Skip to content

Otome 4ever

Blog o grach otome i visual novel.

Menu
  • Aktualizacje
  • Plany wydawnicze
    • Plany wydawnicze 2025
    • Plany wydawnicze 2026
  • Recenzje
    • Otome / Visual Novel
    • Gatcha / Mobile
  • Inne
    • Poradniki
    • Top 5
    • Różne
    • Linki
  • FAQ
    • FAQ
    • Polityka prywatności
  • Kontakt
Menu

Ota Kisaki (Kissed by the Baddest Bidder)

Posted on 15/11/202523/10/2025 by Hina

Uwaga: w grze pojawia się motyw z przemocą, uprowadzaniem, poniżaniem oraz napastowaniem MC oraz handlem ludźmi.

Nie tak łatwo mnie zniesmaczyć, bo sporo widziałam, młoda nie jestem, a i w grach otome natrafiłam już na tyle dziwnych pomysłów, że zwykle wywołują one jedynie pokręcenie głową nad tym, czegoż to za wielką wodą (albo całym kontynentem) nie wymyślą. Innymi słowy, wydaje mi się, że nawet gdy jestem cyniczna i wypluwam z siebie cały tej hejt przy recenzjach, to raczej rozumiecie – drodzy odbiorcy – że robię to też w ramach rozrywki, a nie że mi gdzieś tam, po drugiej stronie monitora, właśnie żyła pękła. Muszę jednak przyznać, że ścieżka Oty (i ogólnie cała gra Kissed by the Baddest Bidder) była w stanie wywołać we mnie pewne poruszenie. Otóż dawno nie widziałam czegoś aż tak turbo dziwacznego i opartego na konkretnej fantazji scenarzysty. A dokładniej to miłości do toksycznych, dominujących i w cholerę bogatych mężczyzn. No, ale co kto tam lubi. Mnie przypadnie po prostu rola przedstawienia tej szczątkowej ilości fabuły, której z tej ścieżki – spomiędzy mokrych snów autora – udało mi się wygrzebać…

Ale najpierw w wielkim skrócie: nasza MC pracuje w hotelu jako pokojówka, aż przypadkiem tłucze drogocenną wazę. W efekcie zostaje ukarana i wysłała na aukcje do piwnicy budynku, które są ściśle tajne i nielegalne. Można tam kupić dosłownie wszystko – w czym jak się okazuje, również ludzi. Organizatorzy aukcji nie chcą chryi, wiec wykupują dziewczynę, nim trafi do kogoś obcego. A skoro tak ma wybrać sobie odtąd jednego z nich, który będzie jej opiekunem. Tyle w prologu. Zaraz potem czeka nas decyzja i zaczynamy ścieżkę.

Jak domyślacie się po tytule tekstu, tym razem wybór pada na gościa o imieniu Ota Kisaki. Jest on sławnym malarzem o „anielskich rysach twarzy”, ale potrafi też tworzyć inne rzeczy, jak się zresztą przekonamy. Na pozór, dla opinii publicznej, utrzymuje on fasadę uprzejmego i spokojnego człowieka. W rzeczywistości jest bardzo cyniczny, oceniający, obraża ludzi za ich plecami i ma o większości niskie mniemanie. W samych aukcjach bierze udział, bo… twierdzi, że się nudzi. Jest więc to jakiś objaw nihilizmu. Na dodatek potrafi rozpoznawać falsyfikaty, więc przydaje się chłopakom, kiedy złodziej Baba skombinuje dla nich jakieś cenne cacko i trzeba potem potwierdzić, czy jakiś lis z Animal Crossing nie wciska nam podroby… Mnie się to często zdarzało, więc rozumiem ich paranoje.

Stąd, gdy MC trafia do Oty, liczy, że będzie on dla niej miły. Takie sprawiał wrażenie na początku. Facet ma jednak własny pomysł na ich relacje i oznajmia, że dziewczyna będzie odtąd jego… psem. Tak, nie przewidziało się Wam. Nadaje jej imię Koko, po swoim zmarłym pupilu, mówi, że jej nadrzędnym obowiązkiem jest to, by zawsze go słuchać, wydaje jej komendy, każe siadać na ziemi, daje jej jedzenie, tylko jeśli wykona sztuczkę, np. poda łapę… i takie tam sprawy. W czym absolutnie nikt z pozostałych panów, którzy są tego świadkiem, nie wstawia się za MC, nie uważa, że to przegięcie, że go upokarzające, i że Ota wykorzystuje biedę, niski status i trudne położenie dziewczyny. Nope, nic z tych rzeczy. W sumie, to niektórych to bawi.

