Hej, hej, hej!
Przy okazji przechodzenia jednej, nieszczęsnej gry ukuł mi się w głowie nowy termin: „pato-novel” (z języka greckiego „pathos” – cierpienie). Byłoby więc trochę żal, aby nie pochylić się nad tym zagadnieniem bardziej i nie przyjrzeć się, co się zasadniczo mogłoby się za nim kryć. (Zwłaszcza jeśli planuję jeszcze się do tego pojęcia odwołać). Zrobiłam więc szybką podróż w czasie, po zawartości własnego bloga, i jeszcze raz przyjrzałam się ścieżkom, które z wielu względów uważam za kontrowersyjne, dziwne lub… cóż, po prostu szkodliwe. W czym od razu zaznaczę, że z czytelniczego punktu widzenia, nie przy wszystkich bawiłam się źle! Nope, wręcz przeciwnie. Zależy od tego, jak bardzo przymykamy oko i zezwalamy scenarzystom na pewne, nie zawsze etyczne, działanie w ramach licentia poetica. Nie zmienia to faktu, że rozumiem, dlaczego niektórzy odbiorcy mogą ich nie cierpieć, hejtować czy po prostu mogli poczuć się z ich powodu niekomfortowo. Zapraszam więc na kolejne Top 5! Tym razem poświęcone mrocznemu obliczu światka otome. Szykujcie się więc na tytuły, o których potem nie jest znowu tak łatwo zapomnieć…
(I jeszcze małe sprostowanie. Istnieje cała masa gier, które możemy zakwalifikować jako „gry dla dorosłych” z całą masą różnych, niekiedy dziwnych fantazji. Tutaj celowo chciałam jednak opisać tylko te gry, które maskują się jako otome albo zawierają więcej „dark” treści, niż normalnie moglibyśmy się po tym gatunku spodziewać. Dlatego poniższa lista to wybór czysto subiektywny. Jasne, istnieją dużo gorsze tytuły, ale po pierwsze: zależało mi jednak na visualkach, a po drugie: często ograniczają się tylko do bad endigów, a chciałam pokazać gierki, w których moralne ekstrimum jest częścią „pozytywnego” main plotu. No to jedziemy!
1) Ścieżka Yanga z gry Piofiore: Fated Memories
Wiecie, czasami okazujemy twórcom i danych tytułom sporo wyrozumiałości, bo – jakby nie było – yandere to jeden z bardziej chodnych archetypów. I nie zrozummy się źle: też go lubię. Jest coś ekscytującego w ścieżkach, po których nie bardzo wiemy czego się spodziewać. Tymczasem Yang bynajmniej nie zalicza się do oślepionych przez miłość wariatów. Nope, on po prostu był okrutny, i bezwzględny, i obojętny, i socjopatyczny… od początku do końca! To dlaczego nasza MC skończyła u jego boku? Bo nie miała wyjścia. Mogła albo zostać jego kobietą, albo paść kolejną, anonimową ofiarą chińskiej mafii, jako jedna z sex niewolnic. Zresztą handel żywym towarem, prostytucja i uzależnienie od narkotyków to główne motywy tej opowieści. To dlatego jest tak mroczna, smutna i przytłaczająca. Niby – poza ratowaniem siebie – MC próbuje, gdzieś tam w tle, pomóc swojej przyjaciółce, która przez używki i gwałty ma już absolutną mielonkę zamiast mózgu, ale przez większość czasu ma tak naprawdę związane ręce. Bo w końcu jak niby jakaś pozbawiona rodziny, wsparcia i środków uprowadzona dziewuszka miałaby się sprzeciwić swojemu oprawcy? A gdzieś tam przy okazji – uwaga, uwaga! – toczy się romans. Poważnie, może Yang nigdy nie będzie w stanie kogoś pokochać (jest 100% potworem, więc można spokojnie założyć, że nie potrafi), ale i tak postanawia, że nie pozwoli MC od siebie odejść, póki mu się nie znudzi. A wtedy, jeśli niczym mu nie podpadnie, to nawet da jej święty spokój w nagrodę za dobre zachowanie = co jest największym gestem dobrej woli i czułości z jego strony. Strasznie to było chore i mrożące krew w żyłach. Nawet biorąc poprawkę na realia historyczne, ale… cóż, podobała mi się ta ścieżka! Głównie za to, że dano nam możliwość obserwowania powolnego upadku i akceptowania obłędu z perspektywy MC. Mając tak beznadziejne karty od losu, grała nimi najlepiej, jak potrafiła i nie pozwoliła się wykopać od stołu, nawet gdy zrobiło się już bardzo niebezpiecznie.
