Trigger warning: w ścieżce pojawia się motyw narzucania bohaterce bez jej wcześniejszej zgody, fizycznej przemocy, wyrzucania z domu oraz coś w rodzaju stalkingu. Dodatkowo bohater cierpi w wyniku traum i był poddawany wieloletniej krytyce, która obniżyła jego poczucie wartości.
Jedna z dziwaczniejszych ścieżek, na jakie natknęłam się w grach otome. Przez 80% czasu, gdy ją przechodziłam, byłam pewna, że to jakiś scam. Że zaraz dowiem się o Norim czegoś, co kompletnie odmieni mi postrzeganie tej postaci. Że facet tak naprawdę udaje, bo żaden 22-latek nie zachowywałby się i nie mówiłby w tak infantylny sposób. No i guess what? Nie doczekałam się mojego plot twistu. W sensie jakimś tam był, ale zupełnie nie pasował do moich wyobrażeń. Heh…
Historia Noriego odstaje od reszty love interest jeszcze z jednego powodu. Tak naprawdę nie dzieje się w biurze, bo mężczyzna nie jest częścią ekipy pracującej nad aplikacją Estarci. Tak naprawdę to Akari, czyli nasza bezoka bohaterka, poznaje go przypadkiem w barze, gdzie facet chyba baluje z jakąś laską o imieniu Kaede. Ta zresztą traktuje go jak swojego utrzymanka i kiedy Nori wylewa przypadkiem na bohaterkę napój, to właśnie Kaede chce zapłacić za potencjalne szkody, nim oddalają się w szampańskim nastroju. Jakiś czas później, wracając wieczorem z pracy, Akari spotyka Noriego ponownie. Tym razem leży pijany w pobliżu przejścia dla pieszych. Postanawia mu więc pomóc, bo nie potrafi tak go po prostu zignorować, a wtedy przed graczami stają dwie opcje: 1) zostawić Noriego pod opieką dyrektora Kobase, który akurat wygodnie się napatoczył albo 2) zaprosić obcego sobie faceta na weekend do domu. No to zgadnijcie, co robi nasza bohaterka? Btw. Ja nie wiem, czemu MC kompletnie nie wzięła pod uwagi opcji 3) tj. opłacenia mu gdzieś noclegu. Najwidoczniej jednak ona w tej korpie dostaje najniższą krajową.
(Chciałam jeszcze w tym miejscu zaznaczyć, że sam Nori też nie był wobec bohaterki zupełnie fair. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież dał jej wolny wybór i się nie narzucał, ale przecież długo za nią podążał, niczym stalker, co uważałam za dość creepne… Na jej miejscu szczerze bym się wystraszyła i byłabym wdzięczna za interwencje Kobase. Tymczasem przedstawiono nam to tak, jakby Nori był jakimś zagubionym, słodkim szczeniaczkiem, więc cała scena miała w założeniu uchodzić za „uroczą”. Nope, drodzy scenarzyści, nawalony nieznajomy, który idzie naszym tropem do domu, to nie jest nic fajnego).
I to właśnie w tak cudacznych okolicznościach zaczyna się ten dziwny romans. Nie trudno bowiem odgadnąć, że gdy przychodzi poniedziałek, to Nori bynajmniej się nie zmywa. Zaczyna kłamać, że ma jakąś amnezję, więc nie może np. wrócić do rodzinnego domu i prosi MC, by ta pozwoliła mu z sobą jeszcze trochę pomieszkać. W zamian za to facet bierze na siebie część obowiązków, np. sprzątanie, noszenie zakupów, czy włączanie prania. Śpi też – zazwyczaj – na kanapie, chociaż systematycznie przekraczał granice fizyczne i np. namolnie obejmował bohaterkę na każde przywitanie i pożegnanie przed jej pracą. W czym Akari wkrótce przyzwyczaja się do takiego stanu rzeczy ze zwykłej wygody. Nori jest przystojny, niekonfliktowy, dba o to, by jej apartament lśnił, nie próbuje ją naciągać na wydawanie na siebie kasy i jak mówi mu, że czegoś nie wolno – jak np. dotykać jej bielizny, która mogłaby się znaleźć w koszu na pranie – to tego nie robi.
