Skip to content

Otome 4ever

Blog o grach otome i visual novel.

Menu
  • Aktualizacje
  • Plany wydawnicze 2025
  • Recenzje
    • Otome / Visual Novel
    • Gatcha / Mobile
  • Inne
    • Poradniki
    • Top 5
    • Różne
    • Linki
  • FAQ
    • FAQ
    • Polityka prywatności
  • Kontakt
Menu

Keith Claes (My Next Life as a Villainess: All Routes Lead to Doom! ~Pirates of the Disturbance~)

Posted on 03/06/202505/05/2025 by Hina

Jako że postanowiłam przechodzić ścieżki w takiej samej kolejności, w jakiej Catarina poznawała swój harem w powieściach czy anime, to historia Keitha czekała na mnie jako druga. Za nim jednak zacznę właściwą recenzję i streszczenie, chcę coś zaznaczyć. Wiem, że postać Keitha jest jedną z najbardziej… hmm… hmm… polaryzujących fandom. Głównie za sprawą tego, że chociaż nie łączą go z bohaterką żadne więzi krwi, to jednak został adoptowany w wieku 8 lat przez rodzinę Claes i postacie nazywały się przez to nawzajem „bratem” i „siostrą”. (Chociaż po japońsku tych zwrotów można też używać wobec bliskich rówieśników). A dlaczego w ogóle do tego doszło? Bo diukowie Claes nie mieli męskiego następcy, a Catarina zaręczyła się z księciem Geordo i obawiano się, że przez to zabraknie im dziedzica. I to właśnie dlatego ojciec Catariny poszukał wśród swoich dalszych krewnych kogoś o niebywałym talencie magicznym, kto wart byłby w przyszłości przejąć po nim nazwisko i schedę.

No dobra, dobra… to wszystko znane fakty, które będą wałkowane także w backstory w grze z milion razy. Po co więc w ogóle o tym mówię? Ano dlatego, że dla wielu fanów ta bratersko-siostrzana relacja pomiędzy głównymi bohaterami jawi się jako niesmaczna. Chciałam się więc do tego ustosunkować.

Po pierwsze, jak część z Was może pamięta, nigdy (a przynajmniej się staram) nie czepiam się kontrowersyjnych motywów (np. takich jak różnica wieku, protekcjonalne traktowanie kobiet itd.), jeśli dana sytuacja wynika z objętej konwencji/tła historycznego. W tym wypadku mówimy o magicznym świecie, który udaje bliżej nieokreśloną, europejską krainę z przeszłości. Taki baśniowy wróżkoland z pseudo XIX wieku, z czarodziejami, królewiczami i innymi dziwami. A skoro godzę się bez sprzeciwu, że w tych realiach zaręcza się kilkulatków, to musiałabym być hipokrytą, aby jednocześnie przywalić się tego, że dla ciągłości rodu adoptowano – a wręcz krzyżowano – z sobą bliższych i dalszych krewnych. Ba! Powinnam wręcz być zadowolona, że Catarine trafiają się młodzi bishe, a nie np. jej stary i chorowity stryj, któremu już trzy młode żoneczki zmarły w połogu… Co pewnie byłoby bliższe „historycznym” realiom, ale trudniejsze w odbiorze.

Po drugie, jest chyba zgodne z literą prawa polskiego? – na ile się orientuje, ale, oczywiście, jestem otwarta na pouczenie, jeśli chrzanię bzdury. Nie wywołuje więc we mnie jakiegoś szczególnego wzburzenia kulturowego. Podejrzewam, że dla innych nacji może to być trudniejsze do zaakceptowania.  

To teraz już mniej więcej znacie mój punkt widzenia na tę kwestię i mogę skupić się na ścieżce – a chętnych do ewentualnej, dalszej dyskusji zapraszam do komentarzy lub na Discorda, bo zawsze jestem otwarta na odmienne argumenty.

