The Literature Club is full of cute girls! Will you write the way into their heart? This game is not suitable for children or those who are easily disturbed. (opis z platform Steam)
- Tytuł: Doki Doki Literature Club!, DDLC
- Developer: Team Salvato
- Wydawca: Team Salvato & Bluecoreg & booom313 & Refii Kuriyama
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski, polski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 5 h
Recenzja:
Uwaga: gra porusza tematy takie jak samobójstwo, samookaleczenie, zabójstwo, wulgarny język i przemoc rodzinna, dlatego może być nieodpowiednia dla niektórych odbiorców!
Jest to recenzja darmowej wersji: w 2021 r. pojawiła się również wersja plus wzbogacona o nowy content.
„Doki doki” to japońska onomatopeja, która oznacza przyspieszone bicie serca – zwykle z powodu jakiegoś podekscytowania np. zauroczenia. Tym razem mamy jednak do czynienia z tytułem bardziej przewrotnym, który może sprawić, że poczujemy się rozbudzeni zgoła innego powodu. „Doki Doki Literature Club”, podobnie jak inny tytuł „Hatoful Boyfriend”, jest mistrzem wprowadzania odbiorcy w błąd. Postaram się jednak maksymalnie unikać jakichkolwiek spoilerów. Zbyt bowiem łatwo byłoby w tym wypadku zepsuć komuś przyjemność z rozgrywki.
Zacznijmy od tego, że gdy siadamy do słodkiego, różowego „Doki Doki Literature Club”, to wydaje nam się, że mamy do czynienia z rasowym symulatorem randkowania. Oto jako nastoletni, bezimienny uczeń jakiegoś liceum stajemy przed dylematem, wybrania sobie klubu. W końcu coś należy po zajęciach szkolnych robić, a nasz protagonista poza czytaniem mang nie ma za bardzo żadnych hobby. To wtedy na naszej drodze pojawia się Sayori (= archetyp przyjaciółki z dzieciństwa + genki), która namawia nas, abyśmy dołączyli do jej organizacji, którą tworzy z trójką innych koleżanek.
I tak też się staje. MC poznaje wtedy przewodniczącą klubu: piękną Monikę, Natsuki (czyli taką stereotypową tsundere) i Yuri (tajemniczą, cichą dandere, którą łatwo zakłopotać). No to wydaje się, że jesteśmy w domu i wiemy, co mamy robić! Tradycyjnie: wybrać sobie cel i postarać się o zdobycie serca któreś z pań… Błąd. Szybko bowiem przekonujemy się, że gra ma drugie dno. Czasami bohaterki – zwłaszcza Monika – mrugają do nas okiem i zostawiają wskazówki, że w fabule dzieje się coś więcej, niż podejrzewamy. Polecam więc uważnie przyglądać się dialogom, a wtedy nie zostaniemy aż tak zaskoczeni.
Tymczasem „Doki Doki Literature Club” ma jeszcze jeden, dodatkowy mechanizm, a mianowicie zabawę w pisanie poezji. Aby spotkać się z daną dziewczyną i przy okazji odblokować jej CG, należy napisać na spotkanie klubu wiersz, który trafi w jej gust. Zasadniczo mamy takie 3 etapy, aż do szkolnego festiwalu. Oczywiście, nie musimy sami bawić się w Mickiewicza, czy innego Słowackiego. Z pomocą przyjdzie nam tu minigierka, w której trakcie wybieramy pasujące do konkretnych dziewczyn hasła np. Sayori lubi wszystko, co związane z imprezami, przyjaźnią i zabawą, a dla odmiany Yuri woli nastrój, sekrety i wiedzę.
„Doki Doki Literature Club” to również jedyna znana mi gra, która wymaga od gracza modyfikowania plików. Nie jest to zbyt skomplikowane i na odpowiednim etapie fabuły zostaniemy poprowadzeni za rączkę, co należy zrobić i po co w zasadzie jest to potrzebne. A w razie czego zapraszam do solucji – gdybyście nie czuli się z tym aspektem mechaniki pewnie. Ostrzegę tylko, że w celu zobaczenia wszystkich zakończeń i poznania całej prawdy, będziecie musieli przejść ten tytuł kilkakrotnie. Polecam więc solidnie korzystać z opcji „pomiń”, by nie czytać wciąż tych samych dialogów.
„Doki Doki Literature Club” to jednak przede wszystkim horror. Nie taki typowy slasher z hektolitrami posoki, lejącej się na lewo i prawo, ale z rodzaju tych, które powoli budują poczucie grozy, bo przeczuwamy intuicyjnie, że coś jest nie tak, ale nie wiemy jeszcze, w czym tkwi problem. Tytuł doskonale więc nadaje się do wspólnego przechodzenia ze znajomymi, bo wtedy gwarantuje znacznie więcej frajdy. Nie bójcie się jednak siadać do niego samemu, bo nie wymaga wcale mocnych nerwów. Jak mówiłam: to inny typ straszenia. Nie taki dosłowny.
