wyróżniania.
Ale czemu w ogóle o tym piszę? Autorzy tego pojęcia, jak również niektórzy z blogerów, zachęcają do jego używania i rozpowszechniania. (Pojawił się już m.in. odpowiedni tag na itch.io). Mnie zaś ciekawiło, co o tym myślą polskie graczki tudzież gracze? Czy faktycznie ułatwiłoby to Wam szukanie gry odpowiedniej dla siebie, gdyby na takim… np. Steamie zaczął funkcjonować na dobre podział na „amare” i „otome”? W czym warto zaznaczyć, że w tym rozumieniu, nie każda gra indie czy wyprodukowana na Zachodzie jest z automatu „amare”. Dla przykładu trudno mi za takowe uznać „Changeling”, które w 100% wpasowuje się we wszystko, co reprezentują gry otome, poza wizualną stylistyką. Ale nic poza tym. Bohaterka jest nawet równie często uprowadzana, jak przeciętna, fajtłapowata MC z dowolnej otomki.
Podsumowując: gdyby ktoś chciał się podzielić opinią, to zostawiajcie śmiało komentarze, czy tutaj, czy na FB, czy twitterze. Ja jeszcze – przyznam szczerze – muszę to sobie wszystko przetrawić, czy w ogóle wprowadzać taki termin na mojego bloga? Ale może przynajmniej udało mi się Was tym problemem zaciekawić? Zabawne jest to, że ze względu na nieistnienie badań nad grami otome w Polsce, każdy może dorzucić coś od siebie i zostać pionierem w tworzeniu nowej terminologii! Pytanie tylko, czy kolejne podziały, to właśnie to, czego ten i tak już mało znany gatunek potrzebuje? Heh…
~ Hina