Uwaga: Każda ścieżka w grze posiada wersje „Stay” i „Non-Stay”. Oznacza to, że Alice może: albo mieszkać na tym samym terytorium (Posiadłość Kapelusznika, Zamek Kier, Wesołe Miasteczko, Wieża Zegarowa), co postać, której ścieżkę chcemy poznać, albo mieszkać na obszarze innego terytorium i jedynie danego bohatera odwiedzać. W przypadku niektórych postaci pojawiają się też dodatkowe endingi i sub-eventy – ale w ramach tej serii recenzji będę o nich wspominać tylko, jeśli mają jakieś istotniejsze znaczenie.
Tym razem zamiast standardowej recenzji, postanowiłam napisać coś w rodzaju uzasadnienie/podzielić się kilkoma przemyśleniami. To w zasadzie pierwsza taka sytuacja na blogu, gdy decyduje się na małą cenzurę. I już pędzę z wyjaśnieniami: archetyp shota zawsze uważam za mocno problematyczny. Oczywiście, jak to już z postaciami tego typu bywa, jeden shota drugiemu nierówny, i tak – dla przykładu – w „Ayakashi Romance Reborn” mamy dwóch młodocianych bohaterów, opisywanych jako szesnastolatkowie, którzy tak naprawdę żyją po 1000 lat i utrzymują niedojrzały wygląd rzekomo jedynie w celu ograniczania swojej mocy. (Mniejsze ciało = mniejsza potęga, czy coś). Niemniej we wszystkich potencjalnie romantycznych interakcjach z bohaterką obaj panowie zmieniają się w swoje „dorosły formy”. A i tak, przyznam, miałam pewne uczucie dyskomfortu. Za inny przykład niech posłuży koreańska gra „Nameless”, gdzie wyglądający uroczo i zachowujący się dziecinnie Yeonho jest zarazem rówieśnikiem MC, bo to coś w rodzaju romansu szkolnego. W każdym razie w całym tym wywodzie chodzi o to, że zwykle są jakieś czynniki łagodzące, które sprawiają, że wiek postaci przestaje odgrywać ważną rolę, bo przecież np. nie będę czepiać się otome o uczniach, bo trudno by wszyscy byli tam dorośli itd. A niektórzy ludzie – ot biologicznie – tak po prostu mają, że wyglądają nieco dziecięco i też nie zamierzam nikogo z tego powodu szykanować.
Niestety, w „Anniversary no Kuni no Alice ~Wonderful Wonder World~” przekroczono moim zdaniem tę cienką granicę dobrego smaku w momencie, gdy w sytuacjach erotycznych obsadzono – chyba – nastolatków, którzy wciąż przypominają nam o tym, że… „są tylko dziećmi”. W zasadzie gadają o tym w prawie każdej scenie, a nawet wykorzystują ten argument do manipulowania bohaterką. I o ile mam zwykle dość wysoki próg tolerancji dla azjatyckich produkcji i potrafię przymknąć oko na różne dziwactwa wynikające z różnic kulturowych, to jednak beztroskie stwierdzenie MC, że „może jestem szalona, ale kręcą mnie te bliźniaki” stało się dla mnie niemożliwym do zaakceptowania. I chociaż rozumiem, że ta gra nawiązuje do Freuda i pełna jest gadania o popędach, fantazjach, marzeniach sennych itd., to jednak „małe, dziecięce rączki”, które dotykają bohaterkę „wszędzie” trudno po prostu tłumaczyć japońską mentalnością i wzruszyć ramionami. Zresztą, sam Kraj Kwitnącej Wiśni zaczął walkę z archetypem moe w sztuce, bo przyzwolenie i akceptacja dla pedofilii stały się w tym państwie tak duże, przy jednoczesnym zobojętnieniu społeczeństwa, że rząd ugiął się wreszcie pod krytyką Zachodu. Czy jednak zmiany prawne przyniosą jakiś skutek? Czy odczujemy to w przyszłych otome? Trudno powiedzieć… W każdym razie to właśnie przez te ciągłe podkreślanie i przypominanie odbiorcy, że mamy do czynienia z nieletnimi, skutecznie udało się scenarzystom obrzydzić mi tę ścieżkę. Chociaż oficjalnie chyba nigdzie nie jest podane, ile Tweedle Dee & Tweedle Dum mają lat. Na wikipedii znalazłam tylko przedział „13-16”, a udają znacznie mniej. W czym ta gra musiała przecież przejść jakieś kontrolę zanim została wydana na Zachodzie. Zwłaszcza App Store jest pod względem poprawności bardzo cięty, więc zagadką pozostaje dla mnie, jak się studiu udało to przeforsować…
