Skip to content

Otome 4ever

Blog o grach otome i visual novel.

Menu
  • Aktualizacje
  • Plany wydawnicze 2025
  • Recenzje
    • Otome / Visual Novel
    • Gatcha / Mobile
  • Inne
    • Poradniki
    • Top 5
    • Różne
    • Linki
  • FAQ
    • FAQ
    • Polityka prywatności
  • Kontakt
Menu

Duliae Laushust (Ebon Light)

Posted on 09/09/202012/01/2024 by Hina

Duliae to postać, którą zostawiłam na sam koniec. Teoretycznie jest on najbardziej powiązany z fabułą, ale praktycznie jego ścieżka nie odbiega zbytnio od tego, czego dowiadujemy się z opowieści, któregokolwiek z pozostałych panów. Nie zachęcał również jego projekt postaci, bo miałam wrażenie, że pomimo swojej wyjątkowości – blond włosów – to został narysowany najbardziej niedbale ze wszystkich LI. A przynajmniej na tyle, że nie spieszyło mi się z ukończeniem tego wątku.

Ale przypomnijmy najpierw, o czym w ogóle jest tak gra. „Ebon Light” opowiada historię Alencii, prostej dziewczyny wychowanej na wyspie Edric, gdzie żyją sami ludzie i starcy. Pewnego dnia pirat sprzedający tajemniczy proszek, namawia ją do odkupienia od niego tej „przyprawy”. I – bez względu na to, czy się zgodzimy, czy nie – historia toczy się tak, że proszek i tak kończy w brzuchu naszej MC np. podany jej do obiadu przez cioteczkę Vanyę.

Niedługo później na wyspę przybywają elfy i porywają Alencę, bo zżarła szpik Cuthintala – istoty od zawsze powiązanej z ich krwawą historią i o szczególnym znaczeniu. Tym sposobem dziewczyna trafia na statek wojenny, a potem do posiadłości kupca Duliae, który nie jest zbyt szczęśliwy, bo wolałby odzyskać sam proszek, ale skoro już dostał go w „opakowaniu”, to po prostu próbuje się dostosować do nowej sytuacji i objąć nad MC coś, co nazywa ochroną, a tak naprawdę w pełni uzależnić ją od siebie. Dlaczego? Bo Duliae, jako jeden z najstarszych, żyjących elfów od wieków prowadził eksperymenty nad Cuthintalem i mocą, jaką istota daje swoim użytkownikom. Oczywiście, nie wspomina o tym szczególe towarzyszom, ale on ogólnie cały czas był przyłapywany na jakiś kłamstewkach czy sekrecikach, więc bardzo trudno było mu zaufać.

Poza tym Alenca dość szybko odkryła, że z Duliae to tak naprawdę dość okrutna, bezwzględna i manipulująca osoba. Może nigdy nie jest wobec niej otwarcie wrogi, bo wszystkie jego kłamstewka osładzają komplementy i miłe słówka, ale ani na moment nie może być pewna jego prawdziwych intencji. Dla niego życie dziewczyny to tylko gra, ona sama jest pionkiem, potrzebnym mu do wygrania partię o przyszłą politykę społeczności elfów, a Cuthintal, to tylko niebezpieczna, ale i ekscytująca ciekawostka, która przerywa monotonnie długiego, nudnego życia. Duliae, poza niebywałym intelektem, posiada też coś w rodzaju mocy przepowiadania przyszłości. A przynajmniej tak twierdzi. Jest więc zawsze kilka kroków przed przeciwnikami.

Mnie zaś ich romans bardzo trudno było traktować poważnie. Owszem, rozmowy z przebiegłym kupcem zawsze intrygowały, zwłaszcza gdy docierało do nas jak wiele zbrodni i machinacji prowadzi on zakulisowo, poza wiedzą Alencii. (A o niektórych nigdy nie dowiemy się z jego ścieżki, bo będzie wolał trzymać ukochaną w słodkiej ignorancji). Niemniej bardzo trudno było mi uwierzyć w taką przewrotność losu, że będący tak wiekową osobą elf, poczuł nagle słabość do swojej mało rozgarniętej i ludzkiej podopiecznej. Rozumiałam co kierowało pozostałymi LI: szacunek dla siły, jaką zdobyła dzięki Cuthintalowi, jej życzliwość, odmienność od kultury Gha’ali, czy szczerość… ale naprawdę trudno mi było uwierzyć, czym właściwie zaimponowała Duliae na tyle, by stracił dla niej serce?