2) Ścieżka Doriana Greya z Ozmafia!!
Tutaj sytuacja wygląda bardzo podobnie, bo też będziemy mieli do czynienia z motywem uzależnienia i prostytucji. Ale w jeszcze bardziej ekstremalnym wydaniu. Warto zaznaczyć, iż całe miasto w uniwersum Ozmafii wiedziało, że na ulicy Oscara Wilda znajduje się dom publiczny. To tam zniewoleni pracownicy musieli rodzić klientom dzieci, które następnie stawały się kolejnymi sex niewolnikami i tak w kółko… Cóż, koncepcja sama w sobie jest tak obrzydliwa, że potem trudno było mi patrzeć z wyrozumiałością na innych LI z tej gry, którzy o wszystkim wiedzieli i po prostu umywali ręce. Jakby to nie był ich problem – albo biznes jak każdy inny. Na dodatek nasza MC – cierpiąca na amnezję Fuka – również pada ofiarą właściciela tego uroczego miejsca. Nie tylko zostaje uzależniona od narkotyków, zgwałcona i zmanipulowana… ale z czasem ma też obsesję na punkcie seksu, więc potulnie wraca do swoich oprawców na jeszcze jedną rundkę. Jakby tego było Wam mało, to mamy też motywy torturowania. Alfaniego, pracownika domu publicznego, interesuje tylko to, czy MC woli być krzywdzoną, czy sama sprawiać ból, zaś twórcy zaserwowali nam jeszcze CG, w których widzimy jego pokaleczone przez klientów ciało i radość w oczach wynikającą z tortury. No nie powiem, wyrąbiście mi się to przechodziło… Zwłaszcza że ta ścieżka pasuje do reszty gry jak pięść do nosa, bo mamy tam gadające, spersonifikowane zwierzątka, dużo baśni, jakieś wątki komediowe i Fukę, która jest taką słodką, potulną nastolatką… Yhhh… Ale, ale! Ktoś mógłby się zastanawiać, dlaczego w takim razie nie skreślam też Yanga, skoro niektóre motywy z obu powieści były bliźniaczo podobne? Ano dlatego, że gra od Otomate jak zawsze stała na bardzo wysokim poziomie warsztatowym, a opowieść o Dorianie Gray’u przypominała pierwszy fanfic. Nie było tam zasadniczo fabuły. Nie było próby ukazania jakiegoś problemu. Portretów psychologicznych. Ot tylko radosne seks i przemoc. Poza tym już nic więcej.
3) Ścieżka Jina z The Second Reproduction
O, ja… gdzie by tu w ogóle zacząć? Na opowieść Jina spokojnie można by przymknąć oko, gdyby pozostała w kręgu bardziej pikantnego story o yandere. Niestety twórcy postanowili dokręcić nieco śruby i zrobili z Jina absolutnego potwora. Nie chodzi o to, że był okrutny wobec wrogów. Nope, na to jeszcze pewnie mielibyśmy – jako odbiorcy – wylane, zgodnie z zasadą, że póki dba o MC, to jest „spoko kolo”. Niestety cała jego znajomość z bohaterką zaczęła się w sumie od gwałtu, który to został mu szybko wybaczony, a potem konsekwentnie stosował przemoc wobec wybranki – nawet gdy już została jego żoną, bo nie radził sobie z własnymi emocjami. Wisienką na torcie pozostaje dla mnie scena, w której trakcie między bohaterką i love interest dochodzi do kłótni, on ją znowu, zgodnie z tradycją, gwałci i próbuje zapłodnić, by rzekomo „nie mogła od niego uciec”, a potem lekko sfochowana MC odchodzi pożalić się jego kumplowi… który ją z całą tę sytuację zrąbuje. Wiadomo, że wina leży po stronie bohaterki, bo, cytuję „niedostatecznie często zapewniała Jina, że go kocha, więc facet ma prawo czuć się nieco niepewnie”. What the hell? Jeśli ta ścieżka nie zasługuje na miano pato-novel, to ja już chyba nie wiem co… Idealnie pokazany mechanizm funkcjonowania toksycznej relacji – która ma być dla odbiorcy czymś atrakcyjnym. Jin był kompletnie niestabilny psychicznie i okrutny. MC dała wciągnąć się w bagno, a na około nie było ratunku, bo wszyscy tkwili w tym szambie po uszy i akceptowali wypaczoną rzeczywistość.
