Uwaga: Każda ścieżka w grze posiada wersje „Stay” i „Non-Stay”. Oznacza to, że Alice może: albo mieszkać na tym samym terytorium, co postać, której ścieżkę chcemy poznać, albo mieszkać na obszarze innego terytorium i jedynie danego bohatera odwiedzać. W przypadku niektórych postaci pojawiają się też dodatkowe endingi i sub-eventy – ale w ramach tej serii recenzji będę o nich wspominać tylko, jeśli mają jakieś istotniejsze znaczenie.
Julius Monrey to wysoki, ponury i bardzo pesymistyczny strażnik Wieży Zegarowej. Jest jednym z „Władających”, czyli osób, którym została narzucona „Rola”. Od takiego losu nie można się uwolnić i nie zawsze musi on danej osobie odpowiadać. Dla przykładu Julius wcale nie czuje się dobrze z tym, że musi całe dnie i noce spędzać na naprawianiu zegarów – które w tym uniwersum są czymś w rodzaju serc, by nie powiedzieć, że pojemnikiem na duszę, bo zawierają m.in. przypisane role.
W czym ku mojemu zaskoczeniu, chociaż Julius sprawiał dość nieprzyjemne wrażenie, to jego ścieżka Stay jest bardzo romantyczna i podejrzanie… zdrowa. Co prawda Alice trafia do Wieży Zegarowej trochę wbrew woli mężczyzny, któremu nie podobało się, to co odstawił Peter White, ale nie zamierzał się też w intrygi królika mieszać. (Mam tu na myśli sprowadzenie do Krainy Czarów kobiety z innego świata). Ostatecznie jednak Julius nie wyrzuca ze swojego domu bohaterki, być może rozumiejąc, że to dla niej najbezpieczniejsza opcja, póki się „nie przebudzi” i postanowi wrócić do własnego świata. W przeciwnym razie pewnie zostałaby zabita, albo uwięziona, albo cokolwiek… Wszędzie bowiem w mieście szalała mafia Kapelusznika lub żołdacy wykonujący polecenia bezwzględnej królowej Kier.
Alice zresztą jest mu za takie wsparcie wdzięczna, bo powiedzmy sobie szczerze, że inne miejsca i lekkość, z jaką mieszkańcy Krainy Czarów podchodzili do odbierania życia, napawała ją strachem. Tymczasem Julius jest dla niej zagadką, bo facet praktycznie się nie odzywa. Całe dnie i noce siedzi nad biurkiem i naprawia przynoszone mu przez mieszkańców zegary. Przypomina jej przez to nieco boga, bo ma w swoich rękach losy innych, a jednocześnie podziwia jego determinacje. Zaczyna się też o Juliusa martwić, bo chociaż nie komunikują się często, a nawet wtedy facet bywa niepotrzebnie sarkastyczny, to jednak zapewnił jej schronienie.
Z czasem Alice angażuje się więc w pomoc Juliusowi, początkowo ograniczając się tylko do zaparzania mu kawy (którą zegarmistrz bardzo lubi), ale później segreguje też różne części potrzebne do naprawiania mechanizmów, albo przyjmuje w jego imieniu zlecenia. Zależy jej zresztą na otrzymaniu 100% oceny, bo za każdą przygotowaną dla niego filiżankę naparu, Julius wystawiał jej jakąś notę, więc w kobiecie obudził się zmysł rywalizacji. Zaczęła się też coraz bardziej czuć, jak u siebie, bo chociaż pomieszczenie było małe, np. było tam tylko jedno łóżko, to nie mogła narzekać na nadmiar obowiązków czy złe traktowanie.
