New Sieg to fikcyjne miasto w Amerycę, w którym młoda dziennikarka, potrafiąca podróżować w czasie, wplącze się w zawiłe sprawy kryminalne. Czy zdolności Teuty wystarczą, aby ocalić najbliższe jej osoby? A może znajdzie miłość u boku jednego z tajemniczych Fixerów, którzy – działając w ukryciu – starają się pomagać potrzebującym?
• Tytuł: Bustafellows
• Oryginalny tytuł: バスタフェロウズ, BU$TAFELLOWS
• Data wydania: JP: 2019-12-19 / EN: 2021-07-30
• Developer: Extend
• Wydawca: PQube Ltd.
• Pełen dźwięk: japoński
• Napisy: angielski
• Rozszerzenia i powiązane tytuły: Bustafellows Season 2 (sequel)
• Mój czas gry: ok. 40 h
Bohaterowie
Główna postać
Teuta Bridges Odważna, młoda dziennikarka, która dysponuje potężną mocą podróżowania w czasie. |
Ścieżki
Limbo Szemrany prawnik, który z przyjemnością podejmuje się być obrońcą w najbardziej kontrowersyjnych sprawach czy sytuacjach. <RECENZJA> | |
Shu Możliwe, że najniebezpieczniejszy z grupy. Łowca nagród, który eliminuje swoje cele bez mrugnięcia okiem. <RECENZJA> | |
Helvetica Specjalista od operacji plastycznych o bardzo specyficznym podejściu do piękna i irytujących bohaterkę, narcystycznych skłonnościach. <RECENZJA> | |
Mozu Uprzejmy, cichy koroner w archetypie kuudere, ktory nie rozumie awersji innych do obcowania ze śmiercią. <RECENZJA> | |
Scarecrow Zawsze wygadany, zawsze uśmiechnięty haker, który uważa, że swoimi umiejętnościami może naprawić świat. <RECENZJA> |
Ocena wątków: (*♡∀♡) Mozu ⊳ Scarecrow ⊳ Shu ⊳ Helvetica ⊳ Limbo (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
„Bustafellows” to gra, o której myślałam, że nie przypadnie mi do gustu. Jej fabuła, zamiast zaciekawić, zaczęła się dla mnie bardzo chaotycznie. Ot, dowiedziałam się, że chyba cofnęłam się wraz z MC w czasie, aby ostrzec jakiegoś prawnika, że jego życie jest zagrożone…? Ale że co? Kto? – narzekałam. A potem nie było dużo lepiej. Chociaż gra zawiera oryginalny, japoński dubbing, z naprawdę dobrym zespołem aktorów, to szybko odkryłam, że pomiędzy przejściami od jednej sceny do drugiej, napisy mają brzydką tendencję znikać… Czyli bez znajomości języka i ratowania się słuchem, możemy stracić spory kawałek zabawy. I jeszcze, na domiar złego, zaczęłam chyba od najgorszej, możliwej ścieżki – innymi słowy, zastanawiałam się już wtedy porządnie, czy w ogóle dam radę ukończyć tę grę, ale moje obawy i narzekania okazały się przedwczesne.
Zacznę zatem od argumentu, który dla mnie potrafi uratować niejedną grę otome, nawet kiedy fabuła jest „bleh”. A w tym wypadku chodzi o bohaterkę. Teuta Bridges – czyli początkująca dziennikarka – jest protagonistką tak uroczą, że łatwiej było mi się w niej zakochać niż we wszystkich love interest razem wziętych. Jest odważna i zadziorna, ma interesującą pracę, do której podchodzi z ambicją, potrafi z siebie kpić, przechytrzyć przeciwników, ale też nieobce są jej lęki i wątpliwości. A jak dodamy do tego jeszcze wyrąbisty, nieco charakterny voice acting, to Teuta w przedbiegach pokonuje większość kultowych bohaterek gier otome! Cóż, ktoś mógłby powiedzieć, że brzmi po prostu jak zwyczajna, prosta dziewczyna. Gdyby nie to, że Teuta w żadnym razie zwyczajna nie jest! Jakby fakt, że ma tak złożoną osobowość, nie wystarczał – MC dysponuje także super mocą, a konkretniej, to potrafi podróżować w czasie. Trwa to tylko chwilę i ogląda wtedy rzeczywistość oczami innej osoby… ale nie chcę Wam spoilerować na ten temat zbyt dużo. Ważne, że dzięki temu, MC nie stoi biernie i nie czeka na ratunek, ale sama niejednokrotnie ryzykuje życie, bo wie, że tylko ona może komuś pomóc. Powiem więcej, gdyby tylko twórcy gier otome częściej brali sobie takie postacie na wzór, to może wtedy nie musielibyśmy oglądać tych wszystkich fajtłapowatych MC, ze strunami grzbietowymi zamiast kręgosłupa… Ale cóż począć? Teuta to perełka w morzu nijakości.