4) Koncepcja/większość ścieżek z gry Kissed by the Baddest Bidder
Będę z Wami szczera, ale to jeden z tytułów od Voltage, od którego uciekłam z krzykiem. Może kiedyś dam mu szansę, bo jest teraz dostępny na Switchu, ale po prologu i początku dwóch ścieżek – w tym osławionego Eisuke – postanowiłam sobie dać na wstrzymanie. Nie bardzo też ogarniam fenomen tej postaci, bo wygrywa wszystkie rankingi popularności, jakby faktycznie był to najlepiej skonstruowany love interest świata. Tymczasem w wielkim skrócie: nasza bohaterka pracuje w hotelu z kasynem. Przez przypadek trafia na nielegalną aukcję, gdzie handluje się ludźmi i to tym sposobem może stać się „własnością” jednego z dostępnych w tytule panów. Ci, oczywiście, bez wyjątku, molestują ją, czy to fizycznie, czy słownie, traktują jak przedmiot, a w sumie to bardziej koncentrują się na swoich prywatnych problemach (jak próba odnalezienia siostry), niż na jej marnym losie. Oczywiście, panowie nie widzą niczego złego w swojej rozrywce, ani w tym, że dokładają od siebie cegiełkę do najbardziej okrutnego procederu, jaki wciąż ma miejsce w XXI wieku. Twórcy „Kissed by the Baddest Bidder” przekonują nas z kolei, że to świetny materiał na partnerów, bo jakże tu nie zakochać się w pozbawionym empatii, moralności i sumienia bogatym dupku z układami? Nic tylko oddać takiemu serce!
5) Ścieżka Toi z 7’scarlet
Oczywiście, w porównaniu z poprzednimi panami, Toia to zawodnik wagi lekkiej, bo nie dopuścił się niczego aż tak drastycznego… Hmm… chociaż, zależy jak na to patrzeć, bo nie chciałabym umniejszać znęcaniu się psychicznemu nad fizycznym. Uwaga, będą spoilery! Ten egocentryczny palant okłamywał naszą bohaterkę przez całą ścieżkę – od początku do końca. Ukrył przed nią, kim naprawdę jest, ukrył, swój własny stan, rozkochał ją w sobie, a w wielu wypadkach (póki nie zobaczymy true endingu) nawet nie udzielił jej żadnych wyjaśnień, ale tylko wysłał liścik, w którym poinformował, że zrywają ze sobą. Warto przy tym wspomnieć, że podczas wszystkich interakcji z bohaterką cały czas tylko mówił o swojej zajebistości. Poważnie, tam nie było ani jednego dialogu, w którym Toia zainteresowałaby się jej samopoczuciem, charakterem czy problemami. Kiedy zaś wychodzi na jaw, że tak naprawdę jest jakąś super gwiazdą – idolem, to pierwsze, co robi nasza MC, to dochodzi do wniosku, że nie jest tego chodzącego boga godna… Ale pewnie nawet to bym jakoś przebolała. Wisienką na torcie była dla mnie scena, w której siostra Toi zostaje dźgnięta nożem, a ten, zamiast się nią zainteresować… idzie dać koncert. Bo to od zawsze było jego marzenie i drugiej szansy już nie będzie miał, więc chodzi o priorytety… No, drugiej szansy spędzania ostatnich sekund z siostrą też już nie dostaniesz, ale to taki szczegół… W każdym razie ta ścieżka jest tak naszpikowana toksycznymi relacjami, schematami i wzorcami, że trudno było mi przez nią przebrnąć. Koniec końców: Toia po prostu umiera, bo od początku widział, że jest jednym z tych kwiatowych-zombie i jego godziny są policzone. Nie przeszkodziło mu to jednak, by przywiązać do siebie MC i ją porzucić. A co, tam. Niech się teraz boryka z traumą i żałobą. To już nie jego problem. On w nagrodę pozwolił jej spędzić trochę czasu ze swoją cudną osobą!
I to tyle! Spokojnie starczyłoby mi materiału na jeszcze jeden odcinek, ale postanowiłam zebrać te, które w pierwszej kolejności najbardziej utkwiły mi w pamięci. A czy Wy macie jakieś swoje typy? Znacie takie ścieżki, po których faktycznie zastanawialiście się, o co chodziło twórcom i czy nie pomyliły się im gatunki? Dajcie znać w komentarzach! A póki co – do następnego Top 5! (Przypominam też o ciągle trwającym konkursie urodzinowym. Pozostał jeszcze tydzień na nadsyłanie zgłoszeń).