Pewnego dnia do Wieży Zegarowej wpada niezapowiedzianie Ace i dziwi się, że u smętnego zegarmistrza, który był jego kumplem i partnerem w interesach, pomieszkuje jakaś kobieta. Niewybrednymi żarcikami, mającymi rzekomo na celu krytykę Juliusa, wymusza on na MC wyznanie, że nie miałaby nic przeciwko, gdyby Julius próbował przenieść ich znajomość na inny poziom, np. okazywał jej jawnie zainteresowanie czy czułość. Alice nie zdawała sobie wtedy długo sprawy z tego, że Julius stał za jej plecami i wszystko słyszał. Myślała, że był jeszcze na mieście. O ile jednak Ace bawi się ich kosztem świetnie, o tyle zegarmistrz żadnym słowem lub czynem nie daje po sobie poznać, że jakoś obeszły go usłyszane słowa.
Dopiero jakiś czas później Julius zaczyna się zachowywać… zdaniem Alice dziwnie. Wydaje się zazdrosny, jak wspomina o Ace’ie i to do tego stopnia, że staje się nawet kąśliwy lub wymusza na niej przyznanie, przyciskając ją do stołu, że rycerzyk nic dla niej nie znaczy i nie spotyka się z nim potajemnie. To nowe odkrycie doprowadza do tego, że Alice sama postanawia wyjść z inicjatywą. Pewnego wieczora, gdy Julius jest naprawdę zmęczony, sugeruje mu, że musi się położyć spać. Ale nie pozwala mu kupić drugiego łóżka, na podłodze ma mu być niewygodnie, a spanie na krześle jest niezdrowe… Kiedy podirytowany Julius pyta więc już jej wprost, „co w takim razie ma jej zdaniem zrobić i czego od niego oczekuje?”, to bez względu na swoje zakłopotanie, dziewczyna odpowiada szczerze. Tak, chce spać razem. Dlatego trafiają pod jedną pierzynę, na wąskim posłaniu, ale żadne z nich nie może przez to zasnąć. Po części dlatego, że krytykują swoje piżamy – Alice twierdzi, że ta Juliusa jest brzydka, a Julius uważa strój kobiety za nieskromny, a po części, bo peszy ich taka bliskość.
Szybko jednak ich relacja zamienia się w otwarty romans. Julius każdej nocy ląduje już grzecznie w łóżku z bohaterką (czasami okłamywany przez nią, że MC boi się niby Koszmara i potrzebuje towarzystwa), a chociaż wcześniej zapieprzał 24 na dobę, to teraz zegarmistrz robi liczne przerwy w pracy, aby zacząć nieoczekiwanie całować ukochaną. Ostatnia granica zostaje przekroczona, gdy Alice wprost, jako pierwsza, oznajmia mu, że go kocha. Nie pozostaje więc im nic innego, jak cieszyć się swoją bliskością tak długo, jak to tylko możliwe. Co prawda Juliusa dziwi, że tak piękna kobieta zainteresowała się pozbawionym majątku, odludkiem i nudziarzem w jednym. Podświadomie wyobraża sobie, że byłaby znacznie szczęśliwsza, np. mieszkając w pałacu, ale też wciąż jest zazdrosny, ilekroć przypomina sobie scenkę z prologu i to, że pocałowała Petera.
Podczas balu Królowej Kier Julius jest dość markotny, bo nie lubi takich wydarzeń i przebywania w tłumie, ale i tak grzecznie się dostosowuje do wszystkiego, czego wymaga od niego rola i czego Alice sobie zażyczy. Dla przykładu wyczarowuje dla niej i dla Ace’a odświętne ubrania, a potem piją razem, prawie do nieprzytomności, co może zakończyć się na jeden z trzech sposobów: 1) Julius i Alice pójdą „wytańczyć” alkohol na parkiecie i tak upłynie im zabawa do rana; 2) udadzą się w dwójkę do pokojów gościnnych i tam skonsumują związek; lub 3) pójdą razem z rycerzykiem do ogrodów, a następnie zrobią w trójkę coś, o czym Alice poprosi rankiem, by nigdy nie rozmawiali, tłumacząc się działaniem alkoholu XD.