No, ale skupmy się wreszcie na opisie samej gry. W „Anniversary no Kuni no Alice ~Wonderful Wonder World~” wcielamy się w postać znanej z powieści Carrolla młodej dziewczyny, która w pogoni za białym królikiem ląduje w magicznej krainie. W tej wersji – zostaje przez Petera White’a, wspomnianego zwierzo-człeka, najzwyczajniej uprowadzona i siłą zmuszona do wzięcia udziału w grze. Alice musi napełnić flakonik, a gdy jej się to uda, to wypicie nowopowstałej mikstury pozwoli jej powrócić do dawnego świata. Ale cały problem w tym, że aby tego dokonać, musi budować więzi z mieszkańcami Wonderlandu, czyli całą masą szalonych i absolutnie niebezpiecznych typów, którzy z dziwnego powodu czują do outsiderów miętę. Ot, tajemnicze prawa fizyczne tej pokręconej krainy. Cóż poradzić! Alice może więc zamieszkać u jednego z potencjalnych wybranków = co da nam dostęp do stay route albo tylko go odwiedzać = non-stay route, aby w finale, stanąć przed trudnym wyborem, czy faktycznie poczucie obowiązku jest w niej tak silne i chce opuścić Wonderland, czy może już zbyt głęboko zdołała zapuścić korzenie i zostaje na dobre?
A że ta gra lubi zaskakiwać, to tym razem mamy promocje, czyli dwóch love interest w pakiecie! A cena taka sama! Tweedle Dee & Tweedle Dum, znani jako Bloody Twins, to dość okrutni i przebiegli strażnicy posiadłości Szalonego Kapelusznika, czyli tak naprawdę część wonderlandowej mafii. Bez względu na to, czy przechodzimy non-stay route, czy stay route historia w ich wypadku wygląda tak samo. Najpierw próbują MC zabić, potem się do niej przyzwyczają i chcą się razem bawić (= straszyć ją albo próbować torturować, bo ich jedynym hobby jest kolekcjonowanie i testowanie broni na uciekającej ofierze), następnie się w niej niby zakochują i wymuszają wyznanie miłosne, a kiedy to się stanie to mamy wspomniane wcześniej sceny erotyczno-romansowe i – na zakończenie – Tweedle Dee & Tweedle Dum starają się nieco ograniczać swoje mordercze zapędy, bo wiedzą, że przemoc brzydzi Alice i że dziewczyna się o nich martwi. Czyli w sumie to przechodzą nawet tam jakąś pozytywną transformację, a kolejne rozmowy okraszane są przy tym mądrościami ich szefa w stylu: „przed dziewczyną lepiej ukrywać pewne rzeczy, bo czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Cóż, Blood, jak widać, wychowywanie kogokolwiek, tak by wyszedł na prostą, to nie jest twoja mocna strona… To już nawet Marcowy Zając radzi sobie z tym lepiej. Przynajmniej nie namawia nikogo, aby robił Alice w konia.
Bliźniaki mają też trochę scen komediowych, gdy są zazdrosne o innych mieszkańców zaczarowanej krainy np. jeśli bohaterka da się pocałować Peterowi na balu, to postanowią ukarać ją za nielojalność (= napiętnować pocałunkami i „zmyć ślady po króliku”). Będą też grozili śmiercią Borisowi – mimo że się z nim przyjaźnią – jeśli uznają, że Alice zbyt często go odwiedza w Parku. Wreszcie, w scenkach z Acem możemy dowiedzieć się, że bliźnięta boją się Rycerza Kier, bo zawsze jest w stanie im nakopać. Co jest o tyle irracjonalne, że mężczyzna bierze ich potyczki za przyjacielski trening, w którym przegrani muszą mu wskazać za karę powrotną drogę do np. zamku czy wieży Juliusa, a nie prawdziwe starcie.