Keith Claes, jak już wspominałam, jest młodszym, adoptowanym bratem Catariny i w tej ścieżce wyląduje na pokładzie statku stworzonego we współpracy z Quid, aby reprezentować ród. Małżeństwo diuków doskonale bowiem zdawało sobie sprawę z tego, że ich córka to chodząca porażka, brak ogłady i taktu, więc wysłanie jej w samopas byłoby skazaniem się na zagładę. W czym Keithowi bynajmniej ta rola nie przeszkadza, bo jak wszyscy przyjaciele z otoczenia MC, tak również on, od dzieciństwa, darzy kobietę głębokim i skrytym uczuciem. Tak naprawdę ocaliła go przed samotnością i potępieniem samego siebie. Ze względu bowiem na swoje niebywałe zdolności magiczne – których mały Keith nie potrafił kontrolować – był uważany za potwora. Na dodatek nigdy nie zaznał rodzicielskiej miłości, bo jego rodzona matka, pałająca się prostytucją, nienawidziła swojego syna i oddała „bękarta” tatusiowi arystokracie, gdy tylko chłopiec ukończył trzy lata. Zawsze był więc prześladowany, niechciany, wyzywany i głęboko straumatyzowany.

To dopiero „siostrzyczka Catarina” jako pierwsze go objęła, martwiła się o niego, uśmiechała, uczyła nowych rzeczy, a nawet wyrąbała sobie toporem drogę do jego sypialni, gdzie Keith próbował się w przeszłości zamknąć, ze wstydu przed tym, że zranił MC swoją magią. Nic zatem dziwnego, że ją pokochał, skoro była jego jedyną, bliską osobą na świecie. I myślę, że stałoby się tak bez względu na to, czy Keith zostałby adoptowany czy nie, i czy poznałby dziewczynę w innych okolicznościach. W końcu w oryginalnym Fortune Lover to właśnie z tego powodu – siły miłości – Keith lowelas zmienia się dla dobrodusznej Marii. Nawet jeśli w zmodyfikowanej historii ma na blondynkę wylane.

Tak czy inaczej, początkowo w fabule Keith po prostu towarzyszy Catarinie i się nią opiekuje. Pilnuje, aby zachowywała się jak dama, nie szalała w basenie, nie obżerała na przyjęciach, które są dla szlachty organizowane na pokładzie, nie flirtowała zbytnio z rywalami (bo szybko się okazuje, że na statku będzie towarzyszyć im cała paczka innych love interest…). Aż w pewnym momencie Keith dosłownie zostaje wykopany z akcji gry, bo zaczyna się bardzo źle czuć fizycznie. Z tego powodu młodzieniec ląduje w szpitalu, a reszta bohaterów uważa, że to pewnie efekt osłabienia albo choroby morskiej. Mnie zaś trochę rozczarowało, że tak interesująca postać faktycznie 80% dalszej opowieści spędzi w otoczeniu doktorów i pielęgniarek, nie robiąc w sumie nic…

Szczęście w nieszczęściu, ale Catarina także wkrótce do niego dołącza, bo nasza nieznająca umiaru MC tak się nażarła na jednym z przyjęć, że aż zrobiło się jej mdło i potrzebowała pomocy medycznej. W efekcie rodzeństwo Claes nie bardzo ma okazje nacieszyć się wycieczką, bo będą na zmianę przykuci do łóżka.

Akcja nabiera jednak trochę tempa, gdy Catarina budzi się pewnego wieczora i odkrywa, że w sali szpitalnej doszło do bitwy. Jej brat stanął do walki z Silvą, który okazuje się przywódcą piratów Weiss. Szajki, która wdarła się na pokład statku Vinculum i próbowała uprowadzić szlachtę. Na dodatek obcy grozi MC i nazywa teraz swoją własnością. Nic więc dziwnego, że Keith się zagotował, ale przez swoje osłabienie i brak dostępu do żywiołu ziemi (byli na środku oceanu), nie bardzo miał się jak bronić. (Co było jednak trochę absurdalne, bo Keith był też dobrym szermierzem i trochę nie rozumiałam, czemu – jako mag – w tak specyficznych okolicznościach, nie nosił np. jakiegoś woreczka z piaskiem? Wiecie, tak na wszelki wypadek, gdy udawał się w nieznany rejs? To chyba nie byłoby żadne faux-pas? Chociaż ciężko powiedzieć, bo szlachta w tym uniwersum jest dość „sztywna”. Żałowałam jednak, że nie dano mu się zaprezentować).

