Skip to content

Otome 4ever

Blog o grach otome i visual novel.

Menu
  • Aktualizacje
  • Plany wydawnicze
    • Plany wydawnicze 2025
    • Plany wydawnicze 2026
  • Recenzje
    • Otome / Visual Novel
    • Gatcha / Mobile
  • Inne
    • Poradniki
    • Top 5
    • Różne
    • Linki
  • FAQ
    • FAQ
    • Polityka prywatności
  • Kontakt
Menu

Tifalet (Battlefield Waltz)

Posted on 06/12/202521/11/2025 by Hina

Uwaga: w ścieżce pojawiają się różne triggerujące teści, w tym różne formy przemocy, w tym motyw samobójstwa.

Kolejna ścieżka, do której pasowałby jakiś mem. Przechodząc ją, cały czas się zastanawiałam, czy zamiast tego smętnego maga, nie mogłabym wyrwać antagonisty? No ale scenarzyści mieli inny pomysł na fabułę. Niestety. A skoro tak, to przyjrzyjmy się historii, która z założenia miała wstrząsnąć nami do łez, lecz finalnie znalazła się na samym dnie rankingu wielu graczy. W tym moim. Zwłaszcza jeśli chcecie się dowiedzieć, czemu tak się stało.

Tifalet to potężny, nieludzko przystojny i bystry mag. Ma on swój biznes w centrum miasta i świadczy szeroko pojęte usługi uzdrowicielskie. Jest też obiektem westchnień połowy żeńskiej populacji, ale dziwnym trafem ktokolwiek się nim romantycznie zainteresuje, to szybko spotyka go jakaś przykrość, co przez niektórych nazywane jest nawet „klątwą”. Dodatkowo sam Tifalet bynajmniej nie cieszy się z takiej uwagi i nie lubi zainteresowania. Powiedziałabym, że jego krąg znajomych ogranicza się do szpiega Xiaoleia, który ma przecież własne, zawodowe powody, aby trzymać się blisko maga, i …to wszystko. Zero przyjaciół, rodziny czy kochanek.

Nasza MC – czyli Lan – napotyka Tifaleta po raz pierwszy, gdy ma on dość niemiłą konfrontację ze swoimi fankami. Później te spotkania są kontynuowane, bo pomimo tego jakie to niebezpieczne (szlajanie się samotnie nocą po mieście w jej sytuacji), instruktorzy nie widzą nic złego w tym, by to właśnie Lan dostarczała zamówienia na magiczne kwiaty hodowane w Akademii, a Tifalet jest jednym z ich odbiorców. Chociaż nie lubił lunarii (bo tak się nazywa ta roślina), to z jakiegoś powodu jej potrzebował. A to doprowadzało do tego, że Lan odwiedzała go od czasu do czasu i ucinali sobie krótkie pogawędki.

Lan miała także wobec Tifaleta pewien dług wdzięczności. Jakiś czas wcześniej, gdy podróżowała przyjaciółmi w ramach czegoś, co chyba trzeba by nazwać wycieczką szkolną, to natknęła się na deimosa. Czyli rodzaj ducha… albo negatywnej energii…? W każdym razie coś, co zostaje po zmarłym i może wpływać na żyjących, skłaniając ich do ulegania swoich amoralnym pragnieniom. A wspominam o tym, bo to właśnie Tifalet pomógł dzieciakom i pozbył się deimosa przy pomocy swojej magii. Mnie jednak dziwiło, co on w ogóle tam wówczas robił, ale ta gra lubi motyw z przypadkową teleportacją postaci na miejsce akcji w momencie, gdy są potrzebne.

Lan dowiaduje się także, że chociaż Tifalet sprawia wrażenie idealnego na każdym polu i mógłby być przez to zadufany w sobie, to tak naprawdę ma dobre serce. Kiedy jej przyjaciel, Mark, czyli sierota wojenna, którą wraz z Abelem sprowadzili do miasta, zranił się w kolano, to mag osobiście go wyleczył i nie życzył sobie za to żadnego wynagrodzenia, chociaż takie usługi kosztowały krocie. Dziewczyna była mu więc wówczas wdzięczna, a także uważała jego zdolności za coś niesamowitego. Nie tylko wyglądały pięknie, ale jej zdaniem, były znacznie przydatniejsze od zwykłego machania mieczem.