Z postaciami bliźniąt powiązany jest również dość niespodziewany bad ending. Jeśli nie odwiedzimy ich ani razu, mieszkając w siedzibie Kapelusznika, to po 67 turze Alice zostanie przez Tweedle Dee & Tweedle Dum wzięta za intruza i zamordowana. Ta parka jest tak chciwa na kasę, że zrobi wszystko, aby dostać bonusy albo żeby przynajmniej nie potrącili im z pensji za lenistwo. Chociaż cholera wie, jaki tak naprawdę mieli kontrakt z Bloodem? Kapelusznik był jedyną osobą, której jako tako słuchali, a z Elliotem cały czas skakali sobie do gardeł. (Chociaż to w sumie ciekawe, że w przypadku śmierci nasza bohaterka już zawsze zostaje uwięziona w dziwnej pustce. Może więc tak naprawdę faktycznie śni, ale jeśli zginie w Wonderland, to już nigdy się nie przebudzi? Póki co tylko spekuluje, bo daleko mi do True Endingu… A równie enigmatyczny był tutaj wątek z zatruciem flakoniku i rolą, jaką odegrał w tym wszystkim Nightmare).
A skoro tak, to przejdźmy do podsumowania. To nie byłaby zła ścieżka dla miłośników yandere klimatów, gdyby nie wspomniany przeze mnie „problem”. Ze zdziwieniem zauważyłam, że bliźnięta pojawiają się w „dorosłej” wersji w ostatniej scence w napisach końcowych. Ich projekty są również znacznie dojrzalsze na trailerze od Otomate, który wykupił przecież ten brand. Możliwe, że ktoś zatem poszedł po rozum do głowy, albo zadziałała wspomniana przeze mnie zmiana w prawie. Z ciekawości spojrzałam również, jak to wygląda w kontynuacjach, a tam – niespodzianka! – okazuje się, że Tweedle Dee & Tweedle Dum mogą dowolnie modyfikować swój wygląd, bo w ich przypadku, podobnie jak dla reszty rule holdersów, czas to tylko pojęcie względne. Wychodzi zatem na to, że od początku robili sobie z Alice jaja i tak, jak niekiedy zamieniali się ubraniami i używali szkieł kontaktowych, aby ją oszukać, to jeszcze dodatkowo ukrywali swój wiek. Po co? Cholera wie, może kontynuacje gry coś na ten temat wspominają. Nie doczytałam się tak daleko. W każdym razie, skoro twórcy od początku planowali dla nich inne projekty, to po co te creepne sceny? Ja rozumiem, że Alice uważała to wszystko i tak za sen, więc przymykała oko na własną moralność, ale jeśli masz fantazje tego typu, to znaczy, że już czas w te pędy spotkać się ze specjalistą… Uhhh…
I dlatego mam tak trudny orzech do zgryzienia. Myślę, że w przyszłości, z nowymi projektami postaci albo nawet w kontynuacjach, oceniłabym ten wątek pozytywniej. To nie są bowiem złe postaci czy gorsze jakościowo ścieżki od pozostałych love interest. W końcu, kiedy chcieli, Tweedle Dee & Tweedle Dum gadali zupełnie jak dorośli, a wtedy jedyne co przypominało zachowanie dzieci – to ich bezrefleksyjne okrucieństwo. Co więcej, uważam w sumie za oryginalny pomysł, by w jednej ścieżce upchnąć aż dwóch love interest. Jasne, jest to nieco dziwne, i dalej, jak z fantazji sennych o trójkątach miłosnych, ale przynajmniej… no… inne? Póki co jednak nie mogę z czystym sumieniem polecić komukolwiek tej ścieżki, bo myślę, że odbiorcy mogliby być nią tak samo zakłopotani jak ja. (Nawet wybranie CG było tutaj nie małym wyzwaniem, ale dalej pobawię się w cenzora. W końcu kto wie, kiedy znowu będzie okazja?). Dlatego sorry, psychopatyczne bliźnięta, ale póki ktoś porządnie nie popracuje nad tą ścieżką, to w moim Wonderland nie ma dla Was miejsca. Może spotkamy się w przyszłości? A fanów gry – zwłaszcza Tweedle Dee & Tweedle Duma – proszę tym razem wyjątkowo o wyrozumiałość.