W każdym razie pojedynek nie kończy się jakoś dramatycznie (= najbardziej ucierpiały hodowane przez lekarza zioła, z których robił herbatki dla pacjentów). Rodzeństwo Claes oficjalnie zostaje więźniami i ma po prostu… dalej siedzieć w szpitalu. Keith jest jednak sobą rozczarowany, bo na tyle się zdała ta cała jego potężna magia, przez którą w dzieciństwie tak cierpiał, że teraz nie mógł nawet obronić ukochanej Catariny i jedyne co zdziałał, to potłukł trochę doniczek. Na dodatek mężczyzna nie rozumie, dlaczego MC jest wobec Silva taka przyjazna. Ewidentnie przecież stanowił dla nich zagrożenie (przyłożył jej pistolet do czoła!), a tymczasem dziewczyna zagadywała go przy różnych okazjach w najlepsze, dalej była beztroska i ogólnie jakoś tak nie przejmowała się piratami. Bardziej martwił ją stan Keitha oraz to, że coraz więcej szlachciców trafiało do szpitala i nawet jak udało się ich jakoś podleczyć, to po chwili wracali z tymi samymi objawami…

Keith nie mógł jednak wiedzieć, że dzięki swoim snom, Catarina odkryła już, że znalazła się w fabule fandisku. Miała więc pewne informacje na temat Silva, a także była skupiona na odkryciu przyczyn Złego Zakończenia. Nie kłopotała się więc rzeczami, które nie wydawały się jej ważniejsze od 1) nażarcia się, 2) pomocy innym i 3) uniknięcia zagłady. Co więcej, była w swoim postępowaniu tak beztroska, że raz wlazła nawet Keithowi do łóżka, bo opiła się herbaty i nocą, wracając do sali, nie zorientowała się, że wybrała złe posłanie… Co zakłopotany Keith bardzo źle zniósł i po raz setny musiał MC przypominać, że jest może jej bratem, ale też mężczyzną, więc… no… sami rozumiecie…

Gdy do cierpiących pacjentów dołącza inżynier Rozy, a Keith i Catarina mają okazje spotkać się z przyjaciółmi – nim znowu lądują w szpitalu, bo ten motyw będzie się powtarzał – to postanawiają przeprowadzić małe śledztwo. Bohaterowie zorientowali się już, że coś nie tak jest z całym statkiem, a gdy przeszukują bibliotekę, to znajdują za jednym z regałów sekretne przejście z… ukrytymi klatkami. A to oznacza, że ktoś planował od początku uprowadzić szlachtę Sorcier i prawdopodobnie sprzedać jako niewolników. Co więcej, to dlatego tak wielu podróżujących zaczęło się źle czuć, bo w ich pokoju umieszczono jakąś specjalną substancję zapachową, która wpływała na użytkowników magii i czyniła ich bezbronnymi. A Keith – ze względu na swój żywioł ziemi – był na negatywny efekt bardziej podatny.

W każdym razie, gdy razem z Rozym tworzą lekarstwo z ziół Rutamon, to młody inżynier jest na tyle zachwycony wiedzą i umiejętnościami Keitha, że proponuje mu przeprowadzkę do Quid i studiowanie na tamtejszej akademii. Ku przerażeniu Catariny. Jest to bowiem również moment, w którym MC uświadamia sobie, że… chyba nie wyobraża sobie świata, w którym miałaby żyć bez Keitha. Do tej pory traktowała jego obecność jako coś oczywistego i „gwarantowanego”. W końcu złożyli sobie obietnice za dzieciaka, że zawsze będą razem, a potem odnowili ją na pokładzie, gdy dziewczyna nauczyła brata, czym jest „przysięga na paluszka”. Teraz jednak, gdy taka perspektywa stała się realna i do Bakariny dotarło, że faktycznie ich drogi mogą się nie długo rozejść, (np. Keith się zaręczy, albo gdzieś wyjedzie, albo ona sama będzie musiała przeprowadzić się i wyjść za Geordo), to nagle ogarnął ją strach.

