Skip to content

Otome 4ever

Blog o grach otome i visual novel.

Menu
  • Aktualizacje
  • Plany wydawnicze 2025
  • Recenzje
    • Otome / Visual Novel
    • Gatcha / Mobile
  • Inne
    • Poradniki
    • Top 5
    • Różne
    • Linki
  • FAQ
    • FAQ
    • Polityka prywatności
  • Kontakt
Menu

Recenzja gry: Enchanted in the Moonlight

Posted on 16/05/201912/01/2024 by Hina

Gdy czerwony księżyc pojawi się na niebie, przebudzi się krew o mocy, która objawia się na świecie raz na 1000 lat. Wraz z pozornie zwykłą bohaterką, będziemy musieli stawić czoło dziesiątkom nieprzychylnych ayakashi, które pożądają zdolności dziewczynydla siebie, oraz zawrzeć pakt z jednym z nich, co może sprawić, że pokochamy istotę nie z tej ziemi…

Enchanted in the Moonlight ©Voltage, Inc.
  • Tytuł: Enchanted in the Moonlight
  • Tytuł oryginalny: Koyoi, Ayashii Kuchizuke (今宵、妖しい口づけを)
  • Data wydania: JP: 2014-02-03, EN: 2014-06-23
  • Developer: Voltage
  • Wydawca: Voltage
  • Character design: Asajima Yoshiyuki
  • Pełen dźwięk: brak
  • Napisy: angielski
  • Rozszerzenia i powiązane tytuły: brak
  • Game designer: Seiichiro Tsuno
  • Graphic designer: Mion Mochizuki, Shio Hirohata, Megumi Oda

Bohaterowie

Główna bohaterka

Imię: do wyboru
Dziedziczka świątyni, która dowiaduje się, że jej przeznaczeniem jest urodzić dziecko jednymu z ayakashi.

Ścieżki

Chikage
Czarnoskrzydły tengu
<<RECENZJA>>
Yukinojo
Zimowy duch
<<RECENZJA>>
Miyabi
Demoniczny lis
<<RECENZJA>>
Kyoga
Demoniczny wilk
<<RECENZJA>>
Samon
Zashiki-warashi
<<RECENZJA>>
Kiryu
Wodny smok
<<RECENZJA>>
Shinra
Czerwony oni
<<RECENZJA>>

Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Chikage ⊳ Yukinojo ⊳ Miyabi ⊳ Kyoga ⊳ Samon ⊳ Kiryu ⊳ Shinra (ᗒᗣᗕ)՞

Recenzja

Bohaterka aplikacji Enchanted in the Moonlight jest niewyróżniająca się niczym szczególnym pracownica biblioteki. A przynajmniej tak się nam początkowo wydaje. Pewnego dnia, po tym, jak czerwony księżyc znalazł się w pełni, w kobiecie budzą się bowiem dziwne moce. I już nic w jej życiu nie zostaje takie samo. Okazuje się, że jest szczególnym przypadkiem, który pojawia się jedynie raz na tysiąc lat i reinkarnacją jakiejś żyjącej tysiąc lat temu księżniczki. Jej ciało, w trakcie kontaktu fizycznego, potrafi obdarowywać ayakashi potęgą, a jej przeznaczeniem jest urodzić przywódcę wszystkich demonów…

Nic zatem dziwnego, że wszelakiej maści potwory, duchy i istotny nadnaturalne zaczynają wkrótce za nią podążać. Przestraszona bohaterka staje się celem dla coraz bardziej strasznych przeciwników, aż od śmierci ochrania ją 6 nieznajomych (lub 7 jeśli liczyć z Kiryu – który został dodany do gry później, stąd dołącza do ekipy z „opóźnieniem”, bo przeważnie w drugim sezonie). Ci mają jednak dla niej niecodzienną propozycję i nie zamierzają oferować swojej pomocy za darmo. Bohaterka musi zawrzeć „pakt” z jednym z nich, a tylko wtedy może liczyć na dalszą ochronę. W przeciwnym razie mężczyźni odejdą i zostawią ją na łaskę pozostałych potworów. Cóż… nikt nie powiedział, że pertraktacje będą sprawiedliwe. Zawsze to jednak lepsza alternatywa od bycia zjedzonym, zgwałconym, czy po prostu zgładzonym, bo i takie sytuacje mogły mieć miejsce… chyba?