Choć nie tylko – na szczęście – dobrą MC „Bestafellows” potrafi się obronić. W parze z interesującą protagonistką pojawili się wkrótce nie mniej złożeni kawalerowie. W wyniku różnych okoliczności los Teuty skrzyżuje się bowiem ze ścieżkami fixerów – grupy utalentowanych, młodych mężczyzn, którzy angażują się w pomaganie społeczeństwu, ale też szukają okazji do szybkiego zarobku. Czyli tacy bardziej obrotni „robin hoodowie” XXI wieku, co to nie zawsze oddają biednym. MC, naturalnie, dołączy do nich, zamieszka z nimi, a z czasem nawet któregoś poderwie, ale aby to się stało, musimy najpierw ukończyć 4 rozdziałową common route, a po niej Side „A” – czyli ścieżkę konkretnej postaci oraz Side „B” – romantyczny epilog. W grze dostępne są także extrasy, do których dostęp dostajemy wraz z postępem w kończeniu gry. Mnie jednak najbardziej zdziwiło, że po zobaczeniu wszystkich happy endingów w menu głównym pojawiły się jeszcze dwie opowieści, czyli „Full circle” (dotycząca organizacji, którą Teuta badała w ramach swojego dziennikarskiego śledztwa) oraz „Auld lang syne” (uchylająca rąbka tajemnicy na temat zaginionego brata MC – Zory).
Jak zatem sami widzicie, to naprawdę sporo contentu! Nastawiałam się na łatwą i szybką grę, a utknęłam z „Bustafellows” na długie godziny, zwłaszcza że z każdym odkrytym wątkiem fabuła stawała się coraz mroczniejsza i poważniejsza. W fikcyjnym mieście New Sieg, wzorowanym na Nowym Jorku, nie żyje się łatwo i twórcy starali się oddać problemy znajome i wciąż prześladujące amerykańskie społeczeństwo: takie jak kryzys z nielegalnymi imigrantami, obecność gangów, handel narkotykami, dzielnice biedoty, czy skorumpowana władza. Co prawda, zdziwiło mnie, że na dokładkę nie poruszono jeszcze konfliktów na tle rasowym, ale tak naprawdę nie mamy pod tym kątem w grze żadnej różnorodności i jedynie dziwaczny, małomówny ochroniarz Pepe reprezentował mniejszości. A szkoda. Mogli pokusić się o jakiegoś czarnoskórego czy latynoskiego love interest. Pytanie tylko jak zareagowałyby wtedy japońskie graczki?
W każdym razie panów do poderwania mamy w podstawowej grze 5 (ale może pojawi się ich więcej w zapowiedzianej kontynuacji?).
Pierwszym z nich jest skorumpowany prawnik Limbo, który za odpowiednią kasę podejmie się wybronienia jakiegokolwiek przestępcy. (I była to zarazem najgorsza ze ścieżek, o czym możecie przeczytać w osobnej, poświęconej mu recenzji).
Kolejny z chłopaków nazywał się Helvetica i jest znanym w całym New Sieg chirurgiem plastycznym. Jego flirciarski charakter nie raz wprawi Teutę w zakłopotanie, ale ta historia najlepiej pokazuje, że to, co skrywa wnętrze, nie zawsze oddaje wygląd zewnętrzny.
Trzecia ścieżka należy do Shu – uzależnionego od papierosów i pojawiającego się zawsze z bronią najemnika, który poświęcił życie tajemniczej wendecie.
Czwartym z panów był Mozu, koroner policyjny i kuudere, który zasłyną z tego, że rozmawia sobie w najlepsze ze zwłokami oraz rzadko okazuje jakiekolwiek emocje.
Aż wreszcie zestawienie zamyka Scarecrow, niezwykle utalentowany haker o dobrym sercu, którego dom służy za bazę operacyjną dla całej paczki, a którego obecność kobiety pod jednym dachem, wprawia w absolutne zakłopotanie.
Panowie z „Bustafellows” to nie są jednak love interest w stylu „dżentelmenów”. W trakcie poznawania ich backstory przekonamy się, że praktycznie każdy skrywa jakiegoś przysłowiowego „trupa w szafie”. Mają masę wrogów, sporo nagrabili w przeszłości, rozumieją, że świat jest bardzo „szarym” miejscem i nie ma w nim podziałów na tylko „czerń” lub „biel”. Naturalnie, czasami, będą w swoje problemy wciągać Teutę, ale w większości wypadków dziewczyna sama chętnie angażowała się w rozwikłanie kolejnej tajemnicy czy pomoc przyjaciołom.