I tak sobie ta ich relacja trwa, aż pewnego dnia, Tifalet podsłuchuje rozmowę Yuriany, Lan i Yuana (chłopaka tej pierwszej, który był historykiem), jak planują oni ukradkiem udać się do grobowca pod Akademią. Po co? Bo dochodziły stamtąd dziwne odgłosy, a Yuana, jako badacza, najzwyczajniej fascynowało to miejsce i chciał je za wszelką cenę zobaczyć. Dziewczyny się godzą, bo trudno im odmówić komuś, kto jest tak zdeterminowany, a Tifalet pyta, czy może do nich dołączyć. Dlaczego? Bo gdyby były tam demosy, to jego obowiązkiem było pozbycie się ich dla dobra królestwa. Wątpię, aby on miał to wpisane w kontrakt, ale dowiemy się więcej o jego motywacji więcej za chwile. Póki co potrzebował uczniakom sprzedać cokolwiek, aby mu nie odmówili.

Jak postanowili, tak czynią. Paczka zakrada się do grobowców, a te faktycznie wydają się niegroźne i nudne. W pewnym momencie jednak obecność Tifaleta powoduje, że aktywuje się jakaś bariera, a to ściąga na dzieciarnie uwagę Mephisto. Chociaż pozornie udawał sympatycznego – to jednak dał do zrozumienia całej grupie, że ma się stamtąd w trymiga ewakuować i nie przyłazić więcej. W grobowcu faktycznie były podobno zapieczętowane dusze poległych w boju ludzi, którzy wciąż mieli żal i wiele nieprzepracowanych uczuć. Dlatego to miejsce wymagało pilnowania, bo gdyby te wszystkie deimosy się uwolniły, to miastu groziło niebezpieczeństwo.

Skarcona grupka ucieka potem z podkulonym ogonem, a Tifalet jest mocno podirytowany. Wyraźnie nie polubił się z Mephisto, ale sam nie potrafił podać powodu aż tak mocnej, podskórnej niechęci. Zresztą niektóre z uczuć i zachować maga w ogóle były niezrozumiałe, jak np. to że często wspominał o tym, jak chciałby już umrzeć. Co działało jak płachta na byka na Lan, ilekroć takie pojękiwania słyszała. Czemu? Bo z jej perspektywy, co wytknęła raz Tifaletowi, wiele osób, które pragnęło żyć, odeszło przedwcześnie (w tym jej ojciec) i dlatego nie powinien podchodzić do tej kwestii tak beztrosko.

Szybko jednak scenarzyści przypomnieli sobie, że nie wykorzystali jeszcze jednego, znienawidzonego przeze mnie motywu, czyli „jesteś inna niż wszystkie”, polanego moim absolutnym numerem jednej na liście najdurniejszych chwytów fabularnych, czyli „amnezją”. Tifalet zdradza MC, że bardzo ją lubi i nie przeszkadza mu wcale jej towarzystwo, dlatego podzieli się z nią pewnym sekretem. Otóż nie pamiętał niczego sprzed swojego pojawienia się w mieście. Zupełnie jakby jego przeszłość wcześniej nie istniała, albo wyparł się jej, bo się jej bał. Lan obiecuje jednak, że pomoże mu odzyskać wspomnienia, bo jest poruszona jego stanem. Wcześniej sądziła, że to biadolenie maga wynikało ze zwykłej melancholii, ale teraz zaczęła podejrzewać, że stało za nim coś więcej.