W aplikacji mamy zatem możliwość zbudowania relacji z jednym z „dobrych” ayakashi, a zarazem liderem klanu danej rasy. Są to kolejno Miyabi (demoniczny lis – kitsune) – czyli arogancki i zadufany w sobie flirciarz, który nie rozumie słowa „nie”, Chikage (tengu) – nie lubiący okazywać słabości i 100% tsundere, Shinra (czerwony oni) – który czuje się niegodny pozycji lidera i jest przytłoczony umiejętnościami swego brata (= niedostępny w wersji gry na Switcha), Kyoga (demoniczny wilk) – który dla pokoju i klanu jest gotowy poświęcić własne szczęście, Yukinojo (śnieżny duch – yukibito) – leczący serce, po nieszczęśliwym związku z przeszłości, Samon (domowy duch – zashiki-warashi) – znający się z bohaterką od dziecka, ale najsłabszy z całej paczki oraz Kiryu (wodny smok) – posłusznie wypełniający rozkazy ojca-tyrana, dla świętego spokoju i nawet kosztem bohaterki.

Razem z nimi MC będzie musiała pokonać różne przeszkody: od podstępnych, wrogich ayakashi, nadopiekuńczych krewnych, uprzedzenia innych klanów, czy znaleźć rozwiązanie na niestabilne działanie swoich mocy. A wszystko po to, by doczekać swojego bajkowego finału u boku jednego z najpotężniejszych ayakashi. W wielu wątkach to do MC będzie należała decyzja w jaki sposób chce „użyczać” swoich zdolności oraz czy odkryje prawdę o ich działaniu. Nie wszystko bowiem jest tak proste, jak się naszym bohaterom początkowo wydaje, a z wielką potęgą zawsze wiążą się… te… no… wielkie problemy, o!

Choć sam pomysł na historię jest dość dziwny, a relacje bohaterki z LI początkowo ograniczają się do „daj mi dziedzica, albo przestanę cię chronić!”, to oceniam Enchanted in the Moonlight jako jedną z lepszych aplikacji Voltage. A z pewnością z w miarę ok CG. Na dodatek niektóre z wątków są – jak na to studio – wyjątkowo dojrzałe. Bez grzecznościowej cenzury. W końcu trudno pisać o płodzeniu demonów, unikając odważniejszych scen. Jeśli więc kogoś odstraszają zabroczy LI, czy sytuacje w których bohaterka bywa zmuszona do kontaktu fizycznego (= choć głównie jest to takie typowe, japońskie „nie, które znaczy tak” dla zasady – by nie wyszło, że jest nieskromną kobietą :P), to lepiej uczciwie przed tym ostrzec. Panowie mają lekkie łapy, śpieszy im się do rodzicielstwa i potęgi, albo – po prostu – bywają najzwyczajniejszymi bucami. MC wszystko im jednak cierpliwie wybacza, z wyrozumiałością świętej. (Stąd jeśli nie trawicie takich bohaterek, w stylu bezwolnego popychla, to heroina Enchanted in the Moonlight bywa irytująca, chociaż przynajmniej nie jest tak niedoświadczona w sprawach damsko-męskich…).

Ale przez „dojrzałość” mam też na myśli sferę emocjonalną, bo przynajmniej niektórzy z panów mają bardziej złożone problemy niż niemożliwość zapanowania nad instynktem. Szczególnie pozytywnie wyróżniał się na tym tle Kyoga (który bardzo poważnie traktował swoją funkcje przywódcy), Chikage (opiekujący się przy okazji małym tengu – sierotą) czy Samon (który kochał MC od początku, ale wiedział, że nie ma szans rywalizować z innymi ayakashi, będąc tak słabym i w sumie pozbawionym prestiżu). Najgorzej, paradoksalnie, wypadły pewnie pod tym względem wątki dwóch najpopularniejszych LI, czyli Miyabiego i Kiryu, bo to oni są właśnie rasowymi palantami, ale MC wszystkie przykrości im bez problemu wybacza. Czemu? Bo mieli trudne dzieciństwo… wiecie, taki standard.

Mam również poważne obawy, że faktycznych zakończeń opowieści nigdy nie poznam, bo apka została w pewnym momencie anulowana (mamy dostępne jakieś z 70% gry). Jedynie wątek Miyabiego i Kiryu został ukończony, kiedy reszcie zabrakło ostatniego epilogu „ze ślubem” – i nie został on nawet dodany w edycji na Switcha. Nie stanowi to jednak dużej przeszkody w odbiorze gry, a przynajmniej ja nie odczułam aż tak ich braku. Historie stanowiły i bez nich spójną całość. W sezonie pierwszym – bohaterowie budowali podwaliny pod relacje, a w sezonie drugim – musieli się zmierzyć z żądnymi zemsty onmyoji, dzięki czemu MC zaczynała lepiej rozumieć swoje moce. Można więc powiedzieć, że najgorsze i tak było już za protagonistami, a jedyne co straciliśmy to przysłowiową „kropkę nad i”, by pokazać, jak bardzo są razem szczęśliwi.