W efekcie, ku mojemu przerażeniu, MC decyduje się to znosić i grać w gierki Oty, chociaż nigdy nie została zapytana o zdanie, czy takie zabawy ją kręcą. Pociesza się jednak tym, że to i tak lepszy los niż trafić w ręce starego zboka, bo Ota jest chociaż nieziemsko przystojny. Aha, no okej. Zdecydowanie ulżyłoby mi na duszy, że ktoś, kto traktuje mnie jak przedmiot, nie musi wstydzić się za swoją gębę. Ale nieistotne! Jakby zmartwień było mało, to wkrótce i koleżanki z pracy postanawiają dać się we znaki MC, bo zauważają, że skądś zna się z przystojnym artystą i bardzo im się to nie podoba. Z zazdrości. Dlatego postanawiają ją dręczyć, zrzucają na nią najcięższe obowiązki, prześladują, krytykują i wyzyskują. W czym nasza protagonistka znowu decyduje się na strategię obronną pod tytułem „będę to znosić i jakoś to przetrwam”, aż pewnego dnia, ze stresu, rani się w rękę, Ota się z niej śmieje („ha ha, ale jesteś niezdarna!”), ale wówczas dziewczyna wybucha płaczem i nie jest mu już tak wesoło. Postanawia więc przedstawić innym pokojówkom MC jako swoją znajomą z dziecięcych lat, w nadziei, że teraz będą dla niej milsze. I faktyczni tak się dzieje, stąd nasz oprawca staje się na moment rycerzem w lśniącej zbroi. Niby MC wiedziała, że facet jest tak samo winny za jej sytuację, ale nie chciała mu tego powiedzieć w twarz.

Dni mijają i nie dzieje się w zasadzie wiele, bo Ota – poza bawieniem się kosztem MC i suszeniem jej włosów po prysznicu (co chyba było jego kolejnym fetyszem) – nic dziewczynie na swój temat nie mówi. Bo w zasadzie czemu by miał? Nie traktował jej jak człowieka, a zwierzęta głosu nie mają. Aż pewnego dnia, na spacerze, bo Ota naszą bohaterkę „wyprowadzał”, spotykają artystkę o imieniu Rin – która jest „starą, brzydką babą”, więc wiadomo, że antagonistką. Ta wypytuje Otę o jego aktualny projekt, a kiedy facet nieopatrzenie zdradza jej swój pomysł, to go kradnie. Kilka dni później robi bowiem wystawę, na której widać obraz o dokładnie tej samej tematyce – uwięzionego w klatce ptaka. Nom, cholernie niepowtarzalne. Nikt by tego nie wymyślił. Tak czy inaczej robi się skandal.

Zrozpaczona MC naciska na Otę, że powinien coś z tym zrobić, bo został ośmieszony, a teraz dziennikarze twierdzą, że to on dokonał kradzieży pomysłu, a nie na odwrót. (Cholera wie, czemu ją to obchodziło…). Facet jednak unika konfrontacji, bo taka sytuacja zdarzyła mu się już w przeszłości. Okradł go człowiek, którego miał za swojego mentora. Nie chciał więc znowu toczyć z góry przegranej wojny. Proponuje jednak MC, że jeśli chce go pocieszyć, to może się z nim przespać, a ta się na to godzi, więc para spędza ze sobą noc w pracowni. Najwidoczniej cały ten stres bohaterki już dawno wyparował i pasowała jej rola psa. Jej pan dał jej nawet obróżkę (zrobił dla niej naszyjnik), więc teraz było między nimi git. Mniejsza o to, że był zamieszany w handel ludźmi.

Tyle że potem dziewczyna jest skołowana, bo Ota zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, więc ona nie wie, czy to cokolwiek znaczyło. Dochodzi jednak do wniosku, że musi go kochać, bo przecież inaczej nigdy nie przespałaby się z typem, do którego nic nie czuje. A-ha? Fajno. W każdym razie protagonistka dalej nie odpuszcza i nawet próbuje skonfrontować się z dziennikarzem, który obsmarowywał Otę, ale ten naciska wówczas na MC, by opowiedziała o swojej tajemniczej relacji z artystą. Nasza mamałyga wpada w panikę, nie wie, co począć, doushiyou, doushiyou, przychodzi Ota i chwyta typa za frak, aby kazać mu się od dziewczyny odstosunkować.

Jakiś czas później chłopaki od aukcji dochodzą do wniosku, że w sumie sytuacja MC faktycznie jest niezręczna i załatwiają jej robotę w innych hotelu, by nie rzucała się tak w oczy. Ta jednak tęskni za swoim „panem” i dosłownie przybiega na spotkanie, kiedy tylko zostaje wezwana. Ma to miejsce podczas prezentacji dzieła Oty, który poprzez telewizje wysłał specjalne zaproszenie „dla Koko”. No i co się okazuje? Że Ota jednak nie zmienił pomysłu i namalował tego ptaszora, ale jego, pod wpływem światła, zmienia kolor na niebieski i odlatuje. A zainspirowała go do tego MC, która „pomimo trudów i ciężkiej sytuacji, jakby była w klatce, była silna i przetrwała”. Piękne. Poważnie. Prawie się popłakałam. Tyle że nie. Czy w takim razie, skoro on potrzebował sadyzmu do inspiracji, to znaczy, że przy każdym nowym projekcie będzie ją torturował?