To, co jednak wyróżnia „Bustafellows” na tle innych otome, to również wszechobecność przerywników animacyjnych. Poważnie, nie wiem, kiedy ostatnio widziałam tak ładną i dopracowaną grę. Tutaj co chwila wszystko się rusza, postaci mrugają, sceny się zmieniają i nawet CG potrafią się pokazać w innych wariantach w common route, w zależności od naszych odpowiedzi np. na wspólną zabawę w basenie, Teuta założy taki strój kąpielowy, jaki wybierze dla niej konkretny love interest: może więc być to coś klasycznego, sportowego, albo słodkiego… Dlatego – szczerze – wyliczając wspomniane wcześniej, znikające napisy i to, że niekiedy teksty nie mieszczą się w oknach dialogowych, od strony technicznej „Bustafellows” stawia konkurencji poprzeczkę niesamowicie wysoko! (Ba! Tutaj nawet imię dla kota bohaterki jest customizowane).
A dodatkowym urozmaiceniem jest to, że gra ma wbudowane podpowiedzi właściwych wyborów. To znaczy po kolorze możemy odgadnąć, czy zdobyliśmy wpływy u Limbo – szary, Shu – niebieski, Helveticii – magenta, Scarecrowa – zielony czy Mozu – żółty, ale przydaje się to również, gdy zmienia się nagle POV. Po kolorze okna dialogowego wiemy, że oglądamy akcję z perspektywy konkretnego bohatera. Co było zabiegiem ciekawym i pozwalało nam czasami lepiej zrozumieć historię. A kiedy akcja wymagała „podkręcenia”, pojawiały się również wybory z ograniczeniem czasowym. W sensie: mieliśmy od 10 do 30 sekund na podjęcie decyzji. (Ale niezdecydowanie się na nic i poczekanie aż czas upłynie również potrafiło prowadzić do ciekawych rozwiązań. Polecam zatem z tym trochę poeksperymentować).
A chociaż podobały mi się poruszone w grze poważne tematy, bo lubię taki bardziej dramatyczny i naturalistyczny klimat, to jednak nie mogłam przymknąć oka na pewne „głupotki” fabularne, których w tej grze również nie brakuje. Zdarza się, że bohaterowie zachowują się irracjonalnie, np. Teuta zostaje porwana w sumie aż w 3 różnych ścieżkach, z czego w jednej w naprawdę badziewny sposób. Gdy scenarzystom brak pomysłu – to pewnych rzeczy nie wyjaśniają, np. jak uniknąć śmierci z rozbitego pociągu? Ano, walić to. Bohaterowie po prostu jakoś „cudem wyszli z wypadku”. Czasami miałam też wrażenie, że dla podkręcenia tragedii przekraczali granice tam, gdzie nie było to potrzebne – szczególnie w „Full Circle” i „Auld lang syne”. Te wszystkie rewelacje, które odkryliśmy w dwóch ostatnich opowieściach, wzięły się dosłownie znikąd…
Czy jednak „Bustafellows” jest warte zagrania? Zdecydowanie tak! Zawiera wszystko, czego moglibyśmy oczekiwać po grze otome, w tym fajną intrygę, unikatowe postacie, piękne CG i romanse z idealnie wyważoną dynamiką. Nic tutaj pomiędzy bohaterami nie dzieje się z przypadku, czasami musi upłynąć naprawdę sporo scen, nim wyznają sobie uczucia, ale przynajmniej miałam wrażenie, że oglądam rozkwit miłości pomiędzy prawdziwymi ludźmi, a nie papierowymi tworami, które znają się 5 minut, ale już obiecują sobie wierność po grób. Jasne, sporo z wymienionych przeze mnie elementów dałoby się zrobić lepiej, ale nie przeszkadzały mi tak bardzo, aby zepsuć przyjemność z zabawy. Ogólnie miałam wrażenie, że „Bustafellows” jest jak taka cudaczna fuzja „Code:Realize” i „Piofiore Fated Memories” od Otomate. Z jednej strony miałam fajną ekipę przyjaciół, którzy wspierali się zdolnościami i podejmowali różnych, szalonych akcji, a z drugiej świat co chwile przypominał, że nie jest przyjaznym miejscem. Że wystarczy podnieść kamień, aby zobaczyć robaki. Co mi w sumie nawet odpowiadało, bo przez wypracowanymi latami cynizm, zwykle mam problem z bardziej idealistyczną narracją.
Nie będzie zatem przesadą, jeśli powiem, że to jeden z lepszych tytułów jaki pojawił się na rynku w ostatnim czasie. Studio już zapowiedziało w Japonii sequel, więc na 100% po niego sięgnę, bo interesują mnie dalsze losy Teuty i jej paczki. Zwłaszcza że sporo rzeczy wciąż nie zostało wyjaśnionych, a „Bustafellows” przypomina po prostu dobry serial i na pewną zatęsknię jeszcze za opowieściami o fixerach.