Uwaga: w grze pojawia się motyw z przemocą, uprowadzaniem oraz napastowaniem MC oraz handlem ludźmi.
Zazwyczaj mam słabość do motywu szlachetnego łotrzyka. Robin Hood, Ishikawa Goemon, Arsène Lupin – wszyscy oni mają swój unikalny urok i trudno z nimi nie sympatyzować, bo nie sprzeciwiają się zastanemu porządkowi rzeczy ze zwykłego uporu, ale obnażają jakąś społeczną niesprawiedliwość. Niestety, pierwszy raz zetknęłam się z kreacją wpisującą w archetyp złodzieja dżentelmena, która była aż tak mdła. Mam bowiem wrażenie, że Voltage Inc. zupełnie pogubiło się w tym, co chciało osiągnąć, a zamiast tego zaserwowano nam typową opowieść o nawróconym playboy’u. Na dodatek strasznie naszpikowaną nieodłącznymi dla gatunku „kliszami”.
Przejdźmy jednak to wprowadzenia. W grze Kissed by the Baddest Bidder wcielamy się w postać pokojówki, która w wyniku nieszczęśliwego wypadku trafia na prowadzoną w piwnicach hotelu nielegalną aukcje i staje się tam jednym z dostępnych „towarów”. Jakby tego było mało to wylicytowuje ją grupa jakiś podejrzanych typów, którzy mówią, że odtąd będzie musiała spłacić swój dług, współpracując z jednym z nich. MC wybiera wówczas, w przypadku tej ścieżki, kolesia w fedorze o imieniu Baba, o którym wie tylko, że jest znanym złodziejem i bawidamkiem. Zrobił jednak na niej z jakiegoś powodu pozytywne wrażenie. W sensie wyglądał niby mniej groźnie od pozostałych.
W taki sposób MC wylądowała pod jego „opieką”, ale już pierwszego dnia dowiedziała się, że Baba wychodzi na jakąś schadzkę, a sama będzie w tym czasie pilnowana przez Ota, który został wysłany, aby uniemożliwić jej ucieczkę. Następnego dnia nie jest przy tym dużo lepiej, bo okazuje się, że randka nie wyszła, więc widząc, jak sobie słodko śpi, Baba po prostu wprosił się jej do łóżka i dziewczyna obudziła się w jego ramionach. Nie wiem jakim cudem, przy takim stresie, jej się w ogóle udało zmrużyć oko, no ale mówimy o gierce od Voltage… Mnie jednak by to chyba przyprawiło o zawał serca. Nie dość, że została sprzedana, to obcy typ obmacywał ją już następnego dnia. Po co więc Baba ją dodatkowo dręczył?
W każdym razie jakiś czas później MC wraca zwyczajnie do roboty. Baba ją wówczas obserwuje i przystawia się do wszystkich, innych pokojówek z wdziękiem podchmielonego wujaszka na weselu, ale koleżankom to ewidentnie odpowiada. Kiedy jednak dochodzi do ostrzejszej wymiany zdań z bohaterką, to już przestaje być tak przyjemnie. Dziewczyna sprzeciwia się, gdy słyszy, że będzie musiała wziąć udział w jakiejś kradzieży. Było to niezgodne z jej własną moralnością i nie chciała, by wysługiwano się nią w ten sposób. Tymczasem Baba ma opinie bohaterki w głębokim poważaniu. Chwyta więc ją gwałtownie za rękę, przyciska do ściany – sprawiając jej ból – i straszy, że albo go posłucha, albo będzie z nią dużo gorzej. Może bowiem zawsze wrócić na aukcje, jeśli zamierza ich zdradzić albo okazywać nieposłuszeństwo.
I właśnie dlatego w moim odczuciu cała ta kreacja dżentelmena-złodzieja została w tym momencie spuszczona w klozecie. Nieważne, jak zachowywał się potem, ale dla mnie Baba był już po prostu skreślony, bo udowodnił, że jest tylko agresywnym i manipulującym typem, który ściemniał, że kobiety to „nie uderzyłby nawet kwiatem”. Z jakiegoś powodu jednak zniżył się do szantażu i przemocy, wiedząc doskonale, że bohaterka znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Była biedna, bez wsparcia i na dodatek miała przeciwko sobie całą 5 panów. Co było dla mnie kolejnym, drażniącym motywem tej ścieżki – sceny, w których chłopaki żartowały sobie, jak to się Baba z nią nie zabawia. Rechotali więc jak jakieś nastolatki, kiedy dziewczyna wyraźnie prosiła, by nie robili takich insynuacji.