W scence końcowej MC wyznaje jeszcze artyście swoją miłość, a on jest z tego zadowolony. Sam uczucia otwarcie nie odwzajemnia, ale to dopiero sezon pierwszy. W trakcie ich dalszych perypetii Ota będzie już dla dziewczyny znacznie milszy, wtajemniczy ją swoją przeszłość, przedstawi rodzinie (i pozwoli, by matka znienawidziła jego wybrankę), wyjadą razem do Dubaju, a także będą próbowali wyplątać się na zawsze z aukcji. Jak zatem widzicie, jeszcze sporo się dzieje, ale ich relacja miała dla mnie tak absurdalne fundamenty, że nawet gdy w końcu zrobiło się „romantycznie”, to ja tego nie kupowałam. Ota – jako człowiek – mnie po prostu odstraszał swoim zblazowaniem, podejściem do innych ludzi, sztucznością i arogancja. Absolutnie więc nie potrafiłam mu kibicować i guzik mnie obchodziło, czy mu się życie miłosne oraz kariera ułożą pozytywnie, czy nie. W sumie to poza wyglądem, nie potrafię podać jednej pozytywnej cechy tej postaci. A to chyba o czymś świadczy, nie?

Podobnie zresztą jak w przypadku MC. W tym wydaniu była dla mnie jedynie nieznośna. I nawet gdy sobie tłumaczę, że była młoda, że nie miała pieniędzy, że nie wiedziała, co robić bla bla bla… to dalej nie potrafiłam zaakceptować tego, jak jest przez wszystkich love interest w tej ścieżce (i postacie poboczne) traktowana. Niczym zupełne zero, a w pewnym momencie nawet otwarcie słyszymy z ust Oty, że MC podoba mu się właśnie dlatego, że nie jest zbyt bystra, więc go nigdy nie oszuka. Nosz ręce i stopy, i żebra, głowa, kość ogonowa, co tam tylko chcecie, opadają… W czym to nawet nie wszystko, bo twórcy brną w to bagno dalej i tłumaczą, że Ota był tak często oszukiwany, że był to jego taki mechanizm obronny, a najbardziej cenił sobie lojalność – stąd ten cały motyw z byciem psem. Uważam jednak, że po tylu rozdziałach, mogli sobie dać spokój z próbą wybielania go. To ja już wolę postacie takie jak panowie z Piofiore: Fated Memories. Po prostu otwarcie złe. Przynajmniej nie pierdoczą, że zmusiło ich do tego smętne backstory.

To dla kogo jest ta ścieżka? Chyba tylko dla fanów bardzo konkretnego typu postaci, tudzież relacji. Jeśli od gry otome oczekujecie jednak dobrej fabuły i realistycznych – na tyle jak dalece się da – emocji, to tutaj ich nie znajdziemy. To jednak z tych opowieści, o których będę wolała zapomnieć, chociaż pewnie jak na złość szybko mi się to nie uda. Zachodzę jednak w głowę, jakim cudem fandom ma po dziś problem z pewną klatką, a nikt nie wspomina tak nienawistnie o Ocie? Może tylko dlatego, że Kissed by the Baddest Bidder nie jest aż tak popularne…

Artysta / Malarz / Mangaka, Kissed by the Baddest Bidder

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Cześć, jestem Hina! Prowadzę bloga od 2019 r. Jeśli podoba Ci się, co piszę, zostaw komentarz i wpadnij ponownie. Dziękuję za odwiedziny!

Moje ID

Chcesz pograć wspólnie albo pogadać? Znajdziesz mnie na:

Steam

Discord

Love&DeepSpace: 83000453341

KAWKĘ DAJ BLOGGEROWI...

Postaw kawę

Chociaż pisanie o grach sprawia mi dużo przyjemności, to jednak czasami koliduje z codziennymi obowiązkami.

Jeśli podoba Ci się, co tworzę i chcesz okazać mi wsparcie, baaardzo dziękuję za postawienie kawy. Porządna dawka ciepłego naparu rozgrzeje mi serducho i pomoże mi utrzymać bloga jak najdłużej.

Ta strona nie jest sponsorowana przez żadną firmę ani nie jest finansowana z żadnego innego źródła poza moimi własnymi środkami.

Spoiler alert!

Na blogu znajdują się dwa typy recenzji: gier (pozbawione spoilerów) i ścieżek/postaci (ze streszczeniami i spoilerami).

© 2025 Otome 4ever | Powered by Superbs Personal Blog theme