Uwaga: Ze względu na specyficzną strukturę The Red Bell’s Lament napisanie streszczenia ścieżki nie byłoby możliwe, bo mamy tutaj zlepek różnych scenek z alternatywnych linii czasowych. Poniżej zamieszczam, więc tylko moje ogólne przemyślenia na temat danej postaci i głównych motywów jej historii.
Rhodesa poznajemy w sumie, jeszcze zanim ludzie dotarli do Nyx, bo postanawia zagadać do Juliet, gdy widzi dziewczynę przybitą i siedząca samotnie na uboczu. Z typowym dla tej gry „subtelnym wdziękiem”, podejrzany typ w płaszczu podchodzi do naszej elitarnej łowczyni i wydobywa z niej informacje, a ona w ogóle nie ma z tym problemu. Naturalnie, można by uznać, że to jakaś podejrzana magia wampirów, która pozwala im nie tylko „hipnotyzować” ofiary swoim urokiem, ale też tworzyć iluzje, tyle że nigdy nie zostaje to powiedziane wprost. W każdym razie, na samym początku fabuły, Juliet ma Rhodesa za przystojnego, uprzejmego i tajemniczego nieznajomego, który okazał jej życzliwość i przyjemnie pachnął kwiatami.
Dopiero w Nyx, gdy dochodzi do walki ludzi i wampirów, maska opada, i Juliet poznaje prawdę na temat skrywanej natury Rhodesa. Nie tylko jest on po stronie wrogów, należy do najbardziej znienawidzonej przez nią rasy, ale dosłownie zrobił z niej idiotkę. Tyle że samo zachowanie Rhodesa względem dziewczyny nie ulega zmianie. Dalej jest dla niej miły, delikatny i próbuje na wszelkie sposoby zdobyć jej sympatię. Ba! Posuwa się do tego, że ratuje ją kilkakrotnie przed niechybną śmiercią, bo nieudolnie ukrywa, że MC jest mu do czegoś potrzebna. Nie od razu jednak odsłania wszystkie karty i dalej sprawia wrażenie po prostu kogoś, kogo oczarowała jej uroda. A Juliet – ze wstydem przed samą sobą – zauważa, że nie jest na to uwodzenie obojętna. Co budziło w niej względem własnej słabości pogardę.
Wreszcie, po licznych takich nieprowadzących donikąd interakcjach, Rhodes sugeruje, że zna wampira, który zamordował w przeszłości brata Juliet i mógłby jej zdradzić jego tożsamość, jeśli… zaczną współpracować. Aby jednak faktycznie do tego doszło, dziewczyna potrzebuje jeszcze popełnić masę błędów i doprowadzić do własnej śmierci w alternatywnych liniach czasowych. Dopiero wtedy dochodzi do wniosku, że musi zaufać Rhodesowi, a przynajmniej na tyle, by powstrzymać odrazę i wyciągnąć od niego informacje. Głownie dlatego, iż MC odkrywa, że sama powoli… zmienia się w wampira! A to oznacza, że może stanowić zagrożenie dla towarzyszy, no i przeraża ją taka perspektywa.
Tym sposobem, to właśnie od Rhodesa, który zabiera Juliet do swojej posiadłości, poznajemy wreszcie prawdę o przeszłości MC. Okazuje się, że nasz srebrnowłosy przystojniak jest prawowitym następcą tronu i to on powinien władać Nyx. Niestety, nie może, bo sadystyczny Vlad w przeszłości zdetronizował jego rodziców, stał się uzurpatorem, a jego samego zachował jako niewolnika, by czerpać od niego magie i torturować. W efekcie Rhodes stał się pionkiem w rękach swojego największego wroga… który przy okazji jest też celem Juliet. Podczas dalszej rozmowy wychodzi bowiem na jaw, że to właśnie Vlad zamordował brata Juliet i chciał też pozbyć się dziewczyny, ale został powstrzymany. (= Więcej na ten temat w historii Ciarana). Nie zmieniło to jednak faktu, że magia Vlada była w MC (została po ugryzieniu) i dlatego teraz, gdy potwór się przebudzał, groziła jej transformacja. Rhodes oczekuje, że Juliet pomoże mu pokonać Vlada i tym samym oboje dopełnią zemsty i odzyskają wolność.