Wspomniałam jednak, że w tej ścieżce bardziej interesował mnie antagonista i czas napisać coś na jego temat. Tak, tak, głównym złym będzie tutaj Mephisto, bo przecież jego imię do czegoś zobowiązuje, a poza tym, tak, jest demonem. Lan dowiaduje się o tym od… instruktorki Miah. A w jaki sposób? Otóż ta baba zauważa, że Lan i Mephisto często rozmawiają i jest on dla dziewczyny podejrzanie miły. Uważa więc, że może jak wtajemniczy ją w swój problem, to uczennica coś dla niej u demona ugra. Dlatego zdradza Lan prawdę na temat jego natury i mówi, że chciała oferować Mephisto swoją duszę w zamian za spełnienie życzenia, ale ten gnojek wciąż jej odmawia. No i Lan ma to jakoś załatwić. Jedyne jednak co uzyskuje, to potwierdzenie wszystkich plotek, które na temat demona słyszała, a także dowiaduje się, że ma on jakiś tajemniczy pakt z królową i to dlatego przebywa na terenie Akademii. Lan to jednak zbytnio nie martwi, bo lubiła i ufała władczyni.

W każdym razie gdy Tifalet dowiaduje się, że Lan gadała z Mephisto, to jest na nią zły. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego, ale ostrzega ją, że nie ma gorszego rodzaju istot, które są z gruntu złe, podstępne i powinna unikać typa za wszelką cenę. Widać też wyraźnie, że Tifalet na tym etapie zaczyna też czuć do naszej MC miętę, a wiele graczy miało problem z tym, jak szybko i w zasadzie bezpodstawnie się to stało. Kryła się za tym pewna tajemnica, którą odkryjemy dopiero w scenie finałowej. Przyznaje jednak, że to słaba konstrukcja fabularna, bo faktycznie sprawiła, że ich romans jawił się jako mało wiarygodny, aż do prawie samej końcóweczki gry, gdy dano nam logiczny powód. Co zaś się tyczy Lan, to ona jakiejś specjalnej motywacji nie potrzebowała. Jak mówiłam, Tifalet był przystojny, silny i pokazywał jej piękne sztuczki magiczne. Miała więc na niego najzwyczajniejszego crusha, chociaż martwiło ją poczucie, że czasami wydaje się jej nierealny. Również wiele osób z silniejszym, magicznym zmysłem, jak Asaka czy Colette odbierało go w ten sposób. Jakby był jakimś cieniem albo duchem.

No to co się dzieje dalej? Najpierw potrzebowaliśmy jakiegoś scementowania relacji, a dzieje się tak po części dlatego, że Tifalet jest wdzięczny MC za próby wyleczenia go z amnezji, a po części z zazdrości. Kiedy dziewczyna wraca po wygranej bitwie i świętuje zwycięstwo ze znajomymi w karczmie Ghido, to obserwujący to wszystko z boku mag jest średnio zadowolony, chociaż przez introwertyzm nie przyłączył się do zabawy. Dopiero później, gdy dzieciaki miały już wychodzić, to zaprosił Lan do swojego sklepu, a tam zasadniczo trochę wymusił na niej wyznanie miłosne. Zaczął ją obdarowywać słodkimi słówkami i całować, aż dziewczyna mu przytaknęła. Zrozumiała również wówczas, że jej crush nie był jednostronny i faktycznie – jakimś cudem – zdobyła serce boskiego maga, chociaż do tej pory odrzucał on zalety każdej baby.

Po drodze przewija się jeszcze kilka randek, mag pokazuje Lan spadające gwiazdy, jak warzy eliksiry, czy tworzy dla niej pierścionek… nie będę jednak się na tym koncentrowała, bo czas przejść do głównego problemu, który pewnie dałoby się już rozwiązać w rozdziale pierwszym, gdyby wszyscy tylko usiedli i porozmawiali, ale nie chcieli. Dlatego królowa (która, jak się okazało, znała Tifaleta, ale udawała, że nie), Mephisto, Miah, sam Tifalet i inni będą zwodzić te biedne dziecko odpowiedziami typu „wiem, ale ci nie powiem”, aż w przypływie desperacji stanie się ona naprawdę przerażona.

