A human woman finds herself caught in the middle of elven secrets. She is torn from her home and taken to their stormy island, where she must contend with the bizarre poison in her body before it consumes her. Ebon Light is a dark fantasy visual novel, inspired by RPG style storytelling. There are optional romantic subplots, and many, many choices that influence the main character’s personality as well as how the story is told. (Opis wydawcy)
- Tytuł: Ebon Light
- Developer: Underbliss
- Wydawca: Underbliss
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski, rosyjski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 29 h
Bohaterowie
Główna postać:
Kobieca bohaterka. Jej imię, charakter i wygląd zależą w pełni od gracza. |
Ścieżki / Love interest:
Laceaga Darhal <<RECENZJA>> | |
Vadeyn Milirose <<RECENZJA>> | |
Haron Milirose <<RECENZJA>> | |
Ernol Milirose <<RECENZJA>> | |
Duliae Laushust <<RECENZJA>> |
Ocena wątków: (*♡∀♡) Ernol ⊳ Laceaga ⊳ Vadeyn ⊳ Duliae ⊳ Haron (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Gra jest darmowa i do pobrania TUTAJ
„Ebon Light” to gra w całości stworzona przez jedną osobę – co nie jest znowu zadaniem takim łatwym, zważywszy, że dostajemy w zasadzie 5 ścieżek i zabawę na około 30+ godzin i to zupełnie za darmo. Dlatego też – pomimo jakiś tam swoich drobnych zastrzeżeń – postanowiłam, że nie będę zbytnio czepiać się aspektów technicznych. Jasne, gra nie jest najprzyjemniejsza dla oka, bo widać, że twórczyni dopiero stawia pierwsze kroki w digital paintignu (główna postać jeszcze ujdzie, ale CG czy poboczni bohaterowie nie robią najlepszego wrażenia). Na pochwałę zasługuje jednak ogólny projekt uniwersum, które jest dość rozbudowane czy love interest, bo pomimo wielu wspólnych scenek i małej ilości zindywidualizowanego contentu panowie są bardzo wyraziście nakreśleni.
Ale w czym rzecz? Ano, w „Ebon Light” wcielamy się w ludzką bohaterkę o dowolnym imieniu – domyślnie jest to Alenca. I to właśnie w kreatorze postaci czeka nas już pierwsze, przyjemne zaskoczenie z rozwiązaniem rodem z RPG albo chociaż jakiegoś daiting sim. Możemy sobie dowolnie dostosować wygląd naszej heroiny z wielu opcji fryzur, koloru skóry czy włosów, co zawsze jest bardzo miłym dodatkiem. Możemy też określić jej charakter startowy, z jednego z trzech dostępnych, ale statystyki rozwijamy tak naprawdę przez całą grę, dokonując po prostu wyboru opcji dialogowych. Dla przykładu – agresywne, stanowcze rozwiązania wpłyną na naszą odwagę, kiedy żartobliwe i zadziorne – mogą podnieść nasz spryt.
Czy ma to jakieś znaczenie dla rozgrywki? Cóż, niektórzy panowie ewidentnie lepiej dogadują się w pewnymi typami postaci, ale „Ebon Light” skonstruowane jest w taki sposób, że bez względu na to, jaka wymarzy nam się MC, to nie zablokuje nam to dostępu do romansów, bo o tych decydujemy zupełnie samodzielnie. Możemy w zasadzie nawet unikać nawiązania jakiejkolwiek relacji, czy odrzucić miłosne wyznanie LI w końcówce gry, ale może to nas w konsekwencji doprowadzić do bad endingu.
Gra ma też jeden, dość trudny fragment, gdzie będziemy musieli zmierzyć się z potworem morskim (bez zbytniego spoilerowania) i jeśli jakimś cudem uda nam się stworzyć postać zupełnie nijaką, bez przewagi żadnej z cech, to może się okazać, że utkniecie i nie pokonacie tego fragmentu. Mi się taka sytuacja zdarzyła dokładnie raz – w trakcie ścieżki Harona. Musiałam więc wtedy cofnąć się spory kawałek gry i pozmieniać swoje odpowiedzi.
Ale to tyle jeśli chodzi o kwestie mechaniczne. Przejdźmy do fabuły. Nasza MC wiedzie sobie w prologu bardzo nudne i spokojne życie na wyspie zamieszkałej jedynie przez ludzi w sędziwym wieku – Edric. Pewnego dnia jeden z piratów oferuje jej jednak zakup specjalnego proszku, który wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności ląduje finalnie w brzuchu dziewczyny, bo został użyty jako przyprawa do dania. Niedługo potem na wyspę przybywają elfy, które stwierdzą, że MC zjadła ich cenny artefakt – szpik magicznej, prastarej istoty, która słynie z tego, że obdarowuje mocą, ale może też doprowadzić do szaleństwa. Alence nie zostaje nic innego, jak udać się z elfami do ich ojczyzny, nawet wbrew swojej woli, a potem – na przestrzeni kolejnych wydarzeń – odkryć prawdę o szpiku i wplątać się w zawiłości elfickiej polityki.
