Gakuen Club is a school life love story that begins when you discover a secret at your academy, setting off a chain of events that you never imagined. Enjoy the different distinct and unique characters along with their own stories and wonderful voices. (źródło: Steam)
- Tytuł: Gakuen Club ~Houkago no Himitsu~ ( 学園CLUB~放課後のヒミツ~ )
- Developer: OperaHouse
- Wydawca: D3 Publisher & Dogenzaka Lab
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 10 h
Bohaterowie
Główna bohaterka:
Koizumi Akane Nowa uczennica przeniesiona do Akademii Kirika po awansie jej ojca w pracy. |
Dostępne ścieżki / Love interest:
Minakawa Asahi Syn dyrektora i jeden z najbardziej pomocnych uczniów w Akademii. <<RECENZJA>> | |
Kamiki Renji Flirciarski trzecioklasista, który lubi prowokować Akane. <<RECENZJA>> | |
Takizawa Saku Cichy drugoklasista, który zawsze ukrywa się w bibliotece. <<RECENZJA>> | |
Kagurazaka Wataru Uroczy i popularny uczneń z niższej klasy. <<RECENZJA>> | |
Sakai Touma Cichy drugoklasista, który zawsze spędza czas z Asahim. <<RECENZJA>> | |
Yamaoka Yuuya Godny zaufania, ale cichy uczeń wyższej klasy. <<RECENZJA>> |
Ocena wątków: (*♡∀♡) Sakai Touma ⊳ Takizawa Saku ⊳ Kamiki Renji ⊳ Minakawa Asahi ⊳ Kagurazaka Wataru ⊳ Yamaoka Yuuya (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Uwaga: Wersja, którą recenzowałam była przeznaczona na PC (i kupiona na Steamie). Edycja przygotowana na Vitę ma więcej CG, dodatkowe scenariusze i epilogi, więc jeśli zależy Wam na extra contencie, to lepiej brać tą drugą – możliwe, że wpłynie to pozytywniej na Wasz odbiór gry.
„Gakuen Club” to jedna z tych lepszych jakościowo produkcji od OperaHouse i Dogenzaka Lab, bo mamy tutaj pełne udźwiękowienie (do współpracy zaproszono znanych seiyuu, jak chociażby Kosuke Toriumiego – znanego z roli Saitou z „Hakuoki” czy Kensho Ono – użyczającego głosu m.in. Nara Shikadaiowi z anime „Naruto”) i oprawę graficzną autorstwa Melo (odpowiedzialną m.in. również za „Taishou x Alice” – choć mnie osobiście jej praca nie przypadła do gustu). Kiedy więc zobaczyłam wersję Steamową, stwierdziłam, że to dość kusząca oferta, aby dać jej szansę. Nawet jeśli pozbawiona jest części contentu i z założenia porty gier mobilnych mają swoje niedociągnięcia.
Można więc powiedzieć, że nie spodziewałam się po tym tytule wiele. W końcu to nie moja pierwsza przygoda z tym studiem i wiem, że miało swoje wzloty i upadki. Niemniej i tak niefajnie było się rozczarować, bo „Gakuen Club” to zdecydowanie słabsza pozycja w ich portfolio. Co zawiniło? Ano, nie będzie żadną niespodzianką, jeśli powiem, że scenariusz. Na sześć dostępnych ścieżek jedynie dwie mogę ze spokojnym sumieniem polecić – Sakai Toumy i Takizawy Saku, a dwie inne mają zabawne bad endingi – Minakawy Asahiego i Kamiki Renjiego – choć wątpię, by o taki efekt chodziło twórcom.
W skrócie: „Gakuen Club” opowiada historię 17-letniej Koizumi Akane (= domyślne imię, do zmiany). Dziewczyna jest 100% transparentną protagonistą gier otome: jest dobroduszna, nie ma hobby, osobowości, koleżanek, a jej istnienie w fabule ogranicza się do pocieszenia i wzdychania do swojego love boya. Naturalnie, Akane jest przy tym tak wspaniałą osobą, że ociera się o świętość. Zawsze jest pełna zrozumienia i wybaczenia, a nawet jak zdarzy jej się rozgniewać, to zaraz przeprasza.
Dla odmiany chłopaków dostaliśmy tym razem dość wybuchowych, bo większość z nich ma przynajmniej jedną scenę, gdzie wprost wydziera się na bohaterkę lub ostentacyjnie okazuje zazdrość, chociaż ich uczucia do MC rozwinęły się w jakieś 5 sekund. W skład grupy wchodzą: 1) Minakawa Asahi – idealny dziedzic i syn dyrektora szkoły, reprezentujący archetyp „genki”, który musi pokazywać na każdym kroku, że godnie reprezentuje bogatą rodzinę, 2) Yamaoka Yuuya – tajemniczy, zawistny i łatwo wpadający w gniew typ, który jednocześnie ciężko pracuje, aby zostać zauważonym, 3) Takizawa Saku – cichy chłopak, marzący o karierze pisarskiej, który skrywa jednak pewien bardzo mroczny i smutny sekret, 4) Kagurazaka Wataru – najmłodszy, shotowaty chłopak, wykorzystujący swoją słodką urodę do postawienia na swoim, ze skomplikowaną sytuacją rodzinną, 5) Kamiki Renji – cierpiący na kompleks siostry, niestabilny emocjonalnie, ale utalentowany pianista lubiący uwodzić panie oraz 6) Sakai Touma – traktowany przez swoją matkę jak maszynka do zarabiania pieniędzy były model i kuudere w jednym.