Dlaczego? Bo Tifalet wydawał się znikać – czyli tak jak MC podejrzewała, jakby nie pochodził z tego samego świata. Co więcej, drzewo lunarii także usychało, a chociaż każdego to jakoś tam martwiło, to wyglądało na to, że nikt nie chciał nic konkretnego zrobić z tym problemem. Do kluczowej konfrontacji dochodzi więc dopiero w katakumbach, gdzie Lan spotyka się z Mephisto po tym, jak nie może odnaleźć ukochanego i obawia się, że przepadł on już na zawsze. Aby jednak nie było za wesoło, to przekrada się też tam Miah, która mówi, że albo demon spełni jej życzenia, albo poderżnie dziewczynie gardło – a tym pragnieniem było wskrzeszenie jej zmarłego brata. W czym, jak łatwo odgadnąć, Mephisto ma wylane na taki szantaż i prosi, by w takim razie kontynuowała, a to zbija nieco instruktorkę z tropu. Swoją drogą, co oni tam mieli za kadrę? Połowa z nich stanowiła większe zagrożenie dla MC niż imperium Romua…

Tymczasem krew Lan, z rany na szyi, która spłynęła na posadzkę, sprawiła, że ujawnił się także Tifalet, który z jakiegoś powody stał w kręgu, był zakłuty magicznymi łańcuchami i wyglądał na szalenie smutnego i zaniedbanego. Zbliżamy się więc do wielkiej prawdy. Okazuje się, że mag przebywał w grobowcu już od… 100 lat. Tak, moi drodzy. Warto jednak wspomnieć, że magowie w tym świecie byli jednak czymś w rodzaju nadludzi i dużo wolniej się starzeli, więc nie był to dla niego problem. A dlaczego? Bo poświęcił się, aby w ten sposób strzec miasta, które kochał, i które powołał do życia jego ojciec i siostra, właśnie przed deimosami. To dlatego demon im pomagał i narodziły się te dziwaczne pakty. Sam Tifalet nie pamiętał jednak Lan, bo to, co spotkała na zewnątrz, i z czym nawiązała romans, było czymś w rodzaju… jego projekcji? W takiej widmowej postaci, chociaż uwięziony, Tifalet mógł oglądać i jakoś tam doświadczać świata, ale nie mógł sprawić, by ktokolwiek się do niego zbliżył, nawiązał jakąś relacje, czy o nim pamiętał. Stąd narodziła się klątwa, która była tak naprawdę rodzajem systemu ochronnego. No i Tifalet był związany z drzewem lunarii, to dlatego roślina chorowała, bo stan maga – po zaczęciu romansu – stał się bardzo kiepski.

Lan nie godzi się jednak na to, by być zapomniana, całuję Tifaleta i żąda, by ten sobie ją przypomniał, co jakimś cudem się udaje. Na miejsce akcji dostaje się też królowa Qiora, która wiedziała o poświęceniu swojego brata, ale nie mogła nic z tym zrobić. Przynajmniej na razie. Po swojej śmierci chciała bowiem go zastąpić i tak umówiła się z Mephisto. Tak, tak, wiem, zagmatwane, aż potrzeba było demona, by się połapać w tych wszystkich paktach. No i oni tam tak stoją i jęczą, debatują, kto powinien się poświęcić, a kto nie, dlaczego ich los jest straszny, a demon wredny, aż nie wytrzymują tego nie tylko ja, ale też Wilhelm. Magiczny miecz mówi, że dobra, starczy tego i on użyje własnej many, aby podtrzymać pieczęć. Wszystko mu jedno, bo i tak powoli znikał, więc chciał jeszcze zrobić coś kakkoi. I w sumie nie daje im czasu, by się do tego odnieśli, bo pewnie wtedy znowu by tam gadali wieczność, ale ratuje im wszystkim tyłki i znika.

Tifalet jest wolny i zakochany, Qiora szczęśliwa, bo odzyskała brata, Miah musi przeprosić (i tak, tyle wystarcza), a Lan wygrała chłopaka i wtyki u rodziny królewskiej. Tylko biedny Mephisto nic z tego nie miał, no ale demon doskonale rozumiał, że prędzej czy później ludzie znowu do niego wrócą, bo będą mieli jakieś nowe życzenie, które tylko on mógł spełnić.

Co ciekawe, twórcom tym razem nie chciało się nawet wymyślać dwóch różnych bad endingów, bo zasadniczo oba wyglądają tak samo: MC albo dołącza do Tifaleta w grobowcu i stoją sobie tak w łańcuchach razem, albo oddaje mu swoją duszę, by osiągnąć zasadniczo to samo. A jeśli zastanawia Was, czemu oni po prostu nie pokonali tego demona, to nie mogli, bo nawet magiczny miecz przechodził przez niego jak przez mgłę. (Co zostanie wyjaśnione w wątki Wilhelma).