Zresztą początkowo ich relacje przypominają chodzenie po kruchym lodzie, a wszystkie urocze słówka jak „darling”, które Duliae rzuca też do innych kobiet w swojej posiadłości, wydają się nie mieć żadnego, dodatkowego znaczenia. Rozbawiło mnie też trochę, że w zasadzie parka bez trudu wkradła się do posiadłości jednego z największych rywali kupca, bo poprosiła o pomoc skrytobójcę pracującego dla żony generała i tam znalazła wskazówki, co robić dalej. Była więc to taka najmniejsza linia oporu i średnio pasowała do kreacji postaci, którą przedstawiono nam jako niebywale inteligentną i zawsze z ręką na pulsie. Poważnie, kupiec nie miał na swoich usługach własnych szpiegów, tylko musiał przeszukiwać pranie i szuflady generała z pomocą Alencii?

Podczas wspólnych zakupów bohaterowie bardziej zbliżają się do siebie i Duliae zaczyna być wobec MC „dotykalski”. Chętnie chodzi z nią pod ramię, odgarnia jej włosy, czy rzuca te swoje nudnawe komplemenciki raz za razem zapewniając przy okazji dziewczynę, że może mu zaufać, mimo iż ciągle przyłapuje go na jakiś niedopowiedzeniach.

MC udaje się jednak przekonać generała, by pozwolił jej zostać na elfickiej wyspie, bo nie będzie stanowiła zagrożenia, Duliae jej pomoże i będą wspólnie badać Cuthintala. Niestety, ich cały plan bierze w łeb dokładnie chwilę później, gdy jakiś podejrzany wybuch niszczy cały port i rani naszych bohaterów, a oni nie są pewni czy to moc Alencii wymknęła się spod kontroli, czy może wydarzyło się coś jeszcze innego? W odróżnieniu od innych panów Duliae nie jest jednak w tej scenie zbyt opiekuńczy i zatroskany o ukochaną, ale zaczyna snuć intrygi co dalej, dopiero po chwili orientując się, że może potrzebowałaby emocjonalnego wsparcia. (Wydaje się jej przecież, że zamordowała masę niewinnych osób).

W efekcie bohaterowie muszą uciekać z wyspy, bo inaczej generał pozbawiłby ich wszystkich życia. I tutaj właśnie pojawia się największy problem, jaki mam z tą ścieżką. Jeśli wybierzemy opcje, że Alencia zakochała się w kupcu – to uderzy on nagle do niej w konkury, ale nie miało to jakiegoś większego sensu przyczynowo skutkowego. Niby elf sam nie potrafi się przed sobą usprawiedliwić, dlaczego naglę zapragnął miłości ludzkiej kobiety (poza fascynacją jej pięknymi włosami), ale nie należy też do osób, które odmawiają sobie przyjemności, więc jeśli MC podziela jego uczucia, to chce zmienić formę ich relacji. Jak sam stwierdza, wcześniej interesował go tylko Cuthintal, ale teraz dostrzega w MC coś więcej. Cieszy się nawet, że sytuacja potoczyła się w taki sposób, bo na początku był rozczarowany, gdy usłyszał, że jakaś dziewucha zjadła jego cenny szpik i obawiał się kłopotów. Wolałby bowiem dostać sam proszek, a nie kogoś, kto posiadał wolną wolę, przez co mógł stawiać opór.

Znacznie ciekawsze jest jednak odrzucenie jego uczuć, zapytanie, czy pozwoliłby nam wrócić do domu lub stwierdzenie, że bohaterce jest w sumie obojętny, choć zrobi wszystko, czego Duliae chce, byle tylko przeżyć. W pierwszym przypadku elf bardzo wymijająco odpowiada, że nie ma nic przeciwko, aby Alencia udała się do domu, na Edric, ale byłoby to bardzo rozczarowujące, bo zmarnowałaby się tam wśród starców. (Ja zaś poważnie wątpiłam, czy faktycznie, ot tak po prostu, pozwoliłby jej się od siebie uwolnić). Jeśli jednak zdecydujemy się na ostatnią opcję – przymusowej kochanki – to elf wpadnie w szał. I chyba żaden z panów tak źle nie przyjął odrzucenia jego wyznania. Duliae stwierdzi, że nie potrzebuje bezrozumnego niewolnika i że Alencii musiało się coś mocno uroić, skoro wydaje się jej, że byłby aż tak zdesperowany, aby chcieć takiego układu.