Do faktycznej zmiany w ich relacjach dochodzi jednak dopiero, gdy odnajduje się kolejny z antagonistów – Ryle Werder, który nachodzi nocą przyjaciół chyba tylko po to, by wyjawić im swój mroczny plan. (Poważnie on wypełzł jak robal spod kamienia). Przyznaje, że był jedną z osób, która chciała uprowadzić magów z Sorcier (zwłaszcza Marię, ze względu na jej rzadki talent), ale skoro został już nakryty i grozi mu niebezpieczeństwo, to postanawia zmienić trochę podejście. Spryskuje Keitha środkiem Abim, czyli tym samym, który umieścił w pokojach gościnnych, a to sprawia, że młody mężczyzna natychmiast traci siły. Gdy się przewraca i ląduje w ramionach Catariny, to ostatnim wysiłkiem wyznaje jej miłość i ją całuje… Był bowiem tak zmroczony, że nie wiedział, co się dzieje, siostrzyczka wyglądała „kawaii”, a w tle ekipa i tak już rozprawiała się z Rylem, bo Silva i Geordo przybyli na ratunek.

Dalsza część fabuły jest równie enigmatyczna i poszatkowana jak w ścieżce Trzeciego Księcia. Bohaterowie znowu lądują w jakimś dworze, uwięzieni na wyspie, ale nic im i tak nie grozi, więc dość szybko zaczynają uciekać z pokoi i badają teren. Na dodatek Catarina wpada na kolejnego antagonistę – Premiera Cet, który w złym zakończeniu może ją nawet zamordować, ale w dobrym – chociaż zraniona nożem – MC wzywa na pomoc Keitha i ten się jakoś teleportacyjnie pojawia we właściwym miejscu i czasie. Tym razem nie ma już problemu, aby udowodnić, że jest potężnym użytkownikiem magii i robi Cetowi z wiadomej części ciała jesień średniowiecza.

A to jeszcze nie koniec uśmiechów od losu! Wkrótce cała ekipa protagonistów zostaje uratowana przez Straż Królewską z Quid, która „przypadkiem” znalazła szlachciców na wyspie i dowiedziała się o ich sytuacji. Bo jakoś tak byli akurat w pobliżu. Rozy nawet nie sili się na jakieś wymyślne kłamstwo, by ukryć, że coś wielkiego działo się za kulisami, Silva bezproblemowo ucieka, a Ryle wygłasza monolog villaina na temat tego, jak to nienawidzi wszystkich ludzi z magicznym talentem, bo sam żadnego nie posiada i to dlatego szukał zemsty… *ziew*.

Wracając do głównej pary, to została im do dokończenia jeszcze jedna sprawa, więc postanawiają odbyć dyskusje na plaży. Keith przeprasza za swoje zachowanie, nie chciał skraść Catarinie pierwszego całusa, ale nie potrafi już dłużej ukrywać, że nic do niej nie czuje. Dla MC to w sumie nie problem, bo sama także uświadomiła sobie, że już od jakiegoś czasu – a dokładniej to od sytuacji z zaproszeniem Keitha do Quid – także zaczęła w nim widzieć mężczyznę. No, ale do Keitha nie dociera, co ona mówi, bo wie, że jego siostra jest durna, jak stary pniak, więc jeszcze raz próbuje jej wytłumaczyć, że ma na myśli uczucia romantyczne… i to dlatego Catarina musi go sama pocałować, bo chyba inaczej nigdy by mu nie udowodniła, że akurat tym razem zrozumiała. 😉

Parka trochę się stresuje reakcją reszty, ale przyjaciele, którzy widzieli ich wymianę śliny na brzegu, muszą jakoś przełknąć gorycz porażki i życzyć im szczęścia. Nawet Geordo godzi się zerwać zaręczyny, co w jego wypadku było akurat bardzo szlachetne. Wiemy przecież, że czasami odpalał mu się yandere mode. W domu zaś okazuje się, że diukowie Claes, gdy dowiadują się o planach swoich „dzieci”, również są z takiego obrotu spraw bardzo zadowoleni. Lady Millidiana mówi, że wprost spadł jej kamień z serca, bo przecież Catarina była za głupia, aby wychodzić za mąż za potencjalnego króla. XD Cóż, to miłe, że odezwał się w niej patriotyzm, który był ważniejszy od oportunizmu. Chyba bała się o przyszłość Sorcier.

W obu zakończeniach (i dobrym, i szczęśliwym) Catarina i Keith zostają narzeczeństwem, które jest bardzo sobie oddane, czułe i z optymizmem patrzą na czekającą ich przyszłość. Co prawda trochę się jeszcze wstydzą pokazywać razem na mieście i nie wiedzą, jak zachowywać się, gdy patrzy na nich służba, ale na zewnątrz, gdy np. siedzą na drzewie, przy którym bawili się w przyszłości, to nie mają żadnych oporów wymieniać pocałunki.