Obiecałam Wam jednak jeszcze „logiczny” powód, dlaczego Lan była „tą jedyną”. W sensie, dlaczego pomimo ochronnej magii, która miała ocalić Tifaleta przed miłością, to i tak uległ czarowi różowowłosej nastolatki. Otóż, ponownie, winą należy obarczyć Wilhelma. Jakimś cudem przeklęty miecz wszedł w kolizje z zaklęciem. To sprawiło, że Lan stała się błędem w systemie i nic nie powstrzymywało biednego Tifaleta, aby traktować ją inaczej niż całą resztę płci niewieściej. A skoro tak, będąc samotnym, zagubionym i spragnionym uczuć młodym mężczyzną, no to zadurzył się w pierwszej, „dostępnej” osobie, która okazała mu trochę czasu, cierpliwości i zrozumienia. Jak jednak wspominałam, dowiadujemy się o tym dopiero podczas finałowej sceny w grobowcu. Dlatego do tego czasu odbiorcy są pozostawieni sami sobie z zagadką, co takiego potężny mag widział w nieporadnej, zlęknionej uczennicy, co czyniła ją tak wyjątkową na tle wszystkich partii w mieście? No to teraz już wiemy. Była jego jedyną, możliwą opcją romansową. Co jak się na tym zastanowić, jest dość przerażające i mało romantyczne. XD Jasne, ktoś mógłby powiedzieć, że kryło się za tym jakieś mistyczne przeznaczenie, karmiczna więź czy inne działania sił wyższych, ale dla mnie to było trochę tak, jakby Tifalet pomyślał „o… wreszcie coś czuję. Nic o niej nie wiem i w sumie mało mnie to obchodzi, ale ma ładne oczy. No dobra, idziemy w to!”. Osobiście wolałabym zatem jakaś ładniejszą motywację.

A przechodząc do podsumowania, wcale się nie dziwię, że tyle osób kręciło nosami na tę historię. Z założenia miała nas chyba zszokować i sprawić, że po odkryciu prawdy pęknie nam serce z litości, ale wszystko ciągnęło się tak długo i było tak przegadane, zwłaszcza w tym grobowcu, że dawno nie widziałam tak złego tempa narracji w jakiejś grze. Mam też wrażenie, że ta ścieżka jest odłączona problematyką od dosłownie wszystkiego – bo ani nie mamy tutaj pola bitwy, ani Wilhelm nie jest tam przez 90% gry do niczego potrzebny, ani nie pojawiają się żadne wątki polityczne itd. Co samo w sobie nie byłoby złe, ale tutaj po prostu się nie sprawdziło.     

Amnezja, Battlefield Waltz, Kakihara Tetsuya, Mag / Czarodziej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Cześć, jestem Hina! Prowadzę bloga od 2019 r. Jeśli podoba Ci się, co piszę, zostaw komentarz i wpadnij ponownie. Dziękuję za odwiedziny!

Moje ID

Chcesz pograć wspólnie albo pogadać? Znajdziesz mnie na:

Steam

Discord

Love&DeepSpace: 83000453341

KAWKĘ DAJ BLOGGEROWI...

Postaw kawę

Chociaż pisanie o grach sprawia mi dużo przyjemności, to jednak czasami koliduje z codziennymi obowiązkami.

Jeśli podoba Ci się, co tworzę i chcesz okazać mi wsparcie, baaardzo dziękuję za postawienie kawy. Porządna dawka ciepłego naparu rozgrzeje mi serducho i pomoże mi utrzymać bloga jak najdłużej.

Ta strona nie jest sponsorowana przez żadną firmę ani nie jest finansowana z żadnego innego źródła poza moimi własnymi środkami.

Spoiler alert!

Na blogu znajdują się dwa typy recenzji: gier (pozbawione spoilerów) i ścieżek/postaci (ze streszczeniami i spoilerami).

© 2025 Otome 4ever | Powered by Superbs Personal Blog theme