Ścieżka kończy się w momencie, gdy na szczycie Wieży Zegarowej parka wspomina to, jak dziewczyna przybyła do Krainy Czarów. Śmieją się również i dochodzą do wniosku, że faktycznie przypominają już małżeństwo. Następnie Alice zapewnia Juliusa, że podjęła decyzję i nie zamierza go nigdy opuszczać. Wie, że w prawdziwym świecie ma jakieś niedokończone sprawy, ale nie mogłaby tak po prostu odejść i o nim zapomnieć, jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. W efekcie ich spokojne i poukładane życie trwa, a zegarmistrz obiecuje bohaterce niedługo ceremonię, na którą zasługuje i która oficjalnie potwierdzi ich związek.
W alternatywnym zakończeniu, w scenie gdy Julius i Alice rozmawiają o ślubie, wparowuje do pokoju Ace i prosi, by pozwolili mu dołączyć do „układu”, bo kocha ich oboje. I chyba nie spotyka się z odmową, ale ekran zaciemnia się, więc nie dostajemy potwierdzenia. 😛
W jeszcze innym endingu bohaterka chce wrócić do domu, ale Nightmare ją od tego odwodzi, strasząc wszystkim, co ją czeka w prawdziwym świecie. W dziwnym wymiarze, między rzeczywistością a snem, pojawia się też Julius, by go powstrzymać, bo potępia manipulacje Petera i demona. Kochał Alice, ale chciał, by miała wolną wolę. I to MC ostatecznie zmienia zdanie. Obejmuje Juliusa i prosi Nightmare’a, by odesłał ich do Krainy Czarów.
To teraz przejdźmy do Non-Stay, czyli tej wersji opowieści, w której znudzona Alicja mieszka u kogoś innego np. mafii lub w lunaparku, i jedynie odwiedza Juliusa. Podobnie do ścieżki Stay, początkowo dziewczyna jest po prostu zafascynowana pracoholizmem zegarmistrza i tym, że w zasadzie nie miesza się od w żaden sposób w toczący na mieście chaos. Przypomnijmy, że Wieża Zegarowa była neutralna, więc nie dotyczyły jej lokalne potyczki. W zasadzie Julius otwarcie gardził wojnami frakcji. Pozbawiona zajęć Alice odwiedza więc Juliusa tym częściej, bo czuje się tam bezpiecznie, a dodatkowo pozwala on jej gadać o wszystkim i o niczym. W zasadzie to dziewczyna prowadzi po prostu nieustanne monologi, w czasie gdy Julius grzebie coś w zegarkach.
I może właśnie dlatego, że miał do niej takie niekończące się pokłady cierpliwości, a przy tym emanował okropną aurą pesymizmu, z czasem Alice przyłapuje się na tym, że pała do mężczyzny sympatią. Do tego stopnia, że odważa się go nawet obejmować niespodziewanie, by wyrazić swoją wdzięczność, lub prawi mu liczne komplementy, np. dotyczące jego pięknych i zdrowych włosów.
Pewnego dnia Alice natrafia jednak na Juliusa na mieście, akurat w momencie, gdy pomagała beztwarzowej dziewczynce odnaleźć swoją matkę. Dziecko po prostu się zgubiło i rozpaczliwie potrzebowało pomocy. A chociaż mężczyzna zazwyczaj unika mieszkańców i uważa, że to nie jest jego problem, to jednak pomaga w poszukiwaniach i wkrótce udaje się im oddać pociechę rodzicielce. Tyle że zamiast ze słowami wdzięczności, spotykają się ze strachem, nieufnością i zdystansowaniem. Matka po prostu zabiera dziecko i ucieka, a Julius ogólnikowo tłumaczy Alice, że to dlatego, iż jest zegarmistrzem.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że także Elliot, czyli Marcowy Zając, nienawidził Juliusa i pewnie chętnie by się go pozbył, gdyby to coś zmieniło. W sensie, gdyby poprzez zabicie zegarmistrza mógł odmienić swój los. Przypomnijmy bowiem, że wbrew temu, co twierdziła MC, czarnowłosy mężczyzna nie był lekarzem, ale sam siebie określał raczej jako grabarza. Czemu? Bo mieszkańcy Krainy Czarów nie mieli serc, a w ich piersiach biły… zegarki. Do Juliusa z kolei należało naprawianie ich, zbieranie, konserwowanie i wprowadzanie znowu w obieg. Niechętnie jednak o tym opowiadał i raczej zbywał Alice, ilekroć dziewczyna próbowała się czegoś o anatomii tubylców dowiedzieć.