Gdyby jednak coś nie przerwało tej wynikającej z codzienności stagnacji, to nie mielibyśmy fabuły. Dlatego pewnego dnia Akari chce się poczęstować makaronem, który facet nieoczekiwanie ugotował dla siebie, bo do tej pory raczej nie zbliżał się do kuchenki i wszystkie posiłki były na jej głowie. (MC po prostu założyła, że Nori nie potrafi gotować). Tym większe jest jej zdziwienie, gdy zostaje uderzona w rękę, okrzyczana i z szoku upuszcza na ziemie talerz. W końcu nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji, gdy de facto chodziło jedynie o głupi posiłek. Nie pozostało jej więc nic innego, jak kazać Noriemu się wynosić, ale dosłownie chwile później wszystkiego żałuje, wybiega za nim i szuka w okolicy po nocy, aż on sam się odnajduje (daleko nie odszedł) i wracają, już pogodzeni, razem do mieszkania.
Jakiś czas później Akari zostaje poproszona o przygotowanie kolacji biznesowej dla partnerów z sąsiedniej firmy. Na miejsce schadzki wybiera, oczywiście, pobliski pub Evergreen, ale okazuje się, że dostawcy ją wystawili i do podania gościom ma tylko jakieś desery. A wówczas do akcji wkracza Nori, który nagle ratuje całą sytuację. Nie tylko serwuje z wprawą szefa kuchni naprawdę pyszne przystawki, ale też pracuje ciężko i jest bardzo skromny, co sprawia, że zbiera pochwały od gości, a dyrektor Kobase chce mu się finansową odwdzięczyć.
Dodatkowo, równolegle do sukcesu w kuchni, rozwija się relacja pary. Nori nie tylko coraz częściej przytula MC, ale skrada jej również całusy. Dba o to, by Akari zawsze miała przygotowaną kąpiel, kiedy wraca z pracy. Robi jej masaże. Myje plecy. Suszy włosy. Serwuje posiłki i ogólnie jest pełnoetatową „japońską panią domu”. Z czasem Akari bierze nawet abonament na drugi telefon, bo chce zawsze być z Norim w kontakcie, a wie, że ten nie posiada żadnych własnych środków finansowych. Co więcej, także Nanami Oe, przyjaciółka Akari, przekonuje się do obcego mężczyzny, bo widzi, jak on dba o naszą protagonistkę, gdy ta dostaje silnej gorączki i ląduje na zwolnieniu lekarskim.
Z czasem jednak ich sytuacja znowu wywraca się do góry nogami. Akari wpada na pomysł, że mogłaby w ramach konkursu na ocalenie aplikacji Estarci zaproponować rozbudowanie kącika kulinarnego. Prosi więc o pomoc Noriego, bo jego talent jest już na tym etapie dla wszystkich oczywisty, ale facet odmawia, reaguje dość emocjonalnie, ma potem koszmary i błaga, by MC go nie odtrącała. W efekcie spędzają ze sobą noc, ale nazajutrz oboje udają, że nic się nie stało. Nie potrafią bowiem poukładać sobie w głowie, w co ewoluowała ich relacja. Akari będzie jednak musiała jeszcze sporo się nad tym zastanowić, a nawet skonfrontować z Kaede, poprzednią „opiekunką” Noriego, aby zrozumieć, że mężczyzna jest dla niej ważny.
W każdym razie przyciśnięty facet wreszcie wyjawia prawdę, że tak naprawdę nie ma rodziny, bo w wieku 7 lat został sierotą. Jedyne co mu zostało po ojcu i matce to zeszyt z przepisami kulinarnymi i ciepłe wspomnienia. Potem jednak jego życie nie było już tak różowe. Skończył co prawda szkołę gastronomiczną, ale był tam wyrzutkiem i spotykał się z wrogością, bo ludzie zazdrościli mu talentu. Potem to samo spotkało go w pracy, gdy zaczął karierę zawodową w jakiejś francuskiej restauracji. To dlatego z czasem stracił przyjemność z gotowania, a nawet zmysł smaku. Ciągle bowiem myślał o przykrościach, jakie go spotkały, złośliwych uwagach i negatywnych ocenach. Jedynie gotując dla Akari, znowu czuł dawną pasję i spokój. Nie chciał się jednak ponownie wystawiać na cudzą krytykę, zwłaszcza że wśród jury przepisów do aplikacji, rozpoznał nazwiska ludzi, którzy kiedyś go dręczyli.