Nie zrozummy się jednak źle. To nie tak, że ja mam jakiś uraz do toksycznych ścieżek czy protagonistów, którym daleko do nazwania miłymi. Zresztą, stali bywalcy mojego bloga wiedzą, że czasami wysoko oceniam historie absolutnych wariatów. To, co jednak w tej opowieści wkurzało mnie niepomiernie, to dysonans pomiędzy tym, co obserwowałam w fabule, a tym co na temat mężczyzny mówiła bohaterka. Jaki to on nie jest uroczy, delikatny i wyrozumiały dla kobiet. No kurde, gdzie? W którym momencie? (A jeśli mieliście okazje zagrać kiedyś w Piofiore: Fated Memories, w którym również pojawia się motyw handlu ludźmi, to do jasnej ciasnej, Yang przynajmniej nie mówi o sobie, że jest romantycznym misiaczkiem!).
Ale mniejsza o to! W dalszych rozdziałach faktycznie dochodzi do serii różnych skoków w posiadłościach bogaczy, które wyglądają bardzo podobnie. Baba przebiera MC w jakąś super kieckę (zawsze inna i nie wiadomo, po jaką cholerę), potem zostają wykryci i muszą uciekać – więc skaczą przez okna, wspinają się po jakiś linach, unikają laserów i dają nawet radę spierdzielić psom. Czasami udaje się im coś ukraść, ale przez większość czasu misje kończą się fiaskiem. W zasadzie więc nie wiadomo, po co Baba tą niezdarną dziewoje ze sobą ciągnął, bo tylko przeszkadzała.
Odrębnym motywem jest sytuacja, w której podczas jednej z takich misji pojawia się zaciekły wróg Baby – czyli detektyw Ayase. Używając „nieoficjalnej” technologii, przypadkowo łączy on kajdankami Babę oraz MC. W czym cały problem polega na tym, że jeśli skute osoby oddalą się zbyt od siebie, to dojdzie do eksplozji ukrytych ładunków wybuchowych. Dlatego odtąd parka musi spędzać razem czas, uważać gdzie chodzi i czekać, aż chłopaki wymyślą, jak pozbyć się tego dziadostwa. (W tym momencie moja twarz już bardzo bolała od facepalmów – poważnie, jak to miało niby działać? A co by się stało, jakby Baba podczas takiego aresztowania zginął, bo jakiś policjant wysadził go w powietrze? Przecież to nie miało żadnego sensu!).
Niemniej Babie zbiera się trochę na wyrzuty sumienia. Nagle postanawia udawać dżentelmena i kiedy stoi odwrócony do MC plecami, gdy ta się kąpie, przeprasza ją nawet za wszystko. Chyba wreszcie uświadomił sobie, że zachowywał się wobec niej jak buc. I ja niby kumam, że panowie grali o dużą stawkę. Nie chcieli, by ktoś dowiedział się o ich działalności, bo tak naprawdę często nielegalnie angażowali się w różne formy pomocy, ale co to ma za znaczenie, jeśli swoje misje realizowali po przysłowiowych trupach? Super, że Baba kradł od bogatych i zwracał kasę uciśnionym, ale ciekawe, jakie miałby usprawiedliwienie, gdyby w trakcie takich akcji coś stało się MC? Czyli cywilowi i niewinnej ofierze ich działań?
Z jakiegoś jednak tajemniczego powodu, bohaterka zaczyna czuć do niego mięte. Może dlatego, że tyle razy ją uratował, gdy dawała się pochwycić różnym typom w trakcie ich złodziejskich wypadów. Wiadomo przecież, że była wówczas tylko kulą u nogi. (Nie umiała ani kłamać, ani walczyć, ani uciekać – ale to nie problem, bo po pochwyceniu sprawcy i tak nigdy jej nie pilnowali i wychodzili z pokoju). Z czasem jednak Baba się od niej dystansuje, nie chce, by mu już dłużej pomagała, bo uważa, że złodziejskie życie nie jest dla niej, a nawet znowu zaczyna chodzić na randki. Lepiej szybciej niż wcale, co? Tyle że zraniona odtrąceniem MC nie jest w stanie tego zaakceptować. Jest zazdrosna i serce jej pęka, gdy widzi ukochanego w towarzystwie obcych kobiet, a kiedy próbuje z nim o tym porozmawiać i ostrzec Babę przed niebezpieczeństwem, to zamiast tego… znowu zostaje siłą pocałowana. No, dżentelmen jak jasna cholera… W efekcie Baba dostaje z liścia, a zapłakana MC ucieka.
