Enigma is an atmospheric, full-length visual novel where you discover the secrets of Enigma, a worldwide epidemic, and a forest on a lonely island that bears its name. (opis z platform Steam)
- Tytuł: Enigma:
- Developer: Uzumeya
- Wydawca: Fruitbat Factory
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 13 h
Recenzja
Uwaga: gra porusza tematy takie jak samobójstwo, samookaleczenie, gwałt i zabójstwo, dlatego może mieć szkodliwy wpływ na odbiorców!
„Enigma:” to gra, którą otrzymałam w darmowym bundlu w ramach akcji „zostań w domu”, co było bardzo ładnym gestem ze strony twórców. Powiem jednak szczerze, że nie bardzo spieszyło mi się z jej odpaleniem. Głównie dlatego, że w tym czasie miały premierę inne, duże tytuły, które wydawały się wręcz stworzone z myślą o przesiedzeniu z nimi pandemii: jak relaksujące „Animal Crossing”, czy wydająca się nie mieć końca „Persona 5 Royal”. Na dodatek wiedziałam, że ten tytuł nie ma nagrań lektorskich – co dla mnie osobiście zawsze jest sporą przeszkodą. Niemniej – jak powiadają – darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, dlatego postanowiłam wreszcie odpakować prezent.
Co okazało się decyzją bardzo trafioną, bo o ile fabuła „Enigmy” to takie solidne „4”, z mniejszymi lub większymi potknięciami, o tyle MC – mężczyzna o imieniu Chester, z wojskową, smutną przeszłością, był jednym z najsympatyczniejszych bohaterów, jakich od dawna miałam okazje poznać. Przede wszystkim dlatego, że pomimo swojej bardzo trudnej sytuacji i – jak sam przyznawał – natury tchórza, to odznaczał się niesamowitym optymizmem, taktem oraz życzliwością. A nie było mu łatwo, bo już w prologu dowiadujemy się, że Chester jest w zasadzie śmiertelnie chory i w najlepszym wypadku został mu jakiś miesiąc życia. To dlatego postanowił się udać się wyprawę w morze, która skończyła się rozbiciem na tajemniczej wyspie. Miejscu, gdzie apatyczni mieszkańcy z pewnym strachem, ale i czcią wypowiadają się o „pożerającym ludzi, białym lesie”, który dziwnym trafem nosi tę samą nazwę, co wyniszczająca Chestera od środka choroba. A jakby tego było mało, to samej wyspy nie umieszczono na żadnej, znanej ex-żołnierzowi mapie, bo otacza ją dziwna, magiczna bariera, którą zupełnym przypadkiem udało mu się pokonać. Oczywiście, pod warunkiem, że wierzymy w zbiegi okoliczności…
Z kwestii technicznych „Enigma:” to typowa visual novel, podzielona na trzy ścieżki, które mogą prowadzić do jednego z – uwaga, uwaga! – aż 19 zakończeń. To nie żart. Szykujcie się, że ich odblokowanie i zobaczenie wszystkich zajmie Wam nieco czasu.
Pierwsza z nich zostaje graczowi narzucona automatycznie i zatytułowana jest jako historia Lauro, ale wydaje mi się, że właściwiej byłoby jednak wspomnieć o obojgu rodzeństwa, jako że niektóre z endingów kręcą się w zasadzie tylko wokół dziewczyny, a inne są dla dzieciaków wspólne. W sumie to dostajemy tutaj aż 7 różnych zakończeń, z których dwa określiłabym jako absolutnie creepne, a pozostałe jako słodko-gorzkie. Ale nie uprzedzajmy faktów!
Po wypadku na morzu to właśnie pod opieką rodzeństwa, ląduje nasz sympatyczny bohater – zawdzięczając im niejako ocalenie, po tym, jak zabrali go z plaży do domu. I o Ile Lauro nie przepada za Chesterem na początku (= „kolejny, niepotrzebny mężczyzna w domu”), o tyle Collete wydaje się z miejsca swoim przystojnym gościem oczarowana (= „wreszcie jakiś mężczyzna w domu, poza młodszym bratem”).
W skrócie jednak to bardziej opowieść o poszukiwaniu niezależności i męskiej przyjaźni. Chester szybko staje się dla młodego Lauro figurą starszego brata, od którego dzieciak uczy się wielu przydatnych rzeczy o świecie zewnętrznych i przez którego rodzi się w nim wreszcie pragnienie opuszczenia wyspy. Oczywiście, Lauro dość szybko poznaje prawdę o stanie Chestera. Stara się jednak wmawiać sobie, że dużo odpoczynku i zdrowe powietrze na pewno wpłyną pozytywnie na kondycje starszego mężczyzny. W końcu nie jest przyjemnie myśleć o śmierci kogoś, kogo zacząłeś postrzegać jako członka rodziny. Zwłaszcza że w przeszłości rodzeństwa kryje się dość tragiczne wydarzenie. Ich matka, również pochodząca spoza wyspy, popełniła samobójstwo na oczach dzieci, zrzucając się z klifu, a ojciec zabił się podczas próby jej powstrzymania.