I co robi z tym wszystkim nasza MC? Ano, naciska na Noriego, aby się ogarnął i pokonał swoje traumy. W końcu – jak wiadomo – nic tak nie pomaga, jak powiedzenie komuś po ciężkich przejściach, że robi z igły widły i czas się pozbierać. W czym ten dialog idzie w jeszcze durniejszą stronę, gdy potem, dla odmiany, to Nori żąda, by Akari się z nim przespała w dowód tego, że jej na nim naprawdę zależy. To już był ten moment, gdy chciałam ich oboje wysłać na terapie. Niestety nie udostępniono mi takiej opcji dialogowej. Konkluzja jest taka, że Nori pomoże Akari w jej pracy nad apką… wszystko, dlatego że zorganizowała dla niego spotkanie z członkami zespołu Estario i ci serdecznie podziękowali mu za wcześniejszą pomoc przy kolacji dla Tempesty. Czyli zadziałała lecznicza moc i pochwały jakiegoś zbiorowiska randomów oraz wizja bara-bara, jeśli Nori dalej będzie grzecznie jadł Akari z ręki.
Z jakiegoś powodu scenarzyści uznali jednak, że to jeszcze za mało dramy. Okazuje się, że pomysł Akari z kolumną kulinarną został ukradziony przez dział sprzedaży i przedstawiony jako ich własny. Wkurzona MC wraca więc do domu i zaczyna bezsensownie scrollować telefon, aż znajduje info, że jakiś tam młody, utalentowany geniusz kulinarny – Nori Tainaka – ukradł w przeszłości receptury swojego kolegi i podał w konkursie jako własne… Nosz, do cholery jasnej, ona dopiero po 6 miesiącach sprawdziła, czy w necie jest coś na temat typa, którego przyjęła pod swój dach? Na dodatek, zamiast o tym pogadać, to wyskoczyła na faceta od razu z mordą, a ten po prostu wyszedł? Co za interesujące podwaliny pod zdrową relację, gdy w każdej chwili możesz wyrzucić swoją drugą połówkę z walizkami za drzwi… Także, yep, Nori znowu się wyprowadza, Akari znowu tego żałuje i znowu go szuka. Tym razem jednak znajduje go dopiero u dyrektora Kobase, który z jakiegoś powodu przygarnął go pod swój dach, nim ostatecznie godzą się i decydują – uwaga: moje ulubione słówko w tej recenzji – ZNOWU zamieszkać razem.
W szczęśliwym zakończeniu Akari i tak wygrywa konkurs, bo przepisy, jakie przygotował dla niej Nori i całe okazane wsparcie okazują się bezkonkurencyjne. Na dodatek facet wreszcie „ogarnia się” życiowo. Zaczyna pracować w barze Evergreen, wyprowadza do własnego mieszkania, chce w przyszłości spłacić ukochanej dług, a także mieć duży dom z ogrodem, gromadkę dzieci i psa. Można więc powiedzieć, że MC zainspirowała go do ponownej walki o swoje życie i marzenia, a wyrwała ze stagnacji bytowania. Od kanapy jednej podejrzanej osoby do drugiej. Choć przyznam szczerze, że ten cały pomysł z dwoma apartamentami, tak sobie się im opłacał. Jakby nie patrzeć to przetestowali już mieszkanie razem, lubili to, mogli więcej zaoszczędzić, ale najwidoczniej Nori potrzebował nacieszyć się wreszcie własną przestrzenią.
W innym zakończeniu, gdy Nori pracuje w barze, a MC go odwiedza, to pewnego dnia przychodzi tam również dyrektor Kobase i prezes Akio Imura… Taaa… Cholerni wiarygodne. W każdym razie zachwycony właściciel firmy mówi, że słyszał o sytuacji Noriego, uwielbia jego przepisy i chce mu pomóc, bo – jak wiadomo – każdy właściciel korpy szuka po barach duszyczek do uratowania. Dlatego oferuje Noriemu pracę w restauracji swojego przyjaciela. Ten jednak musi sobie najpierw jeszcze wszystko przemyśleć, bo dobrze było mu w Evergreen i chciał pokonywać lęki we własnym tempie.