Na szczęście MC nie będzie wtedy sama! Do pomocy dostanie jednego z pięciu przystojnych, ale często dość okrutnych i niebezpiecznych elfów. Chłopaki z „Ebon Light” przypominały bowiem bardziej drowy niż tolkienowskich miłośników sztuki, wiedzy i piękna. Łatwo ich sprowokować, szanują jedynie siłę i nie omieszkają zabić nawet własnych krewnych, jeśli będzie to dla nich opłacalne. Nie znaczy to, że wszyscy są podstępnymi sadystami, ale i tak Alenca musiała się nieco namęczyć, aby zdobyć ich sympatię.
Pierwszym z nich jest Laceaga Darhal – zwiadowca spod ciemnej gwiazdy, który odpowiada też za uprowadzenie MC z jej domu i przytaszczenie, jak worek ziemniaków, do swojego pracodawcy. Dla tego zimnego, groźnego zwiadowcy liczą się tylko pieniądze i ostatnie, co go obchodzi to dobro MC. Następny z LI również należy do zwiadowców, ale jest całkowitym przeciwieństwem swojego oddziałowego partnera. Vadeyn Milirose to „czarna owca” wśród elfów, bo jest empatyczny, wyrozumiały i gardzi zwyczajami swoich rodaków. Jako jedyny będzie chciał pomóc MC z powodu wyrzutów sumienia i świadomości tego, jaka spotkała ją niesprawiedliwość. Następny to Haron, mężczyzna szkolący się na skrytobójcę, który łatwo ulega kobiecym wdziękom, a w Alencę zakochał się podobno od pierwszego wejrzenia. Chociaż mamy dziwne podejrzenie, że bardziej interesuje go po prostu moc, jaką dostaliśmy po zjedzeniu szpiku. Następny to jego brat – Ernol – który jest bardzo wpatrzony w swojego dziadka i zarazem jednego z liderów elfickiej społeczności, generała. Tak jak on, Ernol postanowił zostać wojskowym, ale poznanie Alencii wywróciło jego poukładany do tej pory świat do góry nogami. Wreszcie ostatni, to żyjący już kilka wieków, kupiec Duliae, który jest bardzo podejrzaną i niebezpieczną osobą. To on wysłał Laceagę na poszukiwanie szpiku – przez co MC stała się własnością blondwłosego elfa w zastępstwie artefaktu. Od początku wiadomo, że skrywa dziesiątki sekretów, a dziewczyna nie powinna mu ufać. …Co się jednak stanie, jeśli straci dla tego zdradzieckiego manipulanta serce?
Fabuła w „Ebon Light” nie jest podzielona na ścieżki, także spora jej część przebiega dość liniowo, co może być dla niektórych męczące nawet pomimo opcji szybkiego przewijania. O tym, z którym LI spędzimy czas decydują nasze wybory – w kluczowych miejscach możemy bowiem zrealizować plan konkretnej postaci albo poprosić, aby nam towarzyszyła w jakiejś scenie np. wspólnego wyjścia na zakupy. W końcówce gry będziemy zaś mieli możliwość rozpoczęcia z kimś romansu – co może nas doprowadzić do szczęśliwego endingu z partnerem u boku. Nie musicie się więc przejmować wyborami tak bardzo, bo mamy tu naprawdę sporą swobodę w kształtowaniu charakteru Alencii. W sumie niewiele gier umożliwia faktycznie stworzenie postaci takiej, jaka nam się marzy bez obawy, że odpowiedzi nie spodobają się LI.
Jeśli zaś chodzi o główny wątek, to jest on przyzwoity. Może wyjaśnienie zagadki szpiku nie sprawiło, że spadły mi z wrażenia kapcie, ale fabuła i tak potrafiła zaciekawić na tyle, że szybko chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej. Jedynie niektóre z rozwiązań uważam za dość naiwne czy nieporadne, ale w zdecydowanej większości bawiłam się dobrze. Spodobało mi się też, że kołem myszki mogę cofnąć się do wcześniejszych wyborów, sprawdzić inne opcje i porównać sobie najciekawsze odpowiedzi, bez ciągłego wczytywania. Takie rozwiązanie pewnie przypadnie do gustu osobom, które lubują się w sprawdzaniu każdego dostępnego dialogu.
Dodatkową frajdą dla niektórych mogą być wpisy encyklopedyczne, które – po odblokowaniu – pozwalają nam lepiej zapoznać się z growym uniwersum, jak również zbieranie ekwipunku – w tym sukienek i cieni do powiek, jeśli lubimy takie elementy. Mnie osobiście niewiele obchodziło, co moja MC ma na sobie, ale i tak ciekawie było zobaczyć reakcję LI na różne stroje. Niektóre nawet dość zabawne.
A zatem – przechodząc do podsumowania – „Ebon Light” to kawał przyjemnej indie gry, która może dostarczyć zabawy na długie godziny. Jeśli nie lubicie przechodzić ciągle tego samego, to warto chociaż przetestować jedną ścieżkę. Zwłaszcza że odkryjemy wtedy wszystkie zagadki fabularne, a nic, poza zainwestowanym czasem, nie będzie to nas kosztowało. Ze swojej strony polecam i gdyby nie oprawa wizualna czy brak głosów postaci, to gra spokojnie biłaby na głowę niektóre z dostępnych, komercyjnych produkcji.