O ile jednak Lauro wyraźnie poradził sobie z przeszłością i postanowił uczynić kroki naprzód – w tym rozwijać swoje marzenia o podróżowaniu. O tyle dla Collete „posiadanie rodziny” i strach przed osamotnieniem przybrały formę obsesji. Do tego stopnia, że nie pozwalała Lauro się rozwijać. Czy wręcz oddalać od domu. A choć zwykle podobne wątki mnie drażnią – wiecie, zła kobieta staje na drodze wspaniałej, męskiej wolności, to tutaj ten motyw został wpleciony w fabułę zgrabnie i co najważniejsze: ma sens. Nawet te bardziej mroczne zakończenia, które jednak nie wszystkim fanom przypadł do gustu. Należy jednak pamiętać, że do ich pełnego zrozumienia wymagane jest ukończenie całej gry.
Druga ścieżka, dostępna dopiero po odblokowaniu endingu 01 u Lauro – to opowieść Ignisa. Tym razem Chester będzie miał okazje pomóc lalkarzowi odzyskać… cóż, w zasadzie „samego siebie”. Pod warunkiem, oczywiście, że odpowiednio poprowadzimy fabułę. Jest to zarazem interesująca opowieść o porzuconym idealizmie oraz ludzkim pragnieniu, by na świecie istnieli bohaterowie, którzy rozwiążą nasze problemy. Wiecie, aby nadzieja nie umarła. Nawet w obliczu najgorszego. I to właśnie zmagania Chestera z jego chorobą, a także nieustannie wyrozumiała postawa, staną się dla Ignisa wreszcie impulsem, aby zaczął szukać odpowiedzi, co motywowało go wcześniej? Nim stał się zgorzkniałym, cynicznym lalkarzem na usługach niestarzejącej się zielarki w ciele dziecka i mrocznego drzewa? (Kolejna z tajemnic do rozpracowania – szczególnie że w jednym z endingów w ścieżce Ignisa, to właśnie z tajemniczą „narzeczoną Enigmy”, Chester będzie miał okazje zawiązać bliższą znajomość).
Wreszcie, ostatnia z dróg, jest zarazem kanoniczna, bo właśnie tutaj znajdziemy „true ending”, który tradycyjnie dla gier visual novel, jest dostępny dopiero po ukończeniu wcześniejszych wątków. Tym razem Chester skupi swoją uwagę i pozostały mu czas na Envirio, tajemniczej lalce nr 29, która przewijała się w tle wszystkich, pozostałych ścieżek. (Przeważnie jako antagonista). Wiemy, że Envirio jest czymś w rodzaju awatara straszliwego drzewa – wykonanego z jego drewna i obdarzonego świadomością. To właśnie dla niego zbiera „kolory”, co ma związek z chorobą i białymi roślinami. Mieszkańcy zaś słusznie ostrzegają, że ktokolwiek zbliża się do lalek, sprowadza na siebie nieszczęście. W tym jednak wypadku Chester nie daje się zniechęcić przesądami, ale postanawia Envirio lepiej poznać, a nawet, w tym tajemniczym konstrukcie, obudzić poczucie niezależności. Lalka może bowiem dalej pozostać lojalnym sługą Enigmy albo wręcz przeciwnie, zacząć się wreszcie postrzegać jako indywidualny byt. Jest więc to, w wielkim uproszczeniu, opowieść o poszukiwaniu człowieczeństwa. Zakończona finałem przy którym – przyznaję z pewnym zażenowaniem – ale pociekła mi łza. Niemniej trudno było po takim czasie nie zapałać do bohaterów sympatią. Szczególnie do Chestera, który był tak ludzi i pogodzony ze swoją sytuacją, że aż miejscami chciało się walczyć za niego.
Naturalnie, opisane powyżej ścieżki, to zaledwie kilka z najważniejszych wątków, z którymi zetkniemy się w tej nieco mrocznej visual novel. Samych zagadek jest dużo więcej, a na niektóre z nich, niestety, nie dostaniemy odpowiedzi. Czego w sumie żałowałam, bo to była gra z naprawdę dużym potencjałem, aby stać się czymś jeszcze lepszym. Co nie znaczy, że to otrzymaliśmy do tej pory, było złe. Zabrakło jedynie ostatnich szlifów. I tak, od strony wizualnej, „Enigma:” prezentowała się bardzo przyzwoicie. Do odblokowania przygotowano sporo CG (i tych ładniejszych, i strasznych), przez co poważnie nie miałam się czego przyczepić. Poza oprawą muzyczno-dźwiękową, bo ta akurat była bardzo symboliczna i absolutnie nie zapadała w pamięć.
Dlatego, bez dłuższego przeciągania, „Enigma:” to visualka, którą mogę Wam zdecydowanie polecić. Nawet gdybym za nią zapłaciła, nie żałowałabym tych paru gorszy, bo historia miło przypominała mi klimatem takie komiksowe hity, jak doskonały „Mushishi”. Może nie był to 100% horror, ale opowieść o boskim drzewie potrafiła przypomnieć o bezwzględnej stronie pięknej natury – którą człowiek często w swojej naiwności uważa za całkowicie spacyfikowaną. Co zwłaszcza teraz, w czasach szalejącej pandemii, może dać graczom tematów do dodatkowej refleksji. No i chyba w każdym z nas, a przynajmniej za dzieciaka, było coś takiego, że chcieliśmy wierzyć w istnienie bohaterów… a może nawet sami jednym z nich zostać… „Enigma:” zaś dość brutalnie daje nam lekcje z prawdziwego bohaterstwa, zaś ilość smutnych przemyśleń, z jakimi zostawia nas ten tytuł, stanowi najmocniejszą stronę całej gry.