Tyle że nie na długo. Potem bowiem zmienia zdanie. Zwłaszcza gdy panowie (w tym spotkany przypadkowo detektyw Ayase oraz Mamoru) tłumaczą ciemnej kobicie, że nie miała racji. W końcu, ich zdaniem, im bardziej niby facetowi zależy, tym bardziej będzie napastliwy. To więc w zasadzie jej wina, że nie zauważyła, jak Baba ją już teraz bardzo kocha. A skoro tak, to protagonistka nie może go teraz zostawić. Wie przecież, że jej kochasiowi grozi niebezpieczeństwo i idzie prosto w zastawianą na niego pułapkę, bo bogacz, którego planował okraść, zatrudnił do ochrony płatnych morderców. Baba jednak musi podjąć się tego zadania, bo w piwnicy tegoż typa były więzione dzieci. Zmuszane następnie do malowania obrazów, które oszust sprzedawał za niebotyczne kwoty, wprowadzając do obiegu falsyfikaty. No ja pierdzielę! Trochę szacunku dla mojej inteligencji, scenarzyści! Chcecie mi wmówić, że grupa sierot rekonstruowała w podziemiach Picassa albo innego Van Gogha i ktoś to kupował? Nie mówimy o malowaniu plastikowych figurek przez zmuszane do niewolniczej pracy dzieci w Chinach, ale o dziełach sztuki!
W każdym razie MC się tam pakuje, „aby pomóc”. Nie wiem, co ona chciała zrobić. Pokonać snajperów w pojedynkę? Tak czy inaczej, Baba zostaje postrzelony. Kobietę zabierają w tym czasie do sypialni bogacza Igariashiego, bo czemu by nie? Nim jednak ten zdoła się do niej dobrać (oczywiście, że próbował!), to nasz wspaniały złodziej powróci, bo jednak przeżył jakoś upadek z klifu, a kula go tylko drasnęła. W finale wszystko udaje się rozwiązać szczęśliwie. Bohaterowie wyznają sobie miłość, dzieci zostają uwolnione, a za Igariashiego bierze się policja, która mogła przecież załatwić całą sprawę samodzielnie, ale co tam. Wtedy Baba nie miałby 5 minut sławy, MC nie dostałaby kolejnej szansy na zostanie uprowadzoną i zmolestowaną, a my stracilibyśmy możliwość przeczytania tych cudownych rozdziałów.
A czemu w ogóle love interest zależało na tym konkretnym skoku? Bo niby kiedyś sam był taką sierotą. Uprowadzoną i zmuszoną do pracy na farmie, aż uratował go pewien złodziej, który stał się potem dla niego idolem i wzorem do naśladowania. Co zostanie szerzej poruszone w dalszych częściach gry i będzie głównym tematem przewodnim sequeli. Podobnie jak to, że Baba kochał kiedyś inną kobietę, ale musiał się z nią rozstać przez wzgląd o jej bezpieczeństwo.
Powiem szczerze, że ta ścieżka była dla mnie absolutnym koszmarem. Czymś, do czego przechodzenia musiałam się faktycznie zmuszać, mimo iż w wiele gier od Voltage grałam i nie spodziewam się zwykle cudów. Jedyny element całej tej opowieści, który nawet mi się podobał, to odkrycie, że aby zdjąć kajdanki bohaterowie będą musieli zrobić skan… największego palca u stopy detektywa Ayase, bo tylko tak odblokuje się zabezpieczenie biometryczne. Cała reszta była dla mnie drogą przez mękę, a sam Baba to postać strasznie antypatyczna. Nie wierzę ani w ten motyw nawróconego playboya, ani jego uczucia do MC, ani nawet nie rozumiem, czemu oni się polubili. Powoli jednak godzę się z myślą, że Kissed by the Baddest Bidder to po prostu nie jest gra dla mnie. Możliwie więc, że jestem już tak uprzedzona, że nie widzę w niej żadnych pozytywów. Stąd, jeśli jesteście fanami tej postaci, to szczerze przepraszam, ale jak wiadomo, gusta są różne. Ja jednak potrzebuję wyrazistej przyczynowo-skutkowości w powieści, a dynamiczne sceny akcji muszą być naprawdę dobrze napisane, aby sprawdziły się w grach otome. Inaczej wychodzi zwykła szmira. Jak w tym wypadku.