W ostatnim zakończeniu, które paradoksalnie podobało mi się najbardziej, Akari przegrywa konkurs i musi wrócić do swojego starego działu. W międzyczasie Nori dostaje od Usuiego cynk, że mógłby zainwestować i poprowadzić restauracje jego znajomych, którzy nie mogą się już dłużej zajmować gastronomią z jakiegoś tam nieważnego powodu. Dla parki jest więc to interesujący i niespodziewany nowy start, bo wiąże się z wyjazdem, ale chcą i tak spróbować, bo może to być cenne doświadczenie zawodowe.
A skoro streszczenie mam za sobą, to przejdę teraz do podsumowania. Cholernie niespójna była ta kreacja. Zupełnie jakby twórcy sami nie wiedzieli, co w zasadzie chcą nam pokazać w tym wątku. Czasami Nori zachowywał się jak utrzymanek. Często inicjował kontakt fizyczny. Miał jakieś dziwne relacje z kobietami, u których nocował, a które spotykał czasami, gdy błąkał się bez celu po ulicy. To znowu w swoich koszmarach zdawał się czegoś strasznie bać i obiecywał, że będzie „dobrym chłopcem”. Mówił również i zachowywał się z dziwną, dziecięcą manierą, jakby celowo chciał sprawiać wrażenie niewinnego i beztroskiego.
Z drugiej strony faktycznie w jego PoVach nie widzieliśmy śladu żadnych niecnych intencji. Te wszystkie poprzednie kobiety były albo jakimiś zapracowanymi matkami, albo staruszkami, czy kim tam sobie jeszcze wymyślimy, ale wyraźnie podkreślano, że Nori nigdy z nimi nie sypiał. Nawet z Kaede, z którą rozstał się, gdy ta tylko znalazła sobie chłopaka i nie chciał jej stać przez to na drodze. Co w efekcie, sprowadzało się do tego, że największym problemem Noriego faktycznie była po prostu trauma związana z gotowaniem, więc nie wiem, czemu twórcy starali się implikować, że ta ścieżka jest bardziej złożona, niż nam się początkowo wydaje? W sensie, nie zrozummy się źle, nie bagatelizuje bynajmniej powagi żadnej traumy (tylko sposób jej ukazania), ale mam wrażenie, że trochę nas oszukiwano, stwarzając wrażenie, iż cały czas czekamy na coś jeszcze. Jakiś dodatkowy sekret. Mroczną tajemnicę. Demony przeszłości. A nic takiego nie nastąpiło.
Mam przez to trochę problem z oceną tej ścieżki, bo póki wydawało mi się, że już tuż tuż, za rogiem, pewnie odkryje jakiś smakowity plot twist, to bawiłam się nawet spoko. Im bliżej jednak znajdowałam się końca, tym bardziej moje podejrzenia o złudnych nadziejach i rozczarowanie rosło. Nori faktycznie był jakimś przypadkowym facetem o mentalności i manieryzmach małego chłopca (co, wybaczcie, ale jest dla mnie w grach otome absolutnie nieatrakcyjne). Na dodatek odstraszała mnie toksyczność tej relacji, bo tak naprawdę Akari była tutaj stroną przytłaczającą. To ona decydowała, gdzie są granice ich relacji, co Nori ma robić, na jakich warunkach wolno mu zostać, czy dostanie jakieś środki do życia, czy też nie… Była więc trochę takim creepnym sponsorem. A mnie taki wątek zupełnie nie bawi, by nie powiedzieć wprost, że czułam się często niekomfortowo. Gdybym w identycznej sytuacji oglądała dorosłego, pracującego faceta i młodą, bezdomną kobietę, poobijaną przez życie, to by mnie chyba krew zalała, że ktoś próbuje z takiej historii zrobić fajny romans. Nie widzę więc powodu, dlaczego nie zareagować identycznie, gdy mowa o odwrotnych płciach. I chyba już paradoksalnie, wolałabym nawet motyw jakiegoś nawróconego gold diggera czy cynicznego, profesjonalnego utrzymanka, bo wtedy przynajmniej wiedziałabym, że dzieje się to na równych warunkach.