Dzięki życzliwości fanów powstało również do gry nieoficjalne spolszczenie. Nie będę wypowiadała się o jakości, bo darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby (znajdziecie je TUTAJ). A dla tłumaczki serdeczne podziękowania za poświęcony czas! Jako literaturoznawca muszę jednak dodać od siebie trzy grosze na temat oryginału i powiedzieć, że poezja tworzona przez bohaterów w klubie, to nie jest twórczość wysokich lotów. Miejscami więc zgrzytały mi zęby… No, ale czego się spodziewać po grupie nastolatków? To prawdopodobnie były ich pisarskie, pierwsze kroki, nawet jeśli o swojej poezji wypowiadały się z niesamowitym znawstwem, niczym weterani pióra. Co stanowiło zabawny kontrast. Zupełnie, jakby ktoś godzinę rozmawiał o twórczości w stylu „Ala ma kota”. Ale, w sumie, co ja tam wiem? Poetyka jakoś nigdy nie leżała w obszarze moich zainteresowań. Poza tym, powiedźmy sobie szczerze, nie w tym celu sięgamy po grę, by obcować z wyszukaną liryką. Ot, takie tylko wybrano sobie tło.
Od strony technicznej „Doki Doki Literature Club” prezentuje się bardzo ładnie. Każda z dziewczyn dostała kilka CG. Nietypowa, oryginalna mechanika wymaga od gracza trochę sprytu. Same wiersze pisze się w sumie ciekawie, no i projekty postaci również nie drażnią. Jest to więc kawał solidnej produkcji, o której twórcy w zakończeniu mówią, że miała stanowić hołd dla ich ulubionego gatunku. I ten cel zdecydowanie udało się im osiągnąć. Opowiedzieli historię, którą wielu z nas z pewnością zapamięta na długie lata, bo dało się zwieść niewinnym twarzyczkom uczennic.
„Doki Doki Literature Club” polecam, chociaż nie ukrywam, że końcówkę już trochę wymęczyłam. Jak na mój gust za dużo było tych powtórzeń, a po poznaniu smakowitego plot twistu, chciało się czegoś więcej, niż tylko ponownego przechodzenia praktycznie tego samego contentu w celu dobrnięcia do Best Endingu. Wciąż, to bardzo fajny, nietypowy horror, któremu warto dać szansę, bo nie zajmie Wam wiele czasu i zdecydowanie wyróżnia się pomysłowością.
Spoiler: Komentarz do zakończenia
Spotkałam się też z opiniami, że graczom było najzwyczajniej żal Moniki i próbowali znaleźć sposób na jej uratowanie. Wiecie, świadomość, że jesteś tylko skryptem, uwięzionym w jakimś daiting sim, faktycznie brzmi przerażająco. W każdej chwili można cię wyrzucić, nadpisać, jesteś zmuszony obserwować wciąż te same wydarzenia… W istocie można od tego oszaleć. Na szczęście Monika nie miała szerokiego pola działania, aby się mścić, czy możliwości na poziomie Skynetu z „Terminatora”. Mogła nas co najwyżej przywiązać do jednego ekranu. Znacznie gorzej odkrycie prawdy zniosła Sayori, która od razu wybrała sznur. Jestem zatem ciekawa, co zrobiłyby później pozostałe dziewczyny na ich miejscu? W końcu kolejna z nich zostałaby przewodniczącą… a co się z tym wiąże, poznała prawdę o swoim istnieniu… No, ale możemy tylko spekulować!
Jedna z moich pierwszych gier visual novel 🙂
Gra jak najbardziej spoko i naprawdę wprowadza w błąd,
jak byłam w 5 klasie pokazałam to mamie a tu nagle scena Yuri, która ..
Przebija serce nożem XDDD
Spaliłam się ze wstydu ;v
Ogółem ostatnio mój chłopak dostał nagle fazę na tą grę i od tego momentu nazywa mnie
Sayori ……………..
Ale cóż..
Jestem taka sama jak ona (od tej dobrej strony) ;D
Pierwsza gra, którą pobrałam, jednak jej nie ukończyłam. Teraz gdy się dowiedziałam, że jest jej spolszczenie to w końcu mogę w nią grać, bez obaw, że czegoś znowu nie zrozumiem…
Słyszałam zarówno pochwalne, jak i krytyczne głosy dotyczące tej gry, ale chyba powinnam się sama przekonać.
Strasznie dużo słyszałam o tej grze, zgrałam ją jakiś czas temu, ale nie udało mi się przebrnąć przez początek. Teraz mam motywacje żeby spróbować drugi raz, super recenzja 😉
Hej, hej! Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze. Też miałam do niej kilka podejść, bo jednak wyrywanie przesłodzonych uczennic to kompletnie nie moje klimaty… Jakkolwiek problematycznie to brzmi. (¬‿¬ ) Cieszę się również, że mogłam wreszcie wrzucić na bloga coś po polsku. Wiem, że większość z Was śmiga po angielsku i japońsku bez problemów, ale czasami fajnie jednak zrelaksować się i poczytać we własnym języku. No, i udanego Halloween wszystkim życzę!