Mam zasadniczo jeden, ogromny problem ze ścieżką Keitha. Tak jak lubię jego postać w anime czy książkach, tak w grze przypadła mu historia… o czekaniu – na cholera wie co – w szpitalu. A ja nienawidzę czekać. Już zwłaszcza u lekarza. Dlatego, poważnie, przez bardzo, bardzo, baaardzo długi czas nie dzieje się w fabule dosłownie nic, a scenarzyści non stop wciskają mi postać Silva, który przyłazi do Catariny w odwiedziny, zamiast skupić się na Keicie. A przecież to taki słodki i fajny bohater, z interesującym problemem! Można było w jego wypadku poruszyć tyle wątków, które w innych mediach jedynie zaakcentowano, np. wrócić do tego, że podobał się kobietom, że w innej rzeczywistości jest playboyem, pokazać, co jeszcze jest w stanie zdziałać za sprawą swojej magii, albo co czuje teraz, gdy ma tylu przyjaciół… A tymczasem Keith leży i leży, choruje i choruje, Silva flirtuje z MC i flirtuje do niemożliwości (zupełnie jakby twórcy mieli swoją ukochaną postać i chcieli nam ją sprzedać za wszelką cenę), a Bakarina tylko żre. I o ile to ostatnie nawet, by mi nie przeszkadzało, bo to dla niej charakterystyczne zachowanie, tak tutaj uciekano się do tego motywu w fabule za często, co nieudolnie wypełniało czas antenowy.

Na dodatek nie do końca przekonało mnie to, jak bohaterka uświadomiła sobie swoje uczucia. Niby znali się od dawna i podwaliny pod ich romans były od zawsze, ale jednak gadka z Rozym, jako czynnik zapalny, jawiła mi się mało romantycznie. Zupełnie jakby sobie przypomniano, że ona musi teraz Keitha szybko pokochać i zdać sobie błyskawicznie sprawę z jego uczuć, bo zaraz zrobi się niezręcznie… Eh, wiem, wiem, tak jakby scena z drugiego sezonu anime była w tym zakresie lepsza XD… No ale po prostu liczyłam na ciekawsze okoliczności i coś bardziej ckliwego! Tymczasem moje oczy pozostały suche. A jeszcze raz zaznaczę, że Keitha najzwyczajniej lubię i życzyłam mu fajnej ścieżki. Nie rozumiem więc, czemu jego wątek został popchnięty dopiero, gdy n horyzoncie zamigotało widmo listy płac, zamiast budować go powolutku od początku…

Kakihara Tetsuya, Mag / Czarodziej, Młodszy brat, My Next Life as a Villainess: All Routes Lead to Doom! ~Pirates of the Disturbance~, Nieodwzajemniona miłość, Przybrane rodzeństwo, Przyjaciel z dzieciństwa, Szlachcic

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Cześć, jestem Hina! Prowadzę bloga od 2019 r. Jeśli podoba Ci się, co piszę, zostaw komentarz i wpadnij ponownie. Dziękuję za odwiedziny!

Moje ID

Chcesz pograć wspólnie albo pogadać? Znajdziesz mnie na:

Steam

Discord

Love&DeepSpace: 83000453341

KAWKĘ DAJ BLOGGEROWI...

Postaw kawę

Chociaż pisanie o grach sprawia mi dużo przyjemności, to jednak czasami koliduje z codziennymi obowiązkami.

Jeśli podoba Ci się, co tworzę i chcesz okazać mi wsparcie, baaardzo dziękuję za postawienie kawy. Porządna dawka ciepłego naparu rozgrzeje mi serducho i pomoże mi utrzymać bloga jak najdłużej.

Ta strona nie jest sponsorowana przez żadną firmę ani nie jest finansowana z żadnego innego źródła poza moimi własnymi środkami.

Spoiler alert!

Na blogu znajdują się dwa typy recenzji: gier (pozbawione spoilerów) i ścieżek/postaci (ze streszczeniami i spoilerami).

© 2025 Otome 4ever | Powered by Superbs Personal Blog theme