W każdym razie Alice to bynajmniej nie zniechęca i uważa takie traktowanie Juliusa za niesprawiedliwe. Strach przed zegarmistrzem wydawał się jej absurdalny i może dlatego tym bardziej czuła się w obowiązku, aby okazywać mu swoje dowody sympatii. Inaczej naprawdę zamknąłby się w wieży i w ogóle przestał wychodzić do ludzi. Dlatego dalej go nachodziła, sprzątała mu, namawiała na pikniki, czy zagadywała, ilekroć nadarzała się ku temu okazja.
Julius zresztą także traktował ją inaczej – w sensie, był dla niej milszy niż dla innych mieszkańców Krainy Czarów. Na przykład ochronił ją przed atakiem beztwarzowców, którzy chcieli zabić Borisa/Elliota (w zależności od ścieżki), a potem zabrał na specjalną polanę, gdzie zmienił dla niej porę dnia na wieczór, aby mogła zobaczyć i zebrać lśniące w mroku kamienie. Przypomniał sobie bowiem, że dziewczyna czytała kiedyś książki o szlachetnych kruszcach i chciał jej tym zrobić przyjemność.
Urzeczona tym wszystkim Alice nie jest dłużej w stanie ukrywać swoich emocji i gdy odpoczywają pod drzewem, całuje zegarmistrza przekonana, że ten przecież śpi, więc o niczym się nie dowie. Dopiero na balu u Królowej Kier poznaje prawdę. Dzieje się tak dlatego, że zegarmistrz jest absolutnie zazdrosny i gdy spostrzega, że Alice tańczy z kimś innym (= np. z pogardzanym przez nim Elliotem), to zaciąga dziewczynę do pokoju gościnnego i robi jej wymówki. Wytyka wtedy, że to bardzo podłe zachowanie, najpierw go całować, a potem flirtować z innym mężczyzną (lub co gorsza: zwierzęciem). W czym kobieta jest w szoku, bo po pierwsze, nie rozumiała, czemu zegarmistrz udawał w przeszłości, że śpi zamiast jakoś zareagować i np. odwzajemnić jej uczucia, a po drugie, to czemu po prostu nie poszedł z nią na bal, gdy o tym wspominała, a zamiast tego pozwolił jej sądzić, że nie zamierza w spotkaniu uczestniczyć.
Parka jednak szybko się godzi i kończą w swoich objęciach. Chociaż w ich dalszej egzystencji niewiele się zmienia, bo dalej po prostu spędzają ze sobą wiele czasu. Aż pewnego dnia Alice dochodzi do wniosku, że jednak musi wrócić do własnego świata. Sama nie rozumiała dlaczego, ale obowiązek ją wzywał. Co więcej, znalazła w kieszeni dziwny zegar, a wymiarze snów często wydawało się jej, że jest obserwowana. Ostatecznie jednak dziewczyna dochodzi do wniosku, że nie jest w stanie opuścić Juliusa. Boi się, ale zbyt przywiązała się do Krainy Czarów i mężczyzny. W czym, nieoczekiwanie, Julius pojawia się w jej śnie, przytula i w sumie cieszy się, że podjęła taką decyzję, bo nie zamierzał ją siłą powstrzymywać, ale skrycie nie chciał się z nią rozstawać. Coś dziwnego dzieje się również z samą Alice, bo otacza ją magia w postaci lewitujących godzin rzymskich… i – poprawcie mnie, jeśli się mylę – ale na podstawie słów Nightmare’a i zachowania Juliusa zgaduje, że MC miała z czasem stać się częścią ich świata? W sensie, że mogła stracić serce i wkrótce sama zyskać zegar? Czy to jednak był wynik działania mocy Juliusa, czy cokolwiek innego – pojęcia nie mam. Wiadomo jednak, że wynikało z jej deklaracji o zostaniu.