Tak czy inaczej, po pokonaniu Cas-cas bohaterowie znowu wracają na wyspę elfów i tym razem nie możemy po prostu uciec, ale musimy wmieszać się w elficką politykę. Wychodzi na to, że Duliae od początku sterował swoimi sojusznikami i sprowadził Cuthintala, bo chciał pozbawić generała władzy i doprowadzić do jakieś rewolucji. Alencia może mu więc w tym pomóc, a po pokonaniu wszystkich przeszkód, przyjąć nawet ofertę awansu i statusu kogoś w rodzaju szlachty + dowódcy w jednym w dziwacznej, agresywnej elfickiej społeczności. Jedynym przegranym, poza generałem i jego żonką, jest więc w tym przypadku Ernol, który przez lata uważał Duliae za swojego przyjaciela, ale kompletnie przejechał się na obdarzaniu go jakimkolwiek zaufaniem. Panowie zrywają więc kontakty w gniewnej i burzliwej atmosferze.

Po tym wszystkim, jak zawsze mamy opcje wysłuchania Cuthintala i pomocy mu w zgładzeniu jego wroga lub wręcz przeciwnie – możemy udać się z bohaterką na banicję, aby istota już nikomu nie zagrażała. Jeśli chcemy zobaczyć happy ending, to naturalnie, należy odmówić. Wtedy dziewczyna wróci do posiadłości Duliae, a my dowiemy się, że dalej są kochankami, że wspólnie podróżują i że zauroczony elf obdarowuje ją morzem prezentów. Nie dostajemy jednak scenki z zaręczynami, bo blondyn jest chyba za stary na takie rzeczy i nie widzi tak naprawdę przyszłości w głębszej relacji z człowiekiem. (W końcu starzeją się w zupełnie inny sposób).

I to by było na tyle, a ja muszę powiedzieć, że to nie była zła ścieżka, jedynie bardzo średni romans. Jak wspominałam, nie kupiłam tego, że bohaterowie poczuli do siebie miętę, bo absolutnie nic na to w całej opowieści nie wskazywało. Jeszcze rozumiem, że bogaty, bystry elf mógł zaimponować wychowanej z dala od świata dziewczynie… ale co sam w zasadzie w niej widział? To już nawet plotki opowiadane przez elfy ze statku, że tak naprawdę Duliae zatruł Alencię Cuthintalem, bo chciał ją ukarać i uwięzić po tym, jak odrzuciła jego uczucia, chociaż wydumane w kosmos, miały w sobie więcej romantycznej dynamiki.

W każdym razie to nie tak, że będziecie bawić się źle. Mam jednak wrażenie, że nie do końca scenarzysta udźwignął kreację postaci, którą próbował stworzyć. Jak wspominałam za dużo z tych intryg dzieje się za kulisowo, pewne rozwiązania są niebywale niewiarygodne czy naiwne, a to prowadzi do uczucia lekkiego rozczarowania. Szkoda, bo pomysł był dobry. Realizacja trochę nam kulała, ale „Ebon Light” to dalej kawał ciekawej opowieści jak na zupełnie darmową, indie produkcję.

Ebon Light, Elf, Haraguro, Kupiec / Handlarz, Ossan (Dojrzały)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Cześć, jestem Hina! Prowadzę bloga od 2019 r. Jeśli podoba Ci się, co piszę, zostaw komentarz i wpadnij ponownie. Dziękuję za odwiedziny!

Moje ID

Chcesz pograć wspólnie albo pogadać? Znajdziesz mnie na:

Steam

Discord

Love&DeepSpace: 83000453341

KAWKĘ DAJ BLOGGEROWI...

Postaw kawę

Chociaż pisanie o grach sprawia mi dużo przyjemności, to jednak czasami koliduje z codziennymi obowiązkami.

Jeśli podoba Ci się, co tworzę i chcesz okazać mi wsparcie, baaardzo dziękuję za postawienie kawy. Porządna dawka ciepłego naparu rozgrzeje mi serducho i pomoże mi utrzymać bloga jak najdłużej.

Ta strona nie jest sponsorowana przez żadną firmę ani nie jest finansowana z żadnego innego źródła poza moimi własnymi środkami.

Spoiler alert!

Na blogu znajdują się dwa typy recenzji: gier (pozbawione spoilerów) i ścieżek/postaci (ze streszczeniami i spoilerami).

© 2025 Otome 4ever | Powered by Superbs Personal Blog theme