W czym to nie tak, że ta rozmowa odbywa się bez problemów. Juliet będzie jeszcze wielokrotnie odtrącać Rhodesa. Irytować się jego uprzejmością, próbować pokonać w walce (ze sromotną porażką), czy wymuszać informacje w ramach wspólnej gry planszowej, podczas której próbowała oszukiwać. W zasadzie dopiero po zdobyciu danych z innych czasoprzestrzeni Juliet ostatecznie zaczyna współczuć Rhodesowi, a nawet… pozwala mu się napić swojej krwi. Kiedy jednego wieczora, wraca on do siedziby ranny po konfrontacji ze stronniczką Vlada, Juliet chce go jak najszybciej uleczyć. A chociaż na co dzień nasz love interest był weganinem (jadł tylko kwiaty i to z nich czerpał życiową energię), to tym razem się zgadza na ofertę i jest po takim drinku zachwycony. (Zresztą MC też się podobało – co jej głupio przyznać).
W czym nie będę się czepiała samej idei wampirów-nie-krwiopijców, bo nie koliduje mi to nawet z ich anatomią. Mamy w przyrodzie takie przykłady, np. pandy, które podobnie jak wszystkie niedźwiedzie mają imponujące uzębienia, ale używają go nie do rozrywania zajęcy czy innych królików, ale do żucia bambusa. (Nawet jeśli okazjonalnie jakiś mały gryzoń też wpadnie im w oko). Sam więc pomysł na to, by Rhodes żarł głównie kwiaty, mi nie przeszkadzał.
Od tej pory, Juliet i Rhodes są już tak blisko ze sobą (w zasadzie to nasz wampir jest już szczerza zakochany, zwłaszcza po tym, jak MC nazywa go prawowitym władcą Nyx, wspiera jego pragnienie zemsty i deklaruje, że nie uważa jego postępowania za tchórzostwo, bo musiał wiele wycierpieć), że udają się faktycznie na konfrontacje z Vladem. Co w pierwszym podejściu okazuje się błędem i prowadzi do Sad Endingu. Potężny wampir bez problemu dominuje na polu walki dwójkę przeciwników, a zrozpaczony Rhodes błaga, by nie odbierano mu Juliet. Że zrobi wszystko i będzie posłuszny, byle tylko mógł zachować MC. I tak też się dzieje. Vlad, rozbawiony, zamienia kobietę w wampira i pozwala im przez jakiś czas tkwić w tej iluzji.
Początkowo Juliet popada w absolutną depresję. Nie chce wychodzić z domu, niewiele mówi, nie chce jeść, w sumie to jedynie patrzy w pustkę. Dopiero po wysiłkach Rhodesa, który codziennie przynosi jej kwiaty i okazuje czułość, MC pozwala sobie na odrobinę pociechy jego towarzystwem. Kiedy jednak do parki dochodzi informacja, że Vlad chce ich widzieć w zamku i pewnie zmusi ich do czegoś potwornego, to decydują się na „wieczny sen” w swoich ramionach. Idą na pole kwiatów, które mają właściwość wysysania magii, i zapadają w nieprzerwany sen. (Btw. Kraina ludzi zostaje zniszczona przez Anioła w tle, bo czemu by nie?).
W dobrym zakończeniu, po tym jak Ciaran wrócił do gry, przyjaciele wspólnymi siłami pokonują Vlada i tym samej to on zostaje zepchnięty z zamku w pole kwiatów, co skutecznie go unieruchamia. Juliet długo jednak jeszcze nie jest pewna, co po tym wszystkim ma zrobić w swojej relacji z Rhodesem. Odwiedza go od czasu do czasu, jako pośrednik i dyplomata, po tym jak wampir zostaje władcą Nyx (ani nikt go nie poparł, ani nikt nie miał z tym problemu XD), ale nie chce zmieniać ich stosunków w nic poważniejszego. Nawet jeśli Rhodes staje na głowie, aby ją nieco „przytrzymać” w swojej domenie, np. blokuje nietoperzami dojście do portalu.