Ostatnim, choć najmniej istotnym wątkiem tej ścieżki, jest kwestia pięknego pierścionka. Alice znajduje go pewnego dnia pod szafką, gdy pomaga Juliusowi, sprzątając jego pracownie. O mało zresztą nie zwala sobie wówczas biblioteczki na głowę i facet musiał ją uratować, osłaniając własnym ciałem i dostając tomiszczami w plecy. Zamiast jednak szczerze pogadać o swoim odkryciu, dziewczyna snuje dziwne teorie spiskowe i chowa biżuterie w kieszeni. Na przykład jest przekonana, że Julius ma kochankę, a gdy ten zaprzecza, że łączy go cokolwiek z jakąś kobietą, to uznaje, że może w takim razie chodzić o jego ex. Do kogoś bowiem ten pierścionek musiał przecież należeć. I faktycznie właściciel się odnajduje. Jakiś czas później, już po tych wszystkich wyznaniach miłosnych i wydarzeniach, do Wieży Zegarowej przychodzi beztwarzowa baba i pyta Alice, czy nie zostawiła u nich przypadkiem pierścionka. Okazuje się, że to była pamiątka po jej mężu, a MC niepotrzebnie robiła z igły widły.
To by było na tyle, więc jeśli mam wydać jakąś ocenę, to o wiele bardziej podobała mi się ścieżka Stay, bo Non-stay była zasadniczo o niczym. Chociaż początkowo łudziłam się, że dowiemy się nieco więcej o funkcji Juliusa i jego mocach, to twórcy dalej postanowili trzymać nas w słodkiej ignorancji. Nie zmienia to jednak faktu, że sam Julius zrobił na mnie dobre ważenie. Może dlatego, że ogólnie lubię kuudere i podobała mi się naturalność jego relacji z bohaterką. Przeważnie, a przynajmniej póki nie dostał od niej zielonego światła na romans, nie narzucał się Alice, nie groził jej śmiercią, nie próbował siłą nigdzie uwięzić. Innymi słowy, to była chyba jedna z najbardziej nietoksycznych ścieżek w całej grze. I to mówię jako fanka archetypu yandere – ale naprawdę z ulgą przyjęłam odejście od schematów.
Tym większa szkoda, że podobno Julius nie pojawia się w reboocie serii. Nie wiem, w sumie dlaczego. Wydawało mi się, że jest dość popularny. Miał przyjemny dla oka projekt postaci, jego funkcja w interesujący sposób łączyła się z pomysłem na całe uniwersum, a niechęć do narzuconej roli nadawała mu swoistego dramatyzmu – było bowiem widać, że Julius się ze swoją funkcją strasznie męczy, a jednocześnie nie mógł się od tego przeklętego losu uwolnić. Tym bardziej łatwo było z nim sympatyzować, bo ewidentnie cierpiał i Alice przynosiła mu pocieszenie.
Jeśli zaś chodzi o ogólną ocenę, to Julek stał się moim zdecydowanym ulubieńcem, detronizując dotychczasowych faworytów. Aż się sobie dziwię, że zostawiłam jego ścieżkę na koniec, bo była w sumie najlepsza. Ładnie też domknęła mi potem różne, zaskakujące wątki, które pojawiły się w „prawdziwym zakończeniu”. Wreszcie trochę lepiej zrozumiałam, jak straszna, ale też unikatowa, była Kraina Czarów. Dalej nie jestem pewna, czy wszystko poprawnie zinterpretowałam, ale przynajmniej postać Juliusa będę wspominać ciepło.