Wraz z nimi bohaterka będzie pracować w tytułowym, sekretnym klubie, o którego istnieniu dowiedziała się przez przypadek. Akane trafia bowiem do prestiżowej szkoły Kirika Academy, po tym, jak jej ojciec otrzymał awans i podniósł się jej status społeczny. Wciąż jednak pochodzi z klasy średniej, więc nauka w towarzystwie dzieci polityków, celebrytów i dziedziców ogromnych firm nie przychodzi jej łatwo. Tymczasem klub to miejsce, w którym nasi love boye pracują po lekcjach w ramach specjalnego zakładu z dyrektorem. Ktokolwiek z nich otrzyma pierwsze miejsce – w wyniku głosowania gości – tego życzenie, bez względu na to, jakby miało być trudne, zostanie spełnione. A że przy okazji klub odwiedza istna śmietanka towarzyska, to jest to również sposób na podłapanie korzystnych w przyszłości koneksji. Dlatego dzieciaki chodzą w kelnerskim wdzianku, serwują jedzenie i napoje oraz zabawiają gości rozmową. Wszystko po to, aby wkraść się w ich łaski i… no, właśnie. „Gakuen Club” skrywa bowiem jeszcze jedno, znacznie paskudniejsze oblicze, ale o tym dowiecie się dopiero z gry, bo nie będę Wam psuć zabawy.
Niemniej, jak już wspominałam, fabuła nie jest mocną stroną tej gry. Każda ścieżka wygląda identycznie i składa się z 15 rozdziałów, happy oraz sad/neutral (zależy jak na to patrzeć) endingu. Z czego schemat za każdym razem wygląda identycznie: Akane dowiaduje się o klubie, zaczyna tam pracować z LI, idą razem na zakupy po składniki, w szkole odbywa się festiwal, LI jest zazdrosny, MC poznaje problem ukochanego, LI jest wkurzony – wybucha kłótnia, po której się błyskawicznie godzą, LI wygrywa konkurs i jest konfrontacja z dyrektorem. Za każdym razem. A czasami mamy recykling dokładnie tych samych dialogów, bo scenarzyści stosują ekologiczne podejście. Np. scena, gdzie bohaterowie naśmiewają się z niskiego wzrostu Wataru pojawia się w 2 ścieżkach, a to nie jedyny taki przypadek.
Sprawy nie ratuje fakt, że panowie są przy tym strasznie egocentryczni i zachowują się często jak obrażone na cały świat księżniczki, które wyładowują swój gniew na Akane. Tymczasem ona znosi te napady szału z anielską cierpliwością. Stąd niejeden z recenzentów zastanawiał się, czy ona nie ma żadnego poszanowania własnego? Ja jednak pójdę o krok dalej i stwierdzę po prostu, że do godności potrzeba osobowości. Tymczasem Akane jakiegokolwiek charakteru brak. A skoro tak, to trudno, by na cokolwiek jakoś reagowała. Jest to bowiem konstrukcja czysto papierowa. (Pewnie też z surowców odnawialnych, bo ten typ protagonistki często u nich widuje).
No to, co może się w „Gakuen Club” spodobać? – mógłby ktoś zapytać. Cóż, powiedziałabym, że dość „życiowe” problemy, bo chociaż chłopcy pochodzą z nadzianych i sławnych domów, to mają troski na poziomie wszystkich, innych uczniów. I przeważnie nie są to nie wiadomo jak z kosmosu sekrety, ale zwykłe dylematy nastolatków. Jedynie czasami, w klubie, zdarzało się, że – ku mojemu zdziwieniu – dorośli goście prosili chłopców o rady w sprawach biznesowych lub sercowych. Dlatego nie mam pojęcie, kto chciał powierzyć przyszłość swojego małżeństwa czy firmy uczniowi, ale nie mnie to oceniać. Była to po prostu taka rozpaczliwa próba twórców pokazania nam, że LI są nie tylko przystojni, podziwiani przez wszystkie dziewczyny w szkole, ale i jeszcze zaradni.
Czy jednak ostatecznie poleciłabym Wam tę grę? Obawiam się, że nie. No, może jedynie dla dwóch ścieżek lub jeśli chcecie się pośmiać przy smutnych zakończeniach. Może nie jestem targetem gier o życiu szkolnym, bo mam ten etap w życiu dawno za sobą, ale i tak wskazałabym z łatwością całą masę ciekawszych tytułów z tego gatunku. „Gakuen Club” nie ratuje również prosta jak budowa cepa mechanika. Mamy tu przeważnie po 3-5 wyborów na ścieżkę z opcjami A i B. Na dodatek zaczynających się dość późno, bo w dalszych rozdziałach, więc może lepiej byłoby je po prostu wyrzucić i dać nam jedno zakończenie, ale porządne?
Gra miała potencjał, by stać się czymś lepszym, tyle że z niego nie skorzystano. Być może moja opinia zmieniłaby się, gdybym grała w ten tytuł na PS Vita. Tamta wersja ma dodatkowe epilogi (co mogłoby podratować zakończenia ścieżek, bo w edycji Steamowej opowieści czasami urywają się bezsensu) i więcej CG – co zawsze cieszy każdego fana gier otome. Wzbogacono ją również o opening theme. Tymczasem w tak okrojonym wydaniu i z niedopracowaną fabułą, powstał tytuł, który sprawdzi się jedynie jako filler. Przejście każdej ze ścieżek zajmowało mi około 2+ godzin. Jest więc to czas w sam raz na ogranie czegoś w trakcie przerwy czy w podróży. W przeciwnym razie, zdesperowanym, że muszą zobaczyć „Gakuen Club”, choćby się świat miał skończyć, polecam czekać na wyprzedaże.