Ostatecznie, pod wpływem presji, Juliet zgadza się pójść z Rhodesem na randkę, by sprawdzić, czy ich związek ma w ogóle sens. Niestety, chociaż wampir bardzo się stara, to światło słoneczne w krainie ludzi jest dla niego zbyt silne i szybko wychodzi na jaw, że ukrywał przed MC swoją słabość, aby jej nie martwić i nie dać powodów do zerwania. W efekcie Juliet jest rozczarowana i smutna. Po raz kolejny tłumaczy Rhodesowi, że ich relacja nie miałaby przyszłości, bo np. ich dzieci byłyby mieszańcami (i czekałaby je rychła śmierć), że ona sama szybko się zestarzeje i odejdzie (a nie chce być wampirem), że nie mogą nawet normalnie spędzać czasu, bo ona nie zniesie wiecznej nocy, a on światła dnia… A wtedy pokonany Rhodes odchodzi, chcąc dać ukochanej przestrzeń, i do Juliet dociera, że to może być ich ostatnia rozmowa. Ostatecznie więc biegnie za Rhodesem do portalu, powstrzymuje go przed powrotem do Nyx i zmienia zdanie o 180 stopni. Chce jednak spróbować, bo zbyt go kocha.
Opowieść kończy się tym, że Rhodes i Juliet biorą cichy ślub i nie wiedzą jeszcze, jak pokonają te wszystkie przeszkody, które ich czekają, ale są zdeterminowani, by spróbować. No bo co może być gorsze od walki z Vladem? Przy okazji okazuje się, że Rhodes nie ma żadnych obowiązków jako król, bo Nyx „rządzi się samo”, więc nie wiem, po jaką cholerę tam w ogóle jest monarchia i jaki ten ustrój miał sens? Tak czy inaczej, parka ma masę czasu dla siebie, by to wszystko ogarnąć.
PODSUMOWANIE: Rhodes był moją ulubioną postacią z całej paczki, bo miał z Juliet naprawdę silną chemię. Trzeba przyznać, że gdy próbował zdobyć jej względy, to dawał z siebie wszystko. Podobało mi się jednak, że czuł za to sam do siebie pogardę. Że widział jakie to podłe i niskie, no ale, w zasadzie cała jego egzystencja sprowadzała się do zemsty, więc nic innego mu pozostało. Fajnie także, że Juliet nie od razu zareagowała na perspektywę ich związku ze 100% entuzjazmem, ale miała masę wątpliwości. To, że czuli do siebie silny pociąg, nie oznaczało przecież z automatu, że musieli przekuwać to w cokolwiek poważniejszego, ale wampir na każdym kroku pokazywał, że czego jak czego, ale cierpliwości i determinacji odmówić mu nie można.
Oczywiście, drażniły mnie dziury logiczne i cała masa niewiadomych, którymi nawet nie kłopotano się w tej ścieżce i w efekcie np. dalej nie wiem, co stało się z poprzednimi władcami, dlaczego nikt nie wspierał Rhodesa, czy z racji czego teraz odzyskał władzę? Bo ludzie i dwójka historyków go rekomendowała? Nie zmienia to jednak faktu, że była to sympatyczna postać, a jego seiyuu naprawdę dał z siebie wszystko, więc rozdziały wampira przechodziło mi się nad wyraz przyjemnie. Może dlatego, że temat zemsty nie często pojawia się w grach otome, a nawet jeśli, to dotyczy głównie obsesji love interest. Tutaj jednak schemat „od nienawiści do miłości” przybrał nieco inną formę… „od nienawiści do siebie, poprzez wspólną nienawiść do Vlada, aż do miłości”. I to była naprawdę zacna formuła. A przynajmniej na tyle dobra, że kupowało się ją pomimo wszystkich zgrzytów.