Jeśli jednak lubicie nadnaturalne motywy w opowieściach, nieco legend i nie straszna Wam MC, którą co chwile coś próbuje uprowadzić i zmolestować (= to w końcu jeden ze sposobów, by pobierać od niej moce), to powinniście się przy Enchanted in the Moonlight bawić dobrze. Dla mnie to była zaskakująco przyjemna gra, chociaż nie miałam wysokich oczekiwań i może dlatego finalnie nie rozczarowała? Jasne, trafiła się tam cała masa śmiesznostek i dziwnych zwrotów akcji, ale nie na tyle, by zniechęcić mnie do ukończenia.

Dodam również, że od strony technicznej reprezentowała przyzwoity poziom. Nie mamy tutaj żadnych animacji, a postacie pozbawione są głosów. Musimy też ścierpieć MC bez oczu na CG, ale to po prostu znak dawnej mody. Same tła, muzyka i projekty postaci są nawet przyjemne. Ubolewam jednak nieco nad jakością bohaterów z drugiego planu, bo ci czasami wydają się pochodzić z innej gry. Albo ich projekty są znacznie uproszczone np. dlaczego krewny Miyabiego nie wygląda jak lis itd.? (Z drugiej strony, przynajmniej w przypadku Shinry, jego brat prezentował się dużo ciekawiej od niego – ale zachęcam do przeczytania poświęconej temu wątkowi osobnej recenzji, aby zobaczyć na co w sumie narzekam).

I jeszcze uwaga na koniec: wersja na Switcha została podzielona na dwie odrębne gry – po trzech ayakashi, czyli pakiet Kiryu, Chikage i Yukinojo oraz Miyabi, Kyoga i Samon. W skład tej edycji wchodzą następujące elementy:

  • Season1 Prologue
  • Main Story
  • His PoV
  • Epilogue
  • Sequel
  • Sequel His PoV
  • Sequel Epilogue
  • Season2 Prologue
  • Love Nest For Two
  • Love Nest For Two Epilogue
  • Seeds of Doubt in Love’s Garden
  • Seeds of Doubt in Love’s Garden Epilogue
  • Season3 Prologue
  • Thorns in the Bouquet
  • Thorns in the Bouquet Epilogue
  • A Twisted Wedding Arch*

*Tylko dla Kiryu i Miyabiego.

Cenowo jest to więc zdecydowanie bardziej opłacalna opcja, gdy dysponujemy konsolą. Jeśli jednak zależy nam na jeszcze dodatkowych scenariuszach z ulubionymi postaciami np. dodatkach świątecznych, walentynkowych i innych bajerach, to znajdziemy je tylko w wersji na telefony, bo na Switcha wyszło póki co tylko kilka pakietów DLC. Może w przyszłości będzie ich znacznie więcej. W Love 365 jest również ścieżka Shinry (do drugiego sezonu) – która nie została przeniesiona na Switcha. Nie ma więc na chwilę obecną innej możliwości z zapoznaniem się z historią tej postaci. Osobiście jednak preferuje wersję na Switcha z jeszcze kilku względów: znacznie przyjemniejszy interfejs gry z opcją szybkiego przewijania, tekst został poddany korekcie, pojawiła się nowa animacja otwierająca, bohaterowie mają swoje indywidualne galerię i wszystko prezentuje się znacznie lepiej w większej rozdzielczości (przykładowe screeny z obu wersji na dole). Dlatego jeśli macie taką opcje albo się wahacie, którą edycję wybrać, to polecam chwytać za konsolę. Może i nie zobaczycie tych wszystkich mini historyjek pobocznych, ale też – po prawdziwe – ich jakość sprawiała, że nie bardzo mi ich brakowało.

Enchanted in the Moonlight, Love 365

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Cześć, jestem Hina! Prowadzę bloga od 2019 r. Jeśli podoba Ci się, co piszę, zostaw komentarz i wpadnij ponownie. Dziękuję za odwiedziny!

Moje ID

Chcesz pograć wspólnie albo pogadać? Znajdziesz mnie na:

Steam

Discord

Love&DeepSpace: 83000453341

KAWKĘ DAJ BLOGGEROWI...

Postaw kawę

Chociaż pisanie o grach sprawia mi dużo przyjemności, to jednak czasami koliduje z codziennymi obowiązkami.

Jeśli podoba Ci się, co tworzę i chcesz okazać mi wsparcie, baaardzo dziękuję za postawienie kawy. Porządna dawka ciepłego naparu rozgrzeje mi serducho i pomoże mi utrzymać bloga jak najdłużej.

Ta strona nie jest sponsorowana przez żadną firmę ani nie jest finansowana z żadnego innego źródła poza moimi własnymi środkami.

Spoiler alert!

Na blogu znajdują się dwa typy recenzji: gier (pozbawione spoilerów) i ścieżek/postaci (ze streszczeniami i spoilerami).

© 2025 Otome 4ever | Powered